SKUP SIĘ. Kompilacja wypowiedzi Davida Gogginsa

„Ból jest nieunikniony. Cierpienie jest wyborem” – Haruki Murakami

SKUP SIĘ. Kompilacja wypowiedzi Davida Gogginsa - Sam siebie blokujesz

 „PRZESTAŃ ZADAWAĆ SIĘ PRZECIĘTNOŚCIĄ”

 

Dla wielu z nas przeciętność jest teraz wszędzie. Wszyscy próbujemy znaleźć łatwe wyjście z sytuacji. I osądzamy samych siebie. Załóżmy, że w tym pokoju jest 10 osób. I wszyscy jesteśmy przeciętni. Ale ja jestem najlepszy z tych przeciętnych ludzi. Teraz uważam, że jestem wielki. Jestem wielki. Otaczamy się ludźmi, którzy sprawiają, że czujemy się świetnie. Mówią nam to, co chcemy usłyszeć. Gdy tylko znajdziemy się wśród ludzi nieprzeciętnych, nie lubimy tego uczucia, tego wyzwania i poczucia, że ta osoba budzi się o 3.30 nad ranem i mówi „Hej, wrzuć na luz. Idziemy pobiegać”.

Nie lubimy takich wyzwań. Lubimy osoby, które mówią: „Stary, wiesz co, nie czuję się dziś dobrze”. A oni na to: „W porządku, bracie. Zrób sobie dzień wolnego. Zjemy pizzę i obejrzymy mecz, do cholery”. Lubimy to. Uwielbiamy to uczucie. Dlaczego? Bo mnie rozumiesz, stary. Jest nam dobrze, bracie. Nie chcemy, żeby ci skurwiele mówili „Hej, stary”. „Nie, bracie.” „Do jasnej cholery, weź się w garść, człowieku.” „Przestań być obesrańcem.”

Nie chcemy tego w naszym życiu. Nie chcemy tej osoby, która ciągle kwestionuje nasze słabości. Chcemy, żeby ta osoba nieustannie sprawiała, że czujemy się dobrze, miło i pewnie. To jest właśnie przeciętność życia. Chcemy być najlepsi wśród przeciętnych ludzi. Ludzie zastanawiają się „Jak to możliwe, że cały czas jesteś głodny nowych wyzwań?”. Ponieważ po tym, jak coś osiągnę, nie siadam z założonymi rękami, jak wielu ludzi, którzy kończą szkolenie dla przyszłych komandosów (BUDs), kończą to, kończą tamto.

Stają się wygodni. Zastanawiają się „Dlaczego robię się słaby? Nie wiem. Straciłem swoją przewagę. Co się dzieje?”. Bo kiedy już wejdziesz na szczyt tej piep****ej góry, zgadnij, co się stało. Jest mi dobrze. Jest mi dobrze. Zatem zastanawiasz się, dlaczego spadasz w dół. Bo kiedy już jesteś na szczycie góry, musisz, ku**a, zbudować kolejną. Właśnie tym jest przeciętność.

Jest wielu ludzi, którzy utknęli w przeciętności, a mają niezłe CV. Ale stary, to są epizodyści, jednostrzałowcy. Trafili na jednorazową okazję. Skorzystali z niej. Dostali dużo pieniędzy. I jest im z tym dobrze. Teraz jesteś przeciętniakiem, człowieku. Co, do cholery, będziesz robił dziś, jutro i następnego piep****nego dnia? Dlatego właśnie nie słucham teoretyków. Nie słucham tych wszystkich bzdur. Człowieku, ja słucham skur***li, którzy mówią tak:

– Co się stało, stary?
– Jestem cholernie zmęczony, stary.
– Dlaczego jesteś zmęczony?
– Bo jutro muszę znowu zajmować się tym piep***nym gó**em, stary.
– Czymkolwiek jest to gó**o, przyprawiło mnie o mdłości. Sprawiło, że mnie boli. To się nie kończy. I to jest osoba, której słucham. To jest osoba, która zdobyła wiedzę. Wiedzę zdobywa się poprzez cierpienie. A na drugim końcu cierpienia jest świat, który widziało naprawdę niewielu. Naprawdę niewielu. To piękny świat, ponieważ właśnie tam odnajdujesz samego siebie. Nie odnajdziesz się tutaj. Odnajdujesz siebie na drugim końcu.

Tak jak w wyścigu na 100 mil [160km], w którym brałem udział. Biegłem w nim przez 24 godziny. Odnalazłem siebie na drugim końcu tego piep****ego wyścigu. W ciągu tych 19-stu godzin odkryłem, że istnieje tu zupełnie inny piep***ny świat, którego nigdy nie widziałem. Ten świat jest w twojej głowie. I o to właśnie chodzi w tej całej przeciętności. Przeciętność jest zaraźliwa. Brak wychowania jest równoznaczny z posiadaniem mentalności dzikusa.

Cywilizowany świat to taki, w którym ludzie czują się komfortowo. Na przykład widzę teraz sportowców, którzy odchodzą na emeryturę. „Mam 38 lat. Mam 39 lat. Przez 20 lat byłem u szczytu formy. Teraz odpoczywam”. Widzisz ich rok później i jak wyglądają? Koleś, co się z tobą stało, do cholery? Stary, co się z tobą stało? Byłeś jednym z największych sportowców wszechczasów. Dzieci cię podziwiały. Kobiety, mężczyźni w każdym wieku cię podziwiali. Aż w końcu osiągnęli szczyt i nadszedł czas, aby przejść na emeryturę. A ich umysł mówi: „Jestem wyrobiony”.

