Dlaczego nie miałybyśmy nienawidzić mężczyzn?
8 styczeń 2018
Nie chodzi o to, że Eric Schneiderman (obecnie były prokurator generalny Nowego Jorku oskarżony o nadużycia przez wiele kobiet) zepchnął mnie na krawędź. Moja krawędź została przekroczona już dawno temu, przed prezydentem Trumpem, przed Harveyem Weinsteinem, przed “mansplainingiem” i “incelami”. Przed streamingiem na żywo seksualnych napaści i grupami mężczyzn związanych z czerwoną pigułką oraz obozami gwałtów jako narzędziem wojny i martwym banałem męskiej prerogatywy.
„Eve Ensler: Mamy na sali jakieś pochwy?” – Karen Straughan
Widziana w tym bezsprzecznie prawdziwym kontekście, nienawiść do mężczyzn wydaje się logiczna. Nie będę kłamać, zawsze miałam słabość do radykalnego feministycznego nawalania, do nazywania problemu w sposób nie budzący wątpliwości. Drażniły mnie protesty pokoleń niedoszłych feministek z hasłami “ale my nie nienawidzimy mężczyzn” i uważałam, że zaciemnianie tematu tekstami typu “mężczyźni nie są problemem, jest nim ten system” jest rozmienianiem się na drobne.
Ale, oczywiście, krytyka tego ogólnego potępienia mężczyzn – od transnarodowych feministek, które potępiają taki gładki uniwersalizm, po amerykańskie kolorowe kobiety, które domagają się perspektywy intersekcjonalnej – jest w większości trafiona. Krytycy ci słusznie nalegają na analizę męskiej władzy jako instytucjonalnej, a nie wąsko osobistej, indywidualnej czy biologicznie opartej na męskich ciałach. Rosnące ruchy mające na celu zakwestionowanie męskości zbudowanej na dominacji i przemocy oraz zaangażowanie chłopców i mężczyzn w feminizm są zarówno satysfakcjonujące, jak i konieczne.
Ale to uznanie złożoności męskiej dominacji (jak różna może być w różnych częściach świata, jak kształtuje ją rasizm) nie powinno – nie może – oznaczać, że zapominamy o pewnych uniwersalnych faktach.
Niemal wszędzie na świecie jest to prawda: Kobiety doświadczają przemocy seksualnej, a zagrożenie tą przemocą przenika nasze wybory, zarówno te większe jak i mniejsze. Ponadto przemoc ze strony mężczyzn nie ogranicza się do ataków na partnera czy napaści seksualnych, ale nęka nas w postaci terroryzmu i masowej przemocy z użyciem broni palnej. Kobiety są niedostatecznie reprezentowane w lepiej płatnych zawodach, we władzach lokalnych jak i federalnych, w biznesie, w kierownictwie oświaty itp.; nierówność płacowa nadal przenika każdą gospodarkę i prawie każdą branżę; kobiety nadal wykonują znacznie więcej nieodpłatnej pracy w domu (np. opieka nad dziećmi, osobami starszymi, opieka nad osobami niepełnosprawnymi, prace domowe i dostarczanie żywności); kobiety mają mniejszy dostęp do edukacji, szczególnie na wyższych poziomach; kobiety mają niższy wskaźnik własności.
Lista jest długa. Różni się ona w zależności od kraju, ale te globalne realia – ekonomiczne, polityczne, społeczne i seksualne słabości kobiet – są, cóż, prawdziwe. Narody, w których te nierówności zostały radykalnie zminimalizowane (np. Islandia), to te, w których podjęto świadome wysiłki, aby przyznać się do nierówności płci i zająć się nimi bezpośrednio i konkretnie.
Czy więc w tym momencie, tutaj, w krainie legislacyjnie usankcjonowanej toksycznej męskości, nienawiść do mężczyzn jest naprawdę tak nielogiczna? Przy całej sile #MeToo i #TimesUp oraz marszów kobiet, tylko stosunkowo niewielu mężczyzn zostało wezwanych do odpowiedzialności, a ja jeszcze nie widziałam masowej fali oskarżeń lub nawet poważnego uznania niewłaściwych czynów. Wręcz przeciwnie, okrzyki o “polowaniu na czarownice” i sprytnym wskrzeszaniu znanych przestępców pojawiły się szybko po oburzeniu na endemiczne molestowanie seksualne i przemoc. Ale nie mamy ich nienawidzić, bo… #NotAllMen. Kocham Michelle Obamę tak, jak wszystkie inne kobiety, ale gdyby przekopać się przez całą historię ludzkości, może nadszedł czas, abyśmy wzięły się wszystkie jak Thelma i Louise za ich zbiorowe tyłki.
Na świecie jest mało miejsca na feministyczny gniew. Kobiety powinny wspierać, a nie potępiać, oferować pomoc, a nie odrzucanie. Mamy czuć więcej empatii względem twojego strachu przed byciem nazwanym molestującym niż dla molestowanych kobiet. Mówi się nam, że on jest z nami i #NotHim [NieOn]. Ale, naprawdę, gdyby był z nami, czy to wszystko nie skończyłoby się już dawno temu? Gdyby naprawdę był z nami, czy nie uznałby, że jednym z dobrych sposobów na zmianę strukturalnej przemocy i nierówności byłoby odrzucenie władzy, która się z nią wiąże?
Więc mężczyźni, jeśli naprawdę jesteście z nami #WithUs i chcielibyście, abyśmy nie nienawidzili was za wszystkie tysiąclecia nieszczęść, które wyprodukowaliście i z których korzystaliście, zacznijcie od tego: Wychylcie się, abyśmy mogli faktycznie po prostu wstać bez bycia pobitą. Zobowiążcie się do głosowania tylko na feministki. Nie startujcie w wyborach. Nie bądźcie odpowiedzialne za cokolwiek. Odsuńcie się od władzy. Mamy to. I wiedzcie, że wasze krokodyle łzy nie zostaną już przez nas otarte. Mamy pełne prawo cię nienawidzić. Zrobiliście nam coś złego. #BecausePatriarchat [Z powodu patriarchatu]. Już dawno minął czas, aby zacząć grać ostro dla Feministycznej ekipy Team. I wygrać.
Żródło: Washington Post, Why can’t we hate men?
Zobacz na: Dlaczego jestem antyfeministką – Janice Fiamengo
Współczesne czasy – wywiad Jordana Petersona z Camille Paglia
Sue Ellen Browder: magazyn Cosmopolitan publikował feministyczne kłamstwa
Feminizm narzucany przez ONZ i rządy krajowe
Feministyczna Apokalipsa – Karen Straughan
Problemy z tatusiem – Czego kobiety tak naprawdę potrzebują od swoich ojców [Daddy Issues]
Ja tam kocham wszystkich ….nawet mizoginów. Zwłaszcza mizoginów ..są uroczy 🙂
Och….przypomniałam sobie że dwóch nie cierpię…. tego Dziwisza i Rydza…