Prawa kobiet – Wywiad z Betty Friedan – 1977

Prawa kobiet - Wywiad z Betty Friedan - 1977

Mary Parkinson: Czy od początku twoim zamiarem było, w roku 1963, by twoje pisarstwo dało początek rewolucji, co też się stało?

Betty Friedan: Nie, to nie było świadome. Wtedy dopiero bym czuła przerażenie! Pisałam tę książkę, choć gdzieś głęboko, co ciekawe, we mnie było poczucie konieczności, ważkości i być może po części czułam to. Jeśli spojrzeć na to z perspektywy przeznaczenia, to myślę, że coś w tym jest.

Mary Parkinson: Jakie cechy twojej osoby czy stylu życia skłoniły cię do napisania takiej książki?

Betty Friedan: Moje życie niczym nie różniło się od przyjętego modelu, w latach po 2 W.Ś. Miałam dzieci, pracowałam w gazecie zanim mnie zwolniono z powodu ciąży, ale zresztą i tak by krzywo na nie patrzono w pracy, wtedy poczułam ulgę i napisałam “matka” w rubryce zawód spisu powszechnego. Starałam się odnaleźć to wielkie kobiece spełnienie, ku czemu byłam silnie zdeterminowana. Podobnie jak w przypadku mojej matki, czułam frustrację. Matka była redaktorką kolumny dla kobiet lokalnej gazety w Peorii, mieście gdzie się urodziłam. Wyszła za biznesmena i oczywiście nie kazano jej pracować i frustrowało ją, że nie może się spełniać i odreagowywała na nas i moim ojcu. Byłam dobrze wykształcona, co jak sądzę czułam zawód, że mogę tego nie wykorzystać. Takie miałam życie, ale pisywałam jako wolny strzelec dla kobiecych czasopism, starając się kreować obraz kobiety, który już nie był prawdziwy. Pewnego dnia wszystko to połączyło się w spójną całość i poczułam wręcz konieczność by dociec, co to jest za obraz kobiety, dlaczego jest błędny i stawić czoła prawdzie o moim życiu.

Mary Parkinson: Jak zabrałaś się do samego pisania książki, jak sama powiedziałaś, byłaś zapracowaną matką, z trójką dzieci.

Betty Friedan: Nad książką zaczęłam pracować zaraz po tym, jak urodziła się moja córeczka. Wtedy dzieci odrabiały lekcje na moim biurku, mąż miał zwyczaj po powrocie do domu zrzucać moje notatki z biurka, a biblioteka publiczna w Nowym Jorku miała specjalne pomieszczenie dla pisarzy z wolnym biurkiem, wtedy postanowiłam poważnie potraktować perspektywę zostania pisarką i poprosiłam o rezerwację miejsca. Dojeżdżałam do biblioteki autobusem 3 dni w tygodniu, gdzie pracowałam nad książką. Zajęło mi to 5 lat, choć planowałam skończyć w rok. Po powrocie do domu i gdy dzieci wracały ze szkoły zabierałam wózek i szliśmy na spacer.

Mary Parkinson: Kiedy książka wyszła, wywołała ogromne poruszenie, stała się światowym bestsellerem, oczywiście recenzje miała i dobre i złe, ale jak zareagowała twoja rodzina i znajomi?

Betty Friedan: Nikt – to był mały nakład – nikt nie spodziewał się takiej reakcji. Jak już mówiłam, każda z nas zmagała się z tym sama, z poczuciem, że jest kimś więcej niż tylko kucharką, że jest dziwadłem, że coś z nią nie tak i dało się wyczuć, że wszystkie czekamy, aż ktoś to w końcu wyrazi. Stąd nie dziwi silna reakcja po premierze książki. Jednak moje sąsiedztwo traktowało mnie jak zagrożenie, dziewczyny, z którymi wspólnie jeździłyśmy z dziećmi na zajęcia dodatkowe, lekcje tańca, z dnia na dzień stałam się niczym trędowata, pariasem. Stanowiłam zbyt duże zagrożenie dla innych kobiet, później oczywiście to się zmieniło. Musiałam z przedmieścia wyprowadzić się do centrum.