Najgorszą rzeczą, jaka może się przytrafić człowiekowi, jest to, że staje się ucywilizowany. To ta całkowita odpowiedzialność. Stary, nawet kiedy przeszedłem na emeryturę, to i tak znajdzie się jakiś skur***yn, który w tej chwili na mnie patrzy i mnie osądza. Byłem najlepszą osobą, jaka kiedykolwiek żyła. To nie zniknie, człowieku. Musisz się obudzić.

Nawet jeśli przeszedłeś na emeryturę to i tak nigdy nie jesteś na emeryturze. Każdego dnia swojego życia dajesz przykład. A bycie ucywilizowanym to takie miłe uczucie. Przykro mi, stary. Kiedy już dojdziesz na szczyt, możesz przejść na emeryturę, ale nigdy nie wrócisz do domu, bo teraz jesteś osądzany. Ludzie widzą, jak upadasz. Chcesz być tym gościem, który wie „Może i jestem na sportowej emeryturze lub jakiejkolwiek innej, ale niech mnie diabli wezmą, jeśli kiedykolwiek zobaczysz, że wyglądam jak gó**o, czuję się jak gó**o, że nie docieram do miejsca, w którym chcę być. Ludzie, dotarłem. Moja mentalność przyszła na świat.” Zawsze dajesz przykład.

Ucywilizowanie to takie miłe uczucie. Ludzie pragną tych komfortowych uczuć. Czego pragną ludzie? Pragną emerytury. Chcą jej. Potrzebują jej. To tęsknota za czymś. Ja też tego chcę. Ludzie uwielbiają przyklejać mi etykietkę pod tytułem „Mój Boże, stary, jesteś po prostu inaczej skonstruowany”. Koleś, do cholery, nie jestem inaczej skonstruowany. Właśnie teraz myślę o tym – po tym, jak uporałem się z problemem jąkania i jestem teraz na fali, i jest mi teraz dobrze.

Wiesz, o czym teraz myślę? „Muszę, ku**a, obudzić się jutro i zrobić to samo gó**o jeszcze raz. Muszę wyjść z tego piep****ego wywiadu i pójść się rozciągać przez dwie i pół godziny. Nienawidzę tego gó**a.” Ale zgadnij, co to daje. Nieustannie przełamuję swoją mentalność ofiary, którą miałem w dzieciństwie. Każdego dnia musisz zajmować się tym gó**em. Dlaczego? Kiedy przestajesz to robić, nie tylko to podtrzymujesz. Jeśli przestaniesz strzelać z pistoletu, nie będziesz dobrym strzelcem, gdy weźmiesz go do ręki za rok. Jedynym sposobem, aby nie zardzewieć, jest ciągłe doglądanie tej piep****ej maszyny. To jest ta maszyna. Musisz codziennie stawiać przed nią nowe wyzwania.

 

„PODBIJAJ SWÓJ UMYSŁ”

 

To wszystko, o czym mówię. Twoim największym wrogiem, największą, najważniejszą rozmową, jaką kiedykolwiek odbędziesz w swoim piep****ym życiu, jest rozmowa z samym sobą. Budzisz się z nią. Chodzisz z nią. Idziesz z nią do łóżka. W końcu zaczniesz działać w oparciu o nią. Niezależnie od tego czy jesteś dobry, czy zły, musisz to zrobić. Dlatego właśnie cała ta książka jest o tobie. Jest o tobie. Chodzi wyłącznie o to, żebyś odkrył kim jesteś. Tak wielu ludzi żyje 100 lat i umiera nie wiedząc kim, ku**a, są. Nie wiedzą kim są. Musisz spojrzeć w lustro i wiedzieć, stary, że jest tu o wiele więcej. Bo mógłbym dosłownie teraz być 136-kilogramowym facetem, który do dziś pracuje w dezynsekcji, gdybym nie spojrzał w lustro i nie powiedział „Musi być w tym coś więcej. To nie może być wszystko”.

A potem był skłonny się w to zagłębić. Zanurzyć się w tym głęboko. I dać z siebie wszystko, aby to znaleźć. I o to w tym wszystkim chodzi. Stary, boimy zanurzyć się w naszym życiu. W tym, co uczyniło nas tymi, którymi jesteśmy. Pięknymi ludźmi, którymi jesteśmy. Wszyscy jesteśmy pokręceni pod wieloma względami. W tym tkwi nasze piękno. Na tym polega piękno mnie.

Jestem pokręcony, ale opracowałem swoją własną metodę na to, jak się z tego otrząsnąć. I nie zamierzam dojść do tego w ten sam sposób, w jaki ty zamierzasz to zrobić. Ty możesz dojść do celu idąc z punktu a do punktu b. Ja mógłbym pójść z punktu c do d, do e, do f. Lecz zamierzam dotrzeć tam tą samą drogą co ty. Tylko nieco trudniejszą.

W ten sposób trenuję swój mózg. Pojechałem samochodem na cholerne lotnisko i patrzyłem, jak startują samoloty. Ponieważ myślałem sobie, że pewnego dnia znajdę się na pokładzie jednego z tych samolotów i polecę na obóz treningowy Sił Powietrznych. Dlatego zawsze naprawiam rzeczy na powierzchni. Jeśli nie potrafiłem czytać i pisać, to nauczyłem się czytać i pisać. Zawsze naprawiałem te rzeczy na poziomie powierzchni.

