Hipsterzy na bonach żywnościowych
„W charakterystycznym dla Johna Watersa sektorze północno-zachodniego Baltimore – w równym stopniu kiczowatym, szkicowym, artystycznym i dziwnym – Gerry Mak i Sarah Magida przechadzali się po małym targu etnicznym zaopatrzonym w japoński bakłażan, miętowy sos chutney i świeżą kurkumę. Po zebraniu składników na wieczorną kolację, podeszli do kasy i czekali na moment prawdy.”
Powyższe osoby to „hipsterzy”, a puentą jest to, że płacą za swoje porno z jedzeniem za pomocą bonów żywnościowych, co brzmi tak, jakby powinno być straszną rzeczą, z wyjątkiem tego, że jest to fragment z artykułu na portalu Salon.com, co oznacza, że będą próbowali wmówić ci, że to dobra rzecz, czego nie robią, bo nie mogą. To szaleństwo.
Bardzo łatwo i przyjemnie jest nienawidzić tych dwoje, a nic nie sprawiłoby mi większej radości niż uderzenie ich w plecy lampionem z dyni. Jednak zdaję sobie również sprawę, że każą mi ich nienawidzić, więc muszę się cofnąć i dowiedzieć się, dlaczego tak ważne jest, żebym ich nienawidził. Tak zrobiłem. Powinienem był po prostu sięgnąć po dynię.
Nikt poza państwem i psychiatrią nie może czerpać korzyści z cudzego nieszczęścia, a są one tym samym, więc zobaczmy, dlaczego Dzień Wyborów nie ma znaczenia.
I.
Po pierwsze, coś co jest oczywiste: co jest nie tak z hipsterami na bonach żywnościowych, to to, że są to ludzie z wykształceniem wyższym, którzy powinni móc dostać pracę, a nie żyć z [państwowych] pieniędzy podatników. Przecież nie są czarni. Cholera, jedno z tej dwójki w artykule jest nawet Azjatą. „Co, jak rosyjski Azjata?” Nie, jak Azjata Azjata. „Coooo?”
„To gospodarka, głupku!”. Dzięki, koleś z 1992 roku, ale gospodarka nie kazała ci iść na studia na coś, o czym z góry wiedziałeś, że uczyni cię bezrobotnym, zwłaszcza gdy ten niezatrudnialny wybór kosztował dokładnie tyle samo, co wybór dający zatrudnienie, czyli za dużo. Lekcja pierwsza na uczelni powinna polegać na tym, jak ważne jest oddzielenie powołania od zamiłowania, co rozumieli zarówno aktor Fred Thompson, jak i wykonawca instalacji elektrycznych Benjamin Franklin. Kiedy miałem sześć lat, chciałem być w Playboy’u. Tylko dlatego, że to twoje marzenie, nie oznacza, że powinieneś je realizować.
Więc to, co sprawia, że są nienawistni, to pozorny wybór, którego dokonali: mogliby pracować, owszem, na stanowiskach, których nie lubią, ale cóż, taka jest Ameryka; zamiast tego jednak uznali, że należy im się 200 dolarów miesięcznie od nas, pracowników etatowych.
Jednak po drugie:
Zanim zaczniemy obwiniać ich za ich wybór, powinniśmy zapytać, dlaczego uważali, że mogli dokonać takiego wyboru. Nie próbuję wszczynać awantur, ale wybierzmy coś, co jest mi znane, np. kobiety: dlaczego inteligentna uczennica trzeciej klasy liceum, piątki z wszystkiego, uważa, że pójście do Hampshire College na literaturę angielską to dobry pomysł? Dlaczego jej rodzice pozwolili na to szaleństwo, poza faktem, że się rozwodzą? Co według niej się stanie, skoro wiedziała z góry, że nie ma pracy dla osób ze specjalizacją z języka angielskiego? Poważne odpowiedzi, proszę, podam cztery, z którymi miałem osobiste doświadczenia: szkoła prawnicza; środowisko akademickie; organizacje non-profit; małżeństwo. Nie przewracaj oczami, młoda damo: powiedzmy, że jesteś córką prawnika i studiujesz język angielski. Kiedy miałaś 17 lat i wyobrażałaś sobie swoje życie w wieku swojego taty – nie tę głodującą poetkę, o której pisałaś w swoim notesie, ale przebłysk burżuazyjnej przyszłości, o której wtedy myślałaś, że nie chcesz – jaki dom wyobrażałaś sobie w scenariuszu „jeśli to mi się przydarzy, to sama będę Anne Sexton”? Dom prawnika czy dom studentki anglistyki? Innymi słowy, wybór kierunku anglistyki opierał się na informacjach, które otrzymała z wielu źródeł, takich jak szkoły i telewizja – źródeł, które zbiorczo nazwę Matrixem – że każdemu pokoleniu wiedzie się lepiej niż poprzedniemu, że istniała swego rodzaju sieć bezpieczeństwa, ratunek na końcu, że przyszłe szczęście było nieuniknione, więc wracamy do ekonomii: ogólną nazwą tej sieci bezpieczeństwa jest kredyt. Ameryka była krajem minimalnej miesięcznej płatności. A jeśli ta analogia nie jest dla Ciebie wystarczająco jasna, pozwól, że ją odwrócę: zdolność gospodarki do oferowania języka angielskiego jako kierunku głównego wymagała ogromnej dotacji, abyś poczuł, że 20 tys. dolarów rocznie za czesne to to samo, co za darmo. Gdybyś musiał/a zapłacić z góry, zostałbyś inżynierem lub bogatszy o 80 tys. dolarów. Ta dotacja jest teraz bezwartościowa, nie dlatego, że pieniądze nie istnieją, ale dlatego, że ratunek na końcu, np. cztery opcje, które zasugerowałem, działały w latach 1977-1999, co gwarantowało, że płatności zostaną dokonane, już nie pomoże.
Wyobraź sobie dużą korporacyjną machinę zmobilizowaną, aby zmusić Cię do kupienia czegoś, czego nie potrzebujesz, za ogromnie zawyżoną cenę, wraz z reklamą, marketingiem i marką, która mówi, że nie jesteś na czasie, jeśli tego nie masz, ale kiedy to masz, odkrywasz, że jest złej jakości i przestarzałe po dziesięciu miesiącach. To jest licencjat.
II.
Kiedy widzimy matkę na zasiłku, zakładamy, że nie może znaleźć pracy, ale kiedy widzimy hipstera, wpadamy w furię, ponieważ zakładamy, że nie chce pracować, ale mógłby to łatwo zrobić — z uwagi na fakt, że dobrze mówi — że poszedł na studia. Ale teraz nagle wszyscy jesteśmy w szoku: dla gospodarki absolwent anglistyki jest tak samo zbędny, jak pozbawiona praw matka na zasiłku w dzielnicy — wykształcenie wyższe jest tak samo nieistotne, jak kolor skóry. Nie jest nieistotne teraz, nie jest nieistotne „dopóki gospodarka się nie poprawi” — jest nieistotne na zawsze. Gospodarka w ogóle nie przejmuje się inteligencją, nie obchodzi jej, co wiesz, tylko to, co możesz dla niej wyprodukować. Jedyne, do czego absolwentka anglistyki jest „wykwalifikowana” w tej gospodarce, to te same rzeczy, które już robi bez dyplomu: agitator kawiarniany, klientka Biedronki [Trader Joe’s], klientka firmy Apple…………………………………………… i małżonka kapitalisty.
Oczywiście, że mnie to nie cieszy, lubię inteligentnych ludzi, ale taka jest nowa rzeczywistość. Był czas, kiedy kobiety szły na studia, żeby zdobyć tytuł Żony, i mówię wam, że to ma dziś miejsce, nie ma tam nic innego wartościowego. Jasne, niektóre kobiety na studiach zostają lekarzami i dyrektorami generalnymi, a niektóre stają się pornografami dziecięcymi i pisarkami dla portalu Salon, ale żadna z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z tym, co wydarzyło się na studiach. Jeśli idziesz na studia, żeby zdobyć wykształcenie, a nie żeby poznawać facetów, jesteś szalona, dosłownie szalona, masz urojenia, w rzeczywistości jedno nigdy się nie wydarzy, a drugie wydarzy się tak czy inaczej, a obie mogłabyś dostać za darmo w księgarni. U mnie to zadziałało. Jedynym pytaniem dla przyszłej samotnej matki jest to, czy warto wydawać XXXXXX dolarów rocznie na poznawanie facetów, a odpowiedź brzmi oczywiście, że nie, nawet kluby nocne wpuszczają panie za darmo.
