Czym jest Długi Dom (Longhouse)?

16 luty 2023

Czym jest Długi Dom

Coś poszło nie tak w współczesnym życiu kulturalnym i politycznym. Tylko ci, którzy są kompletnie odrętwiali albo zwiedzeni akademickimi sztuczkami salonowymi w stylu Stevena Pinkera, mogą patrzeć na obecny stan rzeczy i nie dostrzegać poważnych problemów na horyzoncie. Wielcy i Dobrzy stali się przeciętni i żałośni. Warunki niezbędne do istnienia obywatelskiej i osobistej cnoty systematycznie się rozpadają. Nawet jeśli nie nadejdzie żadna katastrofa, cywilizacja, która zadowala się powolnym umieraniem w hospicjum historii, sama w sobie znajduje się w stanie kryzysu.

W pewnych zakątkach internetowej prawicy można natknąć się na termin, który na pierwszy rzut oka wydaje się zagadkowy — „Longhouse” (Długi Dom). Może słyszałeś to określenie. Może zastanawiałeś się, co ono znaczy. Może nic ci nie mówi. Nawet dla tych z nas, którzy go używają, pojęcie Długi Dom wymyka się prostemu podsumowaniu. Z natury jest ambiwalentne, jednocześnie poważne politycznie i będące puentą złożonego żartu. Jego definicja musi pozostać elastyczna, by nie utraciło swojej siły do wyśmiewania całej konstelacji zjawisk społecznych, które potępia.

Długi Dom odnosi się zarówno do naszego coraz bardziej zdegenerowanego trybu technokratycznego zarządzania, jak i do „wokeizmu”, do progresywnych, liberalnych i świeckich wartości, które przeniknęły wszystkie główne instytucje. W sensie bardziej fundamentalnym, Długi Dom jest metaforą dla zaburzenia równowagi, które trawi współczesną wyobraźnię społeczną.

Historyczny Długi Dom był dużą halą wspólnotową, centrum życia społecznego w wielu kulturach i społecznościach na całym świecie, zwykle osiadłych i rolniczych. W dyskusjach internetowym ta historyczna funkcja została uogólniona na współczesne wzorce organizacji społecznej, a w szczególności na wymianę prywatności, a więc i autonomii, na skromne wygody oraz bezpieczeństwo życia zbiorowego.

Najważniejszą cechą Długiego Domu i powodem, dla którego stanowi on tak trafny (i kontrowersyjny) symbol naszych czasów jest wszechobecne panowanie Matki-Domu, albo Przywódczyni Skautów (ang. Den Mother). Przede wszystkim Długi Dom odnosi się do nadzwyczajnej korekty ostatnich dwóch pokoleń, polegającej na przesunięciu norm społecznych w kierunku kobiecej potrzeby bezpieczeństwa oraz kobiecych metod kontroli, kierowania i modelowania zachowań.

Ludzie z lewicy, prawicy i centrum zauważyli tę zmianę. W 2010 roku Hanna Rosin ogłosiła „Koniec mężczyzn” (The End of Men). Hillary Clinton uczyniła z tego hasło swojej kampanii prezydenckiej w 2016 roku: „Przyszłość jest kobietą” (The future is female). I miała rację.

Na rok 2022 kobiety stanowiły 52 procent pracowników zawodowo-zarządzających w USA. Kobiety zdobywają ponad 57 procent dyplomów licencjackich, 61 procent tytułów magistra i 54 procent doktoratów. Ponieważ są nad reprezentowane w zawodach, które określają normy zachowań w miejscu pracy, takich jak działy kadr [HR] (73 procent kobiet) czy stanowiska ds. zgodności i nadzoru (57 procent kobiet), to mają nieproporcjonalnie duży wpływ na kulturę zawodową. A ta z kolei w ogromnym stopniu wpływa na całą kulturę amerykańską.

