Wykład Johna Cleese’a o kreatywności (1991)

John Cleese o warunkach wystąpienia kreatywności
John Cleese wskazuje, że kreatywność to nie „wrodzony talent”, ale sposób działania. Nie chodzi o to, by „być kreatywnym 24/7”, tylko umieć przełączać się między dwoma trybami:
— Tryb zamknięty – działanie, presja, ostateczny termin, pośpiech, napięcie, koncentracja na celu. Świetny do wdrażania decyzji, fatalny do wymyślania nowych pomysłów.
— Tryb otwarty – spokój, dystans, zabawa, ciekawość, szersza perspektywa. To tutaj pojawia się kreatywność.
John tłumaczy, że pomysł rodzi się w trybie otwartym, ale realizuje w zamkniętym. Problem w tym, że większość ludzi i firm utknęła na stałe w trybie zamkniętym, więc nic naprawdę nowego się nie rodzi.
Kreatywność nie spada z nieba. Trzeba świadomie stworzyć warunki, w których umysł może wejść w tryb otwartości: przestrzeń, czas, odwaga na głupie pomysły, humor i gotowość, by znieść dyskomfort „jeszcze nie wiem”. Dopiero potem można wrócić do trybu zamkniętego i dowieźć rezultat.
5 warunków, które sprzyjają kreatywności
1. Przestrzeń: Potrzebujesz miejsca (fizycznego lub mentalnego), w którym nikt ci nie przeszkadza. Bez telefonów, maili, szefa nad głową. Oderwanie od codziennej młócki jest konieczne, żeby wejść w tryb otwarty.
2. Czas (oaza): Sama przestrzeń nie wystarczy. Wyznacz konkretny przedział czasu (np. 1,5 godziny), z jasnym początkiem i końcem. Wiesz, że przez ten czas nie wracasz do „trybu robienia”, tylko jesteś w przestrzeni myślenia i zabawy.
3. Czas (do dojrzewania pomysłów): Najbardziej kreatywne osoby nie biorą pierwszego rozwiązania z brzegu. Znają to nieprzyjemne uczucie „niewiadomej” i są gotowe je znieść dłużej, zamiast podjąć decyzję tylko po to, by pozbyć się napięcia. Im dłużej mądrze „nosisz” problem, tym większa szansa na oryginalne rozwiązanie.
4. Pewność siebie: W trybie otwartym nie może być strachu przed błędem. Zabawa pomysłami oznacza, że wolno ci mówić głupoty, iść w ślepe uliczki, wymyślać rzeczy absurdalne. W kreatywności nie ma „pomyłek”, są tylko etapy dochodzenia do czegoś sensownego.
5. Humor: Humor błyskawicznie wyciąga nas z trybu „sztywnego” do trybu „luźnego”. Poszerza perspektywę, rozbraja ego, pozwala bawić się ideami. Poważny temat ≠ nadęta atmosfera. Można mówić o bardzo ważnych sprawach i jednocześnie się śmiać – to wręcz sprzyja lepszym rozwiązaniom.
Co uniemożliwia kreatywność:
John Cleese wskazuje też, jak skutecznie zabić kreatywność, zarówno w sobie i w innych:
— Permanentny pośpiech i presja, ciągły „tryb kryzysowy”, język wojny, ostateczny termon za ostatecznym terminem. Ludzie nie mają czasu myśleć, tylko gaszą pożary.
— Kult „natychmiastowej stanowczości” – szybkie decyzje „żeby nie wyglądać na niezdecydowanego”, zamiast dać sobie czas na lepszy pomysł.
— Strach przed błędem i oceną – wyśmiewanie, ostre krytykowanie, poprawianie każdego szczegółu. To zabija odwagę do eksperymentowania.
— Zakaz humoru – traktowanie śmiechu jako braku profesjonalizmu. W efekcie wszyscy są spięci, a tryb otwarty nigdy się nie włącza.
— Sztywne hierarchie i nadęte spotkania – ludzie boją się odezwać, szczególnie przy „ważnych osobach”. Pomysły się rodzą, ale nigdy nie wychodzą na stół.
Johna Cleese: Wiecie, kiedy Video Arts zapytało mnie, czy chciałbym porozmawiać o kreatywności, Odpowiedziałem: nie ma sprawy. Nie ma sprawy! Bo mówienie ludziom, jak być kreatywnym, jest łatwe. Tylko bycie kreatywnym jest trudne.
Wiedziałem, że dla mnie będzie to szczególnie łatwe, bo przez ostatnie 25 lat obserwowałem, jak różni kreatywni ludzie tworzą swoje rzeczy i zafascynowało mnie, czy uda mi się odkryć, co sprawia, że ludzie, w tym ja, są bardziej kreatywni.
Co więcej, kilka lat temu, bardzo się podekscytowałem, bo mój przyjaciel, który kieruje wydziałem psychologii na Uniwersytecie Sussex, Brian Bates, pokazał mi pewne badania dotyczące kreatywności, przeprowadzone na Uniwersytecie Berkeley w latach 70. przez wybitnego psychologa Donalda McKinnona, co wydawało się potwierdzać w najbardziej przekonujący, naukowy sposób, wszystkie niejasne obserwacje i przeczucia, które miałem przez lata.