Jak ludzie potrafią cieszyć się życiem pracując na cały etat?
Trudno jest zaakceptować, że absolwent Uniwersytetu Chicagowskiego opisany w artykule nie nadaje się do zatrudnienia, że gospodarka go nie potrzebuje, ale to absolutna prawda, ale chodzi mi o to, że nie tylko nie przyczynia się do niczego, ale gospodarka nie potrzebuje, aby się przyczyniał. Co jest dobre, ponieważ nie ma nic, co mógłby dla niej zrobić. 1. Wszystko, co wymaga nauki, odpada. 2. „On może wykonywać pracę fizyczną!” Uwielbiam, jak ludzie zakładają, że ekonomia nie ma zastosowania w budownictwie. Popyt na te prace jest bardzo wysoki, a hipsterzy są w nich do bani. Bez względu na pensję, Gerry hipster zawsze będzie mniej wydajny niż Vinni, syn dokera, który zawsze będzie pokonany przez nielegalnego Meksykanina, tzn. system zawsze będzie w stanie znaleźć kogoś, kto wykona pracę lepiej I przy niższych kosztach pracy. Bonus: nie trzeba płacić ubezpieczenia Jose, wszyscy wiedzą, że Latynosi nigdy nie chorują, z wyjątkiem fałszywych chorób psychicznych. 3. Hipsterzy nie są dobrzy w handlu detalicznym ani sprzedaży, chyba że wymagana jest oderwana ironia, a tak nie jest, dlatego sa na bonach żywnościowych. Oto szybki test, obejrzyj ten film:
Misja Łaski – Fragment filmu Glengarry Glen Ross (1992)
https://rumble.com/v68j2j7-glengarry-glen-ross.html
Czy postać grana przez Baldwina [Blake] to palant czy zbawca? Geniusz tej historii polega na tym, że połowa z was zupełnie jej nie zrozumie, lubi miętowy sos chutney i bony żywnościowe. Sekret tkwi na początku, w 0:15, gdzie okazuje się, że Alec Baldwin nic z tego nie czuje, a cała przemowa to dzieło. Gdybyś był w tym pokoju, niektórzy z was zrozumieliby to jako dzieło, ale i tak karmiliby się energią przekazu, witając przekleństwa trenera: „ten facet jest niesamowity!”; podczas gdy niektórzy z was wzięliby to osobiście, ten facet jest chamem, nie masz prawa tak do mnie mówić, lub – standardowy manewr, gdy narcyzm staje w obliczu większej mocy – cicho wrzeć i fantazjować o znalezieniu informacji, które ujawnią go jako hipokrytę. Tak satysfakcjonujące.
Ta sama osoba odpowie, że film jest krytyką złego amerykańskiego kapitalizmu, ale dlaczego w sektorze pracy, w którym jest 50% więcej kobiet niż mężczyzn, Alec Baldwin krzyczy na pokój, w którym nie ma ani jednej kobiety? Czy nie ma kobiet-kapitalistek? Dlaczego musi ich uczyć mnemotechniki, która jest już wywieszona na tablicy ogłoszeń za tablicą? Z tego samego powodu, dla którego nie ma Pacino: ponieważ sprzedaż nie dotyczy produktu, ale relacji, a kobiety i samce alfa są lepsi w relacjach, podczas gdy wszyscy inni są zajęci ujawnianiem hipokryzji. Idź ich złapać. „Zlecenia są słabe”. Och, zlecenia są słabe. W tym przykładzie zlecenia = gospodarka.
To tutaj dwie mentalności się rozdzielają. Jedna grupa ludzi widzi mężczyznę stojącego za pracą i ocenia go jako tożsamość; a druga grupa ludzi widzi symboliczne znaczenie osoby, tego, co ona reprezentuje, sędziego, lekarza, kasjera bankowego, kogokolwiek; i że pierwsza grupa ludzi ma trudności z funkcjonowaniem w społeczeństwie, ponieważ nie potrafią dostrzec, że dana osoba jest czymś więcej niż „jest” po prostu z racji swojej pozycji, ponieważ podwójnie wzmocniłoby to ich własną marginalizację.
Hipsterzy chcą wierzyć, że ponieważ nie są opętani pieniędzmi/kapitalizmem, są lepszymi ludźmi, rezygnując z „materializmu”, ale to racjonalizacja po fakcie. Po prostu nie ma popędu do niczego poza istnieniem. „Jestem dobrym ojcem”. Idź do domu i baw się z dziećmi. „Wierzę w sprawy społeczne”. Do czego wymagany jest minimalny wysiłek, tak, będą mieli Wi-Fi u jakiegoś dostawcy internetu. Jest dużo uwagi poświęconej stylowi, tożsamości i regresji do naszego najbardziej pierwotnego instynktu: jedzenia, fetyszyzowanego. Następną rzeczą, która powinna się wydarzyć w tym łańcuchu, jest fetyszyzacja łazienki, „jak robienie kupy może być luksusowe i jak uczynić je bardziej dekadenckim”. Louis CK zażartował na ten temat:
Louis CK about taking a dump in peace and quiet.
i na wypadek, gdybyś pomyślał „to takie prawdziwe!”, zwróć uwagę, że mówił o tym, jak straszne jest bycie starym, jak życie w zasadzie się dla niego skończyło. A potem, w prawdziwym życiu, nakręcił dwa programy telewizyjne. Innymi słowy, żartował na temat kupy. Nie mówił o sobie, mówił to, bo wiedział, że się do niego odnosisz.
„Jesteśmy artystami, nie producentami”. Więc stwórz sztukę! „Nikt tego nie kupi”. Jesteś szalony? Nie chodzi jeszcze o pieniądze, chodzi o motywację. Idź do sklepu spożywczego i zapytaj, czy możesz powiesić to za darmo, a jeśli powiedzą, że nie, powieś to i tak. Wolę oglądać najbardziej okropną sztukę niż kafelki metra lub reklamy typu „Szybko schudnij”. Nie jestem artystą, a jednak siedzę tutaj, klik, klik, klik, wklepując 2000 słów dziennie, aby napisać dla ciebie najlepszą książkę pornograficzną, jaką jestem w stanie napisać (do Bożego Narodzenia). Naturalnym ludzkim instynktem jest tworzenie rzeczy, począwszy od malucha, który jest zdumiony, że był w stanie stworzyć tak fascynujący produkt ze swojego tyłka, różnica polega na tym, że większość maluchów dorasta i sublimuje ten popęd i tworzy inne rzeczy. Nie wyszedłeś jeszcze poza kupę, skreśl to, cofnąłeś się do etapu oralnego, stąd nacisk na żywność organiczną. Tak, etap analny następuje po etapie oralnym.
