Doradztwo małżeńskie to eugenika – Rian Stone

Doradztwo małżeńskie to eugenika

Rian Stone: …trochę jak Hugo Boss VW Garbus, Fanta, IBM, to praktycznie to samo. Doradztwo małżeńskie.

Doradztwo małżeńskie jest jak medycyna z XVII wieku

Historia poradnictwa małżeńskiego. Paul Popenoe to ten koleś właśnie, Gdy kiedyś będziecie chcieli rzucić na to okiem, kieruję to do żonatych facetów lub w innych związkach, lub szukać coacha randkowania czy podobnego g*wna, to może zagadać do… Metoda Gottmanów, jeśli się nie mylę, tak dla waszej informacji. To wcale nie jest tak fajne, jak wam się wydaje. Serio. Skąd to wiem? Przyjrzyjmy się twórcy idei terapii dla par, Paulowi Popenoe. Był Amerykaninem i miał dwie pasje – pierwszą była eugenika, a drugą była eugenika.

Głosił takie rzeczy jak hodowanie rasy panów będąc Amerykaninem – co jest w samo w sobie ciekawe – kiedy zauważył, że w Europie zaczęto to uskuteczniać, więc nadarzyła się świetna okazja badawcza. Badania prowadzono około 20 lat, zaczynając na początku lat 50-tych i jednym z elementów było nie tylko eugenika w aspekcie biologicznym, ale także eugenika w wymiarze psychologicznym czy społecznym.

Częścią tych działań praktyka doradztwa małżeńskiego. Pamiętam, jak kiedyś pracowałem w Edmonton jak sprzedawca futrzanych płaszczy, krótki epizod w mojej karierze. Pierwotnie kanadyjska praca sprzedawca futer dla Kompanii Zatoki Hudsona. Byłem handlarzem futer! Taki kanadyjski odpowiednik amerykańskiego pracownika kolei – w sumie nie wiem jaki zawód jest oryginalnie amerykański? Pionier? Nie wiem.

Tak czy inaczej, pewna starsza Niemka, mocno starsza, pamiętała jeszcze czasy, gdy matka jej opowiadała, że gdy jej rodzice mieli zabrać ślub, musieli wykazać udokumentować swoje niemieckie korzenie do 6 pokoleń wstecz i tego typu rzeczy musieli przejść rozmowę z przedstawicielami państwa odnośnie planowanego małżeństwa, jak to będzie wyglądać, kwestia dzieci, niczym dozór państwowy, to bardzo podobne do tego, co robi kościół chrześcijański czy katolicki, niczym pewien Austriak… trochę jak Hugo Boss, VW Garbus, Fanta, IBM, to praktycznie to samo, ta sama historia.

Wiedza medyczna o hipotermii. Raz zrobiłem audycję, dyskutując o tym z pewną laską, ta mówi: “Nie da się rozpatrywać rzeczy bez odniesienia do moralności. Trzeba [wszystko] oceniać pod kątem moralności”

Cóż, moja wiedza medyczna na temat hipotermii ma źródło w dosyć moralnie dyskusyjnych praktykach. Mam zignorować teraz tę wiedzę? “Nie, to co innego“, mówi. Jasne, że co innego. bo teraz twój argument nie ma sensu. W tym właśnie rzecz. Miejcie to na uwadze. Zatem jak to się sprawdza? Nie wiem, jak dobra była eugenika? Raczej kiepsko się sprawdzała. Rasa panów przegrała z potencjałem produkcji masowej.

To podobnie jak randkowanie. Organizacja Planned Prenthood i tego typu rzeczy. “Tak, Ryan ma rację. Hugo Boss przynajmniej wygląda fajnie i działa”.

Idea bazowała na fundamentalnej przesłance, która była fałszywa, że komunikacja jest w stanie rozwiązać problemy.

To jest w sumie idea sięgająca XVIII czy XIX wieku.

Darwiniści w to wierzyli, frenologowie także, wtedy było dużo pseudonauki, ludzie generalnie nie wiedzieli, co robią. Podobne jak dzisiaj, tylko mniej było “naukowców w białych fartuchach”, “wystarczy porozmawiać” – tyle tylko, że wtedy nie wiedziano, że ludzie wcale nie robią rzeczy bazując na komunikacji, ale raczej bazując na swoich biologicznych imperatywach, a mózg człowieka jest po to, by racjonalizować działania post hoc.

