Jaki jest Twój problem? Rollo Tomassi
26 Październik 2011
„Dobre decyzje biorą się z doświadczenia, a doświadczenie – ze złych decyzji.”

Po co się w ogóle przejmować?
Jedną z głównych barier, z którymi musiałem się naprawdę zmierzyć, kiedy zdecydowałem się zaangażować w nowy paradygmat męskości, było pytanie, dlaczego w ogóle jestem tym tak bardzo przejęty. Odkąd zacząłem udzielać się na forum SoSuave i w manosferze ogólnie, zawsze starałem się unikać opierania globalnych wniosków na moich własnych doświadczeniach seksualnych i związkowych. Domyślną postawą kobiet jest robienie właśnie tego: personalizowanie jednostkowego doświadczenia, by dojść do uniwersalnego wniosku. To nie tylko szczyt solipsyzmu — uważać, że twoje przeżycia powinny być ramą dla innych — ale i ślepota na to, że wyjątki najczęściej potwierdzają regułę.
To była moja podstawa, by nie opierać się zbyt mocno na własnych przeżyciach. Ludzie zbyt łatwo wyciągają wnioski na podstawie okoliczności, które ukształtowały ich punkt widzenia. To zresztą jeden z najłatwiejszych sposobów na „czytanie” kobiet — ich poczucie ważności na bazie ich doświadczeń zazwyczaj definiuje ich rzeczywistość. Sam chciałem podejścia bardziej pragmatycznego, a wszystko to zbiegło się z momentem, w którym zdecydowałem się na drugi kierunek studiów — psychologię behawioralną [zachowań] z naciskiem na badania osobowości. „Gra”, czyli to, co później zostało nazwane „Grą”, miało na to wpływ. Chciałem wiedzieć, jak działa telewizor, a nie tylko, że działa, gdy nacisnę przycisk zasilania.
Mimo to pozostawało pytanie: po cholerę w ogóle zależy ci na tym, czy faceci się „odłączą od matrixa”? Sam się odłączyłem bez wsparcia internetowej społeczności mężczyzn, którzy porównują doświadczenia — więc po co się tym przejmować? Mam coś, co większość mężczyzn uznałaby za bardzo udane małżeństwo, trwające ponad 15 lat. Mam bystrą córkę, dobrą pracę, odnoszę sukcesy w tym, co robię, podróżuję — dlaczego do diabła tak bardzo zależy mi, by mój głos był słyszany?
Kiedy jestem zmuszony odpowiadać na takie pytania, nie mam wyboru — muszę sięgnąć po własne doświadczenia. Niechętnie to robię, bo zbyt łatwo jest krytykom przekształcić je w coś, co potwierdza ich narrację: jest zgorzkniały, ktoś go skrzywdził, to jego katharsis, jest mściwy itd. Mimo to, uważam, że warto te doświadczenia przedstawić jako obserwacje służące lepszemu zrozumieniu. Nie udaję, że jestem bezstronny — nikt nie jest — ale naprawdę staram się być maksymalnie samo analityczny w tym, co przedstawiam.
Chcesz wiedzieć, jaki mam problem?
Mój problem to życie w świecie pełnym młodych mężczyzn, którzy zostali tak uwarunkowani, by wierzyć, że wszystko, co choćby trochę męskie, zasługuje na drwinę, demonizację i stłumienie — aż nie mają już żadnego pojęcia, czym naprawdę jest męskość, nie mówiąc już o przekonaniu, że może być czymś pozytywnym i pociągającym.
Mój problem to przyjaciel, przeciętny sfrustrowany frajer, który strzelił sobie w głowę, bo „nie mógł żyć bez” dziewczyny, która go zostawiła.
Mój problem to obserwowanie, jak żona pastora, piękna kobieta, zostawia go i czwórkę dzieci po 18 latach małżeństwa, żeby podążyć za swoją hipergamią — bo przez całe małżeństwo on stawiał ją na piedestale i deprecjonował siebie.
Mój problem to 65-letni życiowy frajer, który płacze na moich kolanach, bo od 20 lat żona szantażuje go intymnością, a on nie potrafi „wziąć się w garść” z obawy, że ją straci.
Mój problem to odciągnięcie bliskiego przyjaciela od zamordowania żony, którą poślubił w wieku 19 lat i mężczyzny, z którym go zdradziła — na parkingu motelu, gdzie po całej nocy ją odnalazł, z trójką płaczących dzieci na tylnym siedzeniu minivana o 4 nad ranem.
Mój problem to spokojne siedzenie przy stole w Święto Dziękczynienia z moją hiper religijną szwagierką i jej nowym mężem-milionerem, którego poślubiła 8 miesięcy po tym, jak jej były mąż — przeciętny sfrustrowany frajer po 20 latach małżeństwa — powiesił się na drzewie, bo uznała, że „nie był tym jedynym”. Mój problem to patrzenie na nowe piersi i Porsche, które kupiła sobie za pieniądze ze sprzedaży domu, który on dla niej zbudował, harując latami — zaledwie 3 miesiące po jego pogrzebie. Mój problem to uczenie mojego 22-letniego siostrzeńca, jak nie być takim przeciętnym sfrustrowanym frajerem jak jego ojciec, jednocześnie taktownie wskazując hipergamię jego wulgarnej i oportunistycznej matki.
