Weryfikacja pod kątem związku – Rian Stone
24 lipiec 2019
Byłem zbyt młody, by wiedzieć, czego chcę. Znajomi swatali mnie ze swoimi znajomymi, to była najgorsza randka, na jakiej byłem w życiu…
Weryfikacja to strategia związkowa, w której mężczyzna tworzy listę wartości i cech, jakich oczekuje od kobiety, a następnie wykorzystuje ją, by ocenić, czy kobieta, z którą się aktualnie spotyka, jest warta długoterminowego zaangażowania. To klasyczna strategia dla mężczyzn, którzy utożsamiają się z tradycyjnymi i konserwatywnymi wartościami w nowoczesnym i liberalnym społeczeństwie. Zauważ, że mówimy tu o „małym t” i „małym k” (tradycyjny, konserwatywny). Nie chodzi tu o polityczne plemiona, ale o mężczyzn.
Strategia weryfikacji jest często przedstawiana tak, jakby była tą samą strategią, której mężczyźni używali od zawsze, podczas gdy w rzeczywistości jest to fatalny model mentalny – narracja, której mężczyźni używają, by pocieszyć się wobec ponurej prawdy, że wszystkie związki kiedyś się kończą, a większość kończy się, zanim mężczyzna jest gotów ruszyć dalej, albo zanim jego dzieci zdążą doświadczyć pełnej obecności biologicznego ojca.
Weryfikacja to opłakana strategia z następujących powodów:
I. Mężczyźni nie wiedzą, czego chcą w życiu. Mężczyźni mają cudowną zdolność racjonalizowania tego, co oferuje im świat, przekształcając to w coś, czego – rzekomo – od zawsze pragnęli. Lista do weryfikacji to zgadywanie i racjonalizacja post factum.
II. Weryfikacja kobiety to weryfikacja pod kątem wartości. Pytanie brzmi: czyich wartości? Współcześni mężczyźni przesiąknięci są wartościami kobiecymi, stworzonymi przez kobiety i dla kobiet, by zaspokajały kobiece potrzeby, a nie mężczyzny.
III. Weryfikacja działa tylko wtedy, gdy wszyscy są odcięci od wszystkiego innego.
IV. Weryfikowanie pod kątem wartości to narcystyczna fantazja, mająca na celu ukrycie prawdziwej natury kobiet i mężczyzn, by móc żyć w narracji, jaką ta weryfikacja przedstawia. Gdy maski opadają, jest już za późno.
V. Weryfikacja tworzy ego-inwestycję, przez co mężczyzna ignoruje wszystko, co nie mieści się w jego kryteriach weryfikacyjnych. Jeśli lista jest błędna, jest to atak na jego ego, a on będzie zacięcie walczył za wszelką cenę, w obronie kryteriów z tej listy.
VI. Nawet jeśli maski spadną, a ludzie są nadzy i szczerzy w swoich interakcjach (co się nie zdarza), weryfikacja daje tylko migawkę wartości danej osoby, a nie ich ocenę w czasie. Ma ona taką samą trwałość i żywotność jak test MBTI; to astrologia dla wykształconych.
VII. Weryfikacja najczęściej odbywa się kosztem rzeczywistych strategii relacyjnych. Egzekwowanie granic jest znacznie lepsze i nie wymaga lat przesiąkania kobiecymi wartościami, by je zrozumieć.
Część I: Mężczyźni nie wiedzą, czego chcą
Mężczyźni nie wiedzą, czego chcą w życiu. Wydaje się naiwnym zajęciem zachęcanie młodego, niedoświadczonego mężczyzny do stworzenia listy cech, które dadzą mu najlepszą szansę na udany, długoterminowy związek. Weryfikacja jest reklamowana jako sposób minimalizacji ryzyka, ale „ryzyko” to wygodne słowo-ogólnik, do którego możemy wrzucić dowolne emocje. Czym dokładnie ryzykuje mężczyzna?
Czy to ryzyko finansowe? Większość mężczyzn powtarza frazes o rozwodzie, który tnie męski majątek na pół, ale to racjonalizacja post factum, a nie sedno sprawy. Mężczyzna, który potrafi zbudować fortunę, ma też narzędzia, by zbudować drugą. Mężczyzna, który nie potrafi zbudować fortuny, nie ma fortuny do stracenia. Wyraźnie nie chodzi więc o trudności finansowe.
Czy chodzi o ryzyko zmarnowania czasu na słabe połączenie? Mężczyźni dobrze się starzeją i zakładając, że ich życie to stała ścieżka rozwoju w najważniejszych aspektach, nie tracą tyle czasu, by kończyć życie samotnie z kocią karmą i tanim winem w kartonie. Silnym motywem jest to, że mężczyźni są wychowywani jak wadliwe kobiety, a myśl o mężczyznach starzejących się jak kobiety, dochodzących do „ściany”, za którą przemieniają się z młodych, żywotnych mężczyzn w zgorzkniałe stare panny, to kobieca niepewność. Mężczyźni w wieku 30, 40, 50 lat – zakładając, że włożyli choć odrobinę wysiłku w siebie – stale stają się coraz bardziej wartościowi i mają wiele opcji przez całe życie. Jeśli kobieta odchodzi, mężczyzna jest w znacznie lepszej pozycji, by znaleźć inną lub lepszą opcję. Kobiet desperacko poszukujących wartościowych mężczyzn jest dziś więcej niż kiedykolwiek; wystarczy się rozejrzeć i posłuchać jak się sprawy mają. Ważną częścią trwałości związku jest to, by mężczyzna był dla kobiety najlepszą dostępną opcją. Jeśli jesteś najlepszą opcją dla jednej kobiety, a ona o tym zapomni, możesz być najlepszą opcją dla innej.
