Sandra Miesel: Kto palił czarownice?
Od czasów oświecenia racjonaliści lubili przywoływać palenie czarownic jako doskonały przykład średniowiecznej ignorancji i religijnej (zwykle katolickiej) bigoterii w amoku. (Dzisiejsi lewicowcy nadal potępiają to jako cyniczny spisek silnych przeciwko słabym). Pisanie historii w ten sposób było proste: Historycy katalogowali okropności, dyskredytowali religię (lub przynajmniej religię kogoś innego) i świętowali triumf nauki i liberalnego rządu. Historia czarów wydawała się rozstrzygnięta w 1969 roku, kiedy Hugh Trevor-Roper opublikował książkę “The European Witch-Craze of the Sixteenth and Seventeenth Centuries“.
Ale od tego czasu nowe głosy ponownie otworzyły kontrowersje. Członkowie rosnącego neopogańskiego odrodzenia – obecnie w Ameryce 200.000 osób – twierdzą, że czarownice spalone podczas wielkiego polowania na czarownice są ich męczeńskimi przodkami. W 2000 roku konsorcjum pogańskich przywódców zażądało specjalnych przeprosin od papieża Jana Pawła II w Jubileuszowym Dniu Ułaskawienia. Opłakiwali oni “pogański holokaust” dziewięciu milionów tajnych czcicieli przyrody, eksterminowanych przez chrześcijan 500 lat temu w ramach inkwizycji.
Sześćdziesiąt lat temu jeden z założycieli ruchu neopogańskiego, Gerald Gardner, ukuł termin “Płonące Czasy [Burning Times]”, aby opisać ten czas prześladowań. Chociaż od tego czasu ekspertyza historyczna Gardnera została zakwestionowana, zwolennicy neopogaństwa Margot Adler i Starhawk (urodzona jako Miriam Simos) nadal głoszą nauki Gardnera, ponieważ, jak mówią, “wymyślona historia jest satysfakcjonującym mitem”.
[Język kobieciński lub łymyniz [od ang. womaneese] to stosowanie odpowiedniej kombinacji słów, mowy ciała i tonu, aby wywołać u mężczyzn działanie na ich korzyść. Jeśli słowa są prawdziwe, tym lepiej, ale nie jest to wymagane.]
Dziewięć milionów spalonych kobiet to liczba wygodnie większa niż żydowskie Shoah, ale w rzeczywistości została wymyślona przez amerykańską feministkę Matildę Joslyn Gage w 1893 roku. Radykalne feministki wyciągnęły wiele z tego masowego “kobietobójstwa”, jak nazwała to działaczka antypornograficzna Andrea Dworkin. Feministki postrzegają czarownice jako naturalnego wroga patriarchatu, gromadząc się wokół nich tak, jak starzy lewicowcy wokół przywódców hiszpańskiej republiki. Dla nich, podobnie jak dla pogan, granie w politykę wiktymizacji wzmacnia solidarność.
Homeostaza Wiktymologii – Gad Saad
W międzyczasie ci z Zielonego paska, grupa, która pokrywa się z poganami i radykalnymi feministkami, oskarżają, że tłumienie czarów pozbawiło średniowiecznych ludzi alternatywnej medycyny i oddzieliło ich od starożytnej mądrości Ziemi. W swojej książce z 1973 roku, Witches, Midwives, and Nurses: A History of Women Healers, feministyczne i ekologiczne pisarki Barbara Ehrenreich i Deirdre English argumentowały, że czarownice były w rzeczywistości położnymi, które były celem ich rywali, lekarzy płci męskiej. Ekofeministka Carolyn Merchant obwiniła patriarchalną naukę za “śmierć Natury [The Death of Nature: Women, Ecology and the Scientific Revolution]” w swojej książce o tym samym tytule.
Chociaż opinia publiczna jeszcze tego nie zauważyła, ostatnie badania akademickie w dużej mierze obaliły zarówno stare oświeceniowe pewniki, jak i nowe neopogańskie teorie. Badania archiwalne przeprowadzone w różnych regionach Europy w ciągu ostatnich kilku dekad pozwoliły dokładniej zmierzyć, kto zabił ile osób i w jakich okolicznościach. Korzystając z narzędzi antropologii i psychologii, historycy zrekonstruowali kontekst społeczny, w którym miały miejsce polowania na czarownice. Mają teraz jaśniejszy obraz tego, jak rozwijały się teorie czarów i na jakiej podstawie intelektualnej.
Filozofia historii według Marca Blocha
Mnogość mitów
Na przykład historycy zdali sobie teraz sprawę, że polowanie na czarownice nie było przede wszystkim zjawiskiem średniowiecznym. Jego szczyt przypadł na XVII wiek, podczas racjonalistycznej ery Kartezjusza, Newtona i św. Wincentego á Paulo. Prześladowanie podejrzanych czarownic nie było spiskiem elit przeciwko biednym; praktykowanie czarów nie było też sposobem na chłopski opór. Katolicy i protestanci polowali na czarownice z porównywalną siłą. Kościół i państwo sądziły je i dokonywały egzekucji. Potrzeba było czegoś więcej niż tylko czystego rozsądku, by położyć kres szaleństwu czarownic.
Czarownice nie były też sekretnymi pogankami służącymi starożytnej Potrójnej Bogini i Rogatemu Bogu, jak twierdzą neopoganie. W rzeczywistości żadna czarownica nigdy nie została stracona za czczenie pogańskiego bóstwa. Oszacowana przez Matildę Gage liczba dziewięciu milionów spalonych kobiet jest ponad 200 razy większa niż najlepsze obecne szacunki mówiące o liczbie od 30.000 do 50.000 zabitych w ciągu 400 lat od 1400 do 1800 roku – to duża liczba, ale nie Holokaust. I nie był to tylko czas palenia. Czarownice były również wieszane, duszone i ścinane. Polowanie na czarownice nie było polowaniem na kobiety: Co najmniej 20 procent wszystkich podejrzanych o czary stanowili mężczyźni. Położne nie były szczególnym celem; czarownice nie były też likwidowane jako przeszkody dla sprofesjonalizowanej medycyny i mechanistycznej nauki.
Ten zrewidowany zestaw faktów nie powinien jednak całkowicie pocieszać katolików. Katolicy byli wprowadzani w błąd – czasami celowo – co do roli Kościoła w polowaniach na czarownice przez apologetów pragnących przedstawić Kościół jako niewinny krwi czarownic, aby obalić oświeceniową teorię, że palenie czarownic było niemal wyłącznie zjawiskiem katolickim. Katolicy powinni wiedzieć, że sposób myślenia, który wprawił w ruch wielkie polowanie na czarownice, został opracowany przez katolickich duchownych przed reformacją.
Jednak wielkie polowanie na czarownice nadchodziło niezwykle powoli. Wiele kultur na całym świecie przez tysiąclecia wierzyło – i nadal wierzy – w czarownice. W typowym folklorze, dawnym i obecnym, czarownice są latającymi nocą złoczyńcami, które wyrządzają krzywdę innym za pomocą nadprzyrodzonych środków, takich jak klątwy, złe oko i magiczne substancje. Czarownictwo jest zwykle uważane za wrodzoną moc, w przeciwieństwie do czarów, których magicznych zaklęć trzeba się nauczyć. Tym, co chrześcijaństwo w wyjątkowy sposób dodało do tych tradycyjnych wierzeń, był Szatan. Mówiono, że wrogowie Boga dołączali do grupy demonów Szatana poprzez pakt i czcili go na potwornych bachanaliach zwanych “sabatami”, gdzie parodiowali liturgię.
