Czy muszę wybrać: Moja żona czy moja muza?

Polegam na innych kobietach, które napędzają mój twórczy rozwój. Jak mogę to rozwiązać w moim małżeństwie?

22 grudzień 2011

Czy muszę wybrać: Moja żona czy moja muza?

Cześć Cary,

Wydaje mi się, że mam taki wzorzec, w którym jestem w stanie działać na wysokim poziomie i z pewnością siebie tylko wtedy, gdy jestem napędzany “wykazaniem się przed” kobietom.

Te wyimaginowane związki są potężnymi, poetyckimi i pięknymi rzeczami, a pasja z nich wylewa się na moją pracę, moją duchową praktykę i moje ogólne poczucie dobrobytu. Kiedy nie jestem w stanie utrzymać ich żywego umysłu, staję się dość niepewny siebie, nieśmiały, dyskredytujący siebie i rozproszony.

Muszę dodać, że te kobiety są prawdziwymi kobietami, przyjaciółkami w większości przypadków, do których nie mogę się zbliżyć z powodu odległości lub głównie dlatego, że jestem żonaty.

Oczywistym problemem z tym wzorcem, który jest głęboko zakorzenioną częścią mojego twórczego “ja”, jest to, że sieje on spustoszenie w moim długoletnim małżeństwie, a ten zdestabilizowany związek nie jest dobry ani dla nas, ani dla naszych dzieci.

Moja żona i ja poznaliśmy się fizycznie po długim okresie korespondencji, gdzie była wtedy obiektem mojej projekcji. Pobraliśmy się szybko po spotkaniu.  Bezpośrednim problemem w naszym małżeństwie, od samego początku, było to, że większość naszego zauroczenia była oparta na projekcji. Podczas gdy podzielamy pewne solidne podstawowe wartości, moja żona przyjęła za swoją misję sprowadzenie mnie na ziemię, uczynienie mnie społecznie “normalnym”, podczas gdy ja postrzegałem swoją misję jako uwolnienie jej od konwencjonalnych fiksacji z nadzieją, że będziemy mogli spiskować razem w większej społecznej misji.

W końcu odleciałem w głębie swojego umysłu, podczas gdy ona pozostała uparcie zakorzeniona, coraz bardziej rozczarowując się mną, im bardziej znikałem.

Jednak zabójcze jest to, że moje uczucia do tych innych kobiet są prawdziwe, nawet jeśli moje relacje z nimi nie są.

Oszukiwałem sam siebie, próbując myśleć, że mogę mieć to na dwa sposoby. To nie jest tak, że całkowicie olewam moją żonę. Jestem uważny na jej prośby i staram się być opiekuńczy i ostrożny, ale wewnętrznie jest to jak posiadanie listy, którą mogę odhaczyć, aby powiedzieć: “Jejku, czyż nie byłem wspaniałym mężem?” Rzeczywistość jest taka, że ona potrafi mnie odczytać i to wywołuje w niej wielki smutek. Myśl o tym, że moglibyśmy się przez to wszystko rozstać, sprawia, że i mnie jest niesamowicie smutno.

Wiem, że odpowiedzią jest nie oczekiwanie od niej, że się zmieni, że stanie się współsprawcą i muzą. Byłem tam i ona tego nie chce. Szczerze mówiąc, nie znam żadnej prawdziwej kobiety, która mogłaby spełnić tę fantazję. Pytanie, które mam, jest następujące: Jak zrównoważyć rzeczywistość i kreatywność, gdy obie te rzeczy wydają się tak związane z moją seksualnością, a jednocześnie sprawić, by działało to w prawdziwym związku?

Uzależniony od Muzy

 

Drogi Uzależniony od Muzy,

Nie widzisz swojej żony. Spotykasz się ze swoimi pragnieniami. To właśnie sprawia, że jest smutna: nie jest widziana. Jest ekranem dla twoich projekcji. To pozbawia ją jej istoty.