Prawdziwe ryzyko istnieje, mężczyzna może stracić dostęp do swoich dzieci. Mężczyzna nie może mieć dzieci, może je tylko spłodzić. Uczestniczymy w życiu dziecka tylko za przyzwoleniem jego matki. Choć to brzmi chłodno, jeden z moich mentorów powiedział mi kiedyś cenną rzecz: „Większość czasu, jaki spędzisz ze swoimi dziećmi, to czas, gdy będą już dorosłe.” Mam nadzieję, że podstawowym zmartwieniem mężczyzny nie jest to, czy będzie mógł opiekować się dziećmi czy trenować ich w jakiejś dziedzinie sportowej, bo wiemy, że chodzi tu raczej o ukojenie własnej duszy. Ryzykiem jest to, że nie zobaczy, jak dzieci dorastają, albo że nie będzie mógł wychować ich tak, jak sam chciałby być wychowany. Ale skoro sam nie byłeś tak wychowany, a jakoś sobie radzisz, to potwierdza moją tezę. Wielu z nas miało ojców, którzy nie mogli patrzeć, jak dorastamy, a gdy dorośliśmy, nadrobiliśmy stracony czas. Ja tej szansy nie miałem, mój ojciec zmarł tuż przed moimi osiemnastymi urodzinami. Nigdy nie nosiłem tego jako ciężaru na swoich barkach i wyszedłem na ludzi.
Ryzyko dotyczy ego. Większość mężczyzn, którzy wychwalają weryfikację jako strategię związkową, znajduje się na wczesnym etapie relacji. Nie chodzi o to, że mężczyzna wie, iż to działa, lecz o to, że ma nadzieję, iż to zadziałało, mimo że w dużej mierze było to zgadywanką i dochodzeniem do porozumienia z osobą, która wykazała nim zainteresowanie.
Nasze ego mówi nam, że ta jedyna kobieta to właśnie ta, którą uważnie obserwowaliśmy i doszliśmy do wniosku, że jest wyjątkowa, jedna na milion. Dla większości mężczyzn ta „jedna na milion” wcale nie była jedyna w swoim rodzaju, była po prostu tą, która okazała nam jakiekolwiek zainteresowanie. Byliśmy po prostu takim typem mężczyzny, jakiego ona była w stanie przyciągnąć, to był jej „rynek”.
Ona miała określony typ mężczyzny, którego mogła przyciągnąć, a my pozwoliliśmy, by życie nam się przydarzało.
I właśnie dlatego weryfikacja nie działa. Weryfikacja sugeruje, że przejmujemy kontrolę nad własnym życiem, a w rzeczywistości większość mężczyzn pozwala, by życie się im przydarzało, a weryfikacja daje im narrację, w której mogą udawać, że nie dryfują tam, gdzie zawieje wiatr. Dla niedoświadczonego mężczyzny (czyli dla większości) to nie on decyduje, ale inni zdecydują za niego i musi się z tym pogodzić, stąd właśnie ta weryfikacja.
Część II: Śmieci na wejściu, śmieci na wyjściu, czyli według czyich wartości oceniasz?
Weryfikacja to strategia relacyjna, w której mężczyzna sporządza listę wartości i cech, które preferuje u kobiet, i używa jej do oceny przydatności kobiety, z którą aktualnie się spotyka, aby móc zdecydować, czy warto się wobec niej długoterminowo zobowiązać.
Nie pomaga fakt, że mężczyźni przywiązują się do pięknie brzmiących, ale pustych słów jak: odwaga, honor, poświęcenie, trud. Wojskowi znają powiedzenie „embrace the suck” (zaakceptuj to, co gówniane), bo duża część kariery żołnierza polega na dobrowolnym znoszeniu trudów w imię wyższego celu. To daje dobre samopoczucie, dlatego tylu cywilów lubi udawać, że utrzymanie kobiety przy sobie to coś na miarę walki z nazistami pod Normandią.
Jasne, służyłbym, gdyby nie moje płaskostopie, zaakceptuj trud, Kasiu.
Te słowa-ogólniki są wypełnione wartościami. Lista do weryfikacji to w istocie lista wartości, a te nie wzięły się z próżni. Mężczyźni nie rodzą się z wrodzonymi wartościami, trzeba je im wpoić, nauczyć ich. Kto dziś trzyma pieczę nad wartościami? Coraz częściej to domena kobiet. Kobiety tworzą wartości, wartości przez kobiety i dla kobiet. Mogą one przy okazji służyć mężczyźnie, ale w każdej sytuacji, gdy wartości korzystne dla mężczyzny są sprzeczne z wartościami korzystnymi dla kobiety, zwyciężają wartości kobiece. Zawsze.
Wartości w życiu mężczyzny, jego „powinien chcieć” albo struktura ideologiczna (nie chodzi tu o słowa „idea” ani „logika” z osobna, lecz o całość tej konstrukcji). Znajdź mi strukturę społeczną, która tworzy takie wartości bez silnego wpływu kobiet, a ja pokażę ci strukturę, którą kobiety właśnie zaczynają przejmować. Kobiety wtargnęły do każdej męskiej przestrzeni i ją przejęły, często przy burzliwym aplauzie spragnionych uwagi mężczyzn, którzy cieszą się, że ich kobiece boginie raczyły obdarzyć ich spojrzeniem. Paleolityczni mężczyźni uwielbiali struktury, które zachęcały kobiety do dołączenia do nich, bo kobiety oznaczały trwałość plemienia. Ten pierwotny instynkt jest dziś kompletnie nieprzystosowany do świata prawie około ośmiu miliardów ludzi, w pokojowych społeczeństwach, oderwanych od naturalnych zagrożeń. Uległość mężczyzny wobec kobiecego imperatywu to cukrzyca naszego systemu wartości, za dużo dobrego szkodzi.
Huśtawki i Piaskownice – zasady w Kobiecej Matrycy Społecznej – Ian Ironwood
Kto lub co zniszczyło małżeństwo?
Mężczyźni już nie uczą innych mężczyzn. Zniszczenie rodzinnych struktur przez pokolenia niemal całkowicie usunęło ojców z domów, zastępując ich „ojcem zastępczym”, który ma nad głową miecz Damoklesa, jeśli spróbuje wyznaczyć jakiekolwiek granice. „Nie jesteś moim prawdziwym tatą!” No tak, jego rola została zlecona taniej sile roboczej Ojca 2.0. Pedofilia sprawiła, że z nauczania małych dzieci usunięto większość mężczyzn-nauczycieli. Gdy ja byłem dzieckiem, zanim dotarłem do szkoły średniej miałem pół tuzina nauczycieli-mężczyzn, mój siostrzeniec nie ma żadnego. Z ojców, którzy jeszcze zostali (połowa biologicznych i ojczymów), wielu jest tak zniewieściałych, że są wspaniałymi sojusznikami feministek — współzależnymi mężczyznami, którzy nie są w stanie poprowadzić nawet siebie, a co dopiero następnego pokolenia mężczyzn ku jakiejkolwiek mierze szczęścia. Wiem to, bo moje pokolenie też nie było prowadzone i teraz my mamy przekazać pokoleniu po nas lekcje, których sami nie poznaliśmy i nie zostaliśmy nauczeni. Mam przeczucie, że wielu ojców się z tym nie zgodzi i dobrze, to mnie cieszy. Jesteś częścią rozwiązania, to nie o ciebie chodzi. Ten, kto w ogóle czyta ten tekst, jest tak rzadki, że statystycznie jest anomalią. Wiem też, że wielu z tych ojców to niepewni siebie, klasowo zakompleksieni pretendenci do roli patriarchy, cesarz jest nagi, ale desperacko potrzebuje, by uwierzono, że ma na sobie futro, bo tylko wtedy może wmówić sobie, że jest szczęśliwy.