Kościół odziedziczył rzymskie i germańskie prawa dotyczące złowrogiej magii, które traktowały czary jako przestępstwo. Jednak dla św. Augustyna konkretne czary polegały raczej na bałwochwalstwie i iluzji niż na szkodzeniu innym. Po Augustynie anonimowy tekst z IX wieku, Canon Episcopi, stał się częścią kościelnego prawa kanonicznego, deklarując, że wiara w rzeczywistość latających nocą czarownic jest herezją, ponieważ nie ma czegoś takiego jak rzeczywista czarownica. Chociaż bałwochwalstwo i herezja związane z czarownicami tkwiły jedynie w woli, a nie w rzeczywistych czynach, to jednak były grzeszne, pisał Augustyn. Kara była wskazana – ale nie spalenie.
Pełne Średniowiecze XII i XIII wieku było świadkiem krwawego tłumienia heretyków, zwłaszcza katarów w Prowansji. Zaostrzono również środki przeciwko Żydom, magom i dewiantom seksualnym. Grupy te były kojarzone ze stereotypowym zestawem bluźnierstw, orgii i okrucieństw, w tym dzieciobójstwa i kanibalizmu. Począwszy od 1232 r. papieska inkwizycja wysyłała wędrownych specjalistów w celu wykrywania i karania heretyków poza istniejącymi systemami prawnymi.
Wówczas nagle powróciła idea, że czary były rzeczywistością, a nie heretycką iluzją. Inkwizytorzy, którzy znęcali się nad heretykami, pod koniec średniowiecza eliminowali również oskarżone czarownice. Nie była to tylko kwestia zmiany kozła ofiarnego w zależności od zapotrzebowania rynku. W społeczeństwie, które obawiało się nadprzyrodzonych zagrożeń działających poprzez ludzkie spiski, złowroga ludowa postać ezoterycznie wykształconego maga najwyraźniej połączyła się z postacią drobnej wiejskiej mądrali lub przebiegłego mężczyzny, tworząc nowe zjawisko diabolicznej czarownicy.
Po pierwszych oznakach tej zmiany pod koniec XV wieku, płomienie wybuchły około 1425 roku w regionie Sabaudii, w dzisiejszej południowo-wschodniej Francji, oraz w kantonie Valais w Szwajcarii, w pobliżu granic Francji i Włoch. Około 500 kolejnych procesów czarownic miało miejsce przed rozpoczęciem reformacji w 1517 roku.
Poradnik Łowcy Czarownic
W międzyczasie mnożyły się podręczniki dla łowców czarownic, w szczególności niesławny Malleus Maleficarum (Młot na czarownice), opublikowany w 1486 roku. Jego autorzy, Jacob Sprenger i Heinrich Kraemer, byli doświadczonymi dominikańskimi inkwizytorami, którzy spalili 48 czarownic w jednej tylko diecezji i uzyskali papieską bullę zatwierdzającą ich misję. Odwracając starą zasadę Canon Episcopi, Sprenger i Kraemer ogłosili, że niewiara w rzeczywistość czarownic jest herezją. Pisali, że czarownice regularnie wyrządzały innym zarówno fizyczne, jak i duchowe szkody, a wierność diabłu definiowała czary. Sprenger i Kraemer nawoływali władze świeckie do walki z czarownicami wszelkimi niezbędnymi środkami.
Malleus Maleficarum (zwróć uwagę na żeński rodzajnik “czarownic”) był okrutnym mizoginistycznym traktatem. Przedstawiał on kobiety jako seksualne towarzyszki szatana, deklarując: “Wszystkie czary pochodzą z cielesnej żądzy, która u kobiet jest nienasycona“. Jak na ironię, Jacob Sprenger również żywił głębokie nabożeństwo do Maryi. Pomógł ukształtować nowoczesny różaniec i założył pierwsze bractwo różańcowe.
Malleus Maleficarum nie obejmował w pełni swojej tematyki, nie omawiając rzeczywistego paktu, jaki czarownice zawarły z diabłem, sabatu, familiarów (chochlików w postaci zwierząt, które pomagały czarownicom) i nocnych lotów. Jednak te elementy nie zawsze pojawiały się w sprawach o czary. Sam w sobie Malleus Maleficarum nie wywołał nowej paniki przed czarownicami, ale był swobodnie używany przez późniejszych pisarzy zajmujących się czarami, zarówno protestanckich, jak i katolickich. Hiszpańscy inkwizytorzy byli niemal osamotnieni w szyderstwie z jego braku wyrafinowania.
Demonolodzy, którzy wchłonęli Malleus, byli ludźmi o wysokiej kulturze, takimi jak protestant Jean Bodin, “Arystoteles XVI wieku”, i jego współczesny, jezuicki klasyk Martin del Rio. Teoretycy ci wbijali do głowy zasadę Crimen Exceptum [zbrodnia tak wyjątkowa, że nie trzeba do niej stosować ustalonych zasad sprawiedliwości]: ponieważ czary były tak nikczemnym przestępstwem, oskarżone czarownice nie miały żadnych praw. “Ani jedna czarownica na milion nie zostałaby oskarżona ani ukarana”, chwalił się Bodin, “gdyby procedura podlegała zwykłym zasadom”. Każdy, kto bronił oskarżonych czarownic lub zaprzeczał ich zbrodniom, zasługiwał na taką samą karę jak czarownice, pisał Jean Bodin.
Społecznie elitarni prześladowcy, demonolodzy i sędziowie bezlitośnie polowali na czarownice z gorliwością współczesnych rewolucjonistów dążących do politycznej utopii. Żaden koszt nie był zbyt wielki, ponieważ ich zdaniem polowanie na czarownice służyło większemu dobru chrześcijaństwa. Wierzyli oni, że czary odwróciły kluczowe wartości społeczeństwa, zakłóciły boski porządek, podważyły boskie prawo królów – starożytną doktrynę, zgodnie z którą władcy wywodzą swoje prawo do rządzenia od Boga – i umniejszyły majestat Boga. Uważano, że polowanie na czarownice ratuje dusze i zapobiega gniewowi Bożemu, oczyszczając społeczeństwo ze zła w obliczu zbliżających się czasów ostatecznych.
Natomiast zwykli ludzie chcieli po prostu uwolnić się od złoczyńców z folkloru, którzy, jak wierzyli, szkodzili im, ich dzieciom, bydłu i uprawom. Większość polowań na czarownice rozpoczynała się od oddolnych skarg. Jeśli władze działały zbyt wolno, chłopi byli w stanie zlinczować podejrzanych sąsiadów.
Zachowania przesądne – gołębie i nagrody
Organizowanie Chaosu – Edward Bernays (Propaganda, 1928)
Myślenie pojęciowe, a myślenie stereotypowe – Andrzej Wronka, Kazimierz Ajdukiewicz, Józef Kossecki
Chociaż Maleficium – fizyczna krzywda – miało znacznie większe znaczenie niż diabolizm w oskarżeniach zwykłych ludzi przeciwko podejrzanym czarownicom, ich ludowe wierzenia krzyżowały się z naukowymi wierzeniami Jean Bodina i innych w złożony sposób. Dzięki kazaniom, plotkom, relacjom z procesów i ponuro ilustrowanym “książkom o czarownicach” (szczególnie popularnym w Niemczech) wszyscy dowiedzieli się, co robiły czarownice i jak je wykrywać. [Szpiegomania?]