Być może twoja potrzeba projekcji i potrzeba wykazywania się, są ze sobą powiązane: Jeśli nie istniejesz w pełni, musisz rzutować jakiś obraz siebie na innych i próbować istnieć poprzez nich. Aby znaleźć spokój i siłę, musisz w pełni wcielić się we własne ja; musisz wejść w pełne istnienie; musisz wpaść przez drzwi pułapki swoich iluzji do swojego brzucha i tam żyć.

Myślę, że rozwiązanie znajduje się w twoim ciele. Myślę również, że może być dla ciebie użytecznym przeczytanie wpisu w Wikipedii na temat liminalności.

[Liminalność  – w antropologii, liminalność (od łacińskiego słowa līmen, oznaczającego “próg”) jest jakością dwuznaczności lub dezorientacji, która pojawia się w środkowym etapie obrzędu przejścia, kiedy uczestnicy nie posiadają już swojego statusu sprzed rytuału, ale nie rozpoczęli jeszcze przejścia do statusu, który będą posiadać po zakończeniu obrzędu. Podczas etapu granicznego obrzędu uczestnicy “stoją na progu” pomiędzy ich poprzednim sposobem strukturyzowania swojej tożsamości, czasu lub społeczności a nowym sposobem, który ustanawia zakończenie obrzędu.]

Dlaczego tak myślę? Nie jestem pewna.

Dobry terapeuta mógłby pomóc ci uświadomić sobie, co robisz w danej chwili, co projektujesz. Wtedy mógłbyś odróżnić – w konkretnej chwili – swoją żonę od swoich projekcji. To pomogłoby ci zobaczyć ją taką, jaka jest, zaakceptować i docenić ją za to, jaka jest.

Przypadkowo, lub nie tak przypadkowo, praca twórcza wymaga widzenia. Widzenie żony dokładnie taką, jaka jest, będzie miało dobry wpływ na twoją pracę twórczą. Ugruntuje ją i nada jej nową siłę.

Więc spróbuj zobaczyć swoją żonę taką, jaka jest.

Coś, co może również pomóc, to pozwolenie światu aby pracował nad tobą – widzieć cię takim, jakim jesteś. Pracowałam kiedyś z terapeutą, który zasugerował mi, że kiedy wychodzę z sesji tego dnia, pozwalam sobie być widzianą przez drzewa i budynki, pozwalam sobie być postrzeganą przez innych, być obiektem w świecie. Ta prosta sugestia była zaskakująca w swoim działaniu. Zdjęła ciężar widzenia i osądzania. Oznaczało to zejście do mojego ciała tak, że byłam tylko kolejnym zwierzęciem przechadzającym się wzdłuż ulicy, jak koty i psy, postrzeganym przez drzewa i samochody jako część ich świata – nie wyjątkowa, nie jakaś pisarka, nie część ludzkiego świata, ale część większego, nie-ludzkiego świata. Co za ulga. Zmuszałam świat do bycia tylko tym, co w nim widziałam i w co wierzyłam, że tam jest. Co za ulga zrzucić z siebie wielki ciężar ciągłego widzenia świata. Co za ulga być nie widzącym, ale też widzianym.

Dotknąłeś czegoś fundamentalnego. We śnie może to wyglądać tak: Ty i ja przechodzimy wzdłuż wąskiego gzymsu na ogromnym murze z piaskowca wysoko ponad miastem, czując naszą drogę, zawieszeni ponad światem, myśląc, że jeśli będziemy iść dalej, to w końcu zdobędziemy zamek. Teraz widzimy, że nigdy nie uda nam się pokonać muru. Gzyms nie jest spiralny, zawsze wrócimy do miejsca, w którym byliśmy. Jedyne, co możemy zrobić, to puścić się i upaść tyłem do świata, gdzie się obudzimy.

To jest jedyna droga. Odejdź od gzymsu i pozwól sobie na upadek, w świat.

Źródło: Must I choose: My wife or my muse?