Prawa kobiet – Wywiad z Betty Friedan – 1977
Mary Parkinson: Czy od początku twoim zamiarem było, w roku 1963, by twoje pisarstwo dało początek rewolucji, co też się stało?
Betty Friedan: Nie, to nie było świadome. Wtedy dopiero bym czuła przerażenie! Pisałam tę książkę, choć gdzieś głęboko, co ciekawe, we mnie było poczucie konieczności, ważkości i być może po części czułam to. Jeśli spojrzeć na to z perspektywy przeznaczenia, to myślę, że coś w tym jest.
Mary Parkinson: Jakie cechy twojej osoby czy stylu życia skłoniły cię do napisania takiej książki?
Betty Friedan: Moje życie niczym nie różniło się od przyjętego modelu, w latach po 2 W.Ś. Miałam dzieci, pracowałam w gazecie zanim mnie zwolniono z powodu ciąży, ale zresztą i tak by krzywo na nie patrzono w pracy, wtedy poczułam ulgę i napisałam “matka” w rubryce zawód spisu powszechnego. Starałam się odnaleźć to wielkie kobiece spełnienie, ku czemu byłam silnie zdeterminowana. Podobnie jak w przypadku mojej matki, czułam frustrację. Matka była redaktorką kolumny dla kobiet lokalnej gazety w Peorii, mieście gdzie się urodziłam. Wyszła za biznesmena i oczywiście nie kazano jej pracować i frustrowało ją, że nie może się spełniać i odreagowywała na nas i moim ojcu. Byłam dobrze wykształcona, co jak sądzę czułam zawód, że mogę tego nie wykorzystać. Takie miałam życie, ale pisywałam jako wolny strzelec dla kobiecych czasopism, starając się kreować obraz kobiety, który już nie był prawdziwy. Pewnego dnia wszystko to połączyło się w spójną całość i poczułam wręcz konieczność by dociec, co to jest za obraz kobiety, dlaczego jest błędny i stawić czoła prawdzie o moim życiu.
Mary Parkinson: Jak zabrałaś się do samego pisania książki, jak sama powiedziałaś, byłaś zapracowaną matką, z trójką dzieci.
Betty Friedan: Nad książką zaczęłam pracować zaraz po tym, jak urodziła się moja córeczka. Wtedy dzieci odrabiały lekcje na moim biurku, mąż miał zwyczaj po powrocie do domu zrzucać moje notatki z biurka, a biblioteka publiczna w Nowym Jorku miała specjalne pomieszczenie dla pisarzy z wolnym biurkiem, wtedy postanowiłam poważnie potraktować perspektywę zostania pisarką i poprosiłam o rezerwację miejsca. Dojeżdżałam do biblioteki autobusem 3 dni w tygodniu, gdzie pracowałam nad książką. Zajęło mi to 5 lat, choć planowałam skończyć w rok. Po powrocie do domu i gdy dzieci wracały ze szkoły zabierałam wózek i szliśmy na spacer.
Mary Parkinson: Kiedy książka wyszła, wywołała ogromne poruszenie, stała się światowym bestsellerem, oczywiście recenzje miała i dobre i złe, ale jak zareagowała twoja rodzina i znajomi?
Betty Friedan: Nikt – to był mały nakład – nikt nie spodziewał się takiej reakcji. Jak już mówiłam, każda z nas zmagała się z tym sama, z poczuciem, że jest kimś więcej niż tylko kucharką, że jest dziwadłem, że coś z nią nie tak i dało się wyczuć, że wszystkie czekamy, aż ktoś to w końcu wyrazi. Stąd nie dziwi silna reakcja po premierze książki. Jednak moje sąsiedztwo traktowało mnie jak zagrożenie, dziewczyny, z którymi wspólnie jeździłyśmy z dziećmi na zajęcia dodatkowe, lekcje tańca, z dnia na dzień stałam się niczym trędowata, pariasem. Stanowiłam zbyt duże zagrożenie dla innych kobiet, później oczywiście to się zmieniło. Musiałam z przedmieścia wyprowadzić się do centrum.
Mary Parkinson: A co z dziećmi? Czy one też doświadczyły stygmatyzacji sąsiedzkiej?