A kiedy coś trudnego podnosiło swój brzydki czerep, nie miałem żadnych narzędzi, żeby sobie z tym poradzić. Stary, myślałem, że już to naprawiłem. Ale nie. Nie zagłębiłem się w lochy mojej duszy, by zadać sobie pytanie: „No dobra, co sprawia, że się poddajesz? Co sprawia, że jesteś słabym człowiekiem? Co sprawia, że się boisz?”. I dlatego wciąż rezygnowałem. Wracałem do punktu wyjścia. Nie wiedziałem, jak przetrwać trudne chwile. I dlatego mówiłem ludziom, że nie jestem teoretykiem.

Nie przestudiowałem żadnej piep****ej książki. Dosłownie włożyłem samego siebie w ogień, wielokrotnie, tak jak miecz. Wkładasz miecz do ognia wiele razy. Jeśli będziesz to kontynuował uzyskasz porządny miecz. Ciągle w niego uderzasz. Musisz go porządnie stłuc. I taki właśnie jestem. Powiedziałem: „Dobra, nie możemy się poddać. Musimy się dowiedzieć, dlaczego jesteś taką ci*ą. Co jest z tobą nie tak? Co tu się dzieje?”.

Więc wciąż wkładałem miecz do tego cholernego ognia i uderzałem w niego jeszcze mocniej. Zanim się zorientowałem, zacząłem sobie uświadamiać: „Dobrze, stary, umysł zaczyna mi twardnieć. Umysł zaczyna być twardy. Nie jestem już teoretykiem. Teraz jestem praktykiem”.

Wsadziłem go do piekła. Zbadałem go wnikliwie w czasie tego piekła. Bo w normalnym środowisku nie da się niczego dogłębnie zbadać. Nie można niczego przebadać przy temperaturze 22 stopni. Musisz to włożyć do piep****ej zamrażarki i zamrozić na kość. A potem dokonać sekcji. Rozczłonkowujesz go, gdy jest nieszczęśliwy.

Rozczłonkowujesz umysł, kiedy pojawia się w nim wyłącznie myśl o ucieczce: Muszę się stąd wydostać, stary. Chcę się wydostać z tej piep****ej zamrażarki. Otwórz drzwi!”. A ty na to: „Nie, jeszcze pięć sekund. Jeszcze pięć sekund w zamrażarce“. I właśnie wtedy zaczynasz dzielić swój umysł na kawałki. I to właśnie zrobiły ze mną te wszystkie rzeczy. Wciąż wkładałem się z powrotem do zamrażarki lub do ognia i wyżywałem się na sobie psychicznie i fizycznie.

System Operacyjny Umysłu – ROZDZIAŁ I: Definicja życia

 

Stawanie się ‘super człowiekiem’ z Wimem Hofem [człowiekiem lodu] – napisy PL

https://www.bitchute.com/video/A25iWZiVGYMt/

 

Zanim się zorientowałem, stało się to, co się stało. Głos więźnie mi w gardle praktycznie do teraz. Dostaję nagrodę VFW za amerykańskość, za służbę wojskową i oddanie. Jestem tak ludzki, jak tylko człowiek może być. Dlatego w chwili, w której wygłaszałem swoje przemówienie, podziękowałem wujkowi za to, że tam był. Doszedłem w tym przemówieniu do mojej mamy. Nie chodziło tylko o nią. Wiem, przez co przeszła. Wiem, przez co przeszedłem ja. Życie zadało nam mnóstwo ciosów. Na oczach tych wszystkich wspaniałych amerykańskich bohaterów miałem chwilę, w której miałem szansę.

Ta myśl uleciała z mojej głowy w mgnieniu oka, uderzyła we mnie niczym piorun: „Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Nie mogę uwierzyć, że otrzymuję taką nagrodę. Ten dzieciak, który większość swojego życia spędził w pozycji embrionalnej”. Skulony do tego stopnia, że moje ciało i zginacze bioder są napięte do dziś. Mimo tego, że stałem wyprostowany, mój umysł znajdował się w pozycji embrionalnej. A kiedy spojrzałem na tych wszystkich ludzi, poczułem dumę, której nie potrafię nawet wyjaśnić. To są chwile z trzech piekielnych tygodni.

To są chwile, kiedy w tym pokoju uczyłem się sam przez wiele godzin i próbowałem dogonić wszystkie dzieci, które były ode mnie lepsze. To są właśnie te chwile. Prawdziwe, bezlitosne chwile życia. To było jak wybuch. Uderzyło we mnie. I już cię nie ma. A w głowie myśl: „Dokonałem tego. Pokonałem to gó**o. Tę siłę stojącą za tym całym gó**em”.

I właśnie takiego uczucia szukałem w swoim życiu. Znalazłem je. Nie były to pieniądze, nie była to sława, nie były to nagrody. To było to uczucie, które mam teraz. Zaraz się rozkleję, ale nie jest to uczucie typu „O mój Boże, jestem przygnębiony”. Tak ciężko nad sobą pracowałem, że zamieniłem się z tak bardzo rozpier****nej życiowo osoby w tego oto skur***la. Nie z powodu przeczytania jakiejś piep****ej książki od teoretyka, ale z powodu pracy nad sobą i mówienia: „Nie wiem, jak to zrobić, ale wiem, że aby się tam dostać, na tą piep****ą drugą stronę, muszę zmielić samego siebie na piep****y proch. I udało mi się to. Zrobiłem to samą wolą. Naprawdę niewielu ludzi będzie wiedziało, jakie to uczucie. Naprawdę niewielu.