„Mam dyplom”. Nikt nie zakłada, że jesteś mądry z tego powodu, więc jaki był sens? Zostałeś oszukany, twoi rodzice zostali oszukani, twoi rówieśnicy zostali oszukani, twoi pracodawcy wcale nie zostali oszukani. „W wykształceniu wyższym chodzi o coś więcej niż tylko o możliwość zatrudnienia”. Nie, nie ma. Nie jestem przeciwnikiem sztuk wyzwolonych, jestem całkowicie za klasycznym wykształceniem, po prostu nie sądzę, żeby istniała jakakolwiek możliwość, zerowa, żadna, że dostaniesz je na studiach, a poza tym wszystkie kursy na studiach z MIT i Yale są na YouTube. Czy to jest gorsze niż płacenie 15 tys. dolarów za zaliczenie równoważnych zajęć na lokalnej uczelni? Podaj mi nazwisko współczesnego pisarza literatury pięknej, który wymagał ukończenia studiów, aby zostać pisarzem, a jeśli powiesz David Foster Wallace, przysięgam na Boga, że rozwalę ci dom. Myślę, że jedynym powodem, dla którego The New Yorker ciągle mi go wciska, jest to, że on – facet, nie jego praca – jest fantazją akademika, kompromisem między dwoma światami: łagodnym profesorem pisania w dzień, ponurym i niełysiejącym antybohaterem w nocy, ostatnią szansą na „ja też mogę być fajny” dla trzydziestoparoletniego profesora nadzwyczajnego, który uważa, że sama inteligencja nie jest wystarczającym powodem, aby zostać nazwanym mężczyzną. Mój uniwersytet jest ich pełen, wszyscy w miarę inteligentni, wszyscy udający fajnych, ukrywając się na widoku ironii kulturowej, politycznego cynizmu i udawanego alkoholizmu. „Mogę być pijany, ale dlaczego mój lokal wyborczy był pełen wieśniaków próbujących odebrać kobiecie autonomię somatyczną?” – mówi pacjent endokrynologii ubrany w marynarkę i dżinsy, sącząc swoje drugie piwo z mikrobrowaru, próbując zaimponować mi, jakim mężczyzną mógłby być w Matrixie. No, przestań oddychać. Oczywiście, nie mówię ci, żebyś został alkoholikiem, ale nie mów mi, że nim jesteś, a potem nie idź do domu o 10:30, bo w przeciwnym razie żona cię zdradzi. Bądź mężczyzną albo się wycofaj, nieważne, po prostu nie wlewaj w siebie piwa, jeśli będę musiał za Ciebie wypić połowę.
III.
Fakt: studia to marnotrawstwo, ale nie osiągnęliśmy jeszcze punktu w społeczeństwie, w którym możemy je ominąć. Musimy więc przejść przez kolejne pokolenie ogromnego długu uczelnianego. Jak przyciągnąć frajerów? Odpowiedź: te artykuły. Nakłaniając cię do powiedzenia „ci hipsterzy powinni być w stanie znaleźć pracę, ponieważ są absolwentami studiów z dyplomem!”, mówisz „studia są coś warte”. Nie są. Ale kierując swoją nienawiść w stronę hipsterów, chronisz system przed zmianami.
Źródło: Hipsters On Food Stamps, Part 1
IV.
„Nie wiem, czy bronisz hipsterów, czy ich nienawidzisz”. Są śmieszni. Czujesz się lepiej? Oni nie są problemem.
To prosta teza i nikt nie chce jej usłyszeć: hipsterzy mogą nie mieć zapału, ale świat, w którym żyją, nie został przez nich stworzony, został stworzony przez ich rodziców, czyli Najgłupsze Pokolenie Narcyzów w Historii Świata, tych, którzy wyolbrzymiali znaczenie i koszty studiów, nie mając pojęcia, jaki powinien być ich cel, a tym bardziej ich treść.
Jeśli chcesz mi powiedzieć, że 30-letni hipster powinien zostać zbesztany za to, że nie próbuje się poprawić, przyniosę bat, ale 30-latek wybrał swój bezsensowny kierunek studiów w wieku 17 lat i uważasz, że wynik jest wyłącznie jego winą? 17-latek może zabić dwie osoby i nadal być uważany za zbyt młodego, by ponosić odpowiedzialność karną, a w każdym razie w takim przypadku uważasz, że problemem były gry wideo i zastraszanie. Oczywiście Gerry Hipster jest zrobiony z soi i nudy, ale jest jeszcze sporo winy do rozdania. Kiedy miał 17 lat, system zachęcał go do zniszczenia swojego życia, kusił go piwem, laskami i bzdurami — i obietnicą życia w wyższej klasie średniej, pod warunkiem, że pójdzie do „dobrej szkoły” (czytaj: dał systemowi 100 tys. dolarów swoich pieniędzy po opodatkowaniu, przed odsetkami), nieważne za co. Jak dobry Amerykanin, zrobił to, co mu kazano.
Społeczeństwo, które nauczyło ludzi, że chcą mieć bzdurny dyplom ukończenia studiów, niestety będzie musiało wspierać tych, którzy się na niego skusili, nadal jest na gwarancji. Co najmniej jest im winne zwrot pieniędzy, a jeśli nie zapłacą, powinieneś pozwać o złamanie umowy. „Po zakończeniu tego kursu[semestru] studenci wykażą się biegłością w…” Powód [skarżący] odpoczywa.
„Powinni byli więcej się uczyć”. Zgadzam się. Ale wtedy nie powinieneś był ich przyjmować, nie powinieneś był pozwolić im zdawać. Zawyżaj ocenę, prawo Kopernika-Greshama.
[Prawo Kopernika-Greshama – zasada mówiąca, że jeśli jednocześnie istnieją dwa rodzaje pieniądza, pod względem prawnym równowartościowe, ale jeden z nich jest postrzegany jako lepszy (np. o wyższej zawartości kruszcu), ten „lepszy” pieniądz będzie gromadzony (tezauryzowany), a w obiegu pozostanie głównie ten „gorszy”. Upraszczając: gorszy pieniądz wypiera lepszy.]
Cały czas mówiłeś „musisz iść na studia, żeby dostać dobrą pracę”, ale system nie został zaprojektowany, żeby wychowywać producentów, został zaprojektowany, żeby wychowywać konsumentów. No i jesteśmy. Czemu dziwi cię, że potrzebują bonów konsumenckich? Dlaczego jesteś zaskoczony, że wprowadzili się z powrotem do ciebie? „Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy”. Nie, nie zrobiliście, byłem tam, widziałem to. Zaciągnąłeś pożyczkę pod zastaw ich przyszłości, a oni nie mogą jej spłacić. A teraz na nich krzyczysz.
V.
Chociaż sama myśl o tym, że ktoś z habilitacją otrzymuje bony żywnościowe I mówi mi, że mu się należą, sprawia, że moje oczy stają się Sauroniczne, to właśnie ta wściekłość wymaga zbadania. Dlaczego wściekłość? Dlaczego po prostu nie przewrócę oczami i nie wrócę do picia rumu i lutowania wzmacniaczy? Jakie jest społeczne znaczenie mojej wściekłości?
Społeczeństwo to nic więcej niż psychologia jednostki pomnożona przez zbyt wiele, aby je zliczyć. Jeśli narcyzm jest tym, co napędza to społeczeństwo, to tylko narcyzm je wyjaśni.
Zacznijmy więc od ciekawej hipotezy: czy wszyscy muszą jeszcze pracować? Rozumiem pracę z perspektywy etycznej czy charakteru, jednak nie o to mi chodzi. Ponieważ nie potrzebujemy już np. miejsc pracy w przemyśle — tańszych gdzie indziej lub z robotami — ponieważ te koszty pracy wyparowały, czy ta nadwyżka mogłaby zostać przeznaczona na płacenie ludziom po prostu za unikanie kłopotów? Czy istnieje naturalna cena równowagi ekonomicznej, w której, powiedzmy, absolwent uniwersytetu Chicagowskiego nie może wykonywać żadnej ekonomicznie produktywnej pracy, ale nadal otrzymywać wynagrodzenie za korzystanie z Instagrama? Pozwólcie, że wyrażę się jasno: moje pytanie nie brzmi, czy powinniśmy to robić, moje pytanie brzmi, czy skoro to właśnie dzieje się już teraz, jest to zrównoważone? Jaki jest tego koszt? Nie muszę obliczać liczb, ktoś już to zrobił: to 150 dolarów miesięcznie dla absolwenta studiów, tj. cena bonów żywnościowych. Inne prawidłowe odpowiedzi to 700 dolarów miesięcznie za „pewne liceum” (SSI) lub 1500 dolarów miesięcznie za „poprzednie doświadczenie zawodowe” (bezrobocie). Przyjąłbym 2000 dolarów miesięcznie dla „mniejszości” (więzienie) jako częściowy kredyt.
VI.
Chociaż wszystkie te pieniądze mają różne nazwy i różne „wymagania”, wszystkie są dokładnie tym samym: płacą ludziom, którzy są poza siecią, czy to z wyboru, czy z powodu okoliczności, na czas nieokreślony. tj. Minimum Egzystencji. Jednak nigdy nie można ich tak nazwać. Muszą udawać, że są czymś innym: to na jedzenie, to z powodu problemu medycznego, który właśnie wymyśliliśmy, to dlatego, że złapano cię z trawką, więc zostawimy cię tutaj na 6 miesięcy, dopóki nie skażemy cię na okres próbny. I muszą mieć te fałszywe powody, aby dać podatnikom trochę dystansu emocjonalnego, zaprzeczenia, w przeciwnym razie poszliby drogą Johna Galta, w końcu mają całą broń. Jeśli mogą najechać Irak, jak trudno będzie im przejąć Biedronkę albo Lidla na ulicy Krakowskiej?