Betty Friedan: Nie wiem, ciężko powiedzieć. Moi synowie często z tego powodu docinali mi, droczyli się ze mną, ale myślę, że byli ze mnie dumni. Nie chcieli mi dać wprost do zrozumienia, że są ze mnie dumni. Moja córka niedawno wyznała, że przeczytała moją książkę.
– Stałaś się rozpoznawalną osobą. byłaś sławna na całym świecie, zrobiłaś fortunę i sławę, czy…
Betty Friedan: Nie taka bogata, raczej więcej sławy, niż fortuny.
– Czy uwielbiałaś ten splendor? Czy nadal go uwielbiasz?
Betty Friedan: Byłoby hipokryzją udawać, że nie dawało mi to poczucia jakiejś satysfakcji, ale to była tylko wisienka na torcie, raczej jak wtedy, gdy pragniesz czegoś, czego nie posiadasz, ale gdy już to dostaniesz, po części nawet traci swój powab i wręcz doskwiera.
– O jakich niekoniecznie pozytywnych aspektach mówisz?
Betty Friedan: Najważniejsza rzecz, rzecz, której za żadne skarby nie oddam, to świadomość, że uczestniczyłam w tym ruchu. Poczucie, że rzeczywiście pomogłam kobietom, że zapiszę się w historii, że coś pomogłam zmienić, że moje życie nie było na nic, że jak myślę nie zmarnowałam życia, to jest ta lepsza część. Ale bycie celebrytką, rozpoznawalną przez ludzi, to wszystko często bywa kłopotliwe, kiedy nie wiesz, jak sobie z tym poradzić.
– Czy wynika to z uprzedzenia co do tego, jaki obraz kobiety powinnaś reprezentować?
Betty Friedan: Ten aspekt potrafi być szalenie irytujący. Mam serdecznie dość osób, które zagadują mnie mówiąc, że na żywo wyglądam inaczej, mając na myśli, że wcale taką potworą jak sobie wyobrażali nie jestem lub żywią przeświadczenie, co ma fatalne skutki w moich relacjach z mężczyznami, ponieważ jestem rozwódką i przeżywam drugą młodość, przeświadczenie, że jestem apodyktyczna, cięta na mężczyzn. Owszem, gdy trzeba potrafię chwycić za symboliczny toporek, choć jestem bardziej…
– Kobieca.
Betty Friedan: …taki przypisuje mi się wizerunek.
– Wspomniałaś o rozwodzie. Czy sądzisz, że ponieważ byłaś częścią tego ruchu, dałaś początek ruchowi wyzwolenia kobiet, czy uważasz, że to się negatywnie odbiło na twoim życiu, że rozpadło się twoje małżeństwo? Straciłaś szansę?
Betty Friedan: To zbyt uproszczone podejście. To niemalże już wyświechtana klisza, że kobieta musi wybrać. Tego właśnie po części dotyczy moja książka, “Mistyka kobiecości” i jak zmienia nas jako osoby, dotyczy właśnie tego, że te wybory nie są koniecznością pomiędzy karierą zawodową a miłością, macierzyństwem, małżeństwem, że nasze życia mogą przybierać znacznie bardziej złożone obrazy i nie stoi to w niczym na przeszkodzie ku szczęściu. Ja w końcu zebrałam w sobie odwagę, by z tego uciec, z niemożliwego małżeństwa, z nieudanego małżeństwa, w którym tkwiłam zbyt długo z obawy przed samotnością. Czasami czuję się samotna, ale znajduję szczęśliwość na być może niekonwencjonalne sposoby, czerpię głęboką satysfakcję z bycia z moimi dziećmi, interesuję się mężczyznami…
– Czy faktycznie jesteś całkowicie wolna mentalnie?
Betty Friedan: Nie, nie! Chciałabym być, jednak są takie dni, gdy czuję się wspaniale, że ten ruch, zmiana, którą zapoczątkowałyśmy, gdy kobiety odnajdują siłę czynić rzeczy, które wcześniej były niepojęte, nie śniło nam się, że będziemy w stanie otworzyć nowe możliwości życia dla naszych córek i nas, i faktycznie taka zmiana nastąpiła, o czym piszę w książce. To wszystko jest wspaniałe, dostarcza radości. Wcale nie jestem wolna, jestem pełna zwątpienia, nie cierpię publicznej samotności, martwię się co ubrać, co ludzie o mnie pomyślą, mam poczucie winy wobec swoich dzieci, wystarczy jedno słowo dezaprobaty ze strony dzieci i natychmiast tracę zapał. Bardzo trudno przychodzi mi nie zgadzać się z nim, z mężczyzną, którego kocham i duszę w sobie gniew, tego typu rzeczy.