 

„BĄDŹ ZE SOBĄ SZCZERY DO BÓLU”

 

Musisz stworzyć kogoś innego. Nie chodzi o to, że masz dwie różne osobowości. To ty, ale musisz znaleźć w sobie siłę. I ta wizualizacja mnie, która prawie zmieniła Gogginsa nie do poznania. To prawie jak peleryna Supermana. Jakbym wychodził na zewnątrz jako inna osoba. Osoba, która ma wszystko w dup*e, która nie przejmuje się opinią innych na swój temat, która wie, że jestem słaby, że się boję, która mówi: „Cokolwiek o mnie myślisz, biorę to na klatę. Nieważne. Jestem tutaj”. To jest właśnie Goggins.

W ciemnym pokoju stajesz twarzą w twarz z samym sobą. Uświadamiasz sobie, że chcesz być lepszy. Zdajesz sobie sprawę, że nie chcesz być tą słabą, niepewną siebie osobą na tym świecie mającą te wszystkie problemy, które są udziałem nas wszystkich. Wszyscy je mamy. Media społecznościowe to wspaniała platforma, która mówi nam kim chcemy być, a nie kim jesteśmy. I to właśnie tam jest ten ciemny pokój. W mojej książce dużo opowiadam o moim pierwszym roku w szkole średniej. Zrobiłem duży krok wstecz.

Cofnąłem się z powrotem do tej piep****ej czarnej dziury życia. W chwili, kiedy myślisz, że już to pokonałeś, że wspiąłeś się na Everest, jesteś przy tym ostatnim chwycie, życie powie ci: „Nie dzisiaj, skur****nu”. Zepchnie cię w dół. W pierwszej klasie liceum nie chodziłem do szkoły, okłamywałem mamę, miałem średnią ocen powyżej 1. Po prostu byłem rozwalony. Przechodziłem jeden z najgorszych okresów mojego życia. Moja mama też miała wiele problemów. Nie miała czasu, żeby usiąść wygodnie i mnie niańczyć.

Toczyłem wojnę sam ze sobą. Spodnie nosiłem opuszczone do kolan. Cokolwiek się działo, byłem w kiepskiej kondycji psychicznej. Poszedłem więc do łazienki i zrobiłem sobie dziwną fryzurę, bo chciałem zwrócić na siebie uwagę. Zwracałem na siebie uwagę. Chodziłem do szkoły, w której praktycznie wszyscy uczniowie byli biali. Niektóre dzieciaki mnie lubiły, inne nie. Nieważne. Nie miało to, ku**a, znaczenia. Szukałem czegoś. Zatem ubierałem się inaczej. Nosiłem szalone fryzury. Podszedłem do lustra, a odbicie w nim ujawniło wiele złych rzeczy. Wiele rzeczy, które ukrywałem za obwisłymi spodniami. Patrzę na siebie w lustrze i myślę: „Boże, stary, jesteś kimś innym. Stworzyłeś postać”.

Chciałem siedzieć przy stoliku fajnych gości. I robiłem wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę. To nie byłem ja. To nie było osoba, którą byłem w środku. Jednak bałem się tego, że ktoś się dowie, kim tak naprawdę jestem. W tym lustrze odpowiedzialności, jak je nazywam, spojrzałem prawdzie w oczy. Powiedziałem: „Czytasz na poziomie trzeciej klasy”, co trudno przyznać, gdy jest się uczniem pierwszej klasy szkoły średniej. Trudno przyznać, że ściągałem na wszystkich testach i zadaniach z obawy, że umieszczą mnie w szkole specjalnej. Wszyscy wiemy, co znaczy słowo „specjalna”. Do końca życia będą mnie tak tytułować. A będąc fajnym, nie chcesz mieć takiego tytułu. Więc zacząłem ściągać. Byłem głupi.

Ludzie mówili: „Nie, masz po prostu problemy z nauką“. Miałem problemy z nauką, ale zdałem sobie sprawę z tego, że byłem leniwy. Więc wyzywałem samego siebie. Wyzywałem samego siebie na wszelkie możliwe sposoby. Nie wyzywałem samego siebie, ale byłem po prostu szczery. Byłem szczery. „Spójrz na siebie, człowieku. Spójrz na siebie.” I to był ten dzień. W ciągu kilku następnych dni stałem się ze sobą szczery. Każdego dnia, gdy wracałem do domu, patrzyłem na siebie w lustrze odpowiedzialności i zadawałem sobie pytanie:

„Co zamierzam dziś zrobić, aby zmienić to, co widzę w tym lustrze? Co dziś z tym zrobię?”.

Wiele z tych zmian opierało się na tym, że przestałem siedzieć z fajnymi chłopakami, włożyłem koszulę w spodnie i poszedłem do szkoły mówiąc swoim wyglądem „Hej, stary, tak teraz będę wyglądał. Jeśli ci się to nie podoba, niech tak będzie”.

Naprawdę musiałem zacząć nosić tę warstwę skóry. Musiałem wyrobić na sobie naprawdę twardą skórę, żeby znieść to, że jakkolwiek mnie nazwiesz, to nie ruszy mnie to. Kimkolwiek będę. Nie byłem kujonem. Lecz kimkolwiek jestem, dostrzeżecie mnie. Zobaczycie mnie takim, jakim jestem, bo muszę zmienić to, kim nie jestem. To lustro odpowiedzialności stało się bezlitosne. Kiedy z biegiem lat przytyłem, bo znowu wpadłem w dołek, nazywałem siebie grubym, bo byłem gruby.