Dlatego perspektywa poważnego zajęcia się badaniem kreatywności na potrzeby dzisiejszych plotek była bardzo przyjemna. Po kilku tygodniach pracy nad tym, mogę z całą stanowczością powiedzieć, że to, co mam wam dziś do przekazania na temat tego, jak możecie stać się bardziej kreatywni jest zupełną stratą czasu.
Więc myślę, że lepiej będzie, jeśli po prostu opowiem kilka dowcipów. Znacie te dowcipy o żarówkach, prawda?
Ilu Polaków potrzeba, żeby wkręcić żarówkę? Jeden trzyma żarówkę, czterech obraca stół.
Ilu piosenkarzy folkowych potrzeba, żeby wymienić żarówkę? Odpowiedź, to pięciu. Jedna osoba do wymiany żarówki i cztery, żeby śpiewać o tym, jak bardzo lepsza była poprzednia.
Ilu socjalistów potrzeba do wymiany żarówki? Odpowiedź, to nie zamierzamy jej wymieniać. Uważamy, że działa dobrze.
Ilu kreatywnych artystów…
Wie pan, dlaczego rozmowa o kreatywności jest dla mnie bezcelowa, to fakt, że po prostu nie da się jej wyjaśnić. To jak muzyka Mozarta czy obrazy van Gogha, albo propaganda Saddama Husajna. Jest dosłownie nie do wytłumaczenia. Freud, który analizował praktycznie wszystko inne, wielokrotnie twierdził, że psychoanaliza nie jest w stanie rzucić choćby odrobiny światła na tajemnice kreatywności.
A Brian Bates napisał do mnie ostatnio, że najważniejsze badania nad kreatywnością powstały w latach 60. i 70. Później ich liczba gwałtownie spadła, w dużej mierze, podejrzewam, dlatego że badacze zaczęli uważać, że nauka doszła do granic możliwości odkrywania w tym temacie.
Tak naprawdę jedyna rzecz, którą wynika z tych badań, którą mógłbym wam przekazać na temat bycia kreatywnym, to rodzaj dzieciństwa, które warto było przeżyć, co na obecnym etapie życia niewiele wam pomoże.
Jednak jest jedna rzecz, którą mogę powiedzieć negatywnie. Jest negatywna, bo łatwiej określić, czym kreatywność nie jest. Trochę jak rzeźbiarz, którego zapytano, jak wyrzeźbił pięknego słonia, wyjaśnił, że wziął duży blok marmuru, a potem odłupał wszystko, co nie przypominało słonia. Teraz przechodzę do tej negatywnej kwestii.
Kreatywność to nie jest talent. To nie jest talent. To sposób funkcjonowania.
Ile potrzeba aktorów, żeby wkręcić żarówkę? Odpowiedź: tysiące, jeden faktycznie to robi, ale tysiące mówią: też bym to potrafił.
Ile żydowskich matek potrzeba do wkręcenia żarówki? Odpowiedź: nie przejmujcie się mną, posiedzę sobie w ciemności, nikt się mną nie interesuje. Ilu chirurgów?
Widzisz, mówiąc o sposobie funkcjonowania, mam na myśli to: kreatywność nie jest umiejętnością, którą się po prostu ma albo nie. Na przykład, co może cię zaskoczyć, nie ma absolutnie żadnego związku z IQ, oczywiście pod warunkiem, że masz inteligencję powyżej pewnego minimalnego poziomu.
Jednak Donald McKinnon, badając naukowców, architektów, inżynierów oraz pisarzy, że osoby uznawane przez swoich kolegów za najbardziej kreatywne wcale nie różniły się poziomem IQ od mniej kreatywnych współpracowników.
Więc czym się od nich różnili? McKinnon wykazał, że najbardziej kreatywni po prostu wykształcili umiejętność wprowadzania się w określony nastrój, specyficzny sposób działania, który pozwalał im swobodnie wykorzystywać swoją naturalną kreatywność.
W rzeczywistości McKinnon określił tę umiejętność jako zdolność do zabawy. Co więcej, opisał najbardziej kreatywnych, gdy byli w takim stanie, jako osoby o dziecięcym usposobieniu.
Bo potrafili swobodnie bawić się pomysłami, zgłębiać je, nie z myślą o natychmiastowym praktycznym zastosowaniu, lecz po prostu dla własnej przyjemności. Zabawa dla samej radości zabawy.
Jeśli chodzi o ten nastrój, obecnie współpracuję z dr Robinem Skynnerem, nad kontynuacją naszej książki o psychiatrii, „Rodziny i jak w nich przetrwać„.
Porównujemy, jak funkcjonują psychicznie zdrowe rodziny, a następnie analizujemy, jak takie rodziny działają w zestawieniu z funkcjonowaniem najbardziej skutecznych korporacji oraz organizacji.
Zafascynowało nas to, że możemy trafnie opisać sposób funkcjonowania ludzi w miejscu pracy w kontekście dwóch trybów, otwarty i zamknięty. To, co mogę teraz dodać, to że kreatywność nie jest możliwa w trybie zamkniętym. Zgadza się?
Ilu amerykańskich szefów telewizji potrzeba, żeby wkręcić żarówkę? Odpowiedź? Czy to musi być żarówka?