Ten „dystans emocjonalny” nie jest przesadą, to nie ja jestem lewackim dekonstrukcjonistą, to absolutny wymóg psychicznej obrony tożsamości, poczucia własnej wartości. Chodzi nie o to, żebyś zaakceptował, że hipsterzy zasługują na bony żywnościowe, chodzi o coś przeciwnego: żeby cię rozwścieczyć, wkurzyć, żebyś się opierał – bo wtedy i tylko wtedy za to zapłacisz.
Ten filmik sprawi, że się wściekniesz – gniew gwarantowany
Jeśli wydaje ci się to nieprawdopodobne, a musi – o to właśnie chodzi – rozważ następującą skrajną analogię, która, co zaskakujące, będzie łatwiejsza do zrozumienia, a która jest też całym sednem sprawy: Załóżmy, że twój ojciec gwałcił cię wielokrotnie przez dekadę. Poczekaj, zwolnij, robi się jeszcze gorzej: teraz masz 40 lat, a on przychodzi i prosi cię o 2400 dolarów, bo, cytuję, „masz obowiązek się mną zaopiekować”. Oto on w twoim salonie, oglądający ładne rzeczy w twoim domu. Jeśli jest faktem, że nieuchronnie dasz mu pieniądze, czy łatwiej jest ci połączyć to z jadem czy współczuciem? Chociaż to wkurza, dawanie temu draniowi pieniędzy sprawia perwersyjną przyjemność. Daje ci to do zrozumienia, że pokazałeś mu, że jesteś od niego lepszy.
Tak działa Ameryka. System potrzebuje, żebyś był chętny, a nie chciał za to zapłacić, a przekonanie istniejącego (narcystycznego) społeczeństwa, że to jego „odpowiedzialność” (słowo lewicy) zapłacenie za „lenistwo” (słowo prawicy) – żeby CHCIAŁO za to zapłacić – jest absolutnie niemożliwe. Dlaczego nie możemy po prostu wszyscy się zgodzić co do tego, jaki może być sprawiedliwy udział, zatroszczyć się o siebie nawzajem? Nie studiowałeś literatury angielskiej? „Homo economicus” nie jest rzeczywistością, zazdrość jest niezmienną cechą naszej świadomości, jest praktycznie kantowska, niektórzy z was ją pojmą, ale nawet wasi księża są nią przepełnieni. Jeśli porno nie jest wysokiej rozdzielczości, nie możesz się podniecić, ale możesz nienawidzić faceta z odległości 1000 kroków bez lunety. Taka jest natura ludzka. Zazdrość, wściekłość. To nie wszystko, czym jesteśmy, ale nie możesz tego zignorować.
Jedynym sposobem, aby zmusić ich do zapłaty, jest danie im sposobu na racjonalizowanie „odpowiedzialności” jako, w jakiś sposób, dla nich: dostaniesz ulgę podatkową, zostaniesz nagrodzony w niebie, jesteś dzięki temu lepszym człowiekiem, dzięki, to wiele znaczy. Czy potrafisz sobie wyobrazić hipstera patrzącego na sprzedawcę i mówiącego dziękuję za twoją usługę? Więc to odpada, użyj domyślnego: wściekłość. Tak jak motywujesz ludzi do pójścia na wojnę. Nie, nie, nie, nie, nie, nie ci ludzie, którzy już machają flagami, mam na myśli ludzi, którzy nie chcą wojny. Każdy liberał w Kongresie powiedział pewnego magicznego dnia w 2003 roku: „Nie pozwolę tym naftowym bękartom Cheneyowi i Bushowi , żeby uszedł im na sucho ich rasistowski imperialistyczny plan, dlatego będę krzyczał na nich obelgi, głosując za atakiem”.
System nie myśli krótkoterminowo, potrzebuje tego, żeby to działało długoterminowo, ci hipsterzy będą dostawać bony żywnościowe na zawsze, czy uważasz, że jeśli gospodarka się odbije, stare kierunki humanistyczne nagle staną się atrakcyjne?
Podobnie jak kobieta, która zmarnowała swoją młodość na zabawnych, ale niegodnych zaufania mężczyzn, w wieku 45 lat będzie chciała wyjść za mąż, ale będzie samotna. „To taka obrzydliwa, seksistowska i archaiczna rzecz do powiedzenia”. Czuję twoją wściekłość i masz rację. Niemniej jednak jesteś sama.
VII.
Można odpowiedzieć, że nie ma pieniędzy, by zapłacić za kolejne 25 lat hipsterskiej apatii. Trzeba przyznać, że jest to przekonujący argument. Ale całkowity koszt bonów żywnościowych wynosi 80 miliardów dolarów. Roczny deficyt budżetowy jest ponad dziesięciokrotnie wyższy. Amerykańska gospodarka to jedna wielka gigantyczna wyprzedaż detaliczna. Czy gospodarka wróciła do stanu, w którym nigdy się nie wydarzyła?
Niedostatecznie zatrudnieni specjaliści w dziedzinie ekonomii uznają, że nie jest to „prawdziwa” sprzedaż skorygowana o inflację, a ostatnie kilka lat opiera się na zawyżonych cenach towarów z wyższej półki, na które może sobie pozwolić tylko 14% aspirujących, a dla pozostałych 85% w Ameryce siła nabywcza spadła do poziomu z 1997 roku, ale jak mówi Whole Foods [ichnia Biedronka albo Lidl tylko, że z jedzeniem lepszej jakości] , nieważne.
80 miliardów dolarów to dużo, ale ile tak naprawdę trafia do hipsterów, ilu ich jest? 73? 74? Jakiemu celowi służy ten gniew? Jeśli wściekniesz się na hipsterów, będziesz o wiele bardziej skłonny „zezwolić” na bony żywnościowe dla wszystkich innych. Hipsterzy odwracają uwagę. Są ofiarami. Ile nienawiści skupiłeś na Gerrym, odkąd się o nim dowiedziałeś? Całą.
Dla wyjaśnienia, to nie jest jakaś socjalistyczna sztuczka, to funkcja sposobu, w jaki działa Ameryka (czytaj: narcyzm), nie musi być scentralizowana, jest sumą indywidualnych wektorów skierowanych w różnych kierunkach. Oto przykład drugiej strony: kiedy mówią o podniesieniu podatków dla bogatych, dlaczego wybierają „niski” punkt i pchają go wyżej? Czy najwyższe stawki powinny być na poziomie 250 tys. dolarów rocznie? 300 tys. dolarów? Innym sposobem na zrobienie tego, i właśnie dlatego nie mogą tego zrobić, jest rozpoczęcie od góry i przesuwanie się w dół. „Potrzebujemy jednego biliona dolarów. Ok, pięciu największych płaci 90%. Za mało? A może pierwsza dziesiątka zapłaci 90%. Za mało? Najwięksi….” Nie popieram tej ani żadnej innej polityki, to nie moje miejsce, wskazuję, że robienie tego w taki sposób, w jaki się to robi, chroni 1%, pozwalając aspirującym 14% – którzy pragną uznania i są łatwo rozpoznawalni i nienawistni, ponieważ są pozerami, tylko innego rodzaju – działają jako ludzkie tarcze. Przyjmują kule, a nieznani mega-bogaci jeżdżą z przyciemnianymi szybami do Hamptons. Podczas tych burzliwych protestów Occupy Wall Street (OWS) – a tak przy okazji, ci ludzie zrezygnowali z protestowania w niecałe trzy miesiące, czy naprawdę myślisz, że są gotowi na 40-godzinne tygodnie pracy? – większość osobistych ataków była skierowana przeciwko ludziom, którzy zarabiali do 300 tys. dolarów, a nie powyżej 50 mln dolarów. Łatwo jest nienawidzić, więc media popychają nas w złym kierunku.
VIII.