Ludzie nie chcą tego robić. Chcą powiedzieć: „Nie nazywaj siebie grubasem. Nie mów o sobie, że jesteś głupi”. Jeśli nie jesteś prawdziwy i bezlitosny w tym, kim, do cholery, jesteś, to nic się nie zmieni.

W tym pięknym, nowym świecie, w którym żyjemy, chcemy usłyszeć: „Jesteś po prostu trochę większy”. Nie, stary. Możesz być gruby. I dobrze jest usłyszeć to od siebie i od innych. Od tego się zaczęło. I to jest bezlitosne. I czasami w tym lustrze robi się nieprzyjemnie. Lecz jestem też z siebie dumny, że potrafię to sobie powiedzieć, a potem naprawić to, co jest w tym lustrze. Przede wszystkim uwalnia cię to psychicznie. I daje ci punkt wyjścia. Aby mieć punkt wyjścia, trzeba mieć prawdę. Jeśli okłamuję cię w kwestii tego, kim jestem lub okłamuję cię w jakiejkolwiek innej sprawie, to nie ma punktu wyjścia.

Jest fałszywa rzeczywistość. Musisz stworzyć prawdziwą rzeczywistość. Dlatego właśnie nazywam to w mojej książce lustrem odpowiedzialności. To prawdziwa rzeczywistość. Od czego, do cholery, mam zacząć? W moim przypadku kłamałem na ten temat, kłamałem na tamten. Nie miałem więc punktu wyjścia. Kiedy stajesz twarzą w twarz z tym, wiesz kim jesteś, masz punkt wyjścia.

„W porządku, nie jestem zbyt mądry. Nie jestem odważny. Nie mam poczucia własnej wartości. Nie mam nic. Nic.” To jest mój punkt wyjścia. Teraz możemy przejść dalej.

Lecz jeśli mówię sobie: „Jestem silny, mam odwagę, jestem mądry”, a to wszystko są kłamstwa, to ciągle przesuwasz ten punkt wyjścia do tyłu.

O żywotnej potrzebie wolności słowa – prof. Jordan Peterson

Dyscyplina i intencja – napisy PL

 

A więc tym punktem wyjścia jest prawda. Prawda bez piep****ych bzdur, którą tylko ty możesz sobie powiedzieć. Zatem to jest punkt wyjścia. Punktem wyjścia jest prawda. Szczególnie teraz, w tym społeczeństwie, lubimy się otaczać ludźmi. To sprawia, że czujemy się naprawdę dobrze. Ludzie, którzy mówią: „Wszystko jest w porządku. Jest dobrze”. Nie jest. Stary, wcale nie jest dobrze. I rozumiem, że społeczeństwo się zmienia. A my uwielbiamy czuć się chciani i kochani. Uwierz mi, to wszystko jest ważne. Jest. Ale ludzie muszą mówić prawdę.

„Hej, nie pracujesz wystarczająco ciężko. Za mało się starasz”. Wszyscy uważamy, że się staramy. Ale na podstawie czego to oceniasz? Czy oceniasz to na podstawie tego, że np. rozmawiałem ostatnio z jednym dzieciakiem. Powiedział: „Studia dają mi popalić”. Zapytałem go: „Na jakiej podstawie to oceniasz?”. Pytam: „Starasz się?”. „Tak, staram się jak mogę. Dużo się uczę.”

Ja na to: „Na jakiej podstawie oceniasz, że naprawdę się starasz?”.

„Cóż, w szkole średniej nie musiałem się w ogóle starać. I miałem świetne oceny. Na studiach bardzo się staram”.

„Starasz się bardzo mocno w porównaniu do tego, co robiłeś w szkole średniej, czyli z tym, co przychodziło ci łatwo.

Twoja rzeczywistość jest więc czymś, co stworzyłeś na bazie czegoś łatwego. Więc twoje usilne starania to dwie godziny nauki. Powiem ci, jaka jest różnica między usilnym staraniem się a usilnym staraniem się. Usilne staranie się to coś, co w twoim umyśle po prostu się nie kończy, gdy wiemy, że dwie godziny to za mało. Tak więc wszystko zależy od rzeczywistości i tego, na czym się opierasz”.

 

„DAJ Z SIEBIE WSZYSTKO”

 

Uważam, że większość ludzi żyje na poziomie około 40% swoich możliwości. Umysł ma regulator. Taki jak w samochodzie. Jeśli jedziesz samochodem, a w samochodzie jest regulator, który mówi, że samochód może jechać 210km/h. Ale regulator jest ustawiony na 147. Po osiągnięciu 147km/h samochód zaczyna robić to. Samochód chce jechać. Samochód chce jechać, ale ta piep****a fabryka powiedziała: „Nic z tego nie będziemy przekraczać 147“. W naszym mózgu mamy fabrykę, niezły regulator. Jest to mechanizm przetrwania.

Chroni nas przed bólem i cierpieniem.

Gdy tylko poczujemy to gó**o, nasz umysł mówi: „O nie, to nie jest przyjemne. Powinniśmy się wycofać. Powinniśmy usiąść, znaleźć coś wygodniejszego”. Jest pewna rzecz, która dotyczy umysłu. Umysł zawsze ma nad tobą przewagę taktyczną. W każdym momencie twojego życia umysł ma nad tobą taktyczną przewagę. Dlaczego tak jest? Wie czego się boisz. Zna rzeczy, w których czujesz się niepewnie. Zna twoje głębokie, mroczne kłamstwa.