Ilu portierów…
Pozwólcie, że trochę wyjaśnię. Przez tryb zamknięty, mam na myśli stan, w którym jesteśmy przez większość czasu kiedy jesteśmy w pracy. Wewnątrz siebie mamy poczucie, że czeka nas mnóstwo pracy i musimy się za to zabrać, jeśli chcemy ze wszystkim zdążyć. To aktywny tryb, prawdopodobnie z lekkim niepokojem, choć ten niepokój bywa ekscytujący i nawet przyjemny. W tym trybie jesteśmy zapewne trochę niecierpliwi, nawet jeśli tylko wobec siebie samych. Jest w nim pewne napięcie, niewiele w nim humoru. To tryb, w którym działamy bardzo celowo, i w tym trybie łatwo się zestresować, a nawet popaść w lekką manię, ale nie jesteśmy wtedy twórczy.
Cykl Obserwuj, Zorientuj, Zdecyduj i Działaj [O.O.D.A. Loop]
Dla porównania, tryb otwarty jest swobodny i pełen przestrzeni, mniej nastawiony na cel, w którym prawdopodobnie jesteśmy bardziej refleksyjni, bardziej podatni na humor, który zawsze idzie w parze z szerszym spojrzeniem, a w rezultacie bardziej skłonny do zabawy. To stan, w którym ciekawość dla samej ciekawości może swobodnie działać, ponieważ nie odczuwamy presji by szybko osiągnąć konkretny efekt. Możemy pozwolić sobie na zabawę i właśnie to pozwala naszej naturalnej kreatywności się ujawnić.
Pozwól, że podam przykład, o co mi chodzi. Gdy Alexander Fleming wpadł na pomysł który doprowadził do odkrycia penicyliny, musiał być w stanie otwartości. Poprzedniego dnia przygotował kilka szalek, aby mogły się na nich rozwijać kultury bakterii.
W dniu, o którym mowa, rzucił okiem na te szalki i odkrył, że na jednym z nich, nie pojawiła się żadna hodowla. Gdyby był wtedy w trybie zamkniętym, byłby tak skoncentrowany na potrzebie posiadania naczyń z wyhodowanymi na nich koloniami, że gdyby zobaczył, że jedno naczynie mu się nie przyda, do tego celu, po prostu by je wyrzucił.
Na szczęście był w trybie otwartym, więc zaciekawiło go, dlaczego hodowla nie pojawiła się na tym konkretnym naczyniu. A ta ciekawość, jak wiadomo, doprowadziła go do żarówki. Przepraszam, do penicyliny. A teraz, w trybie zamkniętym, hodowlana szalka, która jest „pusta” jest bez znaczenia. W trybie otwartym to wskazówka.
Podam jeszcze jeden przykład. Jeden ze stałych współscenarzystów Alfreda Hitchcocka opisał, jak wyglądała współpraca z nim przy pisaniu scenariuszy.
Twierdzi, że gdy napotykaliśmy przeszkodę, a nasze rozmowy robiły się bardzo burzliwe i napięte, Hitchcock nagle przerywał i opowiadał jakąś historię, która nie miała żadnego związku z naszą pracą.
Na początku byłem niemal oburzony. Potem odkryłem, że robił to celowo. Nie ufał pracy pod presją. Mówił: „Za bardzo naciskamy, za bardzo naciskamy.” Pracujemy zbyt intensywnie. Spokojnie, to się pojawi. A jak mówi autor, oczywiście, ostatecznie zawsze tak się działo.
Syndrom myślenia grupowego i katastrofa promu Challenger
Ale pozwólcie, że coś wyjaśnię. Musimy być w trybie otwartości gdy zastanawiamy się nad problemem. Ale gdy już wymyślimy rozwiązanie, musimy wtedy przełączyć się na tryb zamknięty, żeby je wdrożyć. Bo gdy już podejmiemy decyzję, jesteśmy skuteczni tylko wtedy, gdy realizujemy ją zdecydowanie, nie rozpraszając się wątpliwościami co do jej słuszności.
Na przykład, jeśli zdecydujesz się przeskoczyć wąwóz, chwila tuż przed wybiciem się to kiepski moment, by rozważać inne strategie. Gdy atakujesz stanowisko z karabinem maszynowym, nie trzeba się specjalnie wysilać by dostrzec zabawną stronę tego, co robisz.
Humor jest naturalnym elementem trybu otwartego, ale w trybie zamkniętym to już luksus.
Kiedy już podejmiemy decyzję, powinniśmy skupić się na jej realizacji. A gdy już ją wykonamy, powinniśmy ponownie przejść w tryb otwarty, aby przeanalizować informacje zwrotne po naszym działaniu by ocenić, czy obrany kierunek okazał się skuteczny lub czy powinniśmy przejść do kolejnego etapu planu, czy może powinniśmy opracować plan alternatywny by skorygować zauważone błędy. A potem znów wracamy do trybu zamkniętego aby wdrożyć kolejny etap i tak dalej. Innymi słowy, żeby działać najefektywniej, musimy umieć swobodnie przełączać się pomiędzy tymi dwoma trybami.