Kiedyś były inne instytucje, które poza domem dawały mężczyznom wskazówki. Kościół też, ale dziś pastorami są pastorki. Kościół kończy się dla mężczyzn, więc schlebia kobietom. To znany frazes, że najgorsze z kobiet szukają w kościele rozgrzeszenia, a kościół obiecuje, że zmusi swoje stado do „zmężnienia i poślubienia tych dziwek”. Możesz mi szczerze powiedzieć, że kościół wpoi dziś mężczyznom cnoty, które im służą ponad wszystko inne?
A więc bez wpływu mężczyzn, całe zastępy chłopców spędzają swoje dzieciństwo w towarzystwie kobiet, wpajając im kobiece wartości. To nie jest złośliwe, one nie znają innej drogi i nie powinny znać. Mężczyźni są wychowywani tak, jakby byli kobietami, czy to dziwne, że wychodzą z tego jako osobniki wadliwe? Zniewieściali ojcowie, ci 2.0 „nie mój tata”? Oni są cheerleaderkami, sojusznikami. Powtarzają te same kobiece poglądy i równie dobrze mogliby sobie wyhodować piersi i oficjalnie objąć tę rolę.
I wielu to robi.
A więc potrzeby kobiet są głoszone i wtłaczane mężczyznom od najmłodszych lat, bez uwzględnienia potrzeb mężczyzn. Ci mężczyźni są coraz bardziej usuwani z domów, szkół i kościołów. Coraz więcej kobiet spędza coraz więcej czasu z dziećmi, wychowując chłopców tak, jakby byli uszkodzonymi dziewczynkami, wpajając wartości, które najbardziej rezonują z kobietami. Nie można oczekiwać, że jakakolwiek weryfikacja przezwycięży fundamenty wartości, które ją stworzyły. Choć trzeba przyznać, że kobietom bardzo to ułatwia identyfikację tych wołów roboczych, szukających swojego kolejnego narkotyku w postaci trudu i poświęcenia. Pierwsza działka jest za darmo.
Część III: Istnieją dwie księgi z zasadami — twoja i wszystkich innych
Rzecz w tym, że niepewni siebie mężczyźni, którzy szukają zapewnień u swoich kobiet, nie mają pewności co do własnych kryteriów. Powiedziałbym, że jest w naszym DNA coś, co dręczy nas z tyłu głowy, poczucie, że coś jest nie tak, choć nie potrafimy dokładnie powiedzieć, co. Ego mężczyzny to zagłusza, zamiast tego szuka potwierdzenia i uznania w stadzie, które umacnia i sankcjonuje wartości nadane mu przez kobiety, skodyfikowane w liście, która w dużej mierze jest zgadywanką, w nadziei uniknięcia ryzyka, którego i tak nie wystarczająco przemyślano, czyli próbą odnalezienia trwałości w strukturze społecznej, która jest nietrwała. Wszyscy umieramy sami, różnica leży tylko w odstępie pomiędzy „sam” a „śmierć”.
Mężczyzna wychowany przez mężczyzn lub pod ich wpływem, byłby bardziej gotów zaakceptować odpowiedzialność, jaka się z tym wiąże. Kobiece wartości za wszelką cenę próbują od tej odpowiedzialności się odizolować, przerzucić ją na autorytety, na konsensus, na zasady. Nowoczesna relacja jest jak wirus spuszczony na tradycyjne, konserwatywne wartości. Tyle że trzeba pamiętać: te „tradycyjne, konserwatywne wartości” wcale nie są ani tradycyjne, ani konserwatywne. Współcześni mężczyźni udają, że są „tradycyjni”, na podstawie reklam z czasów serialu „Donna Reed Show” albo obrazów Normana Rockwella, używanych jako reklamy do sprzedaży papierosów i odkurzaczy. Kultura konsumpcji niczego nie konserwuje, a ta „tradycja” była aspiracją, którą prawdziwa tradycja musiała najpierw uznać za normę. Mężczyzna nie jest tradycjonalistą, on jest Normanem, symbolem relacji z fikcyjnych czasów.
Weryfikacja nie działa, bo wymaga kartelu w społeczeństwie. Wszyscy muszą grać według tych samych zasad, a kobiety po prostu tego nie robią. Nie muszą, bo to jest zapisane w prawie. Większość rozpadów rodzin nie wynika dziś z niewierności, przemocy czy innych obiektywnych powodów do rozwodu. Najczęściej małżeństwo się rozpada, bo żona po prostu „nie jest szczęśliwa”. Pamiętasz wspomniane wcześniej poświęcenie, tę szlachetność? To są jego zasady, nie jej. Kartel nigdy nie działa, w momencie, gdy jedna strona może złamać zasady dla osobistej korzyści, zrobi to. Weryfikacja nie ma szans działać, jeśli tylko połowa społeczeństwa szanuje te wartości. Aspiracje z obrazów Normana działają tylko, gdy obraz Norman jest normą.
Czy ktoś wie, co jest jednym z największych czynników wskazujących, że kobieta się rozwiedzie lub rozstanie? To, czy ma przyjaciółki po rozwodzie. Nikt nie jest w stanie zweryfikować kobiety pod kątem tego, czy jej przyjaciółki w ciągu najbliższych pięciu lat się rozwiodą. Ani tego, czy nie będziesz musiał przeprowadzić się do nowego miasta, gdzie wszyscy nowi znajomi i współpracownicy to rozwiedzione kobiety. Tak bardzo lubimy myśleć, że jesteśmy odporni na wpływ ludzi wokół nas, ale nie jesteśmy. Właśnie opisałem, na ile sposobów mężczyźni zostali wychowani w kobiecych wartościach. Kobiety są znacznie bardziej podatne na podążanie za stadem niż mężczyźni. To różnica tak samo głęboka jak różnice w produkcji testosteronu między płciami.