I zaczyna odsuwać cię od tego gó**a. Popycha cię w kierunku, który jest wygodny. Umysł kontroluje wszystko. Uświadomiłem sobie, że kiedy dorastałem i ważyłem 136 kg, przytyłem i stałem się niepewny siebie, zdałem sobie sprawę, że mój umysł kierował mnie w tę stronę, kiedy sprawy stawały się dla mnie niewygodne, kiedy stawałem twarzą w twarz z moimi niepewnościami, mierzyłem się ze swoimi lękami.

Mój umysł mówił: „O nie, mamy przewagę taktyczną”. Musimy sprawić, abyś oddzielił się od tego uczucia. Uczucia, które mówi: „W życiu chodzi tylko o uczucia”. Chcemy uczucia szczęścia. Nie chcemy uczucia „To jest do bani. Dlaczego tu jestem?”. Nie możesz odpowiedzieć na te pytania, więc odchodzisz. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że jeśli w tym momencie potrafisz odpowiedzieć na te popie****ne pytania i masz teraz kontrolę nad swoim umysłem, twój umysł już tobą nie rządzi, to stąd biorą się te wszystkie rzeczy.

A więc zasada 40% to właśnie to wszystko. Gdy dojdziesz do 40%, twój umysł mówi: „Wystarczy. Zwijamy się. To zaczyna boleć. To jest niewygodne”. Więc siadasz. Musisz wymyślić na to jakiś sposób. Każdy jest inny. Tak właśnie jest to ujęte w tej książce, że wszyscy mamy te rzeczy typu pięć kroków do tego i cztery do tego. To o wiele więcej niż to. To wszystko bzdury. To praktyka, którą musisz stosować, to nawyk.

Jeśli więc wiesz, że przy 40% odczuwasz ból, to właśnie w tym momencie zaczyna obowiązywać zasada 40%. Teraz zaczyna się „Ok, odczuwam ból. Mój umysł mówi mi te wszystkie bzdury. Mówi uciekaj stąd, uciekaj, uciekaj”.

Włącza się tryb walki, ucieczki lub zastygnięcia. „Dobra. Już po nas. Nie jesteśmy wystarczająco dobrzy”. Zaczyna mówić ci te wszystkie rzeczy. Zaczynasz w nie wierzyć, ponieważ umysł kontroluje wszystko. To moment, w którym trzeba odzyskać kontrolę nad umysłem.

I powiedzieć: „No dobra, zobaczmy, czy uda mi się osiągnąć 45%”. Kiedy zaczniesz dawać sobie coraz więcej nadziei i zaczniesz zdawać sobie sprawę, że jest dobrze, umysł zacznie mówić: „Dobra, co ty robisz? Powinniśmy iść w prawo, a ty idziesz w lewo”.

Zaczynasz wtedy kontrolować swój umysł, zaczynasz odnajdywać coś więcej w sobie samym. I tak z 40% robi się o wiele więcej. Ale to dopiero początek. Dotrzyj do miejsca, w którym twój umysł mówi „stop”. Gdziekolwiek to jest, musisz najpierw tam dotrzeć. I wtedy to gó**o zaczyna działać na twoją korzyść. W tym momencie musisz się kontrolować. Wielu ludzi potrafi żyć w zgodzie z samym sobą. To pierwsza rzecz. Wielu ludzi potrafi żyć w zgodzie z samym sobą, spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Nie mam nic przeciwko temu, że się boję. Nie przeszkadza mi to, że jadę tą łatwą autostradą“.

Łatwa autostrada ma te wszystkie piep***ne znaki i gów***ne wskazówki, jak gdzieś dojechać. Po pierwsze nie możesz czuć się komfortowo z odczuciami na swój temat. Z tym głosem, przed którym wielu z nas lubi uciekać. Wszyscy go mamy. Wszyscy mamy ten głos, który mówi: „Hej, stary, wiesz, że teraz trochę wymiękasz. Zachowujesz się teraz jak jakiś obsraniec”.

Lecz wielu z nas mówi, że to jest w porządku. Dobrze jest mówić sobie te białe kłamstewka. Tak więc najpierw musimy zmierzyć się z prawdziwym sobą. Prawdziwy ja to David Goggins. Prawdziwy ja to facet, który patrzy na ciebie i mówi: „Ku**a nie chcę być teraz w tym programie, bo jako dziecko jąkałem się i boję się tego. Boję się, że tutaj, za sekundę, zacznę się, ku**a, jąkać i zacinać i cały świat dowie się, że mam te wszystkie problemy”. Ale to właśnie wtedy zaczynam to rozumieć: „Dobra, Goggins, musisz pojawić się w tym piep****ym programie”. To jest Goggins.

Goggins mówi: „Dobra, Davidzie Gogginsie, jesteś śmieciem. Życie cię takim uczyniło. Nie możemy tak żyć. Nie możemy żyć w strachu. Nie możemy żyć będąc osądzanym. Nie możemy bać się tego, co ludzie, którzy teraz na mnie patrzą, o mnie mówią. Nie możemy się tego bać.” To jest Goggins.