Ale tu pojawia się problem. Zbyt często tkwimy w trybie zamkniętym pod presją, którą aż za dobrze znamy. Mamy skłonność do patrzenia bardzo wąsko i tunelowo w momentach, gdy powinniśmy się zatrzymać i spojrzeć na sprawę szerzej.
To szczególnie dotyczy na przykład polityków. Najczęstszy zarzut wobec nich ze strony osób spoza polityki jest taki, że uzależniają się od adrenaliny, którą daje im reagowanie na wydarzenia z godziny na godzinę, że niemal całkowicie tracą chęć, albo zdolność do rozważania problemów w trybie otwartym. Jak już mówiłem, kreatywność nie jest możliwa w zamkniętym trybie. To wszystko. No dobrze, zostało jeszcze 20 minut.
Ile potrzeba kobiecych wątrób, żeby wymienić żarówkę? Odpowiedź: 37. Jedna, żeby ją wkręcić, a 36, żeby nakręcić o tym film dokumentalny.
Ilu psychiatrów potrzeba, żeby wymienić żarówkę? Odpowiedź: tylko jeden. Ale żarówka naprawdę musi chcieć się zmienić.
Och, jest jeszcze jedna rzecz, którą mogę powiedzieć o kreatywności. Istnieją pewne warunki, które rzeczywiście zwiększają szansę, że wejdziesz w tryb otwarty i wydarzy się coś kreatywnego. To bardziej prawdopodobne. Nie możesz zagwarantować, że cokolwiek się wydarzy. Możesz siedzieć godzinami, jak ja w zeszły wtorek i nic się nie wydarzyło. Zero. Ani trochę. Ani krzty. Mimo to mogę wam przynajmniej powiedzieć, jak wejść w stan otwartości.
Potrzebujecie pięciu rzeczy. Po pierwsze: przestrzeń. Po drugie: czas. Po trzecie: czas. Po czwarte: pewność siebie.
A po piąte: talia 55 cm Przepraszam, trochę się zamyśliłem. Chyba za szybko wchodzę w stan otwartości. Zamiast marzyć o 55 centymetrowej talii, postaw na poczucie humoru. Przepraszam najmocniej. Dobrze, zacznijmy od przestrzeni.
Nie możesz stać się osobą skłonną do zabawy, a przez to kreatywną jeśli jesteś pod codzienną presją, bo żeby sobie z nimi radzić, musisz być w trybie zamkniętym, prawda?
Dlatego musisz wygospodarować dla siebie trochę przestrzeni z dala od tych oczekiwań. To oznacza odizolowanie się. Musisz zapewnić sobie spokojne miejsce gdzie nikt nie będzie ci przeszkadzał.
Teraz czas. Samo stworzenie przestrzeni nie wystarczy. Musisz przeznaczyć tę przestrzeń na określony czas. Musisz mieć pewność, że ta przestrzeń będzie dostępna dokładnie, powiedzmy, do 15:30 i że właśnie wtedy twoje zwyczajne życie znów ruszy. I tylko wyznaczając konkretny moment, kiedy zaczyna się twoja przestrzeń oraz równie precyzyjny moment, kiedy twoja przestrzeń się kończy, możesz odgrodzić się od codziennego, zamkniętego trybu działania w którym wszyscy na co dzień funkcjonujemy.
Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jak kluczowe to jest dopóki nie przeczytałem historycznego opracowania o zabawie autorstwa holenderskiego historyka Johana Huizinga. W tym opracowaniu pisze, zabawa różni się od zwykłego życia, zarówno pod względem miejsca, jak i czasu trwania. To jej główna cecha, jej odosobnienie, jej ograniczoność. Zabawa się zaczyna, a potem w pewnym momencie kończy się. W przeciwnym razie to już nie jest zabawa. A więc, łącząc dwa pierwsze czynniki, tworzymy dla siebie oazę spokoju wyznaczając granice przestrzeni i czasu.
Teraz może pojawić się kreatywność, bo zabawa jest możliwa, gdy oddzielimy się od codzienności. Więc postanowiłeś nie odbierać telefonów, zamknąłeś drzwi, usiadłeś wygodnie, wziąłeś kilka głębokich oddechów, a jeśli jesteś choć trochę podobny do mnie, po tym, jak chwilę rozmyślałeś nad jakimś problemem, który chcesz zamienić w szansę przez jakieś 90 sekund, łapiesz się na tym, że myślisz, o, zapomniałem, muszę zadzwonić do Jima.
Muszę powiedzieć Tinie, że raport potrzebuję na środę, a nie na czwartek, czyli muszę przełożyć obiad z Józkiem i kurczę, nie zadzwoniłem jeszcze do St Paul’s w sprawie rozmowy kwalifikacyjnej dla córki Józka. Muszę też wyskoczyć dziś po południu po prezent urodzinowy dla Willa, Te rośliny trzeba podlać i żaden z moich ołówków nie jest naostrzony. No tak, mam zdecydowanie za dużo na głowie, więc zacznę od uporządkowania spinaczy do papieru, a potem wykonam 27 telefonów, w sumie to pomyślę nad tym jutro.