Trzy mózgi

To znaczy co? To znaczy tyle, że często jest tak, że dziewczyna mówi jedno, a robi drugie, po czym wykłóca się, że nic takiego nie powiedziała. To dlatego, że w każdej chwili życia podejmują decyzje korzystne dla nich, a przynajmniej które instynktownie takie im się wydają, a później ich mózg to racjonalizuje.

Dlatego nie ma co kłócić się z żoną, bo każde z was mówi o czymś innym, ona nie pamięta o co się kiedyś kłóciła, chyba że akurat wspiera to jej obecne argumenty, wtedy tym lepiej dla niej.

“Już mnie nie zabierasz do restauracji”.
“Co ty gadasz, 2 dni temu byliśmy”.
“Już mnie nie zabierasz do restauracji”.
“Co do licha?”, myślisz.
“Przecież poszliśmy, rozmawialiśmy o tym i tamtym…”
“Nigdy nie zabierasz mnie do restauracji. Dlaczego mnie już nie kochasz? Dlaczego na mnie krzyczysz?”

Karta Praw Asertywnych
Negatywna Asercja, Negatywne Zapytanie, Zamglenie, Zacięta Płyta

Wtedy jako facet uświadamiasz sobie, dlaczego takie techniki na “zgadzaj się i sprowadź do absurdu”, “życzliwa asertywność”, “zarozumiały humor” “rozwadnianie/postawne zwątpienie” i tym podobne istnieją.

“Już nie zapraszasz mnie do restauracji”. To w sumie potrafię zrozumieć. rozumiem, dlaczego tak możesz uważać. Pewnie wcale tak to nie wygląda, prawda?

“Nie zapraszasz mnie już do restauracji”
“A jak!”
“Lodzik za hamburgera, taki jest układ proszę pani”.

Kiedy mówimy o terapiach małżeńskich, takie praktyki są traktowane jako autorytatywne, wiecie? Sądy traktują je jako autorytatywne źródło, co więcej, często jest tak, że para nie może dostać rozwodu – na sali sądowej – jeśli nie weźmie udziału w serii terapii małżeńskich.

Ten oto pseudo-terapeuta, swego rodzaju chiropraktyk tylko w psychoterapii… psychopraktyk kliniczny… Psychiatra kliniczny.Traktowany jest jako autorytet i tu mamy problem.

Fakty o Psychiatrii [DSM] i Wielkiej Farmacji — dr James Davies

Wtedy też objawia się kobieca natura, instynkty makiaweliczne czy wola mocy. Skoro nie dostaniemy rozwodu, jeśli nie udamy się na terapię małżeńską, to ja potraktuje to jako przykrą konieczność.  Pójdziemy na terapię. “Próbowałam wszystkiego, ale nic nie poradzę państwu, przykro mi”.

– “O, mi też jest przykro”.
“Olać kolesia, zostańmy przyjaciółmi”.

Tym to się kończy. Terapeuci par mają tego świadomość – wiedzą, że to jest przekręt. problem w tym, że zainwestowałeś w tę grę swoje żetony, Wyobraźcie sobie, idziesz na szkolenie 6 czy 7 tygodniowe narysujesz pirata czy żółwika, dostajesz certyfikat ukończenia kursu Gottmanów, ocalasz życia, wygłaszasz wykłady, ludzie ci dziękują za pracę.

Terapeuci za kulisami mówią interesujące rzeczy… mieliśmy okazję gościć bardzo otwartych ludzi na forum Married Red Pill swego czasu i jedną z rzeczy, o których mówili, odnośnie tego, dlaczego jak powszechnie wiadomo, że takie terapie nie działają i dlaczego bardziej atrakcyjne są [i odnoszą się] one dla kobiet. Większość facetów zauważa, że po wejściu do gabinetu sytuacja wygląda tak, że mają 2 osoby przeciwko sobie, które mówią mu, że musi zmywać naczynia, dać jej więcej komfortu, a może wtedy częściej będzie mu dawać pobzykać. Tak też zrobił, ale ona się wściekła, wracamy na terapię, a tam znów mówią, że może powinien bardziej się postarać.

Są 2 powody takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, pary na skraju rozpadu to takie, gdzie ona rządzi lub żywi głęboką urazę [rozgoryczenie] i nie gra we wspólnej drużynie zwanej “parą” i naciska na taką terapię.