I tu dochodzimy do weryfikacji, do tych wszystkich list wartości. Nie tylko twierdzę, że one nie działają, ale jasno widać, że nawet ci, którzy w nie wierzą, nie mają do nich zaufania. Matematyka naszego świata działa zarówno w dzień, jak i w nocy, czy to w Afryce, czy w Azji. Lista wartości działa tylko wtedy, gdy wszyscy mają te same wartości, a homogeniczne grupy społeczne praktycznie wyginęły. Powiedziałbym, że Mormoni, Amisze i niektóre zapadłe kultury „ciemnego kontynentu” to ostatnie ich relikty, ale to nikomu nie pomoże. Masowy exodus tylko rozcieńczy to, co udało im się zachować.
To wszystko zakłada, że wszyscy gracze działają w dobrej wierze i wobec siebie są szczerzy.
Dwie kategorie miłości
Statystyki rozwodowe – Black Dragon
Część IV: Narcystyczne fantazje, wściekłość i bycie „wyzerowanym”
W rzeczywistości „weryfikacja” jedynie zaciemnia prawdziwe oblicza ludzi biorących udział w relacji, zachęca do noszenia masek i opóźnia moment, w którym poznajemy drugiego człowieka naprawdę. A gdy maski już opadną, jest za późno. Weryfikacja już spełniła swoją rolę, jest po wszystkim.
Wcześniej, wspominałem o tym, że wartości leżące u podstaw list weryfikacyjnych zostały stworzone przez kobiety i dla kobiet? Nie ma lepszego przykładu niż to, jak te listy działają w praktyce. Mężczyzna, który „weryfikuje” kobietę pod kątem związku, zazwyczaj nie ukrywa, że to robi. Mało tego, większość facetów nie potrafi przestać gadać o swojej przeklętej liście. Są dwa typy kobiet, które to słyszą. Pierwszy to kobieta, która ma opcje. Widzi faceta z długą listą rzeczy, które „musi spełnić”, listą zakupów, na którą standardowa odpowiedź brzmi: „Nie będziesz mi mówił, co mam robić!”. I ma rację. Każda atrakcyjna, młoda kobieta dziś nie musi słuchać żadnego faceta. I żaden facet nie ma nic, co mógłby jej zaproponować, by ją do tego zmotywować. Jedyne, co ma, to jego własna wartość. A ten wyższy, lepiej zbudowany gość z Tindera jest gorętszy, seksowniejszy i ma dużo krótszą listę wymagań i on wygra. Nawet samo gonienie za nim będzie dla niej przyjemniejsze niż spełnianie męskiej listy z punktami do weryfikacji.
Jednak gdy kobieta dochodzi do końca etapu „zmarnowałam swoje trzecią dekadę życia” i chce opuścić rynek seksualny (albo co gorsza, rynek seksualny żąda od niej zbyt wiele, by dalej brała w nim udział), ci sami faceci nadal tam siedzą ze swoimi listami. Jasne, że to świetne listy, przecież tak wiele kobiet ich nie spełniało, prawda? Spokojnie, dziewczyny znały tę listę od siedemnastego roku życia. Wyrzucają „barowe” sukienki, zakładają kapelusz przeciwsłoneczny i zwiewną sukienkę, robią kilka zdjęć na Tindera w polu pszenicy. Koniecznie z warkoczem, patrząc: W dół i w lewo, w dół i w lewo. (To żart o zamachu na Kennedy’ego, obawiam się, że zbyt subtelny, by ktokolwiek go wyłapał.)
DODAĆ – O SUKIENKACH GDY BĘDZIE GOTOWE
Każdy facet, który „grał w tę grę” w swoich latach 20. lub 30., zna te kobiety. Przewija media społecznościowe, widzi dziewczynę, do której dzwonił, gdy w piątkowy wieczór wszystko inne zawiodło i nagle w jej opisie widzi klimat „Małego domku na prerii”. „Zaraz… to ta sama dziewczyna, którą miesiąc temu widziałem, jak połykała butelkę whisky?”. Nie, teraz to odrodzona dziewica, grzeczna dziewczyna, która tylko pragnie związku, stabilizacji, rodziny. A Norman spojrzy na swoją listę, spojrzy na nią i pomyśli, jakie ma szczęście:
„To dokładnie to, czego szukałem, spełnia moje wymagania w 100%”.
Oczywiście, że spełnia, jeśli stosujesz się do przepisu, dostajesz taki sam placek, jak na zdjęciu. Może nawet ona sama w to wierzy, naprawdę mocno inwestuje w to przekonanie, czemu miałaby nie wierzyć? I przez rok, góra dwa, rzeczywiście taka będzie.
Profilaktyka w relacjach – Rollo
Ale problem z maskami polega na tym, że nikt nie może ich nosić wiecznie. W końcu wróci do siebie, a facet spojrzy na kobietę, która już zupełnie nie przypomina tej z jego listy. Jego ego przez jakiś czas będzie to wypierać, ale i ono nie wytrzyma wiecznie. Skąd to wiem? Bo setki takich facetów trafiają w to miejsce przez wyszukiwarkę Google, wpisując jakieś wariacje na temat:
„Hej Google, dlaczego moja żona nie chce się już ze mną bzykać?”
Miesiąc miodowy się skończył – Ten wykres dowodzi tego, co żonaci mężczyźni już wiedzą.
Dlaczego kobiety chcą seksu – Karyn Seitz
Dlaczego seks jest tak ważny dla mężczyzn – Bettina Arndt
Jedyne pytanie, które ma znaczenie: pieprzy się z tobą, czy nie? | Archwinger
I to wcale nie jest tak, że tylko kobieta nosi maskę. Facet ma swoją własną: świetnego faceta z wysokimi standardami, lojalnego, oddanego, którego największym celem w życiu jest być ojcem jej dzieci. To narcystyczna fantazja. On nie chce wychować szczęśliwego dziecka na zdrowego dorosłego, on chce być ojcem. A to nie jest to samo. Nic nie szkodzi, jeśli nie widzisz różnicy. Twoje dziecko ją dostrzeże.