Kiedy już wszystko będzie zrobione. Bo przecież wszyscy wiemy, że łatwiej jest robić pilne drobiazgi niż zabrać się za ważne sprawy, które nie są pilne, na przykład myślenie, łatwiej też wykonywać drobne rzeczy, które dobrze znamy i wiemy, że potrafimy zrobić, niż zabierać się za duże sprawy, co do których nie mamy pewności.
Więc gdy mówię: stwórz sobie oazę spokoju, pamiętaj, że gdy już ją masz, twój umysł dość szybko znów zacznie biec, ale nie będziesz traktować tego pośpiechu poważnie, po prostu przez chwilę tam posiedzisz, znosząc ten pośpiech i lekkie napięcie, które się z tym wiąże, a po pewnym czasie twój umysł znów się uspokoi.
Ponieważ uspokojenie umysłu wymaga trochę czasu, nie ma sensu organizować oazy spokoju na określony czas i miejsce, która trwa tylko 30 minut, bo właśnie wtedy, gdy zaczynasz się wyciszać i wchodzisz w tryb otwartości, będziesz musiał przerwać i to potrafi być naprawdę frustrujące.
Dlatego powinieneś dać sobie porządny zapas czasu. Proponuję około półtorej godziny.
Kiedy już wejdziesz w tryb otwartości, zostanie ci około godziny, żeby coś się wydarzyło, jeśli będziesz mieć szczęście. Ale nie rezerwuj na to całego poranka. Z mojego doświadczenia wynika, że po mniej więcej półtorej godziny, potrzebna jest przerwa.
Dlatego znacznie lepiej zrobić teraz półtorej godziny, a potem kolejne półtorej godziny w następny czwartek i może jeszcze półtorej godziny tydzień później, niż planować jedną czterogodzinną i pół sesję już teraz.
Jest jeszcze ku temu inny powód, to jest trzeci czynnik: czas.
Tak, wiem, że dopiero co mówiliśmy o czasie, ale to była tylko połowa procesu tworzenia naszej oazy. Teraz opowiem, jak korzystać z tej oazy, którą stworzyłeś.
Dlaczego wciąż potrzebujesz czasu? Pozwól, że opowiem Ci pewną historię. Zawsze intrygowało mnie, że jeden z moich kolegów z Monty Pythona, który wydawał mi się bardziej utalentowany ode mnie, nigdy nie pisał scenariuszy tak oryginalnych jak moje.
Obserwowałem go przez jakiś czas i wtedy zacząłem rozumieć dlaczego. Kiedy napotykał jakiś problem i dość szybko znajdował rozwiązanie, był skłonny od razu je przyjąć, chociaż, jak sądzę, wiedział, że to rozwiązanie nie było zbyt oryginalne.
Natomiast gdybym znalazł się w takiej samej sytuacji, choć bardzo kusiło mnie, by wybrać najprostsze rozwiązanie i skończyć przed piątą, nie potrafiłem tego zrobić. Siedziałem nad tym problemem jeszcze przez godzinę i kwadrans, a dzięki wytrwałości, ostatecznie prawie zawsze wpadałem na coś bardziej oryginalnego.
To naprawdę takie proste. Moja praca była bardziej twórcza niż jego, tylko dlatego, że byłem gotów dłużej zmagać się z problemem.
Wyobraźcie sobie moją radość, gdy odkryłem, że dokładnie to samo ustalił McKinnon w swoich badaniach. Odkrył, że najbardziej twórczy profesjonaliści zawsze poświęcali problemowi znacznie więcej czasu na rozważania zanim podjęli próbę jego rozwiązania, bo byli gotowi tolerować to lekkie uczucie dyskomfortu i niepokoju, które wszyscy znamy, gdy nie rozwiązaliśmy problemu.
Wiecie, o co chodzi? Jeśli mamy problem i musimy go rozwiązać, dopóki tego nie zrobimy, czujemy w sobie pewien wewnętrzny niepokój, napięcie albo niepewność, które sprawia, że po prostu czujemy się niekomfortowo. Chcemy się tego dyskomfortu pozbyć. Więc żeby się go pozbyć, podejmujemy decyzję. Nie dlatego, że jesteśmy pewni, że to najlepsza decyzja, ale dlatego, że jej podjęcie sprawi, że poczujemy się lepiej.
Dysonans Poznawczy jako broń w walce informacyjnej – Chase Hughes
Otóż najbardziej kreatywni ludzie nauczyli się znosić ten dyskomfort znacznie dłużej. Właśnie dlatego, że poświęcają więcej czasu na rozmyślanie, ich rozwiązania są bardziej pomysłowe.
Osoby, z którymi najtrudniej mi być twórczym, to ci, którzy nieustannie potrzebują, pokazywać się jako osoby zdecydowane i którzy sądzą, że aby taki obraz stworzyć, muszą podejmować decyzje błyskawicznie i z demonstracją ogromnej pewności siebie. Otóż takie zachowanie, mówię to szczerze, jest najskuteczniejszym sposobem zduszenia kreatywności w zarodku.
Ale proszę pamiętać, nie sprzeciwiam się prawdziwej stanowczości. W pełni popieram podejmowanie decyzji wtedy, gdy jest to konieczne, a następnie konsekwentne jej realizowanie. Sugeruję, by przed podjęciem decyzji, zawsze zadać sobie pytanie, kiedy naprawdę trzeba ją podjąć? A kiedy już odpowiesz, odkładasz decyzję na później, żeby dać sobie maksymalnie dużo czasu na przemyślenie, co pozwoli ci dojść do najbardziej kreatywnego rozwiązania.
