Optymalny wiek do pierwszej ciąży to jest 20-24 lata
Kompilacja materiałów dotyczących demografii.
„Proszę państwa no dalej mogę powiedzieć tu będę cytował książkę prof. Rosseta . Demografia polska w służbie postępu społecznego 1946-1971. I on tutaj zwraca uwagę że” Hitlerowski plan depopulacji przewidywał redukcje świadczeń chorobowych z tytułu ubezpieczenia społecznego, ograniczenie lecznictwa szpitalnego, zawieszenie zasiłków rodzinnych i świadczeń z tytułu macierzyństwa , obowiązujący na terenach włączonych do rzeszy niemieckiej zakaz zawierania małżeństw przez mężczyzn w wieku poniżej 28 lat i przez kobiety w wieku poniżej 24 lat. Całkowity zakaz zawierania małżeństw przez osoby wywiezione do Niemiec na roboty. „
Proszę państwa tak tutaj dla informacji dodam że swego czasu w 71 roku uczestniczyłem w interdyscyplinarnej konferencji demograficznej w której również uczestniczył ówczesny krajowy specjalista do spraw ginekologii i położnictwa który wyraźnie powiedział że optymalny wiek do pierwszej ciąży to jest 20-24 lata, a reszta to już mogą być nawet do 50. Jeżeli ta pierwsza ciąża nie nastąpi miedzy 20 a 24, to potem prawdopodobieństwo różnych komplikacji rośnie, no w ostateczności 25- 29 . Mówimy o pierwszej ciąży no więc jak widzimy specjaliści niemieccy III rzeszy znali się na ginekologii i położnictwie i bardzo precyzyjnie planowali politykę depopulacyjną w stosunku do ludności Polski.” – Źródło: J. Kossecki J. Kossecki o Marszu Niepodległości oraz katastrofie demograficznej w kontekście debaty sejmowej
Optymalny wiek do pierwszej ciąży to jest 20-24 lata
Wojna Informacyjna – Rafał Brzeski
Ideologia, Strategia, Sztuka Operacyjna i Taktyka – Józef Kossecki
Co to jest ciąża geriatryczna?
“Ciąża geriatryczna to taka, w której matka ma co najmniej 35 lat. Płodność zmniejsza się wraz z wiekiem, co oznacza, że kobiecie z upływem lat będzie trudniej zajść w ciążę. Ponadto terapie mają poprawić płodność, które wspomagają ten proces, stają się mniej skuteczne, gdy kobieta osiągnie wiek około 35 lat. Na przykład zdrowa 30-letnia kobieta ma około 20 procent szans na zajście w ciążę każdego miesiąca. W wieku 40 lat odsetek ten spada do 5 procent.” – What Is a Geriatric Pregnancy?
Założenia dotyczące demografii władz okupacyjnych niemieckich na terenach polskich
Podstawowe założenia polityki władz okupacyjnych niemieckich wobec ludności polskiej, zostały zawarte w opracowanym na zlecenie Urzędu dla Spraw Rasowo-Politycznych NSDAP, przez doktora E. Wetzla, kierownika Centrali Doradczej Urzędu dla Spraw Rasowo-Politycznych, oraz doktora G. Hechta, kierownika Oddziału dla Volksdeutschów i mniejszości w Urzędzie dla Spraw Rasowo-Politycznych, dokumencie zatytułowanym Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia, noszącym datę 25 listopada 1939 roku. Czytamy w nim m. in.:
„Opieka lekarska z naszej strony ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieżenia przeniesieniu chorób zakaźnych na teren Rzeszy. (…) Wszystkie środki, które służą ograniczeniu rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzanie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia. (…)”.
Niezależnie od fizycznej eksterminacji poszczególnych grup obywateli RP – przede wszystkim ludności żydowskiej, a także elity polskiej zwłaszcza na terenach wcielonych do Rzeszy, hitlerowcy starali się niszczyć polski potencjał biologiczny również metodami bardziej wyrafinowanymi – wchodzącymi częściowo w zakres totalnej wojny informacyjnej. Dowody na to znaleźć można w dokumentach sprawy SS-Brigadeführera Carla Clauberga. Jeden z tych dokumentów dotyczy Genralnego Planu Wschodniego Reichsführera SS, omawia politykę demograficzną nie tylko w stosunku do ludności polskiej, ale również rosyjskiej, ukraińskiej, a nawet narodów kaukaskich, opracowany został przez dr Erhardta Wetzela – radcę w Urzędzie dla Spraw Rasowo-Politycznych NSDAP. Pochodzi on z 27.4.1942r., a więc z okresu, gdy hitlerowcy odnosili sukcesy na froncie wschodnim i wydawało im się, że wygrają wojnę, a w związku z tym będą mieli dość czasu i możliwości by w pełni zrealizować swe plany. W dokumencie tym czytamy m. in.:
„Powinno być oczywiste, że polskiej kwestii nie można rozwiązać w ten sposób, że zlikwiduje się Polaków, podobnie jak Żydów. Tego rodzaju rozwiązanie kwestii polskiej obciążyłoby naród niemiecki na daleką przyszłość i odebrałoby nam wszędzie sympatię, zwłaszcza, że inne sąsiednie narody musiałyby się liczyć z możliwością, iż w odpowiednim czasie potraktowane zostaną podobnie. Moim zdaniem, musi zostać znaleziony taki sposób rozwiązania kwestii polskiej, ażeby wyżej wskazane polityczne niebezpieczeństwa zostały sprowadzone do możliwie najmniejszych rozmiarów. (…)(…) Celem niemieckiej polityki ludnościowej na rosyjskim terenie będzie musiało być sprowadzenie liczby urodzin do poziomu leżącego poniżej liczby niemieckiej. To samo zresztą powinno odnosić się także do szczególnie płodnej ludności kaukaskiego terenu, a później częściowo także do Ukrainy. Na razie leży w naszym interesie powiększenie liczby Ukraińców, jako przeciwwagi w stosunku do Rosjan. Nie powinno to jednak doprowadzić do tego, ażeby Ukraińcy zajęli później miejsce Rosjan.