Mary Parkinson: A co z dziećmi? Czy one też doświadczyły stygmatyzacji sąsiedzkiej?

Betty Friedan: Nie wiem, ciężko powiedzieć. Moi synowie często z tego powodu docinali mi, droczyli się ze mną, ale myślę, że byli ze mnie dumni. Nie chcieli mi dać wprost do zrozumienia, że są ze mnie dumni. Moja córka niedawno wyznała, że przeczytała moją książkę.

– Stałaś się rozpoznawalną osobą. byłaś sławna na całym świecie, zrobiłaś fortunę i sławę, czy…

Betty Friedan: Nie taka bogata, raczej więcej sławy, niż fortuny.

– Czy uwielbiałaś ten splendor? Czy nadal go uwielbiasz?

Betty Friedan: Byłoby hipokryzją udawać, że nie dawało mi to poczucia jakiejś satysfakcji, ale to była tylko wisienka na torcie, raczej jak wtedy, gdy pragniesz czegoś, czego nie posiadasz, ale gdy już to dostaniesz, po części nawet traci swój powab i wręcz doskwiera.

– O jakich niekoniecznie pozytywnych aspektach mówisz?

Betty Friedan: Najważniejsza rzecz, rzecz, której za żadne skarby nie oddam, to świadomość, że uczestniczyłam w tym ruchu. Poczucie, że rzeczywiście pomogłam kobietom, że zapiszę się w historii, że coś pomogłam zmienić, że moje życie nie było na nic, że jak myślę nie zmarnowałam życia, to jest ta lepsza część. Ale bycie celebrytką, rozpoznawalną przez ludzi, to wszystko często bywa kłopotliwe, kiedy nie wiesz, jak sobie z tym poradzić.

– Czy wynika to z uprzedzenia co do tego, jaki obraz kobiety powinnaś reprezentować?

Betty Friedan: Ten aspekt potrafi być szalenie irytujący. Mam serdecznie dość osób, które zagadują mnie mówiąc, że na żywo wyglądam inaczej, mając na myśli, że wcale taką potworą jak sobie wyobrażali nie jestem lub żywią przeświadczenie, co ma fatalne skutki w moich relacjach z mężczyznami, ponieważ jestem rozwódką i przeżywam drugą młodość, przeświadczenie, że jestem apodyktyczna, cięta na mężczyzn. Owszem, gdy trzeba potrafię chwycić za symboliczny toporek, choć jestem bardziej…

– Kobieca.

Betty Friedan: …taki przypisuje mi się wizerunek.

– Wspomniałaś o rozwodzie. Czy sądzisz, że ponieważ byłaś częścią tego ruchu, dałaś początek ruchowi wyzwolenia kobiet, czy uważasz, że to się negatywnie odbiło na twoim życiu, że rozpadło się twoje małżeństwo? Straciłaś szansę?

Betty Friedan: To zbyt uproszczone podejście. To niemalże już wyświechtana klisza, że kobieta musi wybrać. Tego właśnie po części dotyczy moja książka, “Mistyka kobiecości” i jak zmienia nas jako osoby, dotyczy właśnie tego, że te wybory nie są koniecznością pomiędzy karierą zawodową a miłością, macierzyństwem, małżeństwem, że nasze życia mogą przybierać znacznie bardziej złożone obrazy i nie stoi to w niczym na przeszkodzie ku szczęściu. Ja w końcu zebrałam w sobie odwagę, by z tego uciec, z niemożliwego małżeństwa, z nieudanego małżeństwa, w którym tkwiłam zbyt długo z obawy przed samotnością. Czasami czuję się samotna, ale znajduję szczęśliwość na być może niekonwencjonalne sposoby, czerpię głęboką satysfakcję z bycia z moimi dziećmi, interesuję się mężczyznami…

– Czy faktycznie jesteś całkowicie wolna mentalnie?