A jeśli podczas tych rozważań, ktoś zarzuci ci niezdecydowanie, powiedz: słuchaj, skarbie, nie muszę podejmować decyzji przed wtorkiem i nie uciekam od twórczego dyskomfortu podejmując pochopną decyzję wcześniej. To byłoby zbyt łatwe.
Podsumowując, trzecim czynnikiem sprzyjającym kreatywności jest czas. Dając sobie jak najwięcej czasu by wymyślić coś oryginalnego.
Teraz kolejny czynnik, numer cztery: pewność siebie. Gdy jesteś w swojej oazie czasoprzestrzeni, przechodzisz w tryb otwartości, nic nie powstrzyma cię przed kreatywnością tak skutecznie jak strach przed popełnieniem błędu.
Poprawianie [korygowanie] innych sprawia, że to TY wyglądasz źle
Jeśli pomyślisz o zabawie, zrozumiesz dlaczego. Prawdziwa zabawa to eksperymentowanie.
Co się stanie, jeśli to zrobię? Co by się stało, gdybyśmy to zrobili? A co, jeśli? Sama istota zabawy to otwartość na wszystko, co może się wydarzyć. Poczucie, że cokolwiek się wydarzy, będzie dobrze.
Nie możesz być swobodny w zabawie, jeśli się boisz że podążenie w jakimś kierunku będzie błędem, czymś, czego nie powinieneś był robić. To znaczy, albo masz swobodę zabawy, albo jej nie masz.
Jak to ujmuje Alan Watts, nie można być spontanicznym w granicach rozsądku. Więc trzeba zaryzykować wypowiadanie rzeczy, które są niedorzeczne, nielogiczne i niepoprawne, a najlepszym sposobem na zdobycie odwagi do tego jest świadomość, że podczas twórczego działania nic nie jest niewłaściwe. Nie istnieje coś takiego jak pomyłka, a nawet najgorsze głupoty mogą prowadzić do przełomu.
A teraz ostatni czynnik, piąty: humor.
Osobiście uważam, że główną ewolucyjną rolą humoru jest to, że wyprowadza nas z trybu zamkniętego do trybu otwartego szybciej niż cokolwiek innego.
Wydaje mi się, że wszyscy wiemy, iż śmiech przynosi odprężenie i że poczucie humoru pobudza w nas swobodę i chęć do zabawy, a jednak ile razy prowadzono ważne rozmowy w których naprawdę oryginalne i twórcze pomysły były rozpaczliwie potrzebne, by rozwiązać istotne problemy, ale humor był tam tematem tabu, bo temat rozmowy był tak poważny?
Takie podejście, moim zdaniem, wynika z bardzo podstawowego niezrozumienia różnicy między powagą a uroczystym tonem. Chciałbym wam teraz zasugerować, że możemy siedzieć w grupie po kolacji i rozmawiać o sprawach naprawdę poważnych, na przykład o edukacji naszych dzieci albo o naszych małżeństwach czy sensie życia, nie mam tu na myśli filmu i moglibyśmy się śmiać, a to wcale nie sprawiłoby, że temat naszej rozmowy stałby się choć odrobinę mniej poważny.
Natomiast powaga, szczerze mówiąc, nie wiem, czemu ona służy. Jaki właściwie jest jej sens? Dwa najpiękniejsze pogrzeby, na których byłem, pełne były humoru i w pewien sposób nas wszystkich uwolniły, sprawiając, że uroczystości były inspirujące i oczyszczające. Ale powaga sprzyja nadęciu, a osoby zadufane w sobie zawsze wiedzą, gdzieś w głębi świadomości, że ich egotyzm zostanie przebity przez humor. Dlatego odbierają to jako zagrożenie. Dlatego też ich nieszczere udawanie, że ich braki sprawiają, iż ich poglądy są bardziej wartościowe, choć w rzeczywistości dodaje im to tylko poczucia ważności.
Humor jest kluczowym elementem spontaniczności, istotną częścią swobody zabawy, niezbędnym składnikiem kreatywności, której potrzebujemy, by rozwiązywać problemy, niezależnie od tego, jak bardzo są poważne. Więc gdy tworzysz oazę czasu i przestrzeni, śmiej się do woli.
Oto, szanowni państwo, jest pięć czynników, które możecie zaaranżować, by uczynić swoje życie bardziej kreatywnym. Przestrzeń, czas, czas, pewność siebie i lord Geoffrey Archer.
Więc teraz wiesz, jak wejść w tryb otwartości. Jedynym dodatkowym warunkiem jest łagodne skupienie myśli wokół tematu, nad którym się zastanawiasz.
Oczywiście, chodzi o twoje marzenia na jawie. Ale po prostu ciągle przywracasz uwagę do tematu, zupełnie jak podczas medytacji. Ponieważ… i to jest właśnie niezwykłe w kreatywności, jeśli pozwolisz, by twój umysł łagodnie pozostawał przy tym temacie w sposób życzliwy, ale wytrwały, prędzej czy później otrzymasz nagrodę od swojej podświadomości.