Aby doprowadzić na wschodnich terenach do znośnego dla nas rozmnażania się ludności, jest nagląco konieczne zaniechanie na wschodzie tych wszystkich środków, które zastosowaliśmy w Rzeszy celem podwyższenia liczby urodzin. Na terenach tych musimy świadomie prowadzić negatywną politykę ludnościową. Poprzez środki propagandowe, a w szczególności przez prasę, radio, kino, ulotki, krótkie broszury, odczyty uświadamiające itp. należy stale wpajać w ludność myśl, jak szkodliwą rzeczą jest posiadanie wielu dzieci. Powinno się wskazywać koszty, jakie dzieci powodują, na to, co można by zdobyć dla siebie za te wydatki. Można wskazywać na wielkie niebezpieczeństwa dla zdrowia, które mogą grozić kobiecie przy porodzie itp. Obok tej propagandy powinna być prowadzona na wielką skalę propaganda środków zapobiegawczych. Przemysł produkujący tego rodzaju środki musi zostać specjalnie stworzony. Nie może być karalne zachwalanie i rozpowszechnianie środków zapobiegawczych ani też spędzanie płodu. Należy też w pełni popierać powstawanie zakładów dla spędzania płodu. Można wykształcić np. akuszerki lub felczerki w robieniu sztucznych poronień. Im bardziej fachowo będą przeprowadzane poronienia, tym większego zaufania nabierze do nich ludność. Rozumie się samo przez się, że i lekarz musi być upoważniony do robienia tych zabiegów, przy czym nie może tu wchodzić w rachubę uchybienie zawodowej lekarskiej godności. Należy również propagować dobrowolną sterylizację. Nie powinno się zwalczać śmiertelności niemowląt. Nie może mieć miejsca również uświadamianie matek w zakresie pielęgnacji niemowląt i chorób dziecięcych. Trzeba się starać o to, aby wykształcenie rosyjskich lekarzy w tych dziedzinach wiedzy było możliwie jak najmniejsze. Nie wolno popierać domów dziecka itp. instytucji. (…) W każdym razie całkowite biologiczne wyniszczenie Rosjan nie może tak długo leżeć w naszym interesie, jak długo nie jesteśmy sami w stanie zapełnić tego terenu naszymi ludźmi. W przeciwnym bowiem razie, inne narody objęłyby ten obszar, co również nie leżałoby w naszym interesie. Naszym celem przy wprowadzaniu tych środków jest tylko, ażeby Rosjan o tyle osłabić, ażeby nie mogli nas przytłaczać masą swoich ludzi. (…) Nam Niemcom chodzi tylko o to, ażeby naród rosyjski osłabić do tego stopnia, aby nigdy nie był on w stanie zagrażać niemieckiemu przewodnictwu na europejskim terenie. Do tego celu przybliżają nas wyżej wskazane drogi. Należy pamiętać również o tym, że stłoczenie mas ludzkich w miastach fabrycznych jest niewątpliwie najodpowiedniejszym środkiem ograniczenia rozmnażania się ludności. Powyżej omawiana propaganda i uświadamianie da się bowiem w miastach o wiele łatwiej przeprowadzić niż na wsi, zwłaszcza gdy chodzi o rozległe przestrzenie wschodu. (…)”
Omawiany wyżej plan zalecał również, by na roboty przymusowe do Niemiec wywozić przede wszystkim mężczyzn żonatych i kobiety zamężne, gdyż w ten sposób rozbija się rodziny, co wpłynie na zmniejszenie przyrostu naturalnego. Zgodnie z powyższym planem Verordnung (Rozporządzenie) Generalnego Gubernatora Franka z dnia 9 marca 1943 r. wprowadziło pełną niekaralność aborcji dokonywanych przez Polki i przedstawicielki innych „niższych” narodów, zwiększono natomiast kary za aborcję dzieci niemieckich – aż do kary śmierci włącznie.
Źródło: Józef Kossecki, Totalna wojna informacyjna XX wieku a II RP, Kielce 1997.
DZIECI do śmieci – Agnieszka Wołk-Łaniewska
Źródło: Tygodnik NIE, Numer: 12/2011
Autor: AGNIESZKA WOŁK-ŁANIEWSKA
Róbcie studia zamiast bachorów.
Tylko zwolennicy teorii płaskiej Ziemi mogą twierdzić, że problem przeludnienia nie istnieje – oświadczył ostatnio w BBC sir David Attenborough, legendarny brytyjski twórca programów popularnonaukowych, w 1985 r. nagrodzony za swoją działalność tytułem szlacheckim. Attenborough jest patronem i twarzą organizacji Optimum Population Trust, która stawia sobie za cel przełamanie tabu związanego z kontrolą populacji ludzkiej. Na stronie organizacji można złożyć ślubowanie “Postaram się mieć nie więcej niż dwoje dzieci!” i znaleźć wyliczenie wskazujące, że bez podobnych postanowień w 2050 r. ludzi będzie 9,1 miliarda, co, zdaniem niektórych badaczy, 5-krotnie przekracza optymalną populację Ziemian. Optymalną – czyli taką, która jest w stanie funkcjonować w nieskończoność w oparciu o odnawiające się dobra naturalne, nie zaburzając równowagi ekologicznej i nie zmierzając do pewnej katastrofy. Gdziekolwiek kobiety mają prawa polityczne i wykształcenie, gdzie istnieje dostęp do nowoczesnych sposobów kontroli urodzin – poziom dzietności spada. Wszystkie te przejawy cywilizacji obecne są w południowoindyjskim stanie Kerala. I tam dzietność wynosi 1,1, podczas gdy w Indiach 2,8. W buddyjskiej Tajlandii 1,8, w katolickich Filipinach 3,3 – mówi Attenborough. Zjawisko prowokowanego i wspieranego przez katolicyzm nieopanowanego “rozmnażactwa”, które prowadzi do dewastacji Ziemi, Attenborough nazywa słoniem w salonie – czyli problemem, który mimo jego oczywistości wszyscy starają się ignorować. W tym wypadku uparte przemilczanie niebezpieczeństw związanych z przeludnieniem Ziemi, także przez organizacje ekologiczne, to efekt nie najlepszych skojarzeń historycznych, jakie wywołuje idea kontroli populacji: na myśl przychodzą naziści i ich koncepcje eugeniczne czy totalitarne Chiny. Zwolennicy ograniczania rozrostu populacji odpowiadają, że nie zamierzają zakazywać posiadania dzieci, lecz chcą namówić ludzi do refleksji nad tym, jak ich niepohamowany pęd do rodzicielstwa wpływa na losy planety – a więc także na losy ich własnych dzieci. Trudno jednak nie zauważyć, iż brytyjscy zwolennicy promocji kontroli urodzin są w dość komfortowej sytuacji – wedle badań opinii publicznej 33 procent wyspiarzy uważa wysoki przyrost naturalny za najważniejszy problem zagrażający przyszłości Królestwa.