Wszędzie Czarownice
Od 30.000 do 50.000 ofiar europejskich polowań na czarownice nie było równomiernie rozłożonych w czasie i przestrzeni, nawet w obrębie poszczególnych jurysdykcji. Trzy czwarte Europy nie widziało ani jednego procesu. Prześladowania czarownic rozprzestrzeniły się z pierwszego ośrodka w alpejskich Włoszech na początku XV wieku, kończąc się w Polsce, gdzie prawa dotyczące czarów zostały ostatecznie uchylone w 1788 roku. W centrum na ogół zaprzestano sądzenia czarownic, zanim jeszcze zaczęto to robić na peryferiach.
Droga Hiszpańska rozciągająca się od Włoch do Holandii również była “drogą czarownic”. Rządzone przez katolików Niderlandy Hiszpańskie (dzisiejsza Belgia) doświadczyły znacznie gorszych prześladowań niż rządzone przez protestantów Zjednoczone Prowincje Niderlandów, które zaprzestały palenia skazanych czarownic do 1600 roku. W niemieckich miastach Brandenburgii i Meklemburgii, a także w Lotaryngii, Francji oraz części Szwajcarii i Szkocji doszło do wczesnej paniki. W Nadrenii i południowo-zachodnich Niemczech doszło do poważnych wybuchów, a najbardziej ucierpiały niemieckie terytoria kościelne. Trzy czwarte wszystkich procesów o czary miało miejsce na katolickich terytoriach Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Natomiast w katolickiej Portugalii, Kastylii i we Włoszech rządzonych przez Hiszpanów oraz na prawosławnych ziemiach Europy Wschodniej nie odnotowano praktycznie żadnego. Panika w Salem w stanie Massachusetts była równie poważna jak w Anglii, ale wydaje się, że w łacińskich koloniach Nowego Świata nie było żadnych egzekucji.
Regionalne statystyki pokazały mozaikowy charakter polowań na czarownice. Na przykład miasto Baden w Niemczech spaliło 200 czarownic w latach 1627-1630, więcej niż wszystkie skazane czarownice, które zginęły w Szwecji. Maleńkie miasteczko Ellwangen w Niemczech spaliło 393 czarownice w latach 1611-1618, czyli więcej niż Hiszpania i Portugalia razem wzięte. Katolicki książę-biskup Wurzburga w Niemczech spalił 600 czarownic w latach 1628-1631, więcej niż kiedykolwiek zginęło w protestanckiej Szwecji, Norwegii, Finlandii i Islandii razem wziętych. W szwajcarskim kantonie Vaud w latach 1611-1660 stracono około 1800 czarownic, podczas gdy w Szkocji od 1300 do 1500, a w Anglii 500. Twierdzenie niektórych katolickich apologetów, że Elżbieta I straciła 800 czarownic rocznie, jest rażącym oszczerstwem. W samych tylko południowo-zachodnich Niemczech w latach 1562-1684 stracono za czary 3229 osób – więcej niż zostało straconych z jakiegokolwiek powodu przez hiszpańską, portugalską i rzymską inkwizycję w latach 1500-1800. (Wszystkie trzy inkwizycje spaliły łącznie mniej niż tuzin czarownic).
Najbardziej przerażającym świeckim łowcą czarownic był Nicholas Remy, prokurator generalny Lotaryngii, który chwalił się wysłaniem 900 osób na stos w ciągu jednej dekady (1581-1591). Jednak największym mistrzem eksterminacji czarownic wszech czasów był Ferdinand von Wittelsbach, katolicki książę-arcybiskup Kolonii w Niemczech, który spalił 2000 członków swojej owczarni w latach trzydziestych XVII wieku.
Niech nikt nie twierdzi, że polowanie na czarownice było działalnością głównie protestancką. Zarówno katolickie, jak i protestanckie ziemie doświadczały lekkich i ciężkich polowań. Demonolodzy i krytycy pochodzili z obu obozów religijnych.
Dziesięć etapów ludobójstwa – dr Gregory Stanton
Wpływy Regionalne
O surowości prześladowań czarownic decydowały czynniki lokalne, a nie lojalność religijna. Prawo rzymskie na kontynencie było surowsze niż angielskie prawo zwyczajowe. Ściganie samego Maleficium [czarów], jak to miało miejsce w Anglii i Skandynawii, przynosiło mniej ofiar niż ściganie diabolizmu (Szkocja i Niemcy) lub białej magii (Lotaryngia i Francja). Nieograniczone tortury w Niemczech wywołały więcej zeznań niż ograniczone tortury w regionie Franche-Comte we Francji. Angielskie metody trzeciego stopnia, takie jak pozbawianie snu, były również skutecznymi sposobami na zwiększenie liczby wyroków skazujących.
Teorie dowodów sądowych. Obraz polskiego sądownictwa…
Ignorowanie donosów uzyskanych za pomocą tortur uchroniło Danię przed straszliwą niemiecką paniką łańcuchową, w której oskarżone czarownice z kolei wskazywały inne czarownice. “Dowód widmowy ” ze snów oskarżycieli były ważnym narzędziem oskarżenia w Salem. Znalezienie znaku czarownicy niewrażliwego na kłucie „lub sutka czarownicy”, którym rzekomo karmili się chowańce, zapewniło wyroki skazujące w Szkocji i Anglii; niepewność co do wiarygodności znaków czarownic doprowadziła do uniewinnienia w Genewie. Dzieci-świadkowie – często złośliwi kłamcy – okazali się śmiertelni w Szwecji, Kraju Basków, Hiszpanii, Niemczech i Anglii.
Profesjonalni łowcy czarownic mieli tragiczne skutki. Najbardziej znanym z tych niezależnych oskarżycieli był Matthew Hopkins z Anglii, który w latach 1645-1647 skazał na śmierć do 200 osób. Ale specjalni inkwizytorzy lub komisje śledcze również były zabójcze. Lokalni sędziowie byli zazwyczaj bardziej surowi niż zawodowi prawnicy spoza społeczności. Przeglądy wyroków skazujących przez władze centralne oszczędziły oskarżone czarownice w Danii, Francji, Szwecji i Austrii. Nieformalny apel ministrów spoza Salem powstrzymał tamtejszą panikę.
Polowania na czarownice były zazwyczaj częścią szerszych kampanii mających na celu represjonowanie niesfornych zachowań i narzucanie religijnych ortodoksji. Polowanie odbywało się w świecie kurczących się możliwości dla zwykłych ludzi. Wczesne nowoczesne gospodarki wiejskie były często grami o sumie zerowej, w których śmierć krowy mogła zrujnować rodzinę. Chłopi byli zamknięci w bezpośrednim kontakcie z sąsiadami-wrogami. Waśnie mogły trwać przez pokolenia.
Najbiedniejsze i najczęstsze cele polowań na czarownice, podwładni społeczni, a nawet dzieci czasami odwracały sytuację, oskarżając swoich bogatych przełożonych o czary.