– Zapytam o córkę, powiedziałaś, że dałaś jej wolność, czy uważasz, że stała się przez to inną osobą?
Betty Friedan: Moja córka jest wspaniała.
– Przez twoją córkę mam na myśli jej pokolenie. Jak bardziej wolne się stały?
Betty Friedan: Zaczynają z innego miejsca, niż my. Nie będą targane takimi konfliktami i poczuciem winy. Moja córka skończyła studia i zostanie lekarzem, wybiera się na uczelnię medyczną. Zapewne planuje w przyszłości małżeństwo i dzieci, ale nie będzie miała z tego powodu wyrzutów. Owszem, będzie musiała sobie życie ułożyć po swojemu, ale nie będzie musiała ukrywać swojej inteligencji czy żywić poczucia, że jej inteligencja i kobiecość wzajemnie się wykluczają. Może oczekiwać wynagrodzenia i dowartościowania tak, jak mężczyzna. Ona jest bardzo kobieca, świetnie czuje się jako kobieta. Życie stoi przed nią otworem.
– Obraz kobiety w twojej książce, czy to kobiety, jaką ją w przyszłości widziałaś, obraz kobiety, w który mierzyłaś? Projekt kobiety, można by powiedzieć.
Betty Friedan: Cóż… Jako kobiety same musiałyśmy tworzyć siebie, jako nowe kobiety. To była istota rzeczy. Była to konieczność, w historii naszego rozwoju i niedawno marzyłam sobie, kiedy myślałam o córce, Emily, wyobraziłam ją sobie w czerwonej, jedwabnej sukni bez ramiączek. w stroju który mi, gdy byłam w jej wieku, wydawał się olśniewający, lecz zamiast poczucia zawstydzenia, nieśmiałości, niepokoju czy kompleksów, jak ja wtedy, ona cała promieniała radością, czuła się wolna i takie jest moje marzenie.
– Owszem, to jest marzenie, fantazja i sama lubię czuć się wolna, ale podobnie jak ty, również mam poczucie winy gdyż wiem, że to nie jest takie łatwe, choć może się wydawać, że przychodzi nam to łatwo, ale tak nie jest. Wiele naszych słuchaczek powie, że wymaga to odwagi, nawet poświęcenia i niesie ze sobą wiele strachu i gotowe są obwiniać ruch kobiecy za niepotrzebne zgrzyty w rodzinie, że tak to ujmę, winę zrzucając na ruch na rzecz wyzwolenia kobiet. Co odpowiesz osobom, które zgadzają się z postulatami, wierzą w równouprawnienie, ale uważają, że jest przyczyną rozwodów, powoduje różne tarcia. Co na ten zarzut odpowiesz?
– Tarcia owszem. Mamy do czynienia z ogromną zmianą, która wymaga od kobiet odwagi na drodze ku nowym wzorcom i modelom, które nie są już takie oczywiste. Problemy owszem istnieją i będą pojawiać się nowe, lecz znacznie lepiej iść do przodu i żyć, i stawać się prawdziwym sobą. Ostatecznie rodzina tylko na tym skorzysta. Patologie, ukryta przemoc czy wrogość były częścią doświadczenia naszym matek i babć, i nie bez powodu, ale brały ten ciężar na siebie, na własne ciała uwewnętrzniały go i wyładowywały na dzieciach i mężach, a wcale nie miały takiego dobrego życia. Dobrze jest być sobą i jeszcze lepiej będzie się żyć naszym córkom i im bardziej jesteśmy wolne, odkryć kim jesteśmy i nie katować się koniecznością bycia kobiecą poprzez udawanie. Im bardziej jesteśmy wolne kochać mężczyzn takimi, jakimi są, by nasze dzieci były wolne do bycia sobą i kochać je, czerpać radość z życia.
Wolność pozytywna i negatywna – Krzysztof Karoń
Natura kobiety: Niesamowite Mamy
Natura kobiety: Jej niegodziwość – Red Femme Diaries
Nie chcesz być naturalny w stosunku do kobiet
Mary Parkinson: Ale mężczyźni też muszą się zmienić.
Betty Friedan: Tak, to jest kolejny etap.