Mój problem to obserwowanie mojego ojca, który mimo postępującego Alzheimera, wciąż odgrywa schemat „zbawcy”, żeby tylko uprawiać seks — schemat, w który wierzył przez całe życie, aż został zmuszony do wcześniejszej emerytury w wieku 53 lat, po czym jego druga żona natychmiast go zostawiła.
Mój problem to pocieszanie przyjaciela, który ma trzy córki z dwiema żonami, a teraz jest manipulowany emocjonalnie przez trzecią (kolejną samotną matkę), tak bardzo, że nie chce wracać po pracy do domu i czeka, aż weekend się skończy.
Mój problem to wspieranie faceta, który myślał, że najlepszym sposobem na odróżnienie się od „innych facetów” będzie bycie dżentelmenem i randkowanie z samotną matką z trójką dzieci z dwóch różnych związków — tylko po to, by spłodzić z nią czwarte i poślubić ją, „bo tak było słusznie postąpić”.
Mój problem to rozmowa z 17-letnią dziewczyną, która właśnie była świadkiem, jak jej nowy chłopak został zadźgany ponad 30 razy przez jej byłego, bo tamten wierzył, że „ona jest jego bratnią duszą” i „woli siedzieć w więzieniu niż patrzeć, jak ona jest z kimś innym”.
Mój problem to próba wytłumaczenia „współczesnym kobietom”, że po 15 latach małżeństwa moja żona nadal mogłaby pracować jako modelka strojów kąpielowych, a przy tym z pełnym zaufaniem szanuje moje decyzje i osąd jako mężczyzny — nie dlatego, że jestem despotycznym jaskiniowcem z lat 50., który złamał jej ducha, ale dlatego, że rozumiemy i pielęgnujemy pozytywną rolę męskości.
A mój największy problem to widzieć 14-letnich chłopaków- przeciętnych sfrustrowanych frajerów, gotowych poświęcić się całkowicie dla tej żałosnej, wykreowanej przez media, popkulturowo wyidealizowanej, sfeminizowanej wizji romantycznej „bratniej duszy” — tylko dlatego, że inni uwięzieni w tym samym bagnie przeciętni sfrustrowani frajerzy wzajemnie się w tym utwierdzają i wspierają, szerząc to dalej jak chorobę. To zaraźliwe. A bierność, jak cierpienie, lubi towarzystwo. Boję się, że jestem tylko jednym facetem i nie jestem w stanie kopnąć ich w tyłek tak, jak ich ojcowie- przeciętni sfrustrowani frajerzy nie potrafili albo nie chcieli tego zrobić.
To dlatego mi zależy. Czasami naprawdę chodzi o życie i śmierć. Zrozumienie „Gry” — brakuje lepszego słowa — tego, jak działa i dlaczego działa, to dosłownie umiejętność przetrwania.
Pomyśl o wadze decyzji, które podejmujemy na podstawie bezrefleksyjnych, słabych i źle ukierunkowanych przekonań, jakie wpojono nam na temat miłości, płci, seksu, relacji itd. Pomyśl o wpływie tych decyzji nie tylko na nas samych, ale na nasze rodziny, dzieci, które z nich wynikają, i na każdy kolejny „efekt domina”, który pojawia się jako ich konsekwencja.
Rzadko zastanawiamy się, jak nasze decyzje wpływają na ludzi, których jeszcze nawet nie znamy w chwili ich podejmowania.
To, co robimy w życiu, naprawdę odbija się echem przez wieczność.
Nie chcę tu brzmieć jak ciasteczko z wróżbą, ale to jest właśnie powód, dla którego chcę edukować, badać, burzyć i budować na nowo to, co do czego większość zapyta: „Po co się w ogóle przejmować?”
Źródło: What’s your problem?
Zobacz na: Wyzerowanie – Rollo Tomassi
Człowiek jako istota pojęciowa – Mike Mentzer
Potęga memów – Susan Blackmore
Geny, Memy i Tremy – Susan Blackmore
Kiedy mówię „nie”, czuję się winny – dr Manuel J. Smith
Praktyczna Kobieca Psychologia: Dla praktycznego mężczyzny – Zrozumienie psychologii kobiet
Koniec bycia Miłym Gościem! – dr Robert Glover | Sprawdzony plan na zdobycie tego, czego chcesz w miłości, seksie i życiu
Ogłupianie świata szkolnictwem – John Taylor Gatto
Dlaczego szkoły nie edukują – John Taylor Gatto, 1990
Najnowsze komentarze