W Polsce, gdzie przyrost naturalny jest minimalny – co jest jedną z niewielu dobrych rzeczy, które o naszym kraju można powiedzieć – każdego dnia jesteśmy przekonywani, że to prawdziwe nieszczęście, które doprowadzi ojczyznę do ruiny. I że obowiązkiem każdego Polaka katolika jest produkować progeniturę w maksymalnej liczbie. Kościół katolicki ma nawet specjalne święto dedykowane tej idei, które wypada w najbliższy piątek. 25 marca decyzją J. P. 2 Kościół kat. obchodzi Dzień Świętości Życia. Z tej okazji w całym kraju odbędą się marsze i parady, z których największa – warszawski Marsz Świętości Życia Światło dla Życia – zacznie się nie jedną, ale dwoma mszami celebrowanymi przez dwóch biskupów w dwóch różnych katedrach. Jedną odprawiać będzie abp Hoser, drugą – bp Pikus; ten sam, który 1 maja będzie celebrował warszawską imprezę z okazji beatyfikacji papieża. Potem domniemane tłumy entuzjastów życia uczestniczące w nabożeństwach na Pradze i Starym Mieście wyruszą pieszo ulicami Warszawy, aby spotkać się pod kolumną Zygmunta, skąd z pochodniami – taka nowa stołeczna tradycja – przejdą na plac Piłsudskiego, gdzie pod tzw. krzyżem papieskim wypuszczą w niebo baloniki symbolizujące dzieci poczęte i te, które dopiero się poczną. Bardziej zaangażowani w sprawę świętości życia mogą – korzystając z pośrednictwa strony internetowej Marszu Świętości Życia – zorganizować własny nastrojowy koncert Oli Nieśpielak, profesjonalnie i bez zbędnych kłopotów.
Jak dowiadujemy się od organizatorów marszu, piosenki mają pozytywny wydźwięk, mówią o miłości, radości życia, nadziei, a ponadto pomiędzy piosenkami Ola recytuje wiersze Ojca Świętego Jana Pawła II – przypominając publiczności o Jego szacunku dla każdego życia. Ile trzeba zapłacić za ten cykl radosnych uniesień, nie wiadomo, ale pozwalam sobie domniemywać, że za darmo nie jest, wziąwszy pod uwagę stopień zaangażowania artystycznego, którego wymaga. Jeszcze bardziej w krzewienie daru życia zaangażowała się Zielona Góra, gdzie odbywa się nie jeden marsz, ale cały Festiwal Życia, w ramach którego mieszkańcy miasta mogą uczestniczyć w imprezie o intrygującej nazwie “Nieszpory za miasto – Modlitwa o cud poczęcia”, a także obejrzeć sztukę “Oskar i pani Róża” w wykonaniu kleryków seminarium duchownego. (Ciekawe, jak klerycy rozwiążą zagadnienie obsady, zważywszy, że “Oskar i pani Róża” to historia umierającego na raka 10-latka i staruszki wolontariuszki). Ponadto zielonogórzan czeka koncert muzyczny “Cuda Jana Pawła II” oraz msza, podczas której zgromadzeni będą mogli podjąć trud duchowej adopcji dziecka poczętego zagrożonego zagładą, składając przyrzeczenie: Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady! Przyrzekamy Ci, z oczyma utkwionymi w żłóbek betlejemski, że odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak Ojcowie nasi walczyli o byt i wolność Narodu, płacąc krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą Łaskę Ojca wszelkiego Życia i za najcenniejszy skarb Narodu. Wedle raportu Living Planet Report opracowywanego przez naukowców różnych dziedzin na polecenie światowego potentata ekologii organizacji WWF, “pojemność” Polski wynosi między 13 a 20 milionami ludzi. 39 milionów Polaków co roku zużywa dwa razy więcej dóbr naturalnych niż piękna nasza Polska cała jest w stanie z siebie wydać. ?
agnieszka.wolk-laniewska@redakcja.nie.com.pl
Attenborough twierdzi, iż winę za narastające przeludnienie ponoszą zorganizowane religie, a szczególnie Kościół katolicki ze swoją średniowieczną obsesją w sprawie kontroli urodzin i patriarchalnym stosunkiem do kobiet.
Kryzys instytucji małżeństwa: Nie ma mężczyzn dla wykształconych kobiet
“Wykształcone kobiety mają problem ze znalezieniem życiowego partnera. To zjawisko może pogłębić kryzys instytucji małżeństwa
Demograf z SGH prognozuje, że w Polsce będzie coraz mniej ślubów. Tym razem wcale nie z powodu przemian obyczajowych. Zdaniem prof. Ireny Kotowskiej znaczenie może mieć różnica w wykształceniu kobiet i mężczyzn.