Podstawowy błąd w rodzicielstwie: Jaka jest różnica między mamą tygrysicą a tatą wilkiem?
Tymczasem facet żyje swoją narcystyczną fantazją. Spędził dorosłe życie na szukaniu tej idealnej kobiety, z listą wartości przyklejoną do czoła jak kartka w grze towarzyskiej. „Przeczytaj moje życzenia, dopasuj się, a dostaniesz, czego chcesz”. Gdy już to osiągnie, zaczyna do niego docierać… Jego tożsamość została stworzona przez kobiety, dla kobiet. To nie jest naturalne uczucie. Może nie wie, skąd ta fantazja się wzięła, ale prędzej czy później inni zaczynają schodzić ze scenariusza. Zaczynają mieć własne pragnienia, własne wartości, własne powody, by działać we własnym interesie. To się przecież nie miało wydarzyć!
Po pierwszym dziecku, a może wcześniej, a może trochę później, mija faza miesiąca miodowego, albo po prostu maska spada. A gdy spada, ona patrzy na mężczyznę obok i widzi, że nie dorównuje facetom, od których kiedykolwiek robiło się jej mokro. Już jej się nie chce. Przestaje być jego fantazją, jego symbolem fetyszu. Kapelusz przeciwsłoneczny i długie włosy zamieniają się na krótką prawie męską fryzurę, sukienka „laski” na worek pokutny. Słodka kobiecość zmienia się w zrzędliwą siekierę bojową. Małżeństwo często zamienia się w transfer majątkowy przez rozwód i oskarżenia, że on krzywdził dzieci. Nawet jeśli to nieprawda, sądy muszą działać w „najlepszym interesie dziecka”, lepiej nie ryzykować!
I kiedy to wszystko się ułoży, facet przegapia moment, w którym mógłby odzyskać swoje jaja i zacząć działać we własnym interesie. Gdy jest za późno, odkrywa, że został wyzerowany.
To nie jest ból. Ból to wtedy, gdy upuścisz młotek na stopę. To nie złość. Złość to wtedy, gdy ktoś inny upuści młotek na twoją stopę. Wściekłość nie dociera do kory czołowej. Narcystyczna wściekłość to limbiczny mózg uświadamiający sobie, że inni nie odgrywają już roli w tej fantazji. Przestali być symbolami w jego teatrzyku. A spektakl „Norman: The Musical” schodzi z afisza.
Ta wściekłość objawia się różnie. Facet sięga po butelkę. Po koks. Po lufę w usta, albo krzesło i sznur. Szczęściarze po prostu piszą nową narcystyczną fantazję, obwiniają kobiety za to, że ośmieliły się mieć własną wolę i czym prędzej szukają zastępstwa. Powtarzaj do śmierci, czwarty ślub — kanapka gratis.
Weryfikacja nie działa, bo weryfikacja nie jest działaniem. To budowanie narcystycznej fantazji, w której każdy ma odgrywać swoją rolę, aż dostanie, co chce, potem maski spadają, poznajemy prawdziwego człowieka pod spodem… i fantazja zamienia się w narcystyczną wściekłość.
Część V: Inwestycja w ego, nic tu się nie dzieje, wszystko jest w porządku
Facet, który żeni się drugi, trzeci, czwarty raz, unika całej tej refleksji właśnie przez inwestycję w swoje ego. Maska spada, ale jego ego natychmiast ją z powrotem zakłada. Ona nie kłamie, że zostaje w pracy po godzinach. A jak wraca do domu i od razu idzie pod prysznic? To dlatego, że jest zmęczona i lepiej jej się potem śpi. Ona nie pisze z nikim innym, możesz jej ufać, przecież weryfikowałeś ją odpowiednio. To oczywiste, że jesteś najlepszym facetem na świecie, nie odważyłaby się cię zostawić dla innego. A ten facet? No przecież jesteś od niego lepszy, więc ona na pewno nie kłamie, mówiąc, że to „tylko kolega”.
Medium [prezentowane zachowanie] jest przekazem [wiadomością]
Weryfikacja nie działa, bo nasze ego zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby dopasować każde zachowanie kobiety — nawet to poza listą — do tej listy. Alternatywą byłoby przyznać się, że się myliliśmy. Że lista była błędna. Że całe życie żyliśmy w kłamstwie. A na to nie możemy sobie pozwolić, więc szukamy jakiejś skomplikowanej, zmyślonej wymówki, która uratuje iluzję.
I tak mamy listę „wartości”, które są w większości zgadywaniem, skleconym przez faceta, który pozwala, by życie samo się działo, a później tłumaczy to sobie jako „swoje wybory”. Te wartości, które leżą u podstaw tej listy, zostały stworzone przez kobiety, dla kobiet. I z biegiem lat z coraz mniejszym wpływem mężczyzn, zwłaszcza tam, gdzie miało to największe znaczenie. Ta lista weryfikuje cechy, które mają jakiekolwiek znaczenie tylko wtedy, gdy grupa społeczna, do której należymy, zachowuje się jak kartel. A tak się nigdy nie dzieje.
Tak naprawdę ta lista to po prostu scenariusz sztuki teatralnej, która od początku jest nierealna. Dwójka ludzi zgadza się ją odegrać przez rok, może dwa, zanim udawanie stanie się zbyt trudne. A nawet gdy ten moment nadejdzie, facet i tak będzie najprawdopodobniej udawał, że wszystko to wina wszystkich innych, tylko nie jego.
Niektórzy faceci piszą ten scenariusz od nowa na bieżąco. Ich ego broni ich przed uświadomieniem sobie, że żyją w kłamstwie, zmieniając to kłamstwo. „Męskość typu Miller Lite” — nazwane od bezsmakowego piwa — to świetny sposób, by nie dopuścić do siebie prawdy, że twoja fantazja legła w gruzach. Zamiast wybuchać na zewnątrz, wściekając się na świat i porzucony scenariusz, tacy mężczyźni zamykają się w sobie. Izolują się w „męskiej jaskini”, odcinają się od rodziny, którą tak skrupulatnie weryfikowali. Porzucają pogoń za kobietami i rodziną, a zamiast tego zaczynają gonić za byciem np. menedżerów drużyn sportowych w grach online, zapuszczają brodę, kupują pick-upa, piją piwo, palą fajkę, podniecają się skórzanymi paskami, robią wszystko, by ukryć przed sobą, że ich narcystyczna fantazja to kłamstwo.