Dominacja i uległość w małżeństwie: model kapitana i pierwszego oficera
Trzej dysfunkcyjni kapitanowie i pierwsi oficerowie Małżeńskiej Czerwonej Pigułki – jacktenofhearts

Facet nigdy nie chce iść na takową, nigdy, po prosu powiedziano mu, że musi. Jeśli taki terapeuta chce, by mu się biznes kręcił, to jasne, że lepiej przypodobać się kobiecie.

“Lubię naszego terapeutę“, jasne, że lubisz, powiedział ci przecież, co jest nie tak z twoim mężem i co musi zrobić, by się TOBIE przypodobać. Jasne, że go będziesz lubić. Ona więc ciąga męża na kolejne i kolejne sesje.

Jeśli chodzi o terapeutów małżeńskich, ci, którzy nastawieni byli na potrzeby kobietę rodzili sobie dobrze, a ci, którzy nie, tracili klientelę i zakładali firmę hydrauliczną czy cos tam innego.

Wielu sobie pomyśli, że zatem oni kłamią, oszukują i są podli, ale nie, to jest znacznie bardziej podstępne, Ci, którzy skutecznie wmówili sobie, że robią dobrą robotę oraz nastawieni są na kobietę, czy to przez przypadek czy racjonalizując po fakcie, ich biznes kwitnie. To trochę jak dobieranie takich osób, które potrafią samych siebie okłamywać w tych sprawach.

Są wśród nich i tacy, którzy są zblazowani i świetnie znają dynamikę tej gry i ci są interesującymi osobami, a wielu z nich uświadomiło sobie, że sprzedając te rozmaite strategie rozwiązywania konfliktów – na marginesie, wiele z porad w książce Roberta Glovera “Koniec bycia Miłym Gościem!“, to techniki, z których także korzystają terapeuci małżeńscy. Zapożyczyli jej od psychologów i zaaplikowali w terapiach małżeńskich, przy czym zauważyli, że gdy emocje są rozgrzane i pary zaczynają walczyć, kobietą owładną emocje, to nagle terapia jej nie interesuje.

“Mam gdzieś to wszystko!” i wracają do swoich ewolucyjnie wykształconych zachowań jak wrzask i dręczenie [zrzędzenie]. Krzyczenie i zrzędzenie, kiedy facet, nawet gdy odczuwa trwogę, chodzi wokół żony a paluszkach, patrzy, by nie wybuchła emocjonalnie, unika konfliktów, zatem co do joty realizuje instrukcje dane my przez autorytet w tych sprawach – znów, tatuś 2.0 to historia znacznie starsza, niż wam się wydaje – jak w czasach wiktoriańskich, tu nic się nie zmieniło.

Terapeuci małżeńscy odkryli, że gdy powiedzą mężczyźnie, że ma częściej zmywać naczynia, to tak uczyni, czy mu się podoba czy nie, ale powiesz kobiecie, że powinna schudnąć, chodzić na siłownię czy bzykać się częściej, to owszem, zgodzi się, ale gdy tylko powiesz jej, co ma dokładnie robić, to się wycofuje [zachowuje jak sperg].

Zatem po co komuś dawać rady, skoro i tak ich nie wysłucha? Wiem to z doświadczenia. Przez pierwszy rok na tym kanale dawałem porady i najczęściej gdy dajesz osobie rady w jaki sposób skutecznie i namacalnie poprawić sobie życie to tego nie zrobią. Nie tylko cię nie posłuchają, ale powiedzą ci później, że posłuchali porady i gdy zapytasz, co dokładnie zrobili, to odpowiedzą ci coś dokładnie przeciwnego.

Co więcej – to właśnie przykład syndromu spowiedzi w kościele katolickim w Czerwonej Pigułce, co mnie doprowadza do furii ale jest czymś nagminnym – robią tak świadomie, bo chcą, byś nawrzucał im od jakichś zasrańców, itp., żeby mogli poczuć się lepiej. Spieprzyłem sprawę, on mnie skarcił, “Jezus mi wybaczył”, ale nie prawdziwy Jezus, ale wielmożny dr Jezus.

To taka dziwna katolicka praktyka terapeutyczna uskuteczniania w konfesjonale, gdzie ludzie szukają przebaczenia za błędy, ale niekoniecznie chcą przestać popełniać te błędy, nie chcą naprawić błędów, nie chcą wygrać, lecz chcą się poczuć lepiej.

To jest właśnie ta “magiczna pigułka” o której mówią Rich Cooper czy Rollo (Tomassi). Nie chcecie tego, unikajcie jak ognia. Musisz dokonać wyboru: chcesz być szczęśliwy czy mieć rację?