Może pod prysznicem później, albo przy śniadaniu następnego dnia, ale nagroda pojawia się nagle. Niespodziewanie, w tajemniczy sposób, pojawia się nowa myśl. Jeśli wcześniej poświęciłeś czas na rozważania.
Ile potrzeba Cecilów Parkinsonów, żeby zmienić żarówkę? Odpowiedź: dwóch — jeden, żeby ją wkręcić, drugi, żeby wszystko zepsuć.
Ilu dyrektorów zarządzających potrzeba do wkręcenia żarówki? Odpowiedź: czy mogę wrócić do tego pytania później?
Ilu Norwegów, o przepraszam, ilu Jugosłowian, ilu Maltańczyków, ilu Holendrów?
Skończyły mi się żarty. O, jeszcze jedno.
Patrząc na was wszystkich, przypomniało mi się coś… Myślę, że łatwiej być kreatywnym, gdy ma się z kim się bawić i wymieniać pomysłami. Zawsze zauważam, że kiedy dwie lub więcej osób przerzuca się pomysłami, docieram do ciekawszych i bardziej oryginalnych rozwiązań niż byłbym w stanie dojść sam.
Ale jest też pewne zagrożenie, naprawdę poważne. Jeśli w twoim otoczeniu jest ktoś, przez kogo czujesz się spięty… Gdy tracisz pewność siebie, by się bawić, żegnasz się z kreatywnością. Dlatego zawsze upewniaj się, że bawisz się z ludźmi, których lubisz i którym ufasz.
Nigdy nie mów nic, co mogłoby ich zniechęcić lub złamać. Nigdy nie mów „nie”, „to źle” ani „nie podoba mi się to”. Zawsze podchodź pozytywnie i rozwijaj pomysły innych.
A może byłoby jeszcze lepiej, gdyby…? Nie do końca to rozumiem. Czy możesz to jeszcze raz wyjaśnić? Mów dalej. A co, jeśli…? Pobawmy się w udawanie. Postaraj się stworzyć możliwie swobodną atmosferę. Wiesz, czasami się zastanawiam, czy sukces Japończyków nie wynika częściowo z ich naturalnego zrozumienia o tym, jak kreatywnie wykorzystywać pracę w grupie.
Wiesz, osoby z Zachodu często są zaskoczone nieformalnym charakterem japońskich spotkań. Ale może to właśnie brak sztywnej struktury, brak presji czasu pozwala im tak kreatywnie rozwiązywać problemy. I jak sprytnie Japończycy potrafią czasem zaplanować tę swobodę na przykład poprzez naleganie, aby pierwsze osoby, które wyrażają swoje zdanie były najmniej doświadczone, żeby mogły swobodnie się wypowiedzieć bez obawy, że zaprzeczą temu, co już powiedział ktoś wyżej postawiony.
Zostały cztery minuty. Ach, ilu Irlandczyków? Oj, przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. No więc, spójrzcie… Ostatnia rzecz, którą mogę powiedzieć na temat kreatywności to… To jest jak humor.
W żarcie śmiech pojawia się w momencie gdy łączysz dwa różne punkty odniesienia w nowy sposób.
Na przykład jest taka stara historia o kobiecie przeprowadzającej ankietę na temat postaw wobec seksu, która zatrzymuje pilota samolotu i pyta go, między innymi, kiedy ostatnio uprawiał seks. Odpowiada: 1958. Znając pilotów samolotów, badacz jest zaskoczony i dopytuje o szczegóły. No cóż, pilot mówi, teraz jest dopiero 21:10. W końcu wybuchamy śmiechem.
W tym momencie, chwila zetknięcia dwóch różnych systemów odniesienia, czyli sposób, w jaki wyrażamy rok, używając zegara 24-godzinnego. Teraz, gdy pojawia się pomysł, nowa idea, to dokładnie to samo. To łączenie dotąd niezwiązanych ze sobą pomysłów w taki sposób, by powstało nowe znaczenie.
Łączenie różnych pomysłów nie jest teraz trudne. Możesz połączyć ser z motocyklami, albo odwagę cywilną z jasną zielenią, albo banany ze współpracą międzynarodową. Możesz sprawić, że dowolny komputer wykona dla ciebie miliard przypadkowych połączeń. Ale te nowe połączenia czy zestawienia są istotne tylko jeśli tworzą nowe znaczenie.
Więc podczas zabawy, możesz celowo próbować wymyślać te przypadkowe zestawienia, a następnie użyć swojej intuicji by sprawdzić, czy któreś z nich wydaje się mieć dla ciebie znaczenie.
Frazes przerywający myślenie – Robert Jay Lifton
To jest ta część, której komputer nie potrafi zrobić. Komputer potrafi tworzyć miliony nowych powiązań, ale nie potrafi rozpoznać, które z nich są naprawdę interesujące. Oczywiście sam stworzysz pewne zestawienia, które będą zupełnie niedorzeczne. Absurdalne? I bardzo dobrze.
Ponieważ Edward de Bono, który stworzył pojęcie myślenia naturalnego, w swojej książce „Po: Poza Tak i Nie” wyraźnie sugeruje, że warto próbować rozluźniać swoje założenia bawiąc się celowo szalonymi skojarzeniami.