Kobiety były bardziej widoczne niż mężczyźni podczas procesów o czary, zarówno jako oskarżone, jak i oskarżycielki. Jacob Sprenger nie tylko przedstawił kobiety jako płeć bardziej pożądliwą i złośliwą, ale także fakt, że kobiety miały niższy status społeczny niż mężczyźni, co ułatwiało ich oskarżanie. W większości regionów około 80 procent rzekomo zabitych czarownic stanowiły kobiety. Prawdopodobieństwo oskarżenia kobiet o bycie czarownicami było tak samo wysokie, jak prawdopodobieństwo oskarżenia mężczyzn o bycie świętymi lub brutalnymi przestępcami. Wynikało to z faktu, że kobiety zazwyczaj walczyły za pomocą klątw zamiast stali. Chociaż stereotyp nie zawsze pasował, brytyjska czarownica była zwykle postrzegana jako irytująca, agresywna, niesąsiedzka i często odrażająca – raczej nie jako łagodna uzdrowicielka z neopogańskich fantazji. Jej kolorowe klątwy mogły zniszczyć wszystko, aż do “małej świnki, która leży w chlewie”. Zwiększała swoje moce, by straszyć innych i wymuszać przysługi. Jeśli nie można było jej pokochać, należało się jej bać.
Z kolei o czarownicach z Lotaryngii mówiono, że są “delikatne i przebiegłe, ostrożne, by nie kłócić się z ludźmi ani im nie grozić”. Obfite komplementy były oznakami podejrzeń o czary w Lotaryngii, a tłumiony gniew mógł być złowieszczy. Bycie niewinnym niemożliwych przestępstw związanych z czarami niekoniecznie oznaczało, że ofiary polowań na czarownice były “miłe”. Niektóre z nich były prostytutkami, żebrakami lub drobnymi przestępcami. Austriackie procesy Zauberjaeckla (1675-1690) karały jako czarownice osoby, które w rzeczywistości były niebezpiecznymi przestępcami, takimi jak Towarzystwo Magicznej Kurtki [Magic Jacket Society]. Towarzystwo to było barokową wersją Hell’s Angels, rekrutującą czarownice, nad którymi sprawowało kontrolę poprzez czarną magię, sodomię i zaklinanie myszy. Książę-arcybiskup Salzburga w Austrii łaskawie zakazał egzekucji członków Towarzystwa, którzy nie ukończyli dwunastego roku życia. Jednak 200 innych zostało skazanych na śmierć.
Panika i tortury
Polowanie na czarownice mogło mieć charakter endemiczny lub epidemiczny. Jego dynamika była różna. Małe paniki (mniej niż 20 ofiar) miały miejsce w wioskach zaniepokojonych Maleficium [czarami]. Ich ofiarami były często biedne, nieprzyjemne osoby, których usunięcie reszta społeczności oklaskiwała.
Podczas gdy małe paniki karmiły się długo tlącymi się obawami o sąsiadów, duże eksplodowały bez ostrzeżenia, zabijając ludzi wszystkich klas i stanów oraz zrywając więzi społeczne. Najgorsze tego przykłady miały miejsce w Niemczech, gdzie nieograniczone stosowanie tortur (wbrew prawu cesarskiemu) wywołało coraz większą falę potępień. Sprzeciw był równoznaczny ze śmiercią.
Wielkie paniki związane z czarownicami zaczynały się od zwykłych podejrzanych i przechodziły w górę skali społecznej do zamożnych obywateli, renomowanych matron, wysokich rangą duchownych, urzędników miejskich, a nawet sędziów. Im dłużej trwała panika, tym większy był odsetek męskich i zamożnych ofiar.
Według holenderskiego jezuity Corneliusa van Loosa, konfiskaty od podejrzanych o czarownictwo podczas wielkich panik mogły “wybijać złoto i srebro z ludzkiej krwi”. Młodzi ludzie byli prawnie wystarczająco dorośli, by ich spalić, gdy tylko potrafili odróżnić “złoto od jabłka”. W Wurzburgu spalono dzieci w wieku dziewięciu lat, w tym siostrzeńca biskupa, a chłopców w wieku trzech i czterech lat uwięziono jako katamitów szatana.
Niektóre z niemieckich procesów były naznaczone zmową, łapówkami i gwałtami. Niewyobrażalne tortury były rutyną – w XVII wieku “saksoński prawodawca” Benedikt Carpzov zezwolił na 17 różnych rodzajów tortur. W Niemczech przyznanie się do winy “bez tortur” oznaczało przyznanie się bez tortur z użyciem krwi. Prawie wszyscy, którzy zostali poddani tym torturom, złamali się, nawet ci, którzy byli bez winy.
Jednak czarownice czasami same się zgłaszały i spontanicznie przyznawały się do winy, co było odpowiednikiem dzisiejszego “samobójstwa przez policję”. Ta sama melancholia, frustracja i rozpacz, które, jak twierdziły, popchnęły je w ramiona diabła, zaprowadziły je chętnie na stos. Najwyraźniej zaczęły wierzyć w spełnione fantazje o przyjemności i zemście, które rozgrywały się w ich umysłach. Mimo to wciąż miały nadzieję na zbawienie swoich dusz poprzez ból.
Kilku odważnych ludzi upomniało się o sprawiedliwość. W 1563 roku Johann Weyer, protestancki lekarz sądowy, zwrócił uwagę na okrucieństwo procesów i niekompetencję umysłową wielu oskarżonych. W 1584 r. angielski szlachcic Reginald Scot wyśmiewał czary jako papieski nonsens. W 1631 r. jezuita Friedrich von Spec, spowiednik czarownic spalonych w Moguncji, ogłosił je niewinnymi ofiarami. Van Loos, świadkowi okropności procesów o czary w Trewirze, skonfiskowano rękopis w 1592 r., zanim mógł zostać opublikowany, a sam został uwięziony i wygnany.
Jak na ironię, hiszpański inkwizytor Alonso Salazar y Frias podjął najbardziej dramatyczne wyzwanie dla polowań na czarownice. W 1609 roku panika wśród francuskich Basków w zachodnich Pirenejach nad Zatoką Biskajską rozlała się na region Nawarry w Hiszpanii, gdzie sześć oskarżonych czarownic trafiło na stos. Ale Salazar, który był sędzią w tym procesie, stał się sceptyczny, gdy panika rozszerzyła się i objęła 1800 podejrzanych, w tym 1500 dzieci. Zeznania baskijskich czarownic zawierały tak niewiarygodne szczegóły, jak ich rodziny w postaci przebranych ropuch, które dzieci-czarownice wypędzały z małymi oszustami podczas sabatów.
Alonso Salazar sprawdził zeznania, zlecił przetestowanie rzekomych magicznych substancji i zastosował logikę, aby dojść do wniosku, że rzekome czarownice były po prostu artefaktem polowania na czarownice. “Nie było ani czarownic, ani zaczarowanych, dopóki o nich nie mówiono i nie pisano” – donosił w 1610 roku. Dzięki upartej praktyce Salazar wywalczył od swoich przełożonych decyzję, która uwolniła oskarżonych w 1614 roku. Hiszpańska Inkwizycja nigdy nie dokonała egzekucji kolejnej czarownicy; nie zezwoliła też na to władzom świeckim po wybuchu epidemii w Katalonii, w wyniku której w latach 1616-1619 powieszono ponad 300 czarownic. To, co mogło przerodzić się w najgorszą w Europie panikę czarownic, zostało ugaszone przez jednego człowieka.