Goggins mówi: „Pie**l*ę wszystkich, którzy mnie nie lubią, którzy mnie nie chcą”. I wtedy ta osoba wchodzi do gry. Lecz musisz być Davidem Gogginsem i powiedzieć: „Człowieku, boję się tego. Mam przej***ne tu. Życie mnie takim uczyniło. Jąkam się. Mam problemy z czytaniem i pisaniem. Jestem gruby. Nie mam wiary w siebie”.

Musisz się z tym zmierzyć w tym ciemnym pokoju. W tym ciemnym pokoju jest to, kim jesteś. Jednak w tym ciemnym pokoju musisz stworzyć inną istotę ludzką, która wyjdzie z tego ciemnego pokoju, aby zmierzyć się z tym, kim jesteś. To jedyny sposób, aby pokonać te wszystkie rzeczy.

 

„WALKA Z SAMYM SOBĄ NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY”

 

Jak ja to robię? Jak jestem w stanie robić to, co robię na co dzień? Jak walczę z demonami? Ponieważ słyszą, jak mówię, a jestem naprawdę bezlitosny i prawdziwy. Jak walczyć z moim brakiem wiary w siebie, z tymi wszystkimi rzeczami? One są tam każdego dnia. Każdego dnia. Tak jak powiedziałeś, szukam tego uczucia. Nie szukam trofeów.

Nie szukam miłości, ani tym bardziej większej liczby followersów na Instagramie czy w mediach społecznościowych. Kiedy lata temu rozpocząłem tę podróż, zdałem sobie sprawę, że będę kimś i poszukuję pewnego uczucia, uczucia prawdziwego zwycięstwa dla mnie samego i tylko dla mnie.

W momencie, gdy odciąłem się od całego świata, zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy, mianowicie, że jestem na tym świecie sam. Walczę w tym wyścigu sam. Pewnie, liczą się dla mnie ludzie. Stawiam na zespół. Chodzi mi o to gó**o. Jednak tak naprawdę chodzi mi tylko o to, co jest teraz i w moim życiu. Tak jak powiedziałeś, nikt nie zna całej prawdy o mnie. Jak bardzo się staram. Nie obchodzi mnie, czy ktoś to wie. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.

Jestem introwertykiem. Prowadzę introwertyczne życie. I uwielbiam to w sobie. To jest właśnie moje paliwo. Wiem, że tak naprawdę nikt nie jest w stanie tyrać tak jak ja. A jeśli są w stanie, to niech tak będzie. Jeśli dowiem się tego o tobie, to zadbam o to, żeby podnieść swój poziom. Na tym właśnie polega mentalność. Wszystko co robię skupia się na mentalności.

Jak już mówiłem w ostatnim programie, uważałem się za najsłabszą osobę na Ziemi. Moim celem w życiu było przekonanie samego siebie, w swojej głowie, że jestem najtwardszym żyjącym człowiekiem. I właśnie dlatego to wszystko nie może mnie zranić. O to właśnie chodzi.

Chodzi o to, że jakkolwiek się postrzegasz, musisz urzeczywistnić to wyobrażenie. Ale właśnie to jest najtrudniejsze, urzeczywistnienie tego marzenia. W tym momencie do gry wchodzi ciężka praca. To właśnie wtedy ludzie chcą się dowiedzieć jak dajesz radę tyrać tak każdego dnia. Musisz pokonać ten brak wiary w siebie, te lęki. Na przykład kiedy ważyłem 136 kg, nie miałem w sobie żadnej determinacji. Zostanę komandosem w Navy SEAL. Co to jest te 136 kg? To nie był zapał do tego, żeby zostać komandosem.

Byłem niepewnym siebie, kłamliwym dzieciakiem. Byłem wystraszony. Musiałem spojrzeć na swój brak wiary w siebie i strach, i odnaleźć w nich tę determinację. Wszyscy szukamy pasji. Pasja jest wszędzie wokół ciebie. Masz jej cały piep****e wór dookoła siebie. To po prostu twój brak wiary w siebie. Całe to gó**o. Musisz zagłębić się w tym całym gó**ie. To wszystko tam jest. Cała energia i paliwo, którego potrzebujesz, jest w tobie. To wszystko tam jest. Musisz zrobić wiele rzeczy, aby to przezwyciężyć. I właśnie tam to znalazłem.

Znalazłem ją właśnie tam, w moim braku pewności siebie. Znalazłem determinację we własnym poczuciu zagubienia. I to jest najpotężniejsza rzecz na świecie, gdy można znaleźć determinację we własnych wątpliwościach, strachu, braku pewności siebie. Stajesz się wtedy nie do zatrzymania.

Wierzę w siłę wyższą. Nie znam jej nazwy, nie wiem skąd pochodzi, ani nic z tych rzeczy. Lecz wierzę, że ta siła – zwizualizujmy to na szybko. Powiedzmy, że jest to mężczyzna, kobieta, cokolwiek, i mają oni pewnego rodzaju kartę. Kiedy się rodzisz, mówią: „David Goggins urodzony 17 lutego 1975 roku o 6.00 rano”. Jako że wszystko widzą to wypełniają tę kartę. Wiedzą dokładnie, gdzie, do cholery, powinieneś być. Wiedzą, czym powinieneś być. Idź do tak zwanego nieba. Trafiam do nieba. Ważę 136 kg.

Odszedłem na emeryturę jako pracownik Ecolab, co jest w porządku. Zwykła praca. Nieważne. Idę tam, a Bóg patrzy na mnie i pokazuje mi moją kartę. A na karcie jest napisane: „Miałeś być komandosem Navy SEAL. Miałeś ważyć 84 kg. Miałeś być jednym z najmądrzejszych ludzi na świecie“. Jeszcze to, to i to. Wszystko. Widzisz to. A teraz jesteś w niebie. Dotarłeś do nieba, ale myślisz sobie: „A niech mnie, miałem żyć w ten sposób. Miałem tak żyć.”