Tak rodzi się Norman 2: Electric Boogaloo. (nawiązanie do filmu Breakin’ 2: Electric Boogaloo” z 1984 roku, jako niepotrzebnej i tandetnej kontynuacji).
Część VI: Aparat nie jest stworzony, by uchwycić całe życie
Nawet jeśli to wszystko, o czym pisałem wcześniej, nie jest prawdą. Nawet jeśli wszystko dzieje się zupełnie odwrotnie to i tak niczego by nie zmieniło. Ludzie mogliby być szczerzy, społeczne „kartele” mogłyby działać, lista wartości mogłaby być doskonała, a jej zasady mogłyby być zgodne z najlepszym interesem mężczyzny i tak nie miałoby to znaczenia. Weryfikacja jest tak samo przydatna jak MBTI — astrologia dla wykształconych ludzi. Weryfikacja daje migawkę z czyjegoś życia, zamiast tego, czym wszyscy chcieliby, żeby była, czyli długoterminową wiarygodną oceną.
Czym jest MBTI? To kwestionariusz Myers-Briggs, MBTI (od ang. Myers-Briggs type indicator). Pop-psychologiczna wersja astrologii. Zamiast Strzelca masz „introwersję”, zamiast Skorpiona masz „poznawczość zmysłową”. Co to ma wspólnego z weryfikacją, z listą wartości? To, że one niczego nie przewidują. One jedynie opisują, kim ktoś jest w danym momencie. A ludzie się zmieniają. Relacje zmieniają ludzi. Osoba, z którą jesteś od pięciu lat, nie jest tą samą osobą, którą poznałeś wtedy. Możesz nazwać to rozwojem, możesz nazwać to rozchodzeniem się dróg — jak wolisz.
Sedno jest takie: wartości, które dziś weryfikujesz, nie będą tymi samymi, które ona będzie miała po urodzeniu pierwszego dziecka, po założeniu jej pierścionka czy po doręczeniu papierów rozwodowych. MBTI ma „okres półtrwania” około 6 tygodni. Oznacza to, że jeśli dasz stu osobom test MBTI, po sześciu tygodniach połowa z nich dostanie inny wynik. To pop-psychologia, na poziomie frenologii, a mimo to ma więcej naukowej solidności niż twoja cholerna lista. Jak myślisz, jaki „okres półtrwania” ma twoja ocena wartości kobiety? Jak oceniasz swoje umiejętności w odczytywaniu wartości drugiego człowieka?
Ludzie nieustannie wymieniają komórki swojego ciała, regenerują się. Osoba, którą znałeś siedem lat temu, biologicznie prawie w całości jest już kimś nowym. Żywy „okręt Tezeusza”. Kiedy mężczyzna „weryfikuje” kobietę, nie ocenia jej długoterminowego przywiązania do jego fantazji. On ocenia jej zdolność do ich spełnienia dzisiaj, teraz, a reszta to tylko nadzieja, że to się jakoś przeciągnie w przyszłość. Powiedziałbym, że wskaźnik rozwodów mówi wystarczająco jasno, jak długo działa weryfikacja. Ale i to już się zdewaluowało, ludzie zorientowali się, że to pic na wodę i nawet nie próbują odgrywać tej sztuki. Nie mam im tego za złe. Sam się do nich zaliczam.
Naprawdę sądzisz, że jesteś mądrzejszy, bardziej skrupulatny, lepszy w ocenie ludzi niż połowa tych, którzy byli przed tobą? Może i jesteś. A jesteś też lepszy, mądrzejszy, bardziej przenikliwy niż ci, którzy „wygrali los” i dożywają w swoich małżeństwach cichych lat desperacji? Każdy rozsądny facet nie powinien mieć w sobie takiej pewności.
Jeśli lista, wartości, cechy, które oceniasz dzisiaj, nie mają żadnej gwarancji, że będą tam jutro, po co w ogóle zawracać sobie głowę listą? Ach, bo to zwiększa szanse? No dobrze. Obstawianie czerwonego lub czarnego zamiast konkretnej liczby też ma lepsze szanse w ruletce. Ale w końcu i tak wszystko zabiera kasyno. Na pewno mężczyźni są na tyle sprytni, żeby znaleźć lepszy sposób.
Ukryte kontrakty — niewidzialni sabotażyści relacji
Część VII: Granice pochodzą z wewnątrz i rozwiązują problem u źródła
Mężczyzna, który stworzył swoją listę wymagań w oparciu o cechy, które został zmuszony zaakceptować przez otaczający go świat, udoskonaloną przez pracę niezliczonych kobiet wtłaczających mu do głowy kobiecą wrażliwość, która działa tylko wtedy, gdy może zmusić społeczeństwo, w którym żyje, do przestrzegania ich w całości, na kobietę, która udaje autentyczną kobiecość, żeby odegrać przedstawienie pt. Norman: The Musical, w czasie gdy główna aktorka już dawno przeniosła się do nowego projektu pt.Norman 2: Electric Boogaloo, zapomniał zbudować jakichkolwiek narzędzi do utrzymania tego, o co tak bardzo się starał w fazie „weryfikacji”.
A więc mamy listę wartości opartą w dużej mierze na domysłach, stworzoną przez mężczyznę, który pozwala, by życie mu się przydarzało, racjonalizując to jako swoje „preferencje”. Wartości leżące u podstaw tej listy zostały stworzone przez kobiety, dla kobiet, a coraz częściej przy coraz mniejszym wpływie mężczyzn w momentach, gdy ma to największe znaczenie. Lista weryfikuje wartości, które mają sens tylko wtedy, gdy nasze grupy społeczne zachowują się jak kartel, a przecież nigdy się tak nie zachowują. Ta lista to po prostu scenariusz nierealistycznej sztuki, na którą dwoje ludzi umawia się na rok lub dwa, aż udawanie stanie się zbyt męczące. A kiedy to się stanie, mężczyzna najprawdopodobniej i tak będzie udawał, że to wszyscy inni są winni, a nie on sam. Zamiast się z tym pogodzić, będzie dalej zmieniał narrację tak, by wymagała coraz mniej od drugoplanowych postaci, zamieniając swoje fetysze z ludzi na przedmioty „męskości”, bez wysiłku, który zwykle na taki tytuł trzeba zasłużyć.