Stygnące popioły
Powoli krytycy zostali usprawiedliwieni, a popioły w całej Europie ostygły w XVIII wieku. Nie był to zwykły triumf oświeceniowej mądrości. Wierzenia w czarownice przetrwały – tak jak i dziś – ale czarownice nie musiały już stawać w obliczu stosów, szubienic czy mieczy. Wielka panika przed czarownicami pozostawiła po sobie rodzaj psychicznego znużenia. Zdając sobie sprawę, że niewinni zostali okrutnie skazani na śmierć, ludzie przestali ufać wyrokom sądów. Jak pisał Montaigne 200 lat wcześniej, “to bardzo wysoka cena za swoje przypuszczenia, aby człowiek został przez nie upieczony żywcem”.
Po XX wieku, który nie miał sobie równych pod względem rozlewu krwi, dzisiejszy świat nie może dyskredytować wczesnej nowożytnej Europy. Polowania na czarownice mają wiele wspólnego z naszymi czystkami politycznymi, wyimaginowanymi spiskami i plotkami o rytualnym wykorzystywaniu dzieci. Nasza zdolność do rzucania okropności na wroga INNEGO jest tak silna jak zawsze.
Dlaczego ludzie przyłączają się do sekt
Jak działa totalitaryzm – Alexandra Stein
Prawda o polowaniach na czarownice jest warta poznania ze względu na nią samą. Kwestia ta ma jednak dodatkowe znaczenie dla katolików, ponieważ dostarczyła racjonalistom, poganom i radykalnym feministkom amunicji do atakowania Kościoła. Warto wiedzieć, że liczba ofiar została znacznie przesadzona, a przyczyny prześladowań miały tyle samo wspólnego z czynnikami społecznymi, co religijnymi.
Jednak chociaż katolicy byli karmieni pocieszającymi błędami przez nadgorliwych apologetów na temat udziału Kościoła w prześladowaniu czarownic, musimy zmierzyć się z naszą własną tragiczną przeszłością. Inni katolicy, z którymi jesteśmy na zawsze związani w komunii świętych, ciężko grzeszyli przeciwko ludziom oskarżonym o czary. Jeśli uda się naprawdę oczyścić naszą pamięć historyczną, wówczas dym z Płonących Czasów [Burning Times] będzie mógł w końcu się rozproszyć.
Źródło: Who Burned the Witches, Październik 2001, Crisis Magazine
Zobacz na: Dr Mattias Desmet i Psychologia Totalitaryzmu
Negacja Rzeczywistości – James Linsday | Sekretne Religie Zachodu, cz. 1 z 3
Hermetyzm: Starożytna mądrość Hermesa Trismegistusa
Narodziny Feminizmu w 1848 roku, w Seneca Falls, w stanie Nowy Jork
[Medialna] XXI wieczna Ceremonia Degradacji – Ryan Holiday
Średniowieczne pogromy czarownic? 14 faktów przeciw tym bredniom
Fragmenty z książki pt. Teoria dowodów sądowych w prawie radzieckim 1949 r. autorstwa Andrzeja Wyszyńskiego
TEORIA DOWODÓW FORMALNYCH
§ 7. POJĘCIE OGÓLNE
Pod mianem teorii dowodów formalnych weszła do historii prawa karnego teoria, zgodnie z którą przepis ustawy określał z góry moc dowodu i zgodnie z tą teorią każdy dowód miał z góry ustaloną prawem wagę i znaczenie.
Sąd i śledztwo związane były przy ocenie dowodu przepisem ustawy. Ani sąd, ani śledztwo nie mogły oceniać dowodów zgodnie z własnym pojmowaniem. Badanie sądu i śledztwa sprowadzało się do tego, by do każdego faktu, który w praktyce odgrywał rolę dowodu, mechanicznie zastosować schemat przewidziany przez ustawę i wyprowadzić ten wniosek, który z góry ustalała ustawa.
Teoria ta rozpatrywała właściwości i cechy charakterystyczne dowodów jako cechy i właściwości zastygłe i nie ulegające zmianom, cechy i właściwości nigdy nie zmieniających się rzeczy lub zjawisk. Zbudowany zgodnie z tą teorią system dowodowy był częścią składową procesu inkwizycyjnego, który posługiwał się brutalną siłą mechaniczną, nie pozostawiając miejsca na przemyślenie i analizę okoliczności z daną sprawą związanych. W procesie inkwizycyjnym sędzia i organ śledczy nie zapoznawał się z rozpatrywaną przez siebie sprawą, nie roztrząsał jej, nie analizował faktów zgodnie z ich charakterem i treścią. Bowiem system dowodów formalnych zwalniał obu również i od tego obowiązku. Jedyny obowiązek sędziego lub organu śledczego w okresie wszechwładnego panowania tej teorii polegał na tym, by obliczyć procent wiarogodności dowodu, który już z góry ustalała ustawa dla każdego rodzaju dowodu.
System dowodów formalnych zajął miejsce istniejącego przed nim systemu dowodów procesu skargowego. W procesie skargowym całe postępowanie opierało się na aktywności stron, przede wszystkim zaś na aktywności oskarżyciela. .Bez oskarżyciela nie ma sędziego. ,’,Nemo judex sine actore” stanowi starorzymska formuła, wyrażając w ten sposób podstawową zasadę procesu rzymskiego, który był klasyczną postacią procesu skargowego.
System dowodowy w procesie skargowym był skrajnie prymitywny. Główną rolę odgrywały tu obok przyznania się do winy oskarżonego, które uważano za dowód najlepszy, przesądzający wynik sprawy, takie „dowody”, jak pojedynek, przysięga lub Sąd Boży (ordalia). Razem z oskarżycielem przysięgali również jego przyjaciele lub sąsiedzi (coniuratores — współprzysięgający u starożytnych Germanów, posobniki — wspomagający — w dawnej Rosji), którzy przysięgą swoją świadczyli o czystości i prawidłowości przysięgi oskarżonego.
Jednak pojedynek i Sąd Boży uważano za dowody jeszcze bardziej przekonywające i wartościowe. Było to bezpośrednio związane z kulturalnym poziomem ówczesnego społeczeństwa, w którym klasy wyzyskujące w sposób umiejętny wykorzystywały dla swych ciemiężycielskich celów ciemnotę i religijne przesądy zacofanych mas ludowych.
„Dwie siły wywierały wyjątkowo silny wpływ na człowieka tego okresu — mówił prof. Słuczewski — a to: siła fizyczna i siła zabobonu. Było to naturalne, gdyż rozum tego człowieka, niezdolny do oderwanego myślenia, szukał w tych właśnie źródłach środków walki z przestępstwem”.
Takimi środkami były — pojedynek przed sędzią (pojedynek sądowy), próba ognia lub wody (Sąd Boży) — których wynik przesądzał los oskarżonego. Kto mając ręce związane i będąc pogrążony w „świętej” wodzie szedł na dno, komu na ręce po wsadzeniu jej we wrzątek nie pojawiły się po czasie ściśle określonym rany, kto wreszcie zwyciężył w pojedynku — ten jest niewinny, ten ma słuszność.
Taki prymitywny system „dowodowy” przyjęty był w całym europejskim średniowiecznym ustawodawstwie procesowym. Ten system dowodzenia nie obcy był również starorosyjskiemu procesowi.