Można by pomyśleć, że wściekłość jest iskrą do transformacji Ameryki, krachu na pełną skalę Dagny Taggart [Atlas zbuntowany] lub rewolucji bolszewickiej, w zależności od tego, co uważasz za słuszne. To tak nie działa. Jeśli to narcyzm, to jego celem jest ochrona tożsamości, obrona przed zmianami. Nie ma znaczenia, po której stronie myślisz, że jesteś, chyba że jesteś odłączony, jesteś za status quo.
Oto przykład: w „radykalnie lewicowym” (ich słowa) czasopiśmie Jacobin redaktor pisze obronę Gerry’ego i Sary jako sposób argumentowania za zniesieniem, no cóż, wszystkiego, co Randowskie. Jest przeciwny „etyce pracy”, chce zmiany paradygmatu z amerykańskiego producentyzmu – idei, że twoja wartość opiera się tylko na tym, co możesz wyprodukować dla gospodarki – na prawa socjalne, np. na Minimum Egzystencjalne. Nie zgadzam się ze wszystkim, co w nim jest, ale jest bardzo dobrze napisany i uzasadniony, a gdybym grał w tę samą grę, co on, chciałbym go w mojej drużynie.
Chodzi o to, że on chce ZMIANY. Oto ostatni akapit artykułu, powiedz mi, czy możesz znaleźć cokolwiek wspierającego status quo:
„Zamiast „zasługujących” lub „pracujących” biednych, z ich konotacjami moralnej oceny i autorytarnej kontroli społecznej, nadszedł czas, aby zacząć mówić językiem praw ekonomicznych i społecznych. Na przykład prawo do powszechnego dochodu podstawowego, czyli środków do życia na podstawowym poziomie, które byłyby zapewnione każdemu, bez zadawania pytań. Wbrew krzywdzącej polityce etyki pracy, nadszedł czas, aby argumentować, że niektóre rzeczy powinny być przyznane każdemu, po prostu na mocy ich człowieczeństwa. Nawet hipsterom.”
Brzmi wzniośle. Ale Gerry miał już pensję – wydał ją na Uniwersytet w Chicago, 41 lat bonów żywnościowych w 4 lata. Jeśli wszyscy z góry wiedzieli, że rezultatem będzie bezrobocie i pensje wystarczające na życie, to dlaczego Peter Frase nie podważa kapitalistycznego założenia, że studia to dobrze wydane pieniądze – można je było spożytkować inaczej? Nie może. Ta myśl nie przychodzi mu do głowy, nie dlatego, że jest głupi, bo najwyraźniej nie jest, albo dlatego, że płaci mu uczelnia – pieniądze są dla niego nieistotne. Nie może, ponieważ cała jego tożsamość jest zbudowana na college’u, środowisku akademickim. On jest uczelnią. Jeśli mu się to odbierze, rozpadnie się. Tak więc w utopii, którą sobie wyobraża, uczelnia nadal istnieje ORAZ ludzie otrzymują pensje wystarczające na życie. Nazwij mnie marksistą, właśnie to mamy teraz.
Po drugie, i co ważniejsze, uważa się za radykalnego postępowca, który chce odejścia od kapitalizmu na rzecz praw socjalnych, ale chce zachować wszystko inne w kapitalizmie całkowicie nienaruszone. Wyraźnie sprzeciwia się produkcjonizmowi, ale chce go zastąpić konsumpcjonizmem. Chce upewnić się, że ludzie mogą dostać to, czego chcą, a nie uczyć ich, jak tego chcieć. Czy w jego utopii powszechnego dochodu podstawowego bez zadawania pytań sprzedaż detaliczna wzrośnie czy spadnie? System wygrał.
IX.
Jeśli wściekłość jest konieczna, by to wszystko trwało, to jak ją skutecznie wywołać?
Peter Frase, broniąc Gerry’ego i Sarah:
„Ale to, co artykuł [Salonu] zdawał się wywoływać w swoich czytelnikach, to niekończąca się żółć i wściekłość skierowana na ludzi uznanych za niewystarczająco zasługujących na zapomogę publiczną.”
Zróbmy to dobrze. Jeśli jest to wściekłość, to jest ona spowodowana zagrożeniem dla tożsamości. Jakie zagrożenie dla tożsamości mogą stanowić Gerry i Sarah dla ciężko pracujących Amerykanów? Odpowiedź brzmi: ktoś napisał artykuł o tym, jak wspaniali są Gerry i Sarah, np. Peter Frase.
Znowu Peter Frase:
„Ale nie są to jedyni ludzie, którzy reagują na takie historie wściekłością lub pogardą, a nie empatią. Rozważmy następujący komentarz, pozostawiony pod odpowiedzią [Gerry’ego] na artykuł o nim:
‘Przykro mi, ale jesteś samolubnym, jęczącym lewakiem. Mogę to powiedzieć, ponieważ jestem kobietą w średnim wieku i od dwóch lat bezskutecznie próbuję znaleźć pracę, choć mam tytuł magistra w dość pożądanej dziedzinie. Mam malejące oszczędności i dwójkę dzieci. Ponieważ przez kilka lat zostawałam z nimi w domu, nie kwalifikuję się do bezrobocia, co również zaszkodziło mojej atrakcyjności na rynku pracy. Mimo to nigdy nie korzystałam z pomocy publicznej i nie zamierzam tego robić. Ponadto mam problemy z kręgosłupem, których nie naprawiła operacja, więc odczuwam ból fizyczny 24 godziny na dobę. Mimo to podjęłam pracę tymczasową i ograniczyliśmy wydatki na wiele sposobów. Jestem dumna z mojego hartu ducha i zaradności, ponieważ uda nam się przetrwać ten czas, a moje dzieci nauczą się ode mnie cennych lekcji na temat samodzielności.’
Mamy tu osobę, która od dwóch lat jest marginalnie zatrudniona i cierpi fizyczny ból 24 godziny na dobę – i zamiast domagać się czegoś lepszego dla siebie, żąda, by inni cierpieli bardziej!”
Błąd, przeczytaj jej słowa, są tuż przed tobą. Przed tym artykułem w Salonie, ta matka mogła wierzyć, że jej pozostawanie na zasiłku ma w sobie jakiś honor – jakieś potwierdzenie jej tożsamości – i pozwoliło jej przetrwać trudności. Teraz jest zmuszona przełknąć, że ci ludzie są nie tylko tak dobrzy jak ona, ale bardziej wartościowi – dostają artykuł, mają obrońców takich jak ty, są chwaleni za swoją wewnętrzną ludzką wartość, a wszystko, co otrzymuje, to wyśmiewanie, umniejszanie, „jest zbyt głupia, by wiedzieć, co jest dla niej dobre!” – wszystko, co może zrobić, to komentować ich życie – a jej małym aktem buntu jest przynajmniej wykorzystanie przestrzeni, by powiedzieć światu, że istnieje. Wściekłość jest jej obroną, która utrzymuje ją w nienaruszonym stanie, podczas gdy świat pozornie ją ignoruje.
Mąż nienawidzi tego, że jego żona czyta o fałszywych celebrytach w czasopismach. Wypowiadają do siebie słowa. Co tak naprawdę słyszą?
Ona słyszy to: „Każdy, kto to lubi, jest leniwy i głupi. Jesteś głupia.”
On słyszy to: „Wiem, że tak naprawdę nic nie robią, ale są bardziej interesujący niż ty”.
To zaskakujący rezultat: ponieważ zamykają się w psychicznych kokonach, małżeństwo pozostaje nienaruszone jeszcze przez jakiś czas.
X.
Wracając do uczelni. Skoro problem leży po stronie uczelni, to czy uczelnia bierze na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność? Zajrzałem do The Chronicle of Higher Education, by się tego dowiedzieć. Niespodzianka, nie.
Czego się spodziewałem? Najwyraźniej chcieli, aby to zdjęcie wzbudziło współczucie, czy to nie zbrodnia, że 33000 doktorów jest na zasiłkach?
Można sobie wyobrazić, jak to odczytuje druga strona, oto kilka najważniejszych punktów: imię z łącznikiem; głupi temat do doktoratu; gruby; co to jest „dodatek”; dlaczego tyle sera; tatuaże; miejsce jest bałaganem.