Mary Parkinson:Cóż to takiego?
Betty Friedan: To kolejny etap. Etap pierwszy, czyli odrzucenie mistyki kobiecości, dalej mamy odrzucenie dyskryminacji płciowej przez ruch feministyczny, teraz nadszedł moment, kiedy te bunty musimy przekuć w nową zgodę, połączyć te rzeczy i zbudować nowe modele życia. To nie znaczy, że mamy porzucić rodzinę i dom, raczej przemyśleć ją na nowo, nie możemy dłużej utrzymywać tych samych standardów perfekcji w domu, co wcześniej i na nowo podzielić się obowiązkami. Mąż, żona, dzieci, nawet gdy jesteś sama…. To nie tak, że przestajemy gotować, po prostu gotujemy inaczej, czasami możemy zjeść na mieście.
Mary Parkinson: Nie sądzisz, że mężczyźni czują się zagrożeni, że tracą swoją męskość?
Betty Friedan: Uważam, że zyskali wigor i wolność dzięki zmianie, w Stanach Zjednoczonych mężczyźni tak jak kobiety popierają równouprawnienie. więc jak sądzę mężczyźni czują się mniej zagrożeni, niż niektóre kobiety. Uważam za złe, że mężczyźni umierali 10 lat wcześniej od małżonek w skutek presji, wrzodów, zawałów, uczuć i łez, które tłumili w sobie po presją realizowania modelu męskości, że muszą być ciągle dzielni, dominujący, wzniośli. Zmagać się z wyrzutami, wrogością, zrzędzeniami kobiet. Bycie sobą przyniesie mężczyznom wyzwolenie, bardziej się otworzą i ostatecznie jak to dzieci mówią, będziemy wolni, by czynić pokój, a nie wojnę.
– Muszę przyznać, że choć sama książka to świetna lektura, zwłaszcza dla osób chcących poznać początki ruchu w wartkiej i humorystycznej postaci, że bardzo podobał mi się rozdział, w którym opisujesz od zaplecza ruch NOW (Narodowa Organizacja Kobiet), opisując wewnętrzne tarcia tak dla ciebie niepokojące i jak sądzę, taka a nie inna negatywna opinia o ruchu wyzwolenia kobiet jest efektem działań skrajnych ugrupowań w ruchu, kwestie, które podnosiły. Czy zgodzisz się, że te grupy mocno zaszkodziły ruchowi?
Betty Friedan: Raczej wskazałabym palcem na media. Każdy ruch ma elementy skrajne. Media skupiają się na skrajnościach i ekshibicjonistach, ponieważ to generuje bardziej szokujące materiały. Kobiety dusiły w sobie gniew i ten w końcu wybuchł, osobiście zawsze byłam przeciwna pseudo ekstremistycznym radykałom, próbującym ten gniew zmienić w permanentną wojnę płci głoszącą koniec małżeństwa, koniec dzieci, koniec rodziny, to nie było celem ruchu w ogóle.
Chodziło wyłącznie o to, by kobiety mogły być ludźmi na równi z innymi zyskując prawo do równych okazji i prawa głosu, i zamienić tę wolność w lepszą rodzinę, dom, macierzyństwo, wybór do bycia matką, do miłości itd. Oczywiście ekstremistki…
– Podejmowały takie kwestie jak miłość lesbijska czy wyższość kobiet.
Betty Friedan: Zbyt dużo nacisku kładziono na te rzeczy odchodząc od meritum. Prawo do wolności seksualnej jako prawo każdego człowieka, tego nikt nie kwestionuje, ale nie to jest sednem ruchu kobiecego.
Głównym celem jest kobieta jako osoba i równouprawnienie, kobiety współistniejące z mężczyznami, w społeczeństwie, w miejscu pracy, kobiety kochające mężczyzn, jeśli potrafią. Kobiety nigdzie się nie wybierają i kolejny etapem jest…
Potrzeba otwartego przyznania, że nie ma co się łudzić, że ruch tak duży jak ten obejdzie się bez różnic zdań pomiędzy członkiniami.