Socjalizm, feminizm, marksizm i cztery podstawowe typy interakcji międzyludzkich
Jak zatrzymać dziewczynę przy sobie po ślubie? Nie przejmuj się, po prostu weryfikuj, ziomuś!
Jak sprawić, żeby się nie znudziła tym samym, nudnym kutasem dzień w dzień? Nie przejmuj się, po prostu weryfikuj, ziomuś!
Jak zapewnić, że będziesz jej najlepszą opcją, gdy zmienią się jej priorytety? Nie przejmuj się, po prostu weryfikuj, ziomuś!
Jak utrzymać dominację w związku, jako strategię utrzymania partnerki, gdy stajesz wobec niekończących się prób podważania twojej pozycji?
PO PROSTU WERYFIKUJ BARDZIEJ.
To najbardziej krótkowzroczna strategia, jaką może przyjąć mężczyzna, i gwarantuje, że mężczyzna prawdziwych narzędzi będzie musiał się nauczyć w czasie trwania związku, kiedy ma najmniej wolności, albo najmniejsze możliwości wpływu na własne życie i wartość.
Wiesz co kobiety naprawdę kochają? One kochają gonić i zdobywać serce wartościowego mężczyzny. Wiesz czego kobiety nie kochają? Dożywotniego korzystania z tej nagrody. Swędzi je, bo gdzieś czeka kolejna zdobycz. Wiesz co jest najsilniejszym afrodyzjakiem dla kobiet? Kokaina. Wiesz co jest drugim najsilniejszym? Lęk przed zobowiązaniem.
Jak najskuteczniej pozbyć się tego lęku? Czy to oświadczyny? Powiązanie swojej finansowej przyszłości z małżeństwem? Obietnica, że nie poszukasz nikogo innego? Pokazanie jej listy zweryfikowanych cech, która rozwiąże wszystkie jej troski i lęki związane z zaangażowaniem? Mężczyzn często gani się za chęć łatwego życia. Co gorsze: chcieć prostoty, czy dawać „kody do oszukiwania” komuś innemu, kto potem z tego korzysta?
Tak. Weryfikacja szkodzi długoterminowej atrakcyjności seksualnej. O wiele lepsze są granice, choć wymagają ciągłej pracy.
Lista wartości jest prosta. Sam bym założył sukienkę, kapelusz i piekł ciasteczka przez rok, gdyby to gwarantowało taki zwrot z inwestycji. Świetnie byłoby to sobie zaliczyć i przejść do kolejnego wyzwania w życiu. Choć to nie większość, coraz więcej kobiet traktuje pierwszy rozwód jak obowiązkowy punkt na życiowej liście. I te kobiety nie mają wstydu, działają czysto z woli mocy, żeby te punkty zrealizować. Zaciągną pasa i będą twoją wymarzoną żoną, póki im się to opłaca, ale jeśli nie masz narzędzi do egzekwowania granic, nie mają żadnego powodu, by utrzymywać fasadę po miesiącu miodowym.
Całe to wkładanie wysiłku w „weryfikację kobiety” to klasyczne zachowanie „miłego chłopca”, tylko dla dojrzalszej widowni. Zamiast być prawiczkiem wkładającym żetony „bycia miłym” w maszynę licząc, że dostanie seks, teraz wrzuca żetony „wołu roboczego” w TRADBOT 2000 i oczekuje dożywotniej wierności i autentycznego pożądania. To negocjacja pożądania i trwałości, oparta na projekcji nieatrakcyjnych cech jako atrakcyjnych. Już powtarzałem termin „narcystyczna fantazja” i powtórzę go znów. To budowanie fałszywego scenariusza, budowanie tożsamości, i oczekiwanie, że wszyscy odegrają w nim swoją rolę, a w przeciwnym razie wystąpi gniew.
Wstaw dwóch narcyzów do jednego pokoju: bogów kapeluszy słonecznych i TRADKON-owych marzycieli i ktoś się złamie. A że społeczeństwo premiuje kobiety nad mężczyzn, to mężczyźni przegrają tę bitwę zawsze. Sędziowie zignorują kwestie sprawiedliwości, jeśli oznacza to, że matka mniej ucierpi. 30.000 lat rozwoju naszego gatunku, a my nadal czcimy boginię płodności.
Dość tego ponurego tonu. Skoro rozebraliśmy narcystyczną fantazję udającą cnotę, to co z tym zrobić?
Jeśli weryfikacja to narzędzie naiwnych mężczyzn bez celu, prowadzone przez kobiety wpływające na moralność dla swoich korzyści, służące za mechanizm radzenia sobie, który wymaga, by zawstydzać i zmuszać innych mężczyzn do przyjęcia tej samej moralności, z systemem o fatalnej skuteczności, dla ludzi udających kogoś innego, to co robimy?
Ja stawiam na granice, determinację i gotowość, by być „tym złym” w czyjejś historii. To zasady, które działają lepiej długoterminowo, wzmocnione poczuciem jaźni kierowanym własnym interesem, nie interesem stada ani kobiet, które nie chcą, żeby mężczyzna mówił im, co robić. Czyli inaczej mówiąc: taty, który nie kupił jej tego kucyka, gdy miała sześć lat.
Gdy jesteś singlem, „obracasz talerzami”, czy śpisz z kobietami dla sportu, szybko uczysz się, że jawna ocena to najgorszy sposób, by zapewnić sobie udany wieczór. Ona lubi być dziwką, kocha być dziwką, a szczególnie kocha być twoją dziwką. Czego nienawidzi najbardziej? Kogoś, kto myśli o niej jako o dziwce, szczególnie w jej kręgu społecznym. Uczysz się zamknąć gębę i cieszyć się nią tak, jak chce, żebyś się nią cieszył. W tym uczysz się cieszyć kobietami takimi, jakie są, nie takimi, jakimi chciałbyś, żeby były. Mężczyzna odkłada swoje ego i obserwuje. Ludzie czują się przy kimś takim swobodnie, otwierają się. Osądzaj, jeśli musisz, ale rób to po cichu, trzymaj karty blisko swojej klaty. I nie wyrzucaj tego wszystkiego, gdy poczujesz pierwsze oznaki sukcesu wynikającego z cichej obserwacji i gotowości do egzekwowania granic.
