Spirala współpracy feministek z nie-feministami
Nick Reading: Witam wszystkich w pierwszy odcinku “Głupota w ujęciu ilościowym”. Postanowiłem zrobić ten materiał, ponieważ często w dyskusjach w sieci z feministkami ktoś zawsze zaprotestuje dlaczego nie możemy współpracować, dlaczego to musi mieć formę walk i chcę pokazać, że w istocie taka współpraca ma miejsce, choć nie w formie takiej w jakiej życzyłyby sobie feministki.
Zatem dzisiaj chcę wam zaprezentować koncepcję, którą ochrzciłem mianem “Spiralą współpracy feministek z nie-feministami”.
Przygotowałem dwie grafiki do mojej prezentacji głównie po to by objaśnić i zobrazować zastosowaną terminologię.
Do tej grafiki będę szczególnie często się odwoływał w ramach tej serii, gdyż stanowi ona podstawę moich wywodów, omawianych treści.
Wyróżniam 3 sfery – pierwsza to sfera feminizmu, do której zaliczają się feministki i ich “sługusy”. Sługusy czyli sojusznicy.Sojusznicy w ich żargonie.Jest to sfera zamknięta, nikogo innego w niej nie chcą,choć w ogóle nie życzą sobie nikogo innego gdziekolwiek.Pragną świat na wyłączność, chcą stanowić jego wyłączną cześć.
Kolejna sfera to aktywne osoby niefeministyczne. Mamy tutaj antyfeministów, aktywistów na rzecz praw mężczyzn, podrywaczy, feminizm spod znaku jednorożca, reprezentowany przez takie postaci jak Wendy McElroy czy Christina Sommers ruch MGTOW, maskulinistów, konserwatywnych tradycjonalistów. Przepraszam jeśli kogoś pominąłem. Rzecz w tym, że ta sfera jest bardzo zróżnicowana.
Dalej mamy sferę którą określam jako “masy środka”, w skład której wchodzą 3 rodzaje osób – osoby powierzchownie sympatyzujące z feminizmem, generalnie są to osoby o poglądach lewicowych,
postrzegający feminizm jako zasadny ruch na rzecz praw człowieka,
ogólnie postrzegają to zjawisko jako coś dobrego, ale nie zgłębiają tematu, w pewien sposób pasywnie z nim sympatyzują.
Dalej mamy osoby powierzchownie przeciwne feminizmowi, są to osoby o poglądach zazwyczaj prawicowych, widzą feminizm jako grupę ześwirowanych kociar, włochatych lesbijek czy inne prześmiewcze stereotypy, ale nie jest to postawa czynnego oporu względem feminizmu.
W końcu mamy “kameleony”, osoby desperacko szukające aprobaty społecznej, takie trochę chorągiewki na wietrze, oportuniści i są w tym bezwzględne. To takie osoby jak politycy, osobowości medialne, osoby chcące być w awangardzie chęci przypodobania się.
To są osoby z którymi bez problemu można się przyjaźnić, działać wspólnie, ale musisz być wobec nich ostrożnym i wiedzieć z kim masz do czynienia.
Tak czy inaczej, masy środka czy aktywni nie-feminiści to nie są feministki czy feminiści. Nie mają nic wspólnego z feminizmem, stąd stanowią część szerszej sfery nie-feministycznej. Zaangażowanie nie-feminiści i masy środka to jedno, feminizm to drugie.
Teraz gdy terminologię mamy za sobą, teraz przejdziemy do tytułowej spirali kooperacji pomiędzy feminizmem i nie-feminizmem.
Etap pierwszy – kłamstwo feminizmu. To jest cecha definiująca feminizm – używają argumentów z d*py nie pasujących do współczesnego klimatu społecznego, we współczesnym świecie osoba taka musi być koniecznie kompulsywnym kłamcą by uskuteczniać feminizm.
Tu nie ma innej drogi i trzeba się z tym pogodzić.
W przypadku osób, które uświadomiły to sobie, mamy etap 2, czyli etap krytyki feminizmu. Oczywiście zaangażowani nie-feminiści na tym etapie już się znajdują i obnażają stertę głupot ferowanych przez feminizm w postaci teorii patriarchatu, mitu luki płacowej, kultury gwałtu i tym podobnych bzdur.
Obnażamy te rzeczy i dyskutujemy o tym. To prowadzi do etapu 3, czyli przebudzenia mas środka. osób czy to życzliwych wobec feminizmu, którzy czują się oszukane i stąd ich gniew, czy osób wrogich feminizmowi, które tylko utwierdzają się w swoich przekonaniach.