Starorosyjski proces — to typowy proces skargowy, w którym „gmina — sąd” odgrywała rolę pośrednika w sporze stron. Taką również rolę odgrywał namiestnik książęcy, wójt, „ćiwum”, juratorzy, „ciełowolniki”‘).
W sądzie tym brano pod uwagę jako dowód: przyznanie się oskarżonego lub odmowę dobrowolnego przyznania się (odmowę ucałowania krzyża, odmowę stawienia się do sądu), stawienie do oczu, zeznania świadka o wieści publicznej, poddanie się temu, co oświadczy powołany świadek, Sąd Boży i „pole” (pojedynek) i wszystko to były najbardziej rozpowszechnione postaci dowodów i przetrwały do końca XVI w.
Były to dowody sądowe. W dochodzeniu, które uformowało się w cały system w XVI w. istniały jeszcze inne „dowody”, jak”: rozpytanie ogółu i tortury. Proces dochodźczy zajął miejsce procesu skargowego i stał się formą panującą. W tym czasie pojęcie dowodu procesowego staje się pojęciem względnym, albowiem tam, gdzie słuszności „dowodzi” się „skórą” lub „krwią” przeciwnika, tam rzecz jasna trudno mówić o dowodach w procesowym znaczeniu tego słowa”).
Proces dochodźczy jest początkową i niewykształconą formą śledczego procesu. W XVII w., specjalnie zaś w XVIII w. (ustawodawstwo Piotra W.) następuje rozwój i przekształcenie tego procesu w proces inkwizycyjny. Proces śledczy, czyli inkwizycyjny, stał się zasadniczą formą procesową.
Proces ten nie różnił się w swej istocie niczym od procesu opartego na dochodzeniu; był tak samo bezmyślnie okrutny i niedorzeczny. Maskował jednak swoje okrucieństwo i bezmyślność całym systemem zasad procesowych, które miały rzekomo ukrócić samowolę „sędziów”-
Proces inkwizycyjny przeszczepił do Rosji wraz z innymi nowinkami zamorskimi Piotr I, który pojął, jakie walory posiada ta forma procesu dla utrwalenia carskiego samowładztwa.
Według trafnego wyrażenia Spasowieza proces inkwizycyjny był w Europie zachodniej jednymi z „pocisków”, z pomocą których monarchowie Zachodu zwalczyli feudalną anarchię.
To spostrzeżenie można w pewnym sensie zastosować do Rosji z epoki Piotra I, w której w tym właśnie czasie toczyła się zażarta walka między piotrowskimi zasadami „państwa regularnego” i przeszłością bojarską, która broniła swojej dawnej niezależności.
Proces inkwizycyjny odegrał poważną rolę w walce absolutyzmu z feudalizmem. Scentralizowana władza państwowa celem złamania samowoli feudałów dążyła do całkowitego podporządkowania ich swoim wpływom, toteż umiejętnie korzystała z form procesu inkwizycyjnego celem ostatecznej likwidacji wyodrębnionego wymiaru sprawiedliwości feudałów, wchłonięcia go i przekształcenia w narzędzie własnej polityki.
W rękach feudałów sąd był narzędziem służącym do wzmocnienia ich władzy, był narzędziem walki o ich samodzielność i niezależność. Nie jest rzeczą przypadku, że jeden z francuskich historyków prawa (Hélie) porównuje rolę sądów feudalnych z rolą armii feudalnych.
„Seniorowie mieli swoje sądy, tak jak i mieli swych własnych żołnierzy, oni otwierali posiedzenia swych sądów kryminalnych, tak samo jak wyruszali na wyprawy. Broń i sądy służyły im do wzmocnienia ich prawa: bronią chronili się przed innymi, sądy były ich obroną przed niższymi).
Analogiczną rolę odgrywały sądy rodowe w Rosji w XV— XVI w.
Zarząd monarchią absolutną wymagał ukrócenia działalności feudalnego wymiaru sprawiedliwości, przy pomocy którego seniorowie i głowy rodów usiłowali zachować swe dawne wpływy na „niższych”, bronić swej władzy, ustrzec się i, ochronić przed grożącym upadkiem, przeciwstawić się stale wzrastającemu wpływowi centralizującej Się władzy państwowej.
Absolutyzm musiał położyć kres takiemu stanowi rzeczy. Łamiąc opór feudałów monarchia absolutna łamała feudalny system zarządu’ państwowego w ogóle, w tej zaś liczbie i system sądowy. Na miejsce tego systemu uzdolnionego i obsługującego interesy poszczególnych feudałów monarchia absolutna postawiła nowy scentralizowany system sądowy. Proces inkwizycyjny był jedną z form, jednym ze sposobów, jakimi posługiwała się scentralizowana władza państwowa, która wyrwała z rąk feudałów tak potężne narzędzie zarządu państwowego, jakim był sąd.
Monarchia absolutna nie mogła dopuścić do dalszego istnienia niepodporządkowanej jej i niekontrolowanej przez nią działalności sądów lokalnych. Nie mogła dopuścić do procesowej samodzielności tych sądów, które kierowały się własnym punktem widzenia i własnym „sumieniem”, jak również rozkazami swych panów — feudałów. Monarchia absolutna wypowiedziała wojnę „samowoli” sędziów feudalnych, ogłosiła krucjatę przeciw feudalnemu wymiarowi sprawiedliwości, dążąc do centralizacji sądownictwa i podporządkowania swej kontroli działalności sędziów. Stąd energiczne Oddziaływanie na sędziów poprzez wszelkie możliwe instrukcje i reguły ubrane w szatę ustawy. Przepisy te miały w taki sposób uregulować działalność sądu i sędziów, by nie pozostało miejsca na własny sędziowski punkt widzenia.
Proces inkwizycyjny był bardzo dogodnym środkiem dla osiągnięcia tego celu. Proces inkwizycyjny zrodził również tzw. system dowodów formalnych. System ten opiera się na ustanowionych uprzednio przez ustawodawcę zasadach, które bezwzględnie obowiązują organa sądowe i śledcze przy rozpoznawaniu spraw karnych.
Stulecia XVI—XVIII były okresem najwyższego rozkwitu teorii dowodów formalnych. Wszystkie kodeksy postępowania karnego w całej Europie podlegały w tym czasie jej wpływowi. Wpływ ten trwał niemal że do połowy XIX w. Teoria ta w swej postaci rozwiniętej wychodzi z założenia, że można ustalić obiektywne cechy charakterystyczne i obiektywne wskaźniki dla oceny dowodów, które a priori określają różną wartość każdego dowodu.
(…)
W epoce „Sudiebnika” (1555 r.) wartość i znaczenie zeznań świadków uzależniano od dwóch okoliczności: czy świadka wzywał oskarżony („od winowajcy”) i czy jego zeznanie jest skierowane na niekorzyść oskarżonego. W wypadku pozytywnym, tzn. wówczas gdy zeznanie świadka „od winowajcy” złożone było na niekorzyść tego ostatniego, miało ono znaczenie decydujące.
Takie same znaczenie decydujące miały zeznania świadka- donosiciela w sprawach politycznych, jeżeli potwierdzał swój donos również i na torturach. „Donos w sprawie panującego jest najbardziej charakterystyczną cechą prawa moskiewskiego”. W procesie o rozboje i kradzieże XVI—XVII stulecia, tj. upraszczający w najszerszym rozumieniu tego słowa zadanie procesowe.