Amerykańscy naukowcy w latach 90. zaobserwowali prawidłowość, którą nazwali syndromem H. Oznacza, że jeśli jesteś absolwentką Harvardu i zarabiasz powyżej 200 tys. dol. rocznie, to zapewne będziesz mieć problem ze znalezieniem życiowego partnera. Podobny syndrom pokazują również dane niemieckie, gdzie wśród bezdzietnych kobiet dużą grupę stanowią te bardzo dobrze wykształcone. Zwłaszcza uzyskanie doktoratu zwiększało prawdopodobieństwo bezdzietności – przekonuje dr Piotr Szukalski z Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej Uniwersytetu Łódzkiego.
O tym, że teza prof. Kotowskiej nie jest pustosłowiem, świadczyć mogą dane GUS. W 2013 r. zawarto około 181 tys. związków małżeńskich. To o ponad 22 tys. mniej niż rok wcześniej. Liczba ta zmniejsza się już piąty rok z rzędu. Rośnie też liczba bezdzietnych kobiet. Jak pokazały badania „Nowe wzorce formowania rodziny w Polsce – kontekst społeczno-ekonomiczny, preferencje i wpływ na zadowolenie z życia”, już co czwarta kobieta w wieku 44 lat pozostaje bezdzietna, a dla rocznika 1975 współczynnik ten może jeszcze wzrosnąć. W wywiadach pogłębionych panie często mówiły badaczom o tym, że nie znalazły dobrego partnera. Wykształcenie było jedną z różnic – kobiety bezdzietne uczyły się zdecydowanie dłużej niż matki, 27 proc. z nich kontynuowało naukę po ukończeniu 27 lat.” – Źródło: Gazeta Prawna, 7 sierpnia 2014, Kryzys instytucji małżeństwa: Nie ma mężczyzn dla wykształconych kobiet
USA: Wzrost gospodarczy oparty na kobietach – Morgan Stanley Research
Prawo Briffaulta: jedna z ważniejszych rzeczy jakie musisz wiedzieć jako mężczyzna
Nawet pod okupacją rodziło się dwa razy więcej dzieci niż obecnie. Znikamy i nie trzeba do tego żadnej wojny!
Według danych GUS w 2017 r. w Polsce przyszło na świat 402 tys. dzieci. To oznacza, że tzw. współczynnik urodzeń wyniósł dokładnie 10,5 (na 1000 mieszkańców naszego kraju w ciągu roku statystycznie urodziło się 10,5 dziecka). Co jednak ciekawe – w Generalnym Gubernatorstwie (czyli na okupowanej przez Niemców części terytorium II RP) współczynnik urodzeń za rok 1940 wyniósł 20,0 i był niemal 2x wyższy od współczynnika notowanego w wolnej i bezpiecznej Polsce roku 2017, gdzie nie ma obozów i robot przymusowych! Czy nie trzeba wojny, aby nas wykończyć?
Należy odnotować, że po wprowadzeniu w 2016 roku programu 500+ poprawiły się statystyki demograficzne Polski. O ile jeszcze w roku 2015 w naszym kraju odnotowano 370,4 tys. urodzeń, to już w 2016 roku liczba urodzeń wzrosła do 383,4 tys., a w 2017 roku odnotowano aż 402 tys. urodzeń. Wzrost liczby urodzeń przełożył się na poprawę tzw. współczynnika urodzeń – czyli miary demograficznej określającej liczbę urodzeń żywych na 1000 mieszkańców w ciągu roku – z poziomu 9,6 (2015 rok) do 10,5 (2017 rok).
Niestety 402 tys. urodzeń to nadal mizerny rezultat, jeśli porównamy go ze statystykami urodzeń z lat 80-tych, czy nawet z okresem II wojny światowej! Aby nie być gołosłownym – w 1983 roku w Polsce urodziło się nas 723 tys. dzieci. To oznacza, że współczynnik urodzeń (czyli liczba dzieci rodząca się w ciągu roku na 1 tys. mieszkańców) wyniósł dokładnie 19,8. Okazuje się jednak, że współczynnik urodzeń, jaki odnotowano w 1940 roku na terytorium Generalnego Gubernatorstwa (a więc na okupowanym przez Niemców fragmencie II RP, gdzie szalał terror, funkcjonowały obozy koncentracyjne i masowo wywożono ludzi na roboty przymusowe) był jeszcze wyższy i wyniósł 20,0 (szacuje się, że w GG przyszło wówczas na świat 260 tys. dzieci przy całkowitej populacji tego terytorium szacowanej na 12,5 mln osób).
Co prawda w kolejnych latach, wraz z nasileniem niemieckiego terroru oraz rozwinięciem przemysłu zbrodni, współczynnik urodzeń na terenie Generalnego Gubernatorstwa nieco się obniżył (w 1941 roku do 17,6; w 1942 roku – 18,6; w 1943 roku – 18,0), niemniej i tak był znacznie wyższy od współczynnika notowanego w Polsce w latach 2015 – 2017.
Co poszło nie tak, że w wolnej i bezpiecznej Polsce, w której nie ma nie ma obozów koncentracyjnych, terroru i masowych wywózek na roboty przymusowe, rodzi się mniej dzieci niż w czasie II wojny światowej? W mojej ocenie kluczowe są kwestie ekonomiczne oraz fakt, że w ciągu ostatnich kilku lat z kraju na stałe wyemigrowało z tego powodu mnóstwo osób młodych, które swoje rodziny postanowiły założyć poza granicami Polski.
W kontekście powyższego warto wspomnieć o słowach wypowiedzianych przez Hansa Franka – hitlerowskiego zbrodniarza wojennego, który pełnił funkcję generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich. Powiedział on, że “Polacy muszą być tak biedni, by sami chcieli dobrowolnie jechać na roboty do Niemiec”.
Kto by przypuszczał, że w 70 lat po wojnie nastąpi praktyczna realizacja tej koncepcji.