Betty Friedan: Nie, nie! Chciałabym być, jednak są takie dni, gdy czuję się wspaniale, że ten ruch, zmiana, którą zapoczątkowałyśmy, gdy kobiety odnajdują siłę czynić rzeczy, które wcześniej były niepojęte, nie śniło nam się, że będziemy w stanie otworzyć nowe możliwości życia dla naszych córek i nas, i faktycznie taka zmiana nastąpiła, o czym piszę w książce. To wszystko jest wspaniałe, dostarcza radości. Wcale nie jestem wolna, jestem pełna zwątpienia, nie cierpię publicznej samotności, martwię się co ubrać, co ludzie o mnie pomyślą, mam poczucie winy wobec swoich dzieci, wystarczy jedno słowo dezaprobaty ze strony dzieci i natychmiast tracę zapał. Bardzo trudno przychodzi mi nie zgadzać się z nim, z mężczyzną, którego kocham i duszę w sobie gniew, tego typu rzeczy.

– Zapytam o córkę, powiedziałaś, że dałaś jej wolność, czy uważasz, że stała się przez to inną osobą?

Betty Friedan: Moja córka jest wspaniała.

– Przez twoją córkę mam na myśli jej pokolenie. Jak bardziej wolne się stały?

Betty Friedan: Zaczynają z innego miejsca, niż my. Nie będą targane takimi konfliktami i poczuciem winy. Moja córka skończyła studia i zostanie lekarzem, wybiera się na uczelnię medyczną. Zapewne planuje w przyszłości małżeństwo i dzieci, ale nie będzie miała z tego powodu wyrzutów. Owszem, będzie musiała sobie życie ułożyć po swojemu, ale nie będzie musiała ukrywać swojej inteligencji czy żywić poczucia, że jej inteligencja i kobiecość wzajemnie się wykluczają. Może oczekiwać wynagrodzenia i dowartościowania tak, jak mężczyzna. Ona jest bardzo kobieca, świetnie czuje się jako kobieta. Życie stoi przed nią otworem.

– Obraz kobiety w twojej książce, czy to kobiety, jaką ją w przyszłości widziałaś, obraz kobiety, w który mierzyłaś? Projekt kobiety, można by powiedzieć.

Betty Friedan: Cóż… Jako kobiety same musiałyśmy tworzyć siebie, jako nowe kobiety. To była istota rzeczy. Była to konieczność, w historii naszego rozwoju i niedawno marzyłam sobie, kiedy myślałam o córce, Emily, wyobraziłam ją sobie w czerwonej, jedwabnej sukni bez ramiączek. w stroju który mi, gdy byłam w jej wieku, wydawał się olśniewający, lecz zamiast poczucia zawstydzenia, nieśmiałości, niepokoju czy kompleksów, jak ja wtedy, ona cała promieniała radością, czuła się wolna i takie jest moje marzenie.

– Owszem, to jest marzenie, fantazja i sama lubię czuć się wolna, ale podobnie jak ty, również mam poczucie winy gdyż wiem, że to nie jest takie łatwe, choć może się wydawać, że przychodzi nam to łatwo, ale tak nie jest. Wiele naszych słuchaczek powie, że wymaga to odwagi, nawet poświęcenia i niesie ze sobą wiele strachu i gotowe są obwiniać ruch kobiecy za niepotrzebne zgrzyty w rodzinie, że tak to ujmę, winę zrzucając na ruch na rzecz wyzwolenia kobiet. Co odpowiesz osobom, które zgadzają się z postulatami, wierzą w równouprawnienie, ale uważają, że jest przyczyną rozwodów, powoduje różne tarcia. Co na ten zarzut odpowiesz?