Wynik stawienia do oczu zależał od wyniku tortur, te zaś towarzyszyły konfrontacji i z zasady zamykały jej przebieg. Wynik tortur zależał z kolei, jak o tym pisał jeszcze w swoim czasie Beccaria, od budowy ciała i wytrzymałości nieszczęśliwej ofiary tortur. „Dlatego — pisał Beccaria — matematyk znacznie lepiej niż sędzia może rozstrzygnąć zagadnienie:, jak biorąc pod uwagę siłę mięśni i wrażliwość nerwów znaleźć dostateczną miarę cierpienia, by zmusić człowieka zupełnie niewinnego do przyznania się do winy”.
Straszliwy prymitywizm prawa dowodowego tej epoki nie ulega wątpliwości. Nie ulega wątpliwości prymitywizm techniki posługiwania się dowodami w tym czasie. Przy pomocy tortur, tego najbardziej uniwersalnego i cieszącego się największym autorytetem we wszystkich epokach społeczeństwa, eksploatatorskiego „dowodu” — dowieść czegokolwiek było w rzeczywistości niemożliwe: skutkiem tortur prawda, której doszukiwano się, zaciemniała się jeszcze bardziej (Becot). Jednak w ówczesnym procesie myślano najmniej o tym, by cokolwiek dowieść, by znaleźć prawdę, by ustalić rzeczywistą, winę i prawdziwych winowajców; tortury tak jak i całe karne ustawodawstwo, jak i cały proces karny tej ponurej epoki nie służyły zadaniem wymiaru sprawiedliwości, służyły natomiast wzmocnieniu władzy wyzyskiwaczy. Tortura była główną dźwignią całego systemu legalnych dowodów, całego inkwizycyjnego, czyli śledczego procesu.
System dowodów formalnych ostatecznie przyjął się w rosyjskim sądownictwie karnym wraz z wprowadzeniem procesu śledczego za Piotra I.
(…)
Podstawowe zadanie procesu inkwizycyjnego (śledczego) polega na tym, by łatwo i prawdziwie wykryć winnego (Barszew). W tym procesie dochodźca stoi „przed oskarżonym jako przedstawiciel państwa ścigającego przestępstwo, jako oskarżyciel działający w imieniu tegoż państwa. Dlatego winien On dowieść swego oskarżenia, winien zebrać wszystkie możliwe dowody. Czyni on to w tym celu, by w wypadku, gdy oskarżony nie przedstawi dowodów wykazujących niewinność i gdy wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie będzie można uzyskać od oskarżonego przyznania się do winy, mieć dostateczne ustawowe podstawy do postawienia go w stan oskarżenia, by mieć dostateczną ilość materiałów, na podstawie których można będzie uznać oskarżonego winnym.
(…)
Rozwój ekonomiki kapitalistycznej i stosunków społecznych już z początkiem wieku XIX, szczególnie zaś w drugiej jego połowie, uwarunkował rozwój nauk przyrodniczo-historycznych, nauk społecznych i filozoficznych, które to nauki odebrały grunt pod nogami rozmaitym alchemikom, poszukiwaczom kamienia „filozoficznego”, szarlatanom i znachorom. Rozwój tych nauk wywarł również swój wpływ na stan myśli prawniczej, w szczególności zaś wpłynął na rozwój prawa karnego oraz prawa karnego procesowego, które rzucają na złom proces inkwizycyjny z jego teorią dowodów formalnych i rozpoczynają nowy rozdział rozwoju burżuazyjnego sądu i procesu.
Już w drugiej połowie XVIII w., występuje szereg wybitnych przedstawicieli tego okresu przeciw1 średniowiecznemu wymiarowi sprawiedliwości i jego zasadom prawnym. Występują oni przeciw średniowiecznemu wymiarowi sprawiedliwości i średniowiecznej nauce prawa, którą reprezentowały takie autorytety, jak Carpzow, Julius Clarus, Farinatius, Jousse, Yuglaus. Jako jeden z pierwszych występuje znakomity Beccaria w swej książce „O przestępstwach i karach” (1764 r.). Beccaria, który sam jeszcze podziela ogólne zasady teorii dowodów formalnych, rozumie już jednak braki tej teorii i oddaje w swej książce pierwszeństwo „nieuczonym” sędziom, ławnikom, stawiając Ich wyżej od sędziów zawodowych, i twierdzi, że „w sprawach karnych bywa słuszniejszy wyrok ludzi nieuczonych, którzy rozstrzygają sprawę zgodnie ze swym wyczuciem, niżeli wyrok prawoznawców, którzy rozstrzygają sprawę według uprzednio ustalonych zasad.
„Jeżeli — pisał Beccaria w tym swoim dziele — dla badania zdarzenia przestępnego wymaga się sztuki i pomysłowości, jeżeli dla wyłożenia danych uzyskanych w śledztwie konieczna jest jasność i ścisłość wyrażeń to dla prawidłowości opartego na tych danych wyroku konieczny jest tylko prosty, zdrowy, normalny rozsądek. Właśnie dzięki niemu prostaczkowie rzadziej popadają w błędy aniżeli uczeni, nawykli widzieć w każdym oskarżonym winowajcę, zwykli wszystko podciągać pod martwe reguły, których wyuczyli się na pamięć w szkole.
Wystąpienie Beccarii miało rezonans aktu oskarżenia przeciw barbarzyńskim karom, torturom, karze śmierci, tajnym sądom, rozprawie sądowej, opartej na piśmie, przeciw absurdalnej zasadzie określenia w samej ustawie mocy i znaczenia dowodów w procesie karnym. Analogiczne protesty przeciw średniowiecznemu wymiarowi sprawiedliwości z jego procesem inkwizycyjnym i teorią formalnych (legalnych) dowodów znajdujemy również w pracach Thomasiusa, Montesquieu’go, Voltaire’a, Brissot de Warville’a, Filangieriego.
(…)
Miejsce procesu śledczego zajął proces mieszany, łączący elementy kontradyktoryjności i śledztwa, proces oczyszczony w dużym stopniu ze skrajności inkwizycyjnych. Miejsce systemu dowodów formalnych zajął system tzw. swobodnej oceny dowodów, opierający się na wewnętrznym przekonaniu sędziego.
Nowy ład procesowy, który stworzyła rewolucja francuska, rozpowszechniał się w drugiej połowie XIX wieku w całej Europie. Ten nowy ład wybrał jako jedyną podstawę działalności sędziowskiej wewnętrzne przekonanie sędziego.
Klasycznym sformułowaniem zasady wewnętrznego przekonania sędziego jest tekst art. 342 Code d’instruction criminelle. „Ustawa nie wymaga od przysięgłych zdania sprawy o sposobach, za pomocą których stworzyli sobie przekonanie, i ustawa nie przepisuje reguł, za pomocą których winni oni określić zupełność i dostateczność dowodu; ustawa żąda od nich, by w ciszy i skupieniu zadali sobie pytanie i zbadali w swym sumieniu, jakie wrażenie wywarły na ich umysł, dowody, które przedstawione zostały na niekorzyść oskarżonego, oraz środki jego obrony. Ustawa nie mówi im bynajmniej: winniście traktować jako prawdziwy każdy fakt stwierdzony przez taką a taką liczbę świadków. Ustawa nie mówi im również: nie uważajcie za należycie przeprowadzony taki dowód, który nie ma za podstawy takiego to protokołu, takich to dokumentów, taką to liczbę świadków lub taką to liczbę poszlak. Ustawa stawia przed nimi tylko jedno, zagadnienie, które wyczerpuje cały zakres ich obowiązków: „Czy jesteście szczerze przekonani?” („avez vous une intime conviction?”)