Źródło: Wojna demograficzna. Niemieckie plany zagłady Słowian (PolitykaPolska.pl)
Źródło: Ludność. Stan i struktura oraz ruch naturalny w przekroju terytorialnym w 2017 r. Stan w dniu 31 XII (Stat.gov.pl)
Źródło: niewygodne.info.pl
Agresja demograficzna a Plan Himmlera – doc. Józef Kossecki
Eugenika – w imię postępu
Demografia polski i plan Himlera – Józef Kossecki i Adam Wielomski
Wojna informacyjna a demografia – Andrzej Wronka i Józef Kossecki
Wywiad z docentem Józefem Marią Kosseckim m.in nt. jego książki pt. Cybernetyka kultury, i kwestii aborcji.
Zaintrygowało mnie to, o czym się nie mówi. Politycy krzyczą, że ludzie chcą mieć dzieci – zgodzić się na finansowanie tej procedury z kasy państwa, czy nie. Nie mówi się o blaskach i cieniach tej metody z punktu widzenia naukowego i ekonomicznego. A z tego, co Pan mówi, wynika, że nie wszystko tu jest tylko dobre.
Jeśli się mówi o takiej metodzie, gdzie mamy parę bezpłodną, pierwsze pytanie, jakie należy zadać, brzmi: “Dlaczego oni są bezpłodni?” To znaczy, że jest naturalna bariera, która nie dopuszcza do zapłodnienia…
… czyli natura sama zabezpiecza się przed kłopotami?
Natura hamuje rozwój gamet, czyli komórek jajowych i plemników, w takich przypadkach, gdy doszło do przestawienia fragmentu genomu z jednego miejsca w inne. Nazywa się to translokacją, czyli swego rodzaju mutacją. Wyobraźmy sobie, że nasz genom to dwa wydania jakiegoś dzieła – jedno dostaliśmy od matki, drugie – od ojca. Te wydania powinny być prawie identyczne. Ale jednak różnią się. Każde z nich ma trzy miliardy znaczków, którymi zapisana jest informacja genetyczna. Może się zdarzyć, że jedno wydawnictwo, przygotowując to dzieło, doszło do wniosku, że można zamienić miejscami jakieś opowiadania, że tak będzie lepiej, bardziej czytelnie. Takie dwa różne wydania spotkają się u jednego z rodziców. Jeśli teraz ten rodzic tworzy gametę, czyli komórkę rozrodczą, to tworzy swoje wydanie (z dwóch, które dostał od swoich rodziców) i przekazuje je swojemu dziecku. Tworzy nowe wydanie wybierając losowo tomy z wydań rodzicielskich. Jeżeli więc wziął V tom, a tam była ta historia, którą przeniesiono z tomu III, to w obu wydaniach może mieć tę samą historię powtórzoną dwa razy, czyli – trzymając się przykładu wydawnictwa – ma dwa razy ten sam rozdział. Nie ma za to historii, która była pierwotnie w V tomie. Coś się powtórzyło, a coś innego zgubiło. A prawdopodobieństwo tego jest bardzo duże. Jeżeli taka gameta zostanie użyta do spłodzenia nowego człowieka, będziemy mieli ciężki defekt genetyczny. Najprawdopodobniej w takim przypadku dziecko w ogóle się nie urodzi. I to jest najszczęśliwsze rozwiązanie. Natura przed produkcją gamet sprawdza, czy te dwa wydania pasują do siebie, czy nie ma istotnych przemieszczeń. Jeśli są – nic z tego nie będzie, produkcja gamet jest zablokowana.
Sam organizm eliminuje gamety z defektem?
Ogranicza ich produkcję. Można jednak przełamać tę barierę, zrobić biopsję jąder, znaleźć plemnik i wstrzyknąć go do komórki jajowej, ryzykując przeniesienie ciężkiego defektu. Natura właśnie ogranicza takie przypadki.
Czyli czasami warto zaufać naturze.
W tych przypadkach z całą pewnością. Natura zwykle nie tworzy organizmów, których prawdopodobieństwo dożycia wieku rozrodczego jest bardzo małe.
Pisząc w swojej książce o in vitro, zwraca Pan uwagę na rzeczy, o których wcześniej nie słyszałem i nie czytałem. Choćby o tym, że dzieci poczęte dzięki tej procedurze częściej niż inne są wcześniakami, co też rodzi inne konsekwencje.
Przed tym ortodoksyjni zwolennicy in vitro nie są w stanie się obronić. Bardzo często, gdy o tym mówią, twierdzą, że defektów genetycznych nie jest więcej niż normalnie. Ale jeżeli rodzą się wcześniaki i dzieci z bardzo niską wagą urodzeniową, to od razu wiadomo, że te dzieci są obarczone większą skłonnością do rozmaitych defektów rozwojowych. Przede wszystkim za sprawą in vitro 27 razy częściej niż normalnie rodzą się bliźnięta! A one są obciążone częściej wadami rozwojowymi. Nie trzeba wykonywać specjalnych badań, żeby się o tym dowiedzieć. Zwolennicy in vitro od razu twierdzą, że bliźnięta poczęte tą metodą wcale nie mają częściej wad niż bliźnięta poczęte drogą naturalną. Nawet gdyby tak było, to rodzą się 27 razy częściej. Najgorsze jest coś innego – ukrywa się inne efekty korzystania z tej technologii.
Sugeruje Pan, że ktoś to robi celowo, świadomie?
Myślę, że tak. Gdyby o wszystkim ludzi informować, zmniejszyłby się popyt na in vitro. A to olbrzymi biznes. Znakomitym przykładem jest siatkówczak (nowotwór dna oka). To choroba wywoływana przez defekt recesywny, to znaczy, że obydwa geny muszą być wadliwe, żeby pojawił się siatkówczak. W połowie przypadków pierwszy defekt jest dziedziczony od jednego z rodziców. Natomiast ta choroba pojawia się również wtedy, gdy gen uszkodzony pojawi się w trakcie produkcji gamety lub już po utworzeniu zygoty – w zarodku. Są takie błędy genetyczne, które sprzyjają temu, żeby doszło do tego, że ten drugi allel (jedna z wersji tego samego genu – przyp. red.) też będzie uszkodzony. Wtedy nowotwór pojawia się w jednej gałce ocznej, a nie w dwóch. Ten defekt zdarza się po in vitro częściej niż po poczęciu naturalnym. To jest najbardziej niebezpieczny efekt zapłodnienia in vitro, bo wskazuje na o wiele większą częstość mutacji.” – 27 lipca 2012, Prof. Cebrat: In vitro to wielki biznes, a nie nauka
“Według lekarzy ginekologów z Warszawy odpowiedni moment na zajście w ciążę pod względem biologicznym to ten pomiędzy 18. a 25. rokiem życia. Wówczas kobiety są najbardziej płodne i dobrze znoszą wszystkie zmiany zachodzące w ich organizmie, a ryzyko poronienia jest na tym etapie najniższe. Na dodatek istnieje znacznie mniejsze prawdopodobieństwo urodzenia dziecka z wadami genetycznymi niż w przypadku starszych kobiet.