Nigdzie w artykule nie wspomina się o tym, że nie powinna była pozwolić sobie na zrobienie doktoratu z historii średniowiecza, nie mówiąc już o pomocy w opłaceniu go. Wiesz, na czym skupia się czasopismo The Chronicle? Na tym, że nie jest czarna. Pierwsze zdanie artykułu, które w całości dotyczy brandingu:
„Nie jestem królową opieki społecznej”, mówi Melissa.
Dla lewackiego publikatora, takiego jak The Chronicle, jaką różnicę robi to, że jest biała? Dlaczego jej doktorat sprawia, że zasługuje na więcej niż królowa opieki społecznej? Ponieważ dla The Chronicle doktorat ma wartość. A nie ma. Nie mówię, że nie jest inteligentna, mówię, że doktorat w żaden sposób nie komunikuje mi, że zna historię średniowiecza lepiej niż jakikolwiek gracz Dungeons & Dragons. Może i wie więcej, ale skąd mam to wiedzieć? Nie uważam nawet tytułu „Lek. Med.” za szczególnie ważne, ale przynajmniej można pozwać lekarza.
Jednak moim powodem pokazania ci jej jest podkreślenie przewrotnej logiki uniwersytetu, która skazuje nas wszystkich na zagładę: skoro jedynymi maniakami, którzy kiedykolwiek zatrudniliby tych doktorów, są uniwersytety, to rozwiązaniem ich bezrobocia jest więcej pieniędzy dla uniwersytetów:
„Pani Melissa Bruninga-Matteau nie obwinia Yavapai College za swoją sytuację, ale raczej „systematyczne pozbawianie funduszy szkolnictwa wyższego”. W zeszłym roku w Arizonie gubernator Jan Brewer, republikanka, podpisała budżet, który obniżył alokację stanu na budżet operacyjny Yavapai.”
Dlaczego miałbyś oczekiwać, że odpowie inaczej?
Wszystko, co system musiał zrobić, począwszy od około 1965 roku, to nie zachęcać do tego szaleństwa. Gdyby nie było gwarantowanych pożyczek studenckich, do dowolnej kwoty, dostępnych jednakowo dla wszystkich kierunków i uczelni, niezależnie od umiejętności, obietnic czy potrzeb społecznych, nic takiego by się nie wydarzyło. Łatwe pieniądze wpędziły nas w ten bałagan i łatwe pieniądze pozwolą nam żeglować, dopóki nie zjedziemy z krawędzi mapy.
Źródło: Hipsters On Food Stamps, Part 2
Recenzja produktu: Panasonic PT AX200U (Hipsterzy na bonach żywnościowych, część 3)
Trzy pytania, otwarta księga:
1.Czy Hipster Gerry otrzymał od Uniwersytetu w Chicago 100 tysięcy dolarów w przyszłych dochodach lub wiedzy dzięki ich dyplomowi? Nie.
2. Czy społeczeństwo zyskało, wysyłając go, tj. zezwalając/ułatwiając przekierowanie jego intelektu w kierunku, w którym się specjalizował? Nie.
Żadne z tych pytań nie jest w stanie zmienić rzeczywistości. To ma:
3. Czy Uniwersytet Chicago zyskał na nim, czy 100 tys. dolarów było warte osłabienia ich marki? Nie.
Uniwersytety będą musiały wyróżnić się jako coś więcej niż zakład przetwórczy dla przyszłych konsumentów chińskich tekstyliów, lokalnych produktów i kalifornijskiej pornografii. Ale ten czas jest bardzo, bardzo odległy. Co uniwersytety mogą zrobić w międzyczasie, aby utrzymać swoją markę w obliczu tysięcy produktów wycofywanych każdego roku?
Czas na kolejną ekipę: New York Times.
II.
New York Times opublikował artykuł [How to Live Without Irony] krytykujący hipsterów. Ile zapłaciłbyś za taki artykuł? (Uwaga: za mój zapłaciłeś zero.) To jest uzasadnione pytanie, a nie „dostajesz to, za co płacisz”. Dziesięć centów? Dolara? Zapamiętaj tę liczbę, jeszcze do niej wrócimy.
Tak zaczyna się artykuł:
„Jeśli ironia jest etosem naszych czasów – a jest – to hipster jest naszym archetypem ironicznego życia.”
Jeśli twój rezerwuar archetypów sięga tylko jednego pokolenia wstecz, potrzebujesz skanu gałki ocznej, prawdopodobnie jesteś replikantem. Miej to na uwadze, jeszcze do tego wrócimy.
„Ironiczna rama funkcjonuje jako tarcza przed krytyką. To samo dotyczy ironicznego życia. Ironia jest najbardziej samoobronnym trybem, ponieważ pozwala osobie uniknąć odpowiedzialności za swoje wybory, estetyczne i inne.”
To prawda, ale jest to drugorzędny cel ironii, a nie główny: w zamian za tę samoobronę, ironista wkłada całą swoją energię w służbę rzeczy, przed którą się broni; że chociaż zachowuje dystans do „tego wszystkiego”, to w 100% w tym uczestniczy. Bez względu na to, jak bardzo „nie korporacyjna” hip-kawiarnia potrzebuje rozległej wiedzy baristy na temat palenia kawy lub ceni atmosferę, którą tworzy dzięki swojemu dyplomowi magistra i przemyśleniom na temat powieści 2666, jest to o wiele więcej niż 7 dolarów za godzinę bez świadczeń, które mu płacą, ale mają go, robiąc chude latte dla dawcy organów w jasnoniebieskim płaszczu North Face, podczas gdy on i jego kumpel z Julliard Garf z pogardą przewracają oczami, gdy ona prosi o dwie tabletki słodzika Splenda. „Mówisz, że jest niedopłacany?” Tak, ale nie o to chodzi, chodzi o to, dlaczego on to akceptuje? Tylko dlatego, że może przewracać oczami na temat tego, jak bardzo jest mainstreamowa, zostaje, oferuje mu to pozycję, z której jest lepszy od niej, podczas gdy jednocześnie i nie mniej ironicznie, ta kobieta myśli, że jest lepsza od niego, ponieważ jest po właściwej stronie lady, a jej mąż pracuje na Wall Street. Z matematycznego punktu widzenia, różnica między tym, ile faktycznie jest wart, a kwotą, którą otrzymuje, jest tym, jak bardzo ceni sobie poczucie wyższości nad MILF-ami [mamuśkami, które chciałby przelecieć].
Lub, jeśli mogę pozwolić sobie na rozsądne użycie żargonu psychoanalitycznego: jest to racjonalizacja, która pozwala ci obciągnąć facetowi, którego nie znosisz: „Nienawidzę go, ale sprawię, że dojdzie tak mocno, że będzie chciał mnie więcej, co będzie jego karą”. Pozwól tej analogii na chwilę zapaść w pamięć. Z jego perspektywy nie tylko zrobiła mu loda, ale podobało mu się to jeszcze bardziej. Uwaga: w tej analogii facet jest kapitalizmem, a ty nie.
III.
Christy Wampole jest adiunktem języka francuskiego na Uniwersytecie Princeton, więc od razu powinieneś podejrzewać jej lojalność, więc pomyślałem, że to tylko kolejny artykuł w New York Times na temat ich przeedukowanej i przepłacanej demolki. Ale potem wydarzyło się to:
„[Hipster] jest jedynie objawem i najbardziej ekstremalnym przejawem ironicznego życia.”
Poczekaj, coś jest nie tak. Istnieje gigantyczna różnica między „archetypem” a „jedynie symptomem”, np. jedno jest przyczyną, a drugie skutkiem, i jak na profesora od mylących słów jest to spory błąd – zwłaszcza gdy został on zrecenzowany przez redaktora NYT. To mniej więcej tak samo, jak pominięcie głównego celu ironii. Przyczyna czy skutek? Są niemal przeciwieństwami, co oznacza, że ona chce, aby były takie same, co czyni to dowodem obrony. Więc ten artykuł nie jest po prostu czymś w rodzaju „dzieciaki dzisiaj są leniwe”. Dzieje się coś jeszcze:
„Dla wielu Amerykanów urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku — członków pokolenia Y lub milenialsów — szczególnie rasy białej z klasy średniej, ironia jest podstawowym sposobem radzenia sobie z codziennym życiem. Wystarczy zatrzymać się w przestrzeni publicznej, wirtualnej lub konkretnej, aby zobaczyć, jak powszechne stało się to zjawisko. Reklama, polityka, moda, telewizja: niemal każda kategoria współczesnej rzeczywistości wykazuje tę wolę ironii.”