Zasadę tę przyjęły następnie wszystkie europejskie ustawodawstwa, które odstąpiły od teorii dowodów formalnych i przejęły zasadę wewnętrznego przekonania w tej lub innej postaci.
Ta nowa zasada oceny dowodów procesowych była ściśle związana ż charakterem nowego procesu karnego, jak również i z wszystkimi najważniejszymi zasadami jego budowy. Chociaż niektórzy procesualiści, jak np. Glaser, negują związkowi pomiędzy charakterem lub typem procesu karnego i metodą oceny dowodów, to związek ten nie ulega żadnej wątpliwości- Widzieliśmy już poprzednio, że proces inkwizycyjny zrodził teorię dowodów formalnych. Sam Glaser nie może zaprzeczyć,, że „główne rezultaty przeprowadzenia idei inkwizycyjnej musiały się wyrazić w nauce o dowodach”. W tym procesie całe zadanie sędziego sprowadzało się do ustalenia sytuacji z góry przesądzonych oceną dowodów, wykonywaną w sposób zgodny z ustalonymi w ustawie zasadami formalnymi. Stąd — ustalona przez sąd „prawda” była prawdą formalną, tzn. prawdą odpowiadającą wyłącznie ustalonym w wyniku procesu inkwizycyjnego zewnętrznym, formalnym okolicznościom sprawy, nie odpowiadała zaś samej rzeczywistości. Nie bacząc na to, że negatywna teoria dowodów formalnych stawiana jako jeden ze swych celów zapewnienie możliwie największej zgodności wyroku sądowego z rzeczywistością, to jednak los tej teorii niczym nie różnił się od losu teorii pozytywnej, która była równie bezsilna w rozstrzyganiu tego zadania. Ani negatywna, ani też pozytywna teoria dowodów formalnych nie były w stanie zapewnić ustalenia za pomocą procesu sądowego pełnej prawdy, która zawsze pozostawała nieosiągalna dla sądu posługującego się tym systemem.
„Teoria ta — czytamy w motywach prawodawczych do ustawy postępowania karnego z 1864 r. — nie bierze w ogóle pod uwagę osobistego przekonania sędziego. Skutki teorii dowodów legalnych są wysoce nie zadowalające. Bardzo często, nie bacząc na pewność winy oskarżonego i na swe pełne przekonanie, sąd nie dysponując takim dowodem, który ustawa traktuje jako dowód zupełny, musi ograniczyć się do pozostawienia jawnego przestępcy w podejrzeniu mniej lub więcej silnym… Niezależnie od tego wypada zaznaczyć, że teoria dowodów, oparta wyłącznie na ich charakterze formalnym, posiada nie tylko ten brak, że od wymiaru sprawiedliwości uchylają się doświadczeni i zręczni złoczyńcy, lecz łącznie z tym nie przeciwdziała ona również wydawaniu niesprawiedliwych wyroków.
Taki hańbiący stan rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości z okresu poprzedzającego reformę, podobnie zresztą jak i całego europejskiego ówczesnego wymiaru sprawiedliwości, był, rzecz jasna, nie tylko wynikiem panowania teorii dowodów legalnych czy też nawet całej struktury ówczesnego procesu, pozbawionego jawności, kontradyktoryjności, bezpośredniości, zamkniętego w policyjnych lochach, zagrzebanego w pisaninie, oderwanego od żywych ludzi i żywej rzeczywistości, był także rezultatem panujących w owych czasach stosunków społeczno-politycznych, był rezultatem całej państwowej i społecznej struktury ówczesnej epoki.
Pod rządem procesu inkwizycyjnego i teorii dowodów formalnych nie istniała sędziowska samoistna logiczna ocena dowodów. Osobistemu, subiektywnemu przekonaniu sędziego teoria ta przeciwstawia obiektywne cechy, zgodnie z którymi sędzia był zobowiązany uznać lub odrzucić te lub inne fakty, dać im to a nie inne wyjaśnienie, wykładnię, pojmowanie. W istocie rzeczy w tym procesie nie żądało się od sędziego ani wyświetlenia, ani też pojmowania faktów badanych przez sąd. co więcej, było to nawet wzbronione sędziemu. W miejsce rozumowania sędziego, w miejsce jego przekonania działała tajemna siła mocy przekonywającej samego dowodu.
Jest rzeczą nie budzącą wątpliwości, jaki stosunek do prawdy i do rzeczywistości mógł mieć wyrok wydany pod wpływem dowodów posiadających taką moc przyrodzoną.
„Dochodźca — pisze Glaser — winien czynić zadość dwom sprzecznym wymogom; jego badania winny być staranne i wszechstronne, jednocześnie winien on wstrzymać się od. stworzenia własnego poglądu, dopóki nie będzie możliwe obiektywne rozpoznanie i osądzenie zebranych materiałów; jedynie przy zachowaniu tych warunków mamy prawo oczekiwać, że pozna on prawdę.
Proces inkwizycyjny i teoria dowodów formalnych uniemożliwiały sądowi zadośćuczynienie tym dwom wymogom. Przeszkadzały temu przede wszystkim warunki formalne, które wiązały sędziemu ręce, obezwładniały jego sumienie i zabijały jego świadomość.
Teoria dowodów formalnych troszczyła się o to, by wyrok odpowiadał tak zwanej prawniczej pewności. Obrońcy teorii dowodów formalnych określali tę prawniczą pewność jako „prawne stwierdzenie winy”, które opiera się na ogólnie przyjętych i obowiązujących zasadach, skutkiem których nabiera ona cechy obiektywnego ustalenia ).
(…)
W epoce cesarskiej (od r. 30 przed naszą erą do r. 476 naszej ery) oskarżyciele prywatni zostają zastąpieni przez urzędników. Proces inkwizycyjny powołał do życia nowy, organ oskarżenia — promotora inquisitionis (donosiciela), który był obowiązany do przedstawienia sądowi uzyskanych przezeń dowodów na poparcie oskarżenia.
W Europie zachodniej w epoce panowania procesu skargowego widzimy postępowanie analogiczne z dopiero co opisanym. Także i tutaj dowody przedstawiał oskarżyciel, którego obowiązki były b. prymitywne: badanie na sądzie bożym — wodą lub żelazem, pojedynek między oskarżycielem i oskarżonym lub ich współprzysiężnymi.
W epoce procesu inkwizycyjnego zjawiają się prokuratorzy. W XIV wieku spotykamy już we Francji tych gens du roi, powołanych do czuwania nad interesami królewskimi, prowadzenia śledztwa i pełnienia czynności oskarżycieli. W XVI wieku proces inkwizycyjny zjawił się w Niemczech; obowiązek komunikowania i przedstawiania dowodów sądowi w toku oskarżenia spoczął i tutaj w całej pełni na organach dochodzenia państwowego, z których w połowie XIX wieku wyrosła współczesna prokuratura (Staatsanwaltschaft).
W Anglii postępowanie sądowe toczy się od najdawniej-szych czasów w trybie kontradyktoryjnym, zgodnie z którym obowiązek zbierania dowodów i przedstawiania ich sądowi spada na oskarżyciela.
Najnowsze komentarze