Zamieniłem tutaj kolejność – pytanie brzmi czy chcesz mieć rację czy być szczęśliwym. Chodzi tu oto, że taki facet domaga się od kobiet pociągnięcia ich od odpowiedzialności na zasadzie “ja mam rację, one nie”, to taki typ faceta, który ma potrzebę poczucia, że ma rację zamiast odpuścić i pracować na własne szczęście.

W tym przypadku odwracamy to do góry nogami – czy chcesz by ktoś cię uszczęśliwił z powodu twojego cierpienia? Jeden chce słyszeć, że to nie twoja wina, a inny chce być zrugany od śmieciów albo zasrańców. To zależy – jedni chcą poczuć się dobrze, inni źle za bycie gorszym.

Chcesz być szczęśliwy, czy mieć rację? W tym przypadku nie przejmuj się terapią. Gdy ona nie chce cię wysłuchać, odnośnie tego jak twoje oczekiwania wobec kobiety w swoim życiu były spełnianie, to jasnym jest, że w ogóle one nie chcesz w tym uczestniczyć.

Dlaczego masz tak mocno walczyć o związek z osobą, która wcale nie chce z tobą być? Z mojej strony mogę powiedzieć tyle, że ten czas najlepiej wykorzystać… Co do tego w dużym stopniu mamy w czerwonej pigułce konsensus, są pewne wyjątki, że jeśli ona nie chce być ze mną, jeśli nie jestem dla niej wystarczająco atrakcyjny, w sensie hipergamicznie wystarczająco atrakcyjny, to niech tak będzie. Użyję ją jako laskę treningową.  Jeśli potrafię zaciągnąć ciebie do łóżka po 10 czy ileś tam latach związku z najgorszą wersją mnie, odmawiasz seksu, domagasz się tego czy tamtego, jeśli moja gra działa na ciebie, to zadziała na każdą.

Wtedy faceci wkładają mnóstwo pracy w szlifowanie Gry na naprawdę trudnych laskach, potem zaciągają opinii z innej ręki, np. flirtują z koleżankami z biura, idą do knajpy ze znajomymi singlami, poznają ich znajomych i dochodzisz do wniosku, że laski są łatwe. “To jest łatwiejsze, niż myślałem”.

Widząc to po raz 500 możesz potraktować to jako fakt, nawet jeśli twoja kobiet poważnie traktuje taką trapię, wasze małżeństwo się sypie, ona mówi, że to jest specjalista [autorytet], który pomoże nam to naprawić… “Kobiety mają niepisane [ukryte] kontrakty?” Owszem, tak samo jak mężczyźni.

Różnica w tym, że ty jesteś na tyle samoświadomy, by problem naprawić, a one kierują się uczuciami i w tym sensie ufają autorytetom. Chodziliście na terapię, próbowaliście wszystkiego, ale nic nie działało – choć intencje były szczere, niekiedy ma to bardziej cyniczne podłoże, ale dla faceta efekt jest praktyczne taki sam, gdy tylko dziewczyna decyduje o terapii małżeńskiej, możesz być pewien, że to praktycznie koniec związku z jej strony. Ponieważ nic, co terapeuta powie – nie da się przekazać komuś zewnątrz własnego autorytetu na osoby trzecie w oczekiwaniu, że ten autorytet postawi cię w lepszym świetle. To tak nie działa.

Zauważyliście zapewne, tu wracamy do punktu wyjścia – nie potrzebujesz terapeuty małżeńskiego, by ci to wszystko mówił, to ty sam każesz sobie to robić, ty zapracowałeś, byś stał się swoim mentalnym punktem wyjścia, masz światopogląd, który lubisz, cel, do którego dążysz, a także kiedy potrzeba, odwołujesz się do komunikacji, by rozwiązać dany problem, ale głównie dążysz do tego celu poprzez swoje działania. Teraz wyobraź sobie, że jakiś koleś na fotelu każe ci to zrobić. To nie ma prawa działać.

Powtarzam kolejny raz, nikt ci nie pomoże, jesteś zdany na siebie. Nie ma za co.

Zobacz na: Gry o władzę: przewodnik terenowy – Rian Stone
Co to jest Przerażenie [dread]; albo, dlaczego nikt nie ma jakiejkolwiek ramy – Rian Stone
Mężczyzna mówi swojej żonie, aby nim manipulowała!

 

Doradztwo małżeńskie to eugenika – Rian Stone

https://rumble.com/v48d4zx-doradztwo-malzenskie.html