„Wola ironii” może oznaczać, że jest idiotką i gdyby to była prawda, mógłbym z radością zamknąć komputer i spędzić kolejną noc w alkoholowej halucynozie, ale ona nie jest idiotką, prawdopodobnie jest mądrzejsza ode mnie, co oznacza, że dzieje się coś znacznie bardziej złowieszczego: mylenie ironii dzieci z ironią „przestrzeni publicznej”. Kto według niej stworzył przestrzeń publiczną? Dwudziestoparolatkowie? Kto zarządza agencjami reklamowymi? Kto kandyduje do polityki? Ile lat ma każdy prawdziwy projektant mody? Kto odpowiada za łamanie praw człowieka przez ABC Network? Ona nie potępia pokolenia hipsterów, ona opisuje swoje.
IV.
Oto akapit tak absurdalny, że byłem pewien, iż to żart McSweeny’ego. Ale ona nie chciała, żeby to była ironia, co samo w sobie jest ironią, powodzenia w nie śmianiu się:
„Urodzony w 1977 roku, pod koniec pokolenia X, osiągnąłem pełnoletność w latach 90-tych, dekadzie, która, zgrabnie połączona dwoma architektonicznymi upadkami – Muru Berlińskiego w 1989 roku i Bliźniaczych Wież w 2001 roku – wydaje się teraz stosunkowo wolna od ironii. Ruch grunge’owy był poważny w swojej estetyce i postawie, z bojowym nastawieniem przeciwko autorytetom, które przyjął również ruch punkowy. W mojej być może zbyt nostalgicznej pamięci feminizm osiągnął bezprecedensowy szczyt, obawy związane z ochroną środowiska zyskały powszechną uwagę, kwestie rasowe były bardziej otwarcie poruszane…”
„Względnie bez ironii! Architektoniczne okruchy! Społecznie świadome! Bośnia i Hercegowina czy jak jej tam!” Zdaję sobie sprawę, że Aspirujący 14% chcą, aby ich ukochane lata 90. były czymś więcej niż tylko dwuciekawe, ale żyłem wtedy i tak nie było. Każdy, kto uważa, że ruch grunge’owy był „poważny” i „wojowniczy” i kto uważa, że feminizm „osiągnął szczyt”, uważa również, że Igrzyska Śmierci były krokiem naprzód dla kobiet, a 50 Twarzy Grey’a są słabo napisane „ale wciąż gorące”. Tylko dlatego, że nazywasz siebie postępową lub feministką, nie czyni tego prawdą, twoje postępowe pasje mogą skończyć się cofnięciem kobiet o pięćset lat – zgadza się, 500 lat. Nawet 200 lat temu Katarzyna Wielka odebrała władzę swojemu mężowi Piotrowi III i stała się kimś wielkim, a pokolenie Christy Walpole podziwia Hillary Clinton jako kobiecy wzór do naśladowania, nie dlatego, że została sekretarzem stanu, ale dlatego, że została z mężem, aby mogła zostać sekretarzem stanu. Przeczytaj to jeszcze raz, jeśli nie zrozumiałeś za pierwszym razem, to ważne. Zabraniam ci mieć córki. Albo tlen. Wiem, wiem, nie mam prawdziwej władzy, ale może pewnego dnia jakiś mężczyzna mi ją da.
V.
Kiedy ktoś nienawidzi czegoś, co dla zewnętrznych obserwatorów wygląda dokładnie jak on sam pod każdym względem, powinieneś szybko skonsultować się z francuzami, aby sprawdzić, czy nie mają słowa na to zjawisko, i mają, nazywa się to projekcją.
Zanim przytakniesz i użyjesz go do nienawidzenia jej, powinieneś zrozumieć, czym jest projekcja. Brzmi to tak, jakbyś rzutował niechciane uczucia na inną osobę, co jest zarówno złe, jak i niemożliwe. To nie jest działanie, to problem percepcji. Niechciane uczucia nie mają sensu, gdy pochodzą od kogoś takiego jak ty, więc wnioskujesz, że muszą pochodzić od drugiej osoby.
Używając częstego przykładu „homofobii”: facet odczuwa homoseksualne impulsy i nie może sobie z tym „poradzić”, ale nie pozbywa się ich, przerzucając je na kogoś innego, myli je jako pochodzące od kogoś innego. Wyczuwa gejostwo: „Skąd to pochodzi? Ode mnie? Niemożliwe! Jezus umył mi stopy. To musi być ten facet”. Przykro mi, dzikusie, ktokolwiek to wyczuł, poradź sobie z tym. Projekcja jest najbardziej prymitywnym z mechanizmów obronnych, około 2 roku życia, a opis powinien jasno wskazywać, że jest to obrona narcystyczna: postrzeganie świata jest nierozerwalnie, konkretnie wynikiem jego wewnętrznych stanów. Nie jest możliwa „obiektywność”.
Celem projekcji nie jest pozbycie się uczuć, ale wyjaśnienie ich obecności, obrona siebie przed etykietą: „Nie jestem gejem….., nawet jeśli od czasu do czasu uprawiam seks homoseksualny”.
Nie chodzi o to, by unikać seksu homoseksualnego, gejostwo nie jest dla nich nie do zniesienia – np. obserwuj chrześcijan w wysokich kapeluszach złapanych na różnych przystankach w naszym kraju – ale nawet jeśli popełnili ten czyn, nie wpływa to na ich tożsamość.
Użycie geja jako przykładu jest niefortunne, ponieważ połowa z was będzie postrzegać „geja” jako „złego”, ale projektowany impuls nie musi być „zły”, a jedynie niezgodny z pożądaną tożsamością, którą próbujesz umocnić.
Jeśli w to wątpisz, zastanów się nad ponurym studentem inżynierii na imprezie: „Nie jestem jak te powierzchowne dziewczyny z bractwa z idealnymi uśmiechami i uprawiające seks bez prezerwatyw”, który następnie dostrzega w tych ludziach wielkiego poczucia szczęścia.
Ty też mógłbyś być szczęśliwy, koleś, gdybyś nie był tak zaangażowany w bycie nieszczęśliwym. Jeśli chcesz częściowo zrozumieć, dlaczego 19-21 saudyjskich/egipskich terrorystów może mieszkać w Ameryce i cieszyć się naszymi klubami ze striptizem, ale nadal chce zniszczyć naszą architekturę, proszę bardzo.
Autorka kontynuuje „zniuansowaną” krytykę ironii i hipsterskiego sposobu myślenia, a następnie pod koniec próbuje ją odwrócić, ale jest to sztuczka, nie dlatego, że nie jest prawdziwa, ale właśnie dlatego, że jest prawdziwa:
„Oczywiście hipsterzy (mężczyźni czy kobiety) wywołują we mnie wyraźną irytację, której do niedawna nie potrafiłam wyjaśnić. Prowokują mnie, zdałam sobie z tego sprawę, ponieważ są, pomimo dystansu, z którego ich obserwuję, wzmocnioną wersją mnie.”
Tak bardzo prawdziwe; całkowicie błędne. Kiedy ludzie „odkrywają siebie”, a następnie chwalą siebie za „brutalną szczerość”, możesz być pewien, że jest to dalsza obrona. Najłatwiejszym sposobem dla samoświadomej osoby, aby się chronić, jest „odkrycie” czegoś, co jest w rzeczywistości poprawne, aby zatrzymać się na tym i nie iść dalej, co jest również problemem większości terapii. „Dużo się uczę o sobie i swoich motywacjach”. Wcale nie. „Odkrywanie siebie” nie tylko zawodzi, ale samo w sobie jest obroną. Przestań to robić.
Myśli, że „zdaje sobie sprawę” z tego, że hipsterzy są jej wzmocnioną wersją, tzn. że ona projektuje – co jest w zasadzie/oczywiście poprawne, ale nigdy nie zadaje pytania: „Dlaczego projektuję? Jakie korzyści czerpię z tego szaleństwa? Jak system na tym korzysta?”