Richard Hanania wykazał, że wzrost znaczenia reżimu praw obywatelskich (Civil Rights legal regime) oraz jego przekształcenie w biurokrację kadr [HR], która zarządza dziś niemal wszystkimi instytucjami publicznymi i prywatnymi, narzuca charakterystycznie kobiece wartości, odzwierciedlające mentalność przytłaczająco sfeminizowanej siły roboczej tych struktur. Thomas Edsall w podobnym tonie pisał na łamach New York Timesa, podkreślając, że kobiece podejście do konfliktu i rywalizacji stało się normą w klasie zawodowej [profesjonalnej]. T. Edsall cytuje biolog ewolucyjną Joyce Benenson, która podsumowuje te strategie w następujący sposób:

„Od wczesnego dzieciństwa dziewczynki rywalizują, stosując strategie minimalizujące ryzyko odwetu i osłabiające pozycję innych dziewczynek. Ich sposoby rywalizacji obejmują unikanie bezpośredniego przeszkadzania w osiąganiu celów innych dziewcząt, ukrywanie rywalizacji, podejmowanie otwartej konkurencji wyłącznie z pozycji wysokiego statusu w społeczności, egzekwowanie równości w grupie kobiet oraz społeczne wykluczanie innych dziewcząt.”

Jonathan Haidt wyjaśnia, że uprzywilejowanie kobiecych strategii nie eliminuje konfliktu. Zamiast tego prowadzi do innego rodzaju konfliktu:

„Pojawia się większy nacisk na to, że ktoś coś powiedział, co kogoś uraziło, nawet nieumyślnie. Rośnie skłonność do reagowania na zniewagę poprzez mobilizowanie zasobów społecznych w celu ostracyzmu wobec domniemanego sprawcy.”

Najbardziej widoczne jest to w sferze wolności słowa i charakterze debaty publicznej, gdzie konsensus oraz zakaz „obrażania” i „wyrządzania krzywdy” mają pierwszeństwo przed prawdą.

Powiedzenie, że mężczyzna biologiczny jest mężczyzną, nawet w żartobliwym kontekście, nie może być tolerowane. Zamiast tego normy językowe wymagają „afirmacji”, oczekuje się od nas, byśmy z teatralnym zapałem akceptowali preferencje, choćby najbardziej absurdalne, kolejnych samozwańczych grup ofiar, których patologii nie wolno krytykować. (Warto jednak zauważyć, że nawet „marginalizowani” nie zawsze są w domu w ramach Długiego Domu, co widać, gdy nie-białe kobiety z lewicy potępiają manipulacyjną siłę „łez białych kobiet”). Co więcej, te normy mowy są egzekwowane za pomocą środków typowych dla grup zdominowanych przez kobiety, izolacji społecznej, niszczenia reputacji, pośredniego i ukrytego nacisku.

Być „skasowanym” (canceled), to poczuć bat panów Długiego Domu. Ten nacisk na „uczucia” ma swoje korzenie w głębszej ideologii — Bezpiecznizm albo Ideologia Bezpieczeństwa za wszelką cenę (Safetyism). Jonathan Haidt i Greg Lukianoff w swojej książce z 2018 roku The Coddling of the American Mind definiują Safetyizm jako:

„Kulturę lub system wierzeń, w którym bezpieczeństwo stało się wartością świętą, do tego stopnia, że ludzie nie są już gotowi na jakiekolwiek kompromisy wymagane przez inne względy praktyczne czy moralne.”

Podczas gdy Haidt i Lukianoff skupiają swoją analizę na proto-woke nowinkach, takich jak „ostrzeżenia o wyzwalaczach” (trigger warnings) czy „mikroagresje”, kult Bezpiecznizmu najlepiej ujawnia się w naszej reakcji na pandemię. Pomyśl o litanii naruszeń naszych podstawowych praw do wolności osobistej i dokonywania wyborów, które w ciągu ostatnich dwóch lat usprawiedliwiano w imię „ograniczania szkód”. Gospodarka, umierający bliscy, praktyki religijne, edukacja naszych dzieci, wszystko to zostało złożone na ołtarzu Bezpiecznizmu. Pomyśl o „Covidej Grażynie”: potrójna maseczka. Cztery dawki przypominające. Miesiące „dobrowolnego” zamknięcia w domu. Hiperwentylacja z powodu paniki, gdy po roku po raz pierwszy wychodzi do sklepu spożywczego. A następnie moralne pouczanie reszty z nas, że chcemy posłać dzieci z powrotem do szkoły, domagając się zamiast tego, byśmy wszyscy podporządkowali się jej hipochondrii, pod groźbą represji ze strony biurokratycznego państwa. Ta osoba — tak często mężczyzna, jak kobieta — to uosobienie Długiego Domu.