Kobiety nie były oswojone z władzą i czuły wielką potrzebę takiej władzy, i musiały nauczyć się obchodzić z tą władzą. Być może nie powinnyśmy wtedy tak bardzo uspokajać konflikty, ponieważ były różnice zdań pomiędzy mną a radykalistkami, które powinnam bardziej akcentować, nie mniej, ale solidarność sióstr [jajników] była taka ważna, pomiędzy kobietami była na tyle ważna, że tonowałyśmy konflikty, choć z perspektywy czasu być może należało otwarcie się z nimi zmierzyć. Jak sądzę teraz mamy świadomość, że te ostatnie ponad 50 lat to było coś wspaniałego.
– Betty, niestety muszę ci przerwać. Chciałam spytać, czy kiedyś twój zapał minie, ale widzę, że nie muszę. Dziękuję ci bardzo za rozmowę.
Zobacz na: Narodziny Feminizmu w 1848 roku, w Seneca Falls, w stanie Nowy Jork
Wywiad z Camille Paglia o feminizmie [1992]
Wywiad z Germaine Greer o gwałcie i zgodzie na seks
Współczesne czasy – wywiad Jordana Petersona z Camille Paglia
Witamy w Nierzeczywistości – Ryan Holiday
Czym jest pasywna agresja?
USA: Wzrost gospodarczy oparty na kobietach – Morgan Stanley Research
Dominacja i uległość w małżeństwie: model kapitana i pierwszego oficera
Wiele osób zażywających leki przeciwdepresyjne odkrywa, że nie może ich odstawić
Prawa kobiet – Wywiad z Betty Friedan – 1977
https://rumble.com/v5zvs42-betty-friedan-1977.html
Wciel się na Niebieskiej Planecie! 🙂
„W innym wymiarze, w dalekiej galaktyce, w środku Universum, żyje grupa
nieśmiertelnych istot zwanych Władcami Czasu, posiadają wszelkie
atrybuty doskonałości, są wszechmocni, wszechwiedzący, sprawiedliwi i
wszechmiłujący. Pilnują oni całego stworzenia. Są odpowiedzialni za
utrzymanie ewolucji wszystkich form życia w całym swoim dominium. Co
jakiś czas któryś z nich jedzie na wakacje.
Pewnego razu przyszła wreszcie kolej na Seta.
Set udał się do agencji podróży, by znaleźć dlasiebie miejsce na spędzenie
zasłużonego urlopu.
– No cóż, panie Set – rzekł agent – mamy wolne miejsca na dalekich
krańcach naszego systemu gwiezdnego, na ,,Czerwonej” planecie. Może pan
tam leżeć do góry brzuchem i cieszyć się wszystkimi przyjemnościami
życia.
– Byłem tam ostatnio i jest tam wspaniale, ale wolałbym coś bardziej
egzotycznego – odparł Set.
– To może będzie panu odpowiadała ,,Zielona” planeta w sektorze
gwiezdnym 401. Można tam odpoczywać w idealnym spokoju i ciszy. Ostatnio
jest to bardzo popularne miejsce.
– Nie – odrzekł Set – wolałbym okolicę, w której mógłbym stawić czoło
jakimś wyzwaniom.
– To spodoba się panu spiralna galaktyka Nyx 73, w której będzie pan
pełnił rolę ,,bóstwa przewodniego i opiekuńczego” – dla wszystkich istot
tej galaktyki, bardzo przyjemne wczasy.
– Nie o to mi chodzi – odparł Set – na co dzień istoty, którymi się
opiekuję uważają mnie za Boga, którym przecież nie jestem i nawet mnie
czczą. Wolałbym coś bardziej aktywnego, niepowtarzalnego, egzotycznego
co stanowiłoby prawdziwe dla mnie wyzwanie.
Agent zastanowił się przez chwilę i powiedział:
– Myślę, że mam coś takiego. W odmiennym wymiarze, na dalekich krańcach
kosmosu znajduje się bardzo mały sektor gwiazd zwany ,,Drogą Mleczną”.
Nie wiadomo skąd wzięto taką nazwę. Jest w nim ,,Niebieska” planeta;
można tam bawić się z samym sobą i innymi Władcami Czasu, którzy
spędzają tam swój urlop. Główną rozrywką jest ,,zabawa w chowanego”.
Jest tam bardzo popularna. Zanim pan tam pojedzie, musi pan zdecydować,
ile wcieleń chce pan otrzymać i jaką rolę odgrywać w danym życiu.