Jest tak wiele sposobów, weźmy na warsztat tylko jeden. Czy efekt jej pracy jest ironiczny? Tak. W takim razie służy systemowi, podczas gdy ona jest w stanie wpływać na swój dystans względem „tego wszystkiego”, to uczestniczy w tym w 100%.
Niezależnie od tego, jak bardzo NYT ceni jej doktorat, niezależnie od tego, jak bardzo cenią jej intelekt i opinie, to jest to o wiele więcej niż to za co jej zapłacili, czyli nic.Pytanie brzmi, dlaczego nie zażądała zapłaty?Nie mówię, że musisz robić wszystko dla pieniędzy, Bóg jeden wie, że piszę dużo na swoim blogu i pije do tego rum, a żaden z tych wpisów nie przyniósł zysków współmiernych do włożonej pracy.Gdyby coś promowała, oczywiście zrozumiałbym pisanie za darmo, ale co może robić po pisaniu dla Times, poza ponownym pisaniem dla Times?Zobacz też na uczelnie Princeton, gdzie zapłacisz im więcej, aby uzyskać stopień naukowy, za który następnie zapłacą ci mniej za jego posiadanie i wykorzystywanie w miejscu pracy, w żadnym innym zawodzie nauka robienia czegoś nie jest bardziej wartościowa niż faktyczne robienie tego. Czyż to ironia losu? Wtedy jest w stanie zachować dystans do „tego wszystkiego”, jednocześnie uczestnicząc w tym w 100%. Bez wątpienia myśli: „cóż, do cholery, dostałam możliwość opublikowania artykułu w New York Times!”, jakby to miało jakąś niepoliczalną wartość, ale w tym tkwi cały trik.Nie ma.To oszustwo.
„Nie jestem okrutną kapitalistką, nie zawsze muszę dostawać pieniądze za to, co robię. Lubię uczestniczyć w debacie publicznej”. Sraty taty. Przestań, rozejrzyj się! To nie jest działalność charytatywna, Times to korporacja warta miliardy dolarów, a Uniwersytet Princeton to w rzeczywistości gigantyczny fundusz hedgingowy – dlaczego dajesz im swoją pracę za darmo? „Taki jest system, nie mogę go zmienić”. Dokładnie.
Niczym nie różni się od osoby, która nie prosi o podwyżkę, ponieważ jest zdenerwowana: „czy powinnam poprosić o 5% więcej?” i męczy się nad tym przez miesiąc, albo dziesięć miesięcy. Nie chodzi o to, czy zasługujesz na dodatkowe pieniądze, chodzi o to, czy zasługujesz na nie bardziej niż firma, ponieważ jeśli nie zabierzesz dodatkowych pieniędzy do domu dla swoich dzieci, to firma zabierze je twoim dzieciom. Zauważ, że nikt nigdy nie ujmuje tego w ten sposób, zawsze chodzi o „przedstawienie sprawy” lub „wyjaśnienie, jak oboje możecie na tym skorzystać”. Zauważ również, że w większości przypadków osoba, którą poprosiłbyś o podwyżkę, jest menedżerem, który nie ma nic wspólnego z tymi pieniędzmi, nie pochodzą one z jego kieszeni. A jednak jest największą przeszkodą, wsypie ci cukier do baku, by powstrzymać cię przed otrzymaniem podwyżki. Czyż to nie ironiczne? A może zupełnie nie na temat?
Film Glengarry Glen Ross jest dostępny w paru miejscach, powinieneś go często oglądać. Łatwa „krytyka kapitalizmu” polega na tym, że „drugą nagrodą jest zestaw noży do steków”, ponieważ tak niewiele kosztuje, aby zmotywować cię do cięższej pracy dla nich, a jeśli to nie zadziała, zawsze jest „trzecia nagroda to zostaniesz zwolniony”. Ale prawdziwa mądrość, która nie dotyczy kapitalizmu, ale narcyzmu, pochodzi ze zrozumienia, że pierwsza nagroda to nie Cadillac Eldorado. Myślisz, że Alec Baldwin potrzebuje samochodu? Nie ma pierwszej nagrody. Prawdziwi sprzedawcy dobijający targu nie chcą nagrody, chcą być najlepsi, dlatego będą ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i nie grać na loterii. Samochód jest pokusą tylko dla ludzi, którzy nie znają swojej wartości, wartości swojej własnej pracy, którzy nie kiwną palcem, aby się rozwijać, których motywują tylko groźby lub nagrody, którzy wolą mieć pozory sukcesu niż rzeczywisty sukces. „Dostałam możliwość napisania artykułu w New York Times!” – tak świętuje osoba, której mózg jest uszkodzony. „Postać Aleca Baldwina to wściekły narcyz!” Jezu, czy ty jesteś głupi, Alec ma na imię MacGuffin, dlatego jest w Akcie I i nie pojawia się już więcej, a mimo to historia posuwa się do przodu.
Nieistotne jest, czy Alec Baldwin ma stalowe jądra czy czy patologiczną wielkoduszność, ważne jest to, że po latach pracy na poziomie C minus, tym, co w końcu podnieca tych manekinów, jest Pierwsza lub Trzecia Nagroda, bo pozostawieni sami sobie błądzą w przeciętności, łudząc się, że są czymś więcej niż tym, co robią. „Byłem numerem jeden w ’87!” Podobnie jak Alf. I system o tym wie, dlatego pozwala takiej Christy Wampole nazywać się profesorem, ale płaci jej jak asystentce, a ona jest zła na hipsterów. Czy to nie jest ironiczne?
Krytykuje – przepraszam, poddaje analizie krytycznej – hipsterów za ich postawę obronną wobec społeczeństwa i za to, że nie pracują, ale, spójrz, przynajmniej nie pracują za darmo, jak bateria Matrixa podtrzymująca system, który wysysa z nich życie. „Cóż, fajnie, że dostałam możliwość opublikowania swojego artykułu w New York Times, może napiszę kolejny”. Wiem, wiem, pokusa chwili sławy była zbyt wielka, by się jej oprzeć, tylko głupiec by ją odrzucił. Tymczasem Uniwersytet Princeton chętnie wykorzystuje ją do promowania swojej antyhipsterskiej marki wśród demokratów, którzy mają pieniądze, żeby wysłać swoje baterie do Princeton pewnego dnia. Bez względu na to, jak bardzo uczelnia Princeton ceni jej artykuł w NYT, to jest on o wiele więcej niż oni… z resztą nieważne.
Rzecz w tym, że jeśli przywiążę ją do krzesła i poświecę na nią lampą grzewczą i zapytam, czyja to „wszystko” wina, odpowie że to wina Republikanów. Ponieważ potrafi myśleć niuansowo, prawdopodobnie powie że George’a Busha. A kiedy będzie musiała dostać pracę na Uniwersytecie Rutgers, bo Princeton nie da jej stałego etatu, to zrzuci winę np. na obniżki podatków lub „ukryty nurt seksizmu w środowisku akademickim”. Ale będzie oszczędzać i oszczędzać i oszczędzać, aby pewnego dnia wysłać własne córki na studia, hej, jeśli wyślesz je do uczelnie Rutgers, to hojnie dadzą 10% zniżki pracowniczej. Jak uroczo!
Zrobiłaś systemowi, którego nie lubisz, spektakularną laskę, a następnie próbowałaś go ukarać, sprawiając, że będzie cię jeszcze bardziej pragnął. Z perspektywy systemu, nie tylko nadal obciągasz mu laskę, ale podobało mu się to jeszcze bardziej. W tej analogii system jest systemem, a ty nie.
Źródło: Product Review: Panasonic PT AX200U (Hipsters On Food Stamps Part 3)
Zobacz na: Złe usposobienie/osobowość jako narzędzie zarządzania – John Gatto
Dlaczego szkoły nie edukują – John Taylor Gatto, 1990
14 zasad w prywatnych elitarnych szkołach – John Taylor Gatto
Marketing vs Sprzedaż w związkach
USA: Wzrost gospodarczy oparty na kobietach – Morgan Stanley Research
Wiele osób zażywających leki przeciwdepresyjne odkrywa, że nie może ich odstawić
Geny, Memy i Tremy – Susan Blackmore
Aby coś sprzedać trzeba uczynić ludzi nieszczęśliwymi – Lawirant
Najnowsze komentarze