(…)
Czy ciąża po 25. roku życia to dobra decyzja?
Bardzo często kobiety rodzą pierwsze dziecko w wieku 25-29 lat. Wciąż są one młode, a ich organizmy wystarczająco silne, aby dobrze znieść ciążę i sam poród. Nie bez znaczenia jest ustabilizowana sytuacja życiowa, również pod względem finansowym. Ryzyko poronienia w tym wieku wynosi ok. 10%, a więc nie jest bardzo wysokie. Na tym etapie równie niewielkie jest prawdopodobieństwo urodzenia dziecka z wadami rozwojowymi, w tym z zespołem Downa.
(…)
Urodzenie dziecka po 35. roku życia (w szczególności pierwszego) określa się mianem późnego macierzyństwa. Mimo, że kobiety w tym wieku są w pełni świadome, z czym wiąże się powiększenie rodziny, zrealizowanie takich planów nie należy do najłatwiejszych. Wynika to z obniżonej płodności i większych problemów z utrzymaniem ciąży. Każda kobieta po 35. roku życia spodziewająca się dziecka powinna wykonać badania prenatalne, aby wykluczyć wady genetyczne. Nasza Klinika oferuje m.in. nieinwazyjne testy NIFTY i Sanco, które gwarantują maksymalny poziom bezpieczeństwa.
Zajście w ciążę po 40. roku życia jest bardzo trudne, a sukces uzależniony jest od tzw. rezerwy jajnikowej, czyli liczby komórek jajowych, które pozostały w organizmie. Jej szczęśliwe zakończenie również nie jest pewne. Przyszła mama musi też liczyć się z prawdopodobnymi kłopotami zdrowotnymi (m.in. cukrzycą), a także urodzeniem wcześniaka. Należy również uwzględnić bardzo duże ryzyko wad genetycznych, zazwyczaj konieczne okazuje się ponadto wykonanie cesarskiego cięcia.” – Wiek kobiety a ciąża — w jakim wieku najlepiej zajść w ciążę?
Polska Tajlandią Europy.
Masowa seksturystyka nad Wisłą.
Polska jest jednym z krajów, które wymieniane są jako najlepsze do przygodnego seksu w opinii obcokrajowców.
Od ponad 20 lat nad Wisłą mamy do czynienia ze zjawiskiem seksturystyki na masową skalę. Polki przez lata zapracowały sobie na opinię łatwych kobiet. Powstały na ten temat liczne publikacje, nagrania a nawet książki.
Kiedy ktoś zapyta w jakim kraju najłatwiej o seks z białymi lub europejskimi kobietami zdecydowana większość wskaże na mapie wschodnią część Europy.
Dla wielu kobiety w tej części świata są jednymi z najłatwiejszych. Szczególnie rozpoznawalna jest w tej kwestii Polska.
Ze względu na umiejscowienie w strefie Schengen, połączenia lotnicze czy też liczbę ludności dla obcokrajowców Polska była jednym z najpopularniejszych kierunków.
Zaczęło się to stopniowo na przełomie lat 90/2000′. Wtedy głównie Niemcy przyjeżdżali do Polski zabawić się w polskich klubach i dyskotekach.
Kontrast między przeciętnym Niemcem a Polakiem był wtedy na tyle ogromny, że nawet przeciętny robotnik z fabryki Volkswagena w Wolfsburgu mógł się w Polsce poczuć jak młody bóg.
Polki w tamtych latach łapały każdą możliwą okazję, żeby wyrwać się z Polski. Niemcy więc korzystali z przychylności młodych Polek i zaciągali je do łóżka. Masowa skala jednak zaczęła się po wejściu Polski do UE w 2004 roku i następnie po wstąpieniu do Schengen w 2007 roku.
Powstawały liczne połączenia lotnicze z wieloma miastami w Europie. Szczególnie z Wielką Brytanią tych połączeń było wiele ze względu na polską emigrację. Anglicy czy Szkoci zaczęli latać nad Wisłę całymi grupami.
Szybko rozniosła się wtedy anegdota o tanim piwie i łatwych kobietach. Takie miasta jak Kraków, Warszawa czy Gdańsk zostały wypełnione seksturystami.
Śmieszne było to, że brytyjska klasa robotnicza tak łatwo nawiązywała relacje z tymi aspirującymi studentkami lub absolwentkami uczelni wyższych.
W tamtych latach nie trzeba było wiele. W dużych miastach wtedy było bardzo dużo młodych kobiet bo lata 2005-2010 to okres boomu na studia. Młode Polki oddawały się zagranicznym turystom nawet tego samego wieczoru w hotelach a czasem nawet w plenerach. Opinia ta szybko poszła w świat a na licznych zagranicznych forach dyskusyjnych rosła popularność Polski. Nawet mężczyźni którzy mieli w swoich krajach słabe perspektywy na rynku matrymonialnym próbowali swoich sił w Polsce. Skala tego zjawiska z roku wzrastała a niejeden barman czy recepcjonista hotelu mógłby napisać książkę o takich sytuacjach.
Powstawały natomiast liczne poradniki i książki na temat Polski i Polek. Podręcznikowo opisano do jakich miast a nawet do jakich klubów się udawać. Nad Wisłą najpopularniejsze są duże miasta z największą liczbą studentek.