– Tarcia owszem. Mamy do czynienia z ogromną zmianą, która wymaga od kobiet odwagi na drodze ku nowym wzorcom i modelom, które nie są już takie oczywiste. Problemy owszem istnieją i będą pojawiać się nowe, lecz znacznie lepiej iść do przodu i żyć, i stawać się prawdziwym sobą. Ostatecznie rodzina tylko na tym skorzysta. Patologie, ukryta przemoc czy wrogość były częścią doświadczenia naszym matek i babć, i nie bez powodu, ale brały ten ciężar na siebie, na własne ciała uwewnętrzniały go i wyładowywały na dzieciach i mężach, a wcale nie miały takiego dobrego życia. Dobrze jest być sobą i jeszcze lepiej będzie się żyć naszym córkom i im bardziej jesteśmy wolne, odkryć kim jesteśmy i nie katować się koniecznością bycia kobiecą poprzez udawanie. Im bardziej jesteśmy wolne kochać mężczyzn takimi, jakimi są, by nasze dzieci były wolne do bycia sobą i kochać je, czerpać radość z życia.

Wolność pozytywna i negatywna – Krzysztof Karoń
Natura kobiety: Niesamowite Mamy
Natura kobiety: Jej niegodziwość – Red Femme Diaries
Nie chcesz być naturalny w stosunku do kobiet

Mary Parkinson: Ale mężczyźni też muszą się zmienić.

Betty Friedan: Tak, to jest kolejny etap.

Mary Parkinson:Cóż to takiego?

Betty Friedan: To kolejny etap. Etap pierwszy, czyli odrzucenie mistyki kobiecości, dalej mamy odrzucenie dyskryminacji płciowej przez ruch feministyczny, teraz nadszedł moment, kiedy te bunty musimy przekuć w nową zgodę, połączyć te rzeczy i zbudować nowe modele życia. To nie znaczy, że mamy porzucić rodzinę i dom, raczej przemyśleć ją na nowo, nie możemy dłużej utrzymywać tych samych standardów perfekcji w domu, co wcześniej i na nowo podzielić się obowiązkami. Mąż, żona, dzieci, nawet gdy jesteś sama…. To nie tak, że przestajemy gotować, po prostu gotujemy inaczej, czasami możemy zjeść na mieście.

Mary Parkinson: Nie sądzisz, że mężczyźni czują się zagrożeni, że tracą swoją męskość?

Betty Friedan: Uważam, że zyskali wigor i wolność dzięki zmianie, w Stanach Zjednoczonych mężczyźni tak jak kobiety popierają równouprawnienie. więc jak sądzę mężczyźni czują się mniej zagrożeni, niż niektóre kobiety. Uważam za złe, że mężczyźni umierali 10 lat wcześniej od małżonek w skutek presji, wrzodów, zawałów, uczuć i łez, które tłumili w sobie po presją realizowania modelu męskości, że muszą być ciągle dzielni, dominujący, wzniośli. Zmagać się z wyrzutami, wrogością, zrzędzeniami kobiet. Bycie sobą przyniesie mężczyznom wyzwolenie, bardziej się otworzą i ostatecznie jak to dzieci mówią, będziemy wolni, by czynić pokój, a nie wojnę.

– Muszę przyznać, że choć sama książka to świetna lektura, zwłaszcza dla osób chcących poznać początki ruchu w wartkiej i humorystycznej postaci, że bardzo podobał mi się rozdział, w którym opisujesz od zaplecza ruch NOW (Narodowa Organizacja Kobiet), opisując wewnętrzne tarcia tak dla ciebie niepokojące i jak sądzę, taka a nie inna negatywna opinia o ruchu wyzwolenia kobiet jest efektem działań skrajnych ugrupowań w ruchu, kwestie, które podnosiły. Czy zgodzisz się, że te grupy mocno zaszkodziły ruchowi?

Betty Friedan: Raczej wskazałabym palcem na media. Każdy ruch ma elementy skrajne. Media skupiają się na skrajnościach i ekshibicjonistach, ponieważ to generuje bardziej szokujące materiały. Kobiety dusiły w sobie gniew i ten w końcu wybuchł, osobiście zawsze byłam przeciwna pseudo ekstremistycznym radykałom, próbującym ten gniew zmienić w permanentną wojnę płci głoszącą koniec małżeństwa, koniec dzieci, koniec rodziny, to nie było celem ruchu w ogóle.