Mężczyźni mają fatalną tradycję: gdy zaczynają odnosić sukcesy, odrzucają narzędzia, które ich tam doprowadziły, by wrócić do swoich narcystycznych fantazji. To klasyczne zastosowanie „czerwonej pigułki do niebieskich celów”. Nie rób tego. Bycie szczerym w ten sposób to nie obóz letni, to przedefiniowanie własnej strategii seksualnej w imię własnego interesu, bez wpływu kobiet. Nasze stare wartości i zasady moralne nie są nasze. Gdy się ich pozbędziesz, widzisz ludzi bez masek, nikt nie zakłada maski, jeśli nie czuje się osądzany. Jeśli chcesz znaleźć długoterminową partnerkę, oszczędzasz sobie mnóstwo roboty, widząc prawdziwą ją jak najszybciej. Ona widzi prawdziwego ciebie, ty widzisz prawdziwą ją. To oznacza „degenerację”, ale pamiętaj, kto pierwszy tak to nazwał? Nie ty. To ludzie, którzy nie ponoszą konsekwencji twoich decyzji.
Mężczyźni, którzy chcą kobiet, którzy kochają wszystkie kobiety, budują tę fasadę. Każda kobieta, która coś sobą reprezentuje, uzna twoją autentyczną męskość za powiew świeżości. Ty jesteś sobą, ona jest sobą. A jeśli ci to nie odpowiada, to jej dziękujesz i idziesz dalej. Seks będzie dobry, ekscytujący, będzie szczery. Pozwalając jej być sobą, mężczyzna daje jej komfort. Czasem odwzajemniasz to, przyczepiając jej „dziecinne obrazki” do lodówki i mówiąc, jakie są piękne. Odrobina „troski i wsparcia” potrafi wynagrodzić najgorsze zachowania najlepszych mężczyzn.
Takie kobiety są szczęśliwe. Nie wiedzą dlaczego, po prostu to czują. Nie wszystkie, ale wystarczająco wiele, by zbudować na tym strategię. A kobieta, która jest szczęśliwa z mężczyzną, chce go zadowalać. Jak to poznać? Robi rzeczy. Nie mówię o seksie: sprząta twój dom, gdy cię nie ma, robi ci dobrze po trudnym dniu. Robi rzeczy, które ją uszczęśliwiają, robi rzeczy dla ciebie, bo ją to uszczęśliwia. Robi rzeczy dla siebie, robiąc rzeczy dla ciebie bez oczekiwania wzajemności, a zdobycie ciebie to dla niej nagroda. To jedyna cecha, którą warto „weryfikować”.
Ona chce cię uszczęśliwiać i przez to sama jest szczęśliwa.
To są strategie, które działają. Czy da się zamienić dziwkę w żonę? Kto wie. Wiem, że kobieta, która potrafi być szczęśliwa w domu, gdzie mężczyzna prowadzi, chętnie to zrobi. Daj jej szansę i zobacz, jak zareaguje. Większość nie zareaguje. Większość kobiet jest bezwartościowa i nie ma żadnej gry. Zgłupieją, gdy nie będą miały wyboru i będą musiały odegrać rolę w jakimś cudzym „musicalu Normana”. Może to nie ten moment w życiu, nie to miejsce, nie te okoliczności, może jest pod wpływem kogoś innego. Może jej problemy z ojcem są zbyt głębokie, by ulec pod presją własnego szczęścia. W porządku. Jest więcej kobiet, jeszcze ich wszystkich nie spotkałeś. Ciesz się nią, póki ją masz, albo odejdź, póki ją masz, po co skąpić swoich darów?
Po ustaleniu silnych granic, szczerej komunikacji (we wszystkim poza słowami) i podejściu bez osądzania, zaczynasz czuć, kto ma potencjał, a kto nie. Zaczynasz skupiać się na tych z potencjałem, ignorujesz te bez niego. Nagradzaj dobre zachowania, nie nagradzaj złych. Jednego na pewno nie robisz: nie pozwalasz, by życie ci się po prostu przydarzało. Aktywnie kształtujesz swój los. Twoje morale i listy wymagań nie są ci narzucone przez zgorzkniałe kobiety, zniewieściałych mężczyzn, ani żadne inne autorytety bez stawki w twojej grze, budujesz je sam, na bazie tego, co ci służy. To nie lista „do której kobieta może się dopisać”, to lista, z której ty wypisujesz siebie, swój czas, uwagę, uczucia, zobowiązania. Ona może robić, co chce.
Nie uczysz się lubić tego, co dostajesz. Uczysz się dostawać to, co lubisz. I po tym wszystkim uczysz się siebie, natury kobiet, i jesteś w o wiele lepszej pozycji. Pamiętaj: ona nie jest twoja, to tylko twoja kolej. A gdy ta kolej się skończy, czy to dzień, rok, czy dekady, masz siłę odejść, gdy przestaje ci się to opłacać. Dlaczego? Bo twoje granice są świętością. Twoja godność, twój szacunek do siebie, twoje granice to twoje jaja i nie oddajesz ich nikomu.
Wracając do początku: mówimy o ryzyku. Czym jest ryzyko?
Utrata majątku? Jeśli zbudowałeś jeden, zbudujesz drugi.
Utrata miłości życia? Gdy stracisz to uczucie, gdy różowe okulary zostaną zerwane – ono i tak już przepadło. Ty tylko się z tym godzisz.
Utrata kontaktu z dziećmi? Jesteś ich ojcem, czy niańką? Chcesz, by wyrosły na dorosłych ludzi, czy po prostu chcesz im czytać bajki co wieczór, choć widzą zniewieściałego faceta z książką? Być wzorem nie zawsze znaczy być tam codziennie.
Co ryzykujesz? Ryzykujesz tylko własną godność i swoją misję. A to dzieje się tylko wtedy, gdy wierzysz w listy, autorytety i wzajemność. Wszystko to maski, fasady, zasłony dymne, by nie postawić siebie nagiego przed kobietą i jej nagością, i nie cieszyć się brutalną szczerością seksualnych relacji póki trwają, a potem ruszyć dalej, bez żalu.
Alternatywą jest powierzyć się punktom na liście weryfikacyjnej kierującymi twoim życiem i nauczyć się znosić to, co świat ci danego dnia rzuci. Zwykle dla cudzego interesu, nie twojego.
Źródło: Vetting, Part I: Men do not know what they want
Najnowsze komentarze