Stolicą polskiej seksturystyki jest dawna stolica Polski, Kraków.
Być może dlatego, że studiuje tam duży odsetek kobiet z prowincji dla których spotkanie cudzoziemca to w życiu pewne wydarzenie.
Młode dziewczyny ze śląskich, małopolskich, podhalańskich, świętokrzyskich i podkarpackich wsi w Krakowie były łatwym celem. W innych miastach wygląda to podobnie. Głównie seksturystyka kręci się wokół dużych miast, które są zarazem ośrodkami akademickimi.
Dla Brytyjczyka z Manchesteru to nie był problem zabookować bilet na Balice i podjechać pociągiem czy autobusem do centrum miasta. Brytyjczycy w krakowskich pubach to już od dawna codzienność.
Z kolei Niemcy upodobali sobie Wrocław a na przykład Skandynawowie Gdańsk. Polska stała się idealnym miejscem na urodziny, wieczory kawalerskie i inne imprezy dla obcokrajowców. Nie brakowało też zorganizowanych grup szukających nad Wisłą konkretnych wrażeń. Do dzisiaj organizowane są bootcampy przez środowisko PUA („profesjonalnych uwodzicieli”) na których mniej śmiali mężczyźni z zachodu szkoleni są na polskich kobietach.
Wraz ze wzrostem popularności mediów społecznościowych informacje na temat polskiego rynku matrymonialnego rozpowszechniły się na całym świecie. Mężczyźni nie tylko z Europy zaczęli zjeżdżać nad Polskę. Nawet Hindusi, Azjaci czy Latynosi kierowali się nad Wisłę. Polska to był kraj w którym były jedne z największych szans na seks lub związek z białymi kobietami.
Polki dostały łatkę kobiet łatwych i dostępnych. Zjawisko to spotęgowane zostało także przez globalne portale randkowe jak Tinder czy Badoo. Od wielu lat obcokrajowcy jadą do Polski także na gotowe. Umawiają się z Polkami na spotkania przez internet i dopiero potem przylatują. Polska stała się krajem znanym z seksturystyki i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.
Jedyne co nas różni od Tajlandii czy Kolumbii to brak dzielnic czerwonych latarni.
W Polsce są to po prostu „cichodajki”, które można spotkać w pubach i dyskotekach.
Polki zrobiły Polsce opinie kraju łatwych kobiet.
Z tego względu, że w Polsce mamy matriarchat (rządy kobiet)
mężczyźni w żaden sposób nie byli w stanie reagować na to zjawisko.
Jedna taka nieudolna próba została nagrana przez czarnoskórego vlogera ‚Black sheep dating’ w Rzeszowie kilka lat temu.
Młoda Polka nie dała się przekonać swojemu koledze żeby nie wdawać się w znajomość z seksturystą, który ewidentnie wszystko nagrywał.
Polka poszła z czarnoskórym do łóżka a ten opublikował materiał w sieci [1]. W normalnym kraju mężczyźni nie dopuściliby do takiej sytuacji, a każdy taki amant skończyłby na urazówce.
W takiej Turcji czy Bułgarii takie sytuacje są niedopuszczalne, a to przecież kraje turystyczne.
W Polsce po prostu obcokrajowcy śmieją się Polakom w twarz, że kobiety w tym kraju puszczają się na lewo i prawo.
Nawet incele z Azji czy Ameryki w Polsce czują się wygrani.
To pokazuje jak bardzo polskie społeczeństwo jest wewnętrznie rozbite.
Jeżeli kobiety wolą bezwzględnie obcokrajowców niż własnych rodaków to można mówić o swego rodzaju upadku moralnym.
W sieci pełno jest filmów na których obcokrajowcy pokazują jak łatwo w Polsce zaliczyć kobietę.
Na tą opinię Polki zapracowały sobie same. Polacy na żadne seksturystki natomiast liczyć nie mogą bo takie zjawisko całkowicie nie istnieje. Polska to nie Turcja czy Hiszpania gdzie młode kobiety szukają kochanków. Rynek matrymonialny w Polsce jest niekorzystny dla mężczyzn pod każdym względem. W czasach globalizacji to zjawisko seksturystyki będzie się tylko pogłębiać.
murzyn po łatwą polkę
https://www.polishexpress.co.uk/brytyjczyk-uwodzil-polke-i-wrzucal-do-sieci-nagrania-ze-swoich-podbojow
Seksturystyka w Rzeszowie.
19-letnia Polka murzyńska somalijska cichodajka upokorzona w internecie
Przez
Marcin Kobiałka –
29 marca 2018
Fala „hejtu” wylewa się na 19-latkę z Rzeszowa, która dała się zaciągnąć do łóżka czarnoskórego mieszkańca Wielkiej Brytanii. Mężczyzna spotkanie nagrał i wrzucił do internetu. Tak „zdobył” już niejedną kobietę.
Od kilkudziesięciu godzin zaczyna być głośno w całym kraju o kilkuminutowym filmiku, który na Youtube został opublikowany 8 marca. Jego autorem jest niejaki Obi King (dane z Facebooka),murzyn czarnoskóry mężczyzna aktualnie mieszkający w Wielkiej Brytanii. Film został nagrany w nocy na Rynku w Rzeszowie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, co spotkało młodą kobietę później.
Film został umieszczony na kanale BlackSheep, który na Youtube prowadzi wspomniany Obi King.
Nie ma zbyt wielu subskrybentów – niewiele ponad 260, ale ostatni „rzeszowski film” ma już przeszło 150 tysięcy wyświetleń.
„Bohaterką” nagrania jest Sara. Dla jej dobra nie publikujemy prawdziwych danych kobiety.
Wiemy, że ma 19 lat i jest fotomodelką.
„On jest zajebisty”
Obi King poznaje na Rynku „filmową” Sarę, jej znajomą i jej chłopaka. Cała trójka jest lekko „wstawiona”. Sara jest zauroczona czarnoskórym mężczyzną, który spotkanie nagrywa telefonem komórkowym. Nie robi tego z ukrycia. Młode kobiety doskonale o tym wiedzą, wie o tym też towarzyszący im mężczyzna.