Ponieważ w naszym wymiarze nie istnieje czas i jest pan nieśmiertelny,
może pan dostać tyle żyć, ile pan zechce. Zaraz po pierwszym wcieleniu
na niebieskiej planecie, zapomni pan, kim jest, aby mógł pan szukać
siebie za każdym razem – w każdym życiu od nowa. Pomiędzy życiami musi
pan wybrać, w co się chce bawić w następnym życiu. Musi pan także wybrać
dla siebie płeć i rasę. W każdym życiu są bardzo fajne gry i zabawy
zwane rodziną lub relacjami. Te dopiero potrafią człowieka rozśmieszyć!
Set się zainteresował:
– To brzmi wspaniale. Proszę mi jeszcze powiedzieć o innych grach i
zabawach, w których mogę uczestniczyć, podczas gdy będę próbował
odnaleźć siebie.
– Och, jest ich bardzo dużo. We wszystkich może pan wziąć udział podczas
swych wakacji.
Bardzo popularna jest ,,zabawa w wojownika”. W tej zabawie może pan
zobaczyć, ile razy można pana zabić w bitwie albo w innych
okolicznościach, w których pomaga pan innym sprawdzić to samo. To bardzo
zabawna gra, a najzabawniejsze jest w niej to, że wszyscy traktują ją
serio. Większość bierze w niej udział około 600 razy, ze względu na
specjalny program, takie wewnętrzne przepisy dla wczasowiczów na
niebieskiej planecie, które nazywają się – Karma. Mówię panu, można
umrzeć ze śmiechu, taka fajna zabawa.
Jest też ,,zabawa w kupca” lub ,,biznesmena”. Pokazuje, ile razy można
się wzbogacić, a później wszystko stracić. Bardzo interesująca, pyszna
rozrywka.
W czasie turnusu może pan także zagrać w grę ,,władca i poddani”, lub
,,polityk i wyborcy”, gdzie wymyśla i ustala pan sam reguły własnej gry,
dla innych wczasowiczów. Musi pan jak największą ilość poddanych lub
wyborców, czyli innych wczasowiczów, wywieść w pole. Nieźle się można
przy tym ubawić.
Bardzo ekscytujące są zabawy w ,,złodzieja”, ,,człowieka mafii”, lub
,,dyktatora”, musi pan w jak najkrótszym czasie maksymalnie okraść i
zabić tylu wczasowiczów ile się da. Z powodu wewnętrznych przepisów –
Karma, później role się odwracają i przez kilkaset wcieleń, bierze pan
udział w grze w ,,biedaka”, gdzie inni wczasowicze pana okradają, gnębią
i zabijają. Naprawdę bardzo ekscytujące.
A co by pan powiedział na zabawę w woła roboczego? Polega ona na tym, że
robi się to samo codziennie przez osiem godzin przez około pięćdziesiąt
lat i dostaje się za to tyle pieniędzy, by nakarmić rodzinę i od czasu
do czasu się upić. Dość popularna gra wśród wczasowiczów.
Jeśli wybierze pan płeć żeńską, może pan sprawdzić, ile razy potrafi
posprzątać dom i ugotować, zanim zużyje pan swoje ciało. Nie bardzo
rozumiem, ale mam wrażenie, że ta gra ma także pomóc innym urlopowiczom
w zabawie, którą nazywają ,,narodzinami”.
Jedną z najpopularniejszych rozrywek jest, niech pan słucha uważnie,
zabawa, która trwa równocześnie z innymi zabawami. Nazywa się ,,zabawą w
ofiarę i cierpiętnika”. Tu się pan dopiero uśmieje! Boki zrywać zobaczy
pan, ile zwykłych sytuacji potrafi pan przekształcić w tragedię – całe
tysiące! Ile razy może pan umrzeć na jakąś chorobę, ile razy spowodować,
że będzie pan, jak mówią, nieszczęśliwy. Zdaje się, że przy tej grze
trzeba tak wytrenować umysł, by potrafił negatywnie oceniać i osądzać
różne rzeczy. Ja w ogóle nie mogę jej pojąć. Zdaje się, że wysyłają
urlopowiczów do specjalnych szkół, by się jej dobrze nauczyli. Ale
pierwsze nauki pobiera się u tych wczasowiczów, którzy bawią się w
rodziców. Jak pan trochę poćwiczy, to na pewno pan się zorientuje, o co
w niej chodzi.