Takie absurdalne pomysły nazywa pośrednimi niemożliwościami i podkreśla, że wykorzystanie pośredniego „niemożliwego” jest całkowicie przeciwne zwykłemu logicznemu myśleniu w którym na każdym etapie musisz mieć rację.
Zawieszenie niewiary [Dobrowolne przyjęcie fikcji]
To nie ma znaczenia czy pośrednie „niemożliwe” jest trafne czy absurdalne. Może jednak posłużyć jako etap przejściowy do kolejnego pomysłu, który jest właściwy. Jeszcze jeden przykład na to, gdy bawisz się, nic nie jest błędne.
Podsumowując, jeśli naprawdę nie masz pojęcia, od czego zacząć, albo jeśli utknąłeś, zacznij tworzyć przypadkowe powiązania i pozwól swojej intuicji podpowiedzieć czy któraś z nich może zaprowadzić cię w ciekawe miejsce.
No cóż, to naprawdę wszystko, co mogę powiedzieć. To nie sprawi, że będziesz bardziej kreatywny. Wszystko. A teraz, kiedy zostały dwie minuty, mogę przejść do najważniejszego. A mianowicie jak powstrzymać swoich podwładnych przed tym, by również stali się kreatywni, co stanowi prawdziwe zagrożenie.
Bo uwierz mi, nikt nie rozumie tego lepiej niż ja jakim problemem potrafią być kreatywni ludzie i jak powstrzymują zdecydowanych, twardych typów jak my przed sprawnym prowadzeniem firm.
Wszyscy przecież wiemy że zachęcamy kogoś do kreatywności. Potem zaczynają mieszać w ustalonym porządku, wymyślając nowe pomysły i zadając nam pytania.
Jeśli tego nie ukrócimy w zarodku, będziemy musieli zacząć tłumaczyć nasze decyzje poprzez rzeczowe argumenty i dzielić się informacjami, których ukrywanie daje nam spore korzyści w naszych zmaganiach o władzę.
Oto jak skutecznie zdusić kreatywność w pozostałej części organizacji i zyskać odrobinę szacunku.
Po pierwsze, nie pozwalaj podwładnym na poczucie humoru. To zagraża twojemu poczuciu własnej wartości, szczególnie twojej wszechwiedzy. Traktuj wszelki humor jako coś niepoważnego lub wywrotowego. Bo wywrotowość to oczywiście tym, czym stanie się humor w twoim systemie, bo to jedyny sposób w jaki ludzie mogą wyrazić swój sprzeciw. Bo jeśli wyrażą go wprost, jesteś dla nich bezlitosny. Wyjaśnijmy to jasno. Zrzucaj winę za opór na poczucie humoru, który powoduje twój styl pracy. Wtedy nie musisz obwiniać swojego stylu pracy. To ważne. Mówię to całkiem poważnie. Twoja godność to poważna sprawa.
Po drugie, utrzymywanie poczucia własnej niezastąpioności wiąże się z umniejszaniem innym. Nie przegap okazji by podważyć pewność siebie swoich pracowników. Idealna okazja pojawia się kiedy oceniasz pracę, którą wykonali. Wykorzystaj swoją władzę by natychmiast skupić się na wszystkim, co tylko można uznać za błędne. Nigdy, przenigdy nie równoważ negatywów pozytywami. Tylko krytykuj, tak jak robili to nauczyciele w szkole. Zawsze pamiętaj, pochwały sprawiają, że ludzie stają się zarozumiali.
Po trzecie, wymagaj, by ludzie zawsze byli w ciągłym działaniu. Jeśli przyłapiesz kogoś na zamyśleniu, oskarż go o lenistwo lub niezdecydowanie. To ma pozbawić pracowników czasu na zastanowienie się bo to prowadzi do kreatywności i buntu. Tak więc, wymagaj nieustannego pośpiechu. Często używaj wojowniczych zwrotów oraz porównań do wojny i utrzymuj stałą atmosferę stresu, ciągłego napięcia i kryzysu.
Krótko mówiąc, nie dopuszczaj do zmiany tego trybu na otwarty. W ten sposób, my, poważni ludzie, możemy być pewni, że ta maleńka, maleńka, mikroskopijna ilość kreatywności w naszej organizacji będzie należeć tylko do nas.
Ale, jeśli stracisz czujność choćby na chwilę możesz się nagle znaleźć otoczony przez radosnych, pełnych entuzjazmu oraz osoby kreatywne, których być może nigdy nie będziesz w stanie w pełni kontrolować już nigdy. Dlatego zachowaj ostrożność.
Dziękuję i życzę dobrej nocy.
Zobacz na: Język Fanatyzmu: językowe sztuczki używane przez sekty
„Wokeizm” to współczesne czary – Gene Callahan
John Taylor Gatto: Jak oświata publiczna upośledza nasze dzieci i dlaczego?
Nauczyciel Sześciu Lekcji – John Taylor Gatto
O żywotnej potrzebie wolności słowa – prof. Jordan Peterson
Wykład Johna Cleese’a o kreatywności (1991)
https://rumble.com/v72pwva-john-cleese-kreatywnosc.html
Najnowsze komentarze