„On jest zajebisty, ja chcę z nim być” – krzyczy Sara do swojej koleżanki,
która próbuje ją odciągnąć od mężczyzny. Koleżanka Sary prosi ją, by zostawiła go w spokoju i dołączyli do swoich znajomych. Sara rzuca wulgaryzmami, ma pretensje do przyjaciółki, że nie pozwala jej zostać z napotkanym mężczyzną. „Sara, daj spokój” – prosi koleżanka.
Obi King wyraźnie jest ucieszony kłótnią dziewczyn, czeka na rozwój wypadków.
Aby Sara mu nie „uciekła”, pyta jej koleżankę, czy jest rasistką,
co w założeniu zapewne miało wzbudzić poczucie winy u dziewczyny,
choć widać, że „podrywacz” robi sobie z tego jaja.
Ostatecznie Sara zostawia znajomych i zostaje z czarnoskórym mężczyzną. Po upływie ponad 2,5 minut film się urywa. „Akcja” przenosi się do jednego z rzeszowskich hoteli. Obi King nadal wszystko nagrywa. Widać, jak Sara się do niego przytula. Nagranie z Youtube zostało przez mężczyznę pocięte. Potem obserwujemy już „tylko”, jak Sara wychodzi z pokoju hotelowego.
Dotarliśmy do oryginału nagrania. Z filmu na Youtube został usunięty fragment, jak Sara leży w łóżku półnaga, w innym miejscu widać, jak Obi King odchyla spodnie kobiety i do kamery pokazuje bieliznę Sary. Ona nic sobie z tego nie robi, w tym czasie pisze do kogoś wiadomość na Facebooku.
Internetowe szambo
Po spotkaniu Obi King nagranie wrzuca do internetu, chwali się swoją „zdobyczą”. I w tym momencie zaczyna się koszmar Sary. „Dziewczyna stała się na tyle popularna, że film swoim zasięgiem dotarł aż do Polski i teraz dziewczyna jest pośmiewiskiem całego kraju” – poinformował nas jeden z Czytelników.
Idziemy jego tropem. Komentarze dla Sary rzeczywiście są bezlitosne: „Rzeszów przeprasza za te szlaufy”, „Polki to szmaty. Nie od dziś wiadomo”, „Kompletna idiotka. Potem taka łatka zostaje przypięta innym Polkom”, „Je…a ku…a szmata, jak ja gardzę tymi polskimi ku…i”, „Kolejny je…y szon, co się puszcza z czarnuchami”, „Polki zawsze dawały i będą dawać du…y” – to tylko wybrane komentarze w internecie.
O filmie napisała już m.in. Wirtualna Polska, która Obiego Kinga nazwała „samozwańczym mistrzem podrywu”. Internetowe szambo wylało się także w komentarzach pod tekstem na popularnej stronie Popularne. „Zwykła szmata”, „Jaka ku…a biedna, nastawiła du…y bru.asowi”, „Takie są zwykle zdziry i tyle” – piszą internauci o Sarze. Niewielu krytykuje czarnoskórego mężczyznę za to, że tanim kosztem się zabawił i wykorzystał 19-latkę.
„Celowo uwodzi kobiety”
Nagranie trafiło również na Wykop, który na szczęście usunął film pod naporem rasistowskich???? komentarzy. Hejtu??? pod adresem Sary jest tak dużo, że młoda kobieta przechodzi koszmar. Nasz Czytelnik tymczasem postanowił „prześwietlić” czarnoskórego mężczyznę.
„Według moich rezultatów jest uchodźcą lub imigrantem z Somalii.
Celowo uwodzi kobiety i nagrywa z nimi filmy, którymi się chwali na portalach społecznościowych. Po ilości tych filmów można stwierdzić, że spał z bardzo wieloma kobietami i podejmuje ryzykowne relacje seksualne. ” – pisze do nas Czytelnik.
Sprawdzamy. Rzeczywiście na Youtube Obi King zamieścił bardzo dużo filmów z różnych krajów. Metoda ta sama – podryw na ulicy, wszystko nagrywane, a potem wypuszczone do sieci. Część filmów została usunięta w ostatnich godzinach, innych nie można zobaczyć. Blokadę założył YT z powodu „naruszenia zasad YouTube dotyczących nagości i treści pornograficznych”.
„Ostrzec polskie dziewczyny”
Swoim „zdobyczami” Obi King „chwali” się też na swoim Facebooku. Stworzył tam również zamkniętą grupę, na której publikuje wizerunki dziewczyn, które są jego „osiągnięciami”. Po sieci krąży również nagranie, jak Obi King jest spisywany przez policjantów w Czechach na dworcu kolejowym, gdzie mężczyzna prawdopodobnie napastował Czeszki.
„Proszę o nagłośnienie tej sprawy, aby tym samym ostrzec polskie dziewczyny. Sporo osób rozpowiada, jakoby Polska była krajem bardzo łatwych kobiet i polecają oni między innymi Rzeszów, gdzie jest największy odsetek studentów na liczbę mieszkańców w kraju, a co za tym idzie – młodych kobiet” – napisał nasz Czytelnik.
Prawdopodobnie Obi King to fikcyjne dane mężczyzny. Na Facebooku prowadzi też inne konto jako Kel Flowz. Próbowaliśmy się z nim skontaktować. Nie zareagował. 19-letnia Sara nie była w stanie znieść „hejtu”, jaki się na nią wylał i usunęła swoje konta z portali społecznościowych.
AKTUALIZACJA: Po naszej publikacji Youtube zablokował film z powodu „naruszenia zasad YT dotyczących spamu, nieuczciwych praktyk i oszustw”. Serwis zablokował również kanał, na którym mężczyzna publikował swoje filmy. Powód? „Naruszenie wytycznych dla społeczności Youtube”.
marcin.kobialka