A potem dowiadujesz się, że tak się nie stało, ponieważ wszyscy uważamy, że jeśli będziemy się o to modlić, jeśli zrobimy to, jeśli zrobimy tamto, nieważne, jeśli nie będziemy pracować, to osiągniemy to wszystko w magiczny sposób. Wierzę, że kiedy wszystko jest już powiedziane i zrobione, moim zadaniem jest przepracowanie wykresu, cokolwiek ten piep****y wykres o mnie mówi, ta wszechwiedząca siła, która jest tam na górze.

Chcę tam wejść i wygarnąć mu. A on patrzy na mnie i mówi: „Wiem wszystko. Nie widziałem tego, ku**a. Nie widziałem tego, ku**a.” Chcę to poczuć. Chcę dotrzeć na drugi koniec tego piep****ego świata.

I jakkolwiek jestem oceniany. Ktokolwiek mnie osądza. Chcę żeby ta osoba na mnie spojrzała i powiedziała: „Nie wiedziałem, ku**a. Miałem cię przy 84 kg. Miałem cię przy tym. Ale całe to inne gó**o, pisałem je, gdy ty to przeżywałaś”. Chcę znaleźć więcej. Wszystko, co mogę.

Żeby znaleźć coś więcej musisz się zanurzyć w tym piep****ym worku z gów**m. Bo jeśli nie chcesz tam wejść i spojrzeć sobie w oczy, to niczego nie znajdziesz. Stary, będziesz żył właśnie tu, na powierzchni. Właśnie tu, na powierzchni. Zatem jeśli ten świat ma swój koniec i jest dokąd pójść, i istnieje osąd, to gdy tam dotrzesz, możesz zobaczyć swoją kartę. I ta karta może ci powiedzieć, kim, do ku**y nędzy, powinieneś był być. A teraz masz resztę życia na to, żeby się nad tym zastanowić.

Jak mógłbym żyć o wiele lepiej, gdybym tylko trochę bardziej cierpiał, gdybym tylko wszedł w to gó**o i zdał sobie sprawę z tego, że mam o wiele więcej, ale strach i to 40% oraz życie tutaj w przeciwieństwie do życia tutaj, strach, powstrzymały mnie.

Dlatego jestem wielkim zwolennikiem wizualizacji. Jestem wielkim zwolennikiem tworzenia świata. Może nie istnieć. Dla mnie istnieje. Dla mnie istnieje. I każdego dnia pokonuję samego siebie. A do tego trzeba znaleźć narzędzia. To jest narzędzie, którego ja używam. To jest wielkość. Prawdziwa wielkość.

Powiedzmy, że jestem najlepszym tenisistą wszechczasów. OK. Powiedzmy, że tak jest. Powiedzmy, że jestem największym tenisistą wszechczasów. Grałem przez 22 lata. Zdobyłem wszystkie tytuły wielkoszlemowe. Mam wszystkie. Pokonałem Rogera Federera. Jestem najlepszy w historii. Przeprowadzasz ze mną wywiad i mówisz o mojej wielkości. O tym, co osiągnąłem. Jestem na emeryturze. Nie gram już w tenisa. Od lat nie dotykałem rakiety. A ty każesz mi wracać do mojego życia. Podlizujesz mi się i mówisz jaki jestem wspaniały. A ja odpowiadam na twoje pytania. Odpowiadam na każde pytanie. Jestem z tobą.

Lecz z tyłu głowy myślę tylko o tych wszystkich razach, kiedy mogłem wygrać te mecze, które przegrałem, bo nie byłem najlepiej nastawiony. Prześladują cię wszystkie okazje, które straciłeś, nie dając z siebie wszystkiego w danym momencie, kiedy mogłeś wygrać, ale nie wygrałeś, bo pozwoliłeś, by życie przeszkodziło ci w tym jednym uderzeniu. Kiedy siedzisz tam przygotowując się do serwu, a twój umysł nie myśli o tym, gdzie powinna znaleźć się ta piłka, ale myśli o rodzinie, o tym, czy tamtym w pracy. To właśnie jest wielkość.

Wielkość to przypominanie sobie każdego uderzenia, którego nie udało ci się oddać w ciągu 20-kilku lat kariery. Każdego uderzenia.

Możesz się cofnąć i powiedzieć: „Byłem tutaj. Ta osoba tam była, ubrana w czerwoną koszulkę”. Wielkość to bycie świadomym czasu i sekundy, która upłynęła. I możesz ją przywołać w pamięci, jakby to było wczoraj. Wielkość to umiejętność powrotu do tego miejsca i nie popełnienie ponownie tego samego błędu. I nie bycie przez niego prześladowanym. To właśnie jest wielkość [według mnie].

Zobacz na: David Goggins – Najtwardszy człowiek na ziemi
Życiowa rada Davida Gogginsa, która zmieni Twoją przyszłość
Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od pościelenia łóżka – admirał William McRaven
Dlaczego (samo)dyscyplina musi pochodzić z wewnątrz – Jocko Willink
Życiowa rada Simona Sineka która zmieni Twoją przyszłość

 

SKUP SIĘ. Kompilacja wypowiedzi Davida Gogginsa [napisy PL]