Ale jest jeszcze lepsza: ,,zabawa w studiowanie” – zobaczy pan w niej,
ile teorii filozoficznych można włączyć do swej kolekcji podczas jednej
gry w odnajdywanie siebie. Jeśli stanie się pan w niej dobry, może
przekształcić się w ,,grę w profesora”, lub jeszcze lepiej ,,zabawę w
guru”, w której uczestnik myśli, że jest oświecony, i pomaga innym
urlopowiczom bawić się w studiowanie.
Lecz najbardziej wyrafinowaną zabawą, która trwa w trakcie innych zabaw
na niebieskiej planecie jest, gra w ,,religię” i duchowość, w trakcie
której trzeba wierzyć w coś czego nie ma, zamiast szukać samego siebie.
Niektórzy urlopowicze tak zafascynowani są tą niesamowitą grą, że łączą
się w grupy tzw. wyznawców i konkurują ze sobą, robią specjalne obrzędy
i jakieś inne dziwne rzeczy których nie rozumiem, czasami się zabijają,
dla czegoś co sami wymyślili a nie istnieje. Naprawdę zadziwiająca i
wciągająca na wiele set, a nawet tysiące wcieleń gra. Prawdziwy rarytas!
– Jednakże niech pan uważa! Gra w religię i duchowość dlatego jest tak
wyrafinowana, gdyż kryje się w niej wyjście i zakończenie urlopu na
niebieskiej planecie, gdy już pan uzna, że wystarczy wyzwań i zabaw i
odnajdzie pan samego siebie i znudzi się to już panu, ciągłe szukanie
siebie, to z powodu programu Karma, odrodzi się najpierw pan jako
nauczyciel, który wyzna prawdę innym wczasowiczom, lecz ci nie będą
słuchać jedynie pana zabiją! Potem będą czcić pana jako proroka i
mesjasza. To będą ci którzy dopiero co rozpoczęli urlop na niebieskiej
planecie i ,,zabawę w chowanego”. Po prostu dlatego nie będą
zainteresowani pana prawdą, bo będzie im to psuło całą zabawę i
skończyli by zbyt wcześnie wypoczynek i nie poznaliby innych fajnych
gier.
Na sam koniec wczasów odrodzi się pan niedaleko miejsca zwanym Bodhgaja
i pod drzewem bodhi zrozumie pan, że to definitywny koniec urlopu i nie
ma sensu więcej ,,zabawiać się w chowanego” i czas wracać do pracy,
będzie pan nauczał innych urlopujących Władców Czasu, którzy też już
będą blisko końca turnusu i tak jak pan będą już mieli dużo za sobą
atrakcji i zabaw. Powie im pan całą prawdę, tym razem pana nie zabiją,
tylko będą zainteresowani i najpierw pojedyńczo pan, a później inni
małymi grupkami, będziecie opuszczać niebieską planetę.
– I co pan na to, panie Set? Jeśli pan się zapisze dostanie pan pierwsze
450 wcieleń gratis od firmy. Lecz od razu zastrzegam żeby w pełni
doświadczyć wszystkich wyzwań, zabaw i gier na niebieskiej planecie
trzeba przeżyć minimum około 6000 wcieleń w różnych kombinacjach,
niektórym nieśmiertelnym tak się spodobała ,,zabawa w chowanego”, że
musieliśmy zapisywać na dodatkowe turnusy, wprost nie mogą się
nachwalić, jest to bowiem rodzaj nowego aktywnego wypoczynku, który
ostatnio zdobywa sobie rzesze wiernych wielbicieli, coś w rodzaju
ekstremalnych sportów.
Gwarantujemy doskonałą iluzję, że przez pierwsze kilka tysięcy wcieleń,
nie rozpozna pan, kim naprawdę jest, by nie psuć wyśmienitej zabawy.
Jedynie musi pan podpisać zgodę, że w trakcie turnusu na niebieskiej
planecie, będzie pan przestrzegał wewnętrznego regulaminu i programu o
nazwie – Karma. To tylko uatrakcyjni całą zabawę.
Zachwycony Set:
– To brzmi wspaniale! Prawdziwie egzotyczne wakacje! Proszę mnie zapisać
na wczasy na niebieskiej planecie. To musi być cudowne przeżycie, szukać
samego siebie, przez tyle wcieleń!
ANTHONY BRASKO
„WCZASY NA NIEBIESKIEJ PLANECIE”
Wciel się na Niebieskiej Planecie! 🙂