Chodziło wyłącznie o to, by kobiety mogły być ludźmi na równi z innymi zyskując prawo do równych okazji i prawa głosu, i zamienić tę wolność w lepszą rodzinę, dom, macierzyństwo, wybór do bycia matką, do miłości itd. Oczywiście ekstremistki…

– Podejmowały takie kwestie jak miłość lesbijska czy wyższość kobiet.

Betty Friedan: Zbyt dużo nacisku kładziono na te rzeczy odchodząc od meritum. Prawo do wolności seksualnej jako prawo każdego człowieka, tego nikt nie kwestionuje, ale nie to jest sednem ruchu kobiecego.

Głównym celem jest kobieta jako osoba i równouprawnienie, kobiety współistniejące z mężczyznami, w społeczeństwie, w miejscu pracy, kobiety kochające mężczyzn, jeśli potrafią. Kobiety nigdzie się nie wybierają i kolejny etapem jest…

Potrzeba otwartego przyznania, że nie ma co się łudzić, że ruch tak duży jak ten obejdzie się bez różnic zdań pomiędzy członkiniami.

Kobiety nie były oswojone z władzą i czuły wielką potrzebę takiej władzy, i musiały nauczyć się obchodzić z tą władzą. Być może nie powinnyśmy wtedy tak bardzo uspokajać konflikty, ponieważ były różnice zdań pomiędzy mną a radykalistkami, które powinnam bardziej akcentować, nie mniej, ale solidarność sióstr [jajników] była taka ważna, pomiędzy kobietami była na tyle ważna, że tonowałyśmy konflikty, choć z perspektywy czasu być może należało otwarcie się z nimi zmierzyć. Jak sądzę teraz mamy świadomość, że te ostatnie ponad 50 lat to było coś wspaniałego.

– Betty, niestety muszę ci przerwać. Chciałam spytać, czy kiedyś twój zapał minie, ale widzę, że nie muszę. Dziękuję ci bardzo za rozmowę.

 

Zobacz na: Narodziny Feminizmu w 1848 roku, w Seneca Falls, w stanie Nowy Jork
Wywiad z Camille Paglia o feminizmie [1992]
Wywiad z Germaine Greer o gwałcie i zgodzie na seks
Współczesne czasy – wywiad Jordana Petersona z Camille Paglia
Witamy w Nierzeczywistości – Ryan Holiday
Czym jest pasywna agresja?
USA: Wzrost gospodarczy oparty na kobietach – Morgan Stanley Research
Dominacja i uległość w małżeństwie: model kapitana i pierwszego oficera
Wiele osób zażywających leki przeciwdepresyjne odkrywa, że nie może ich odstawić

 

Prawa kobiet – Wywiad z Betty Friedan – 1977

https://rumble.com/v5zvs42-betty-friedan-1977.html

 

„Wszystkie ruchy masowe dążą zatem do postawienia odpornej na fakty zasłony między wiernymi a rzeczywistością świata. Czynią to, twierdząc, że ostateczna i absolutna prawda jest już ucieleśniona w ich doktrynie i że nie ma żadnej prawdy ani pewności poza nią. Fakty, na których prawdziwy wierzący opiera swoje wnioski, nie mogą pochodzić z jego doświadczenia lub obserwacji, ale z pism świętych” - Eric Hoffer

„Wszystkie ruchy masowe dążą zatem do postawienia odpornej na fakty zasłony między wiernymi a rzeczywistością świata. Czynią to, twierdząc, że ostateczna i absolutna prawda jest już ucieleśniona w ich doktrynie i że nie ma żadnej prawdy ani pewności poza nią. Fakty, na których prawdziwy wierzący opiera swoje wnioski, nie mogą pochodzić z jego doświadczenia lub obserwacji, ale z pism świętych” – Eric Hoffer