Jeszcze jeden i będziesz bezpieczna

Ale implikacje Długiego Domu sięgają o wiele dalej w społecznym krajobrazie. Długi Dom nie ufa otwartej ambicji. Potępia pęd do samorealizacji, do podejmowania ryzyka, do podboju i ekspansji. Męska rywalizacja i napędzające ją hierarchie są niemile widziane. Nawet konstruktywne przejawy tych instynktów określa się dziś jako toksyczne, patriarchalne lub wręcz rasistowskie. Gdy Marc Andreessen mówi, że „nadszedł czas, by budować”, musi zrozumieć, że uznanie zasług i gotowość do podejmowania ryzyka, na których budowanie się opiera, nie mogą istnieć pod rządami Długiego Domu.

To samo dotyczy sztuki. Woke’owa obsesja na punkcie różnorodności i inkluzywności, pojawienie się wrażliwych czytelników (ang. sensitivity readers), rasowe parytety w filmie, wszystko to przesłania równie podstępny fakt, że ogromna część tego, co uchodzi dziś za „wysoką kulturę”, zdegenerowała się w nudne, bezsilne portrety statycznych żyć. Wyobraźnia zawiodła ze wszystkich stron. Ucieczka prawicy w klasykę, choć kształcąca, nie dostarczy współczesnych symboli i narracji potrzebnych, by wydostać się z Długiego Domu.

My sami próbowaliśmy, w skromny sposób, naprawić ten problem, stworzyć arenę dla konkurujących wizji, które umożliwią wyjście z Długiego Domu. Trzeba znaleźć ścieżki do lepszych miejsc. Miejsc, w których można bez ograniczeń gonić za prawdą, dobrem i pięknem; gdzie duch ludzki nie został okaleczony.

Nie jest to wezwanie do przyjęcia błazenady, płytkiej macho-pozy w stylu Andrew Tate’a, czy jakąkolwiek z licznych pseudo-męskich póz, które oglądamy na prawicy. Takie postawy, nawet jeśli motywowane odrzuceniem norm Długiego Domu są równie złudne i umniejszają ludzką wyższą naturę.

A jednak, musimy stawić opór miękkiemu autorytaryzmowi płaczliwego moralizmu Długiego Domu. Nie możemy ulec histerycznym błaganiom o więcej bezpieczeństwa, więcej konsensusu, więcej wrażliwości. Czeka nas praca uszlachetniająca. Ale najpierw musimy rozpoznać Długi Dom takim, jakim jest i mieć odwagę opuścić jego fałszywe wygody.

Źródło: What Is the Longhouse?

 

Zobacz na: Kobieca Matryca Społeczna: Wprowadzenie
Efekt kosza z krabami
Karta Praw Asertywnych
Mężczyźni wychowywani na wybrakowane kobiety – Rian Stone
Lamentacje Matheolusa [1295]
Sejm Kobiet – Arystofanes

Pragnienie posiadania mistrza | Psychologia totalitaryzmu – Mattias Desmet
Dlaczego kobiety (nieproporcjonalnie) głosują za tyranią?
Prawdziwy „Władca Much”: co się wydarzyło, gdy sześciu chłopców utknęło na wyspie przez 15 miesięcy
Bronić, Wyjaśniać, Usprawiedliwiać, Racjonalizować. Kiepskie narzędzia dla ciot

 

Wolność i bezpieczeństwo