Osoby takie albo wstawią się za feminizmem, ale ich jest mniejszość, albo są przeciwko feminizmowi, co dotyczy większości tych osób, gdy tylko przejrzą na oczy i gdy masy środka się przebudzą, dołączą tym samym do grupy aktywnych nie-feministów zgodnie z przedstawioną klasyfikacją.
To oczywiście jest jedyna rzecz, sama krytyczna analiza feminizmu nie skutkuje uświadomieniem sobie przez feministki swojego szaleństwa, ale fakt dołączenia coraz to większej liczby osób do ich przeciwników, osób zmieniających obóz ideologiczny, to zmusza feministki do skonfrontowania się z rzeczywistością, co pozwala przejść do etapu 4, czyli etapu “feminizm a rzeczywistość”.
Gdy uświadamiają sobie, że nie są lubiane, wcale nie starają się być bardziej lubiane, wiecie, jak ktoś przyłapany publicznie na wierutnym kłamstwie, to kaja się i przyznaje do błędu, niekoniecznie z pobudek altruistycznych, ale zwyczajnie osoba taka nie ma innego wyboru, no chyba że jest feministką, czy taka osoba przyzna się do kłamstwa? Oczywiście, że nie. Zrobi to co zawsze robi, czyli wróci do etapu 1, czyli zacznie kłamać, bo to jedyna sztuczka którą mają w zanadrzu.
Kłamanie przybierze jeszcze bardziej szaloną formę. Zaczynają się pokrętne argumentacje, tezy że 51 proc. to nie jest większość, “zamknijcie ryje zjeby, feminizm stara się rozwiązać wasze problemy” i wszystko co plecie np. Brianna Wu.
Oczywiście czyniąc te wszystkie poj*bane rzeczy, dają kolejną pożywkę dla etapu 2, czyli krytycznej analizy, co oczywiście dalej, gdy to zostaje zdemaskowane, co dalej prowadzi do przebudzenia kolejnej porcji mas środka i mamy takie osoby jak Thunderf00t, obalające ich tezy w swoich materiałach wideo na głównych stronach.
Znów, to zmusza feminizm do przejścia na etap 4, czyli konfrontacji feminizmu z rzeczywistością i dalej, jak już mówiłem, nie przyznają się do błędu, lecz zaczynają wręcz kłamać jeszcze mocniej. W ten sposób koło się zamyka. To nie jest w istocie koło lecz spirala, ponieważ wraz z kolejnym cyklem wzrasta intensywność sporu i choć liczba takich cykli nie jest sprecyzowana, ale ostatecznie proces ten osiągnie punkt końcowy, czyli punkt, kiedy wszyscy zrozumieją, że feminizm jest tak samo niepożądany, jak rasizm.
Feminizm wtedy czeka całkowita śmierć społeczna i do tego właśnie osoby ze sfery zaangażowanych nie-feministów dążą, do doprowadzenia do punktu docelowego.
Jeszcze jedna rzecz na koniec. Może się wydawać, że etap 1, zdaje się intensyfikować wraz z kolejnym cyklem, a pozostałe etapy od 2 do 4, wręcz intensyfikują się.
Jeśli chodzi i etap 1, jest strasznie mylący, bo rzecz w tym, że odpały feministyczne to trochę jak obserwowanie kogoś kto stara się wspiąć na szczyty szaleństwa, choć swoją wyprawę zaczyna już na samym szczycie. Stąd może to być mylące.
Zatem dalej je naciskajmy, niech bardziej świrują, ludzie dostrzegą ich prawdziwą naturę, co sprawi że więcej osób przejdzie na naszą stronę i w końcu sprowadzimy feminizm do punktu docelowego.
Jeśli macie jakiś przykład głupoty którą chcielibyście poddać analizie, to piszcie w komentarzach, a ja postaram się coś wykombinować. Wielkie dzięki.
Zobacz na: Narodziny Feminizmu w 1848 roku, w Seneca Falls, w stanie Nowy Jork
Dlaczego jestem antyfeministką – Janice Fiamengo
Jaka jest przyszłość feminizmu – Heather Mac Donald
Oto co czyni feminizm tak podstępnym – Suzanne Venker
Jesteś niezamężną matką? Obwiniaj za to feminizm.
Jak feministyczne blogi zwiększają oglądalność, wykorzystując najgorsze skłonności kobiet – Emily Gould
Uprzywilejowana kobieta nie jest w stanie zadbać o swoje przetrwanie | TBYS
Spirala współpracy feministek z nie-feministami – Nick Reading
Najnowsze komentarze