Gnostyk – Aleksander Dugin

9 marzec 2019

Gnostyk – Aleksander Dugin

Źródło: Open Revolt

Pierwotnie opublikowano w 1995 roku w Limonce, oficjalnej gazecie Partii Narodowo-Bolszewickiej.

 

Nadszedł czas, by odsłonić prawdę, by obnażyć duchową istotę tego, co liżący buty zwykli ludzie nazywają „ekstremizmem politycznym”. Wystarczająco już ich zdezorientowaliśmy, zmieniając etykiety naszych politycznych sympatii, barwy naszych bohaterów, przechodząc od ognia do chłodu, od „prawicowości” do „lewicowości” i z powrotem. Wszystko to było jedynie intelektualnym ostrzałem artyleryjskim, rodzajem ideologicznej rozgrzewki.

Przestraszyliśmy i zarazem uwiedliśmy skrajną prawicę i skrajną lewicę, a teraz obie, jak i inne strony, zgubiły się, zeszły z utartych ścieżek. To cudowne. Jak mawiał wielki Jewgienij Gołowin: „Kto idzie pod prąd dnia, nie powinien bać się nocy.” Nie ma nic przyjemniejszego niż moment, gdy grunt usuwa się spod nóg. To pierwszy smak lotu. Zabija robactwo. Hartuje anioły.

Kim naprawdę jesteśmy? Czyja groźna twarz coraz wyraźniej wyziera z tego paradoksalnego, radykalnego ruchu politycznego o przerażającej nazwie „narodowy bolszewizm”?

Dziś możemy odpowiedzieć bez dwuznaczności i mętności. Wymaga to jednak krótkiego wprowadzenia w historię ducha.

Ludzkość zawsze miała dwa rodzaje duchowości, dwie ścieżki – „Ścieżkę Prawej Ręki [Biała Magia]” i „Ścieżkę Lewej Ręki [Czarna Magia].” Pierwsza charakteryzuje się pozytywnym nastawieniem do otaczającego świata, w którym dostrzega harmonię, równowagę, błogość i pokój. Całe zło jest tu jedynie szczególnym przypadkiem, lokalnym odstępstwem od normy, czymś nieistotnym, przemijającym, pozbawionym głębokich, transcendentnych przyczyn. Ścieżka Prawej Ręki nazywana jest również „Drogą Mleczną.” Nie wystawia człowieka na szczególne cierpienia; chroni go przed radykalnymi doświadczeniami, odciąga od zanurzenia w cierpieniu i koszmarze istnienia. To fałszywa ścieżka. Prowadzi do uśpienia. Prowadzi donikąd.

Druga ścieżka, „Ścieżka Lewej Ręki”, widzi wszystko odwrotnie. Nie ma tu mlecznej błogości, lecz czarne cierpienie; nie ma cichego spokoju, lecz wrzący, ognisty dramat rozdartego istnienia. To „ścieżka wina”. Jest destrukcyjna, przerażająca. Panuje na niej gniew i wściekłość. Na tej drodze cała rzeczywistość jawi się jako piekło, jako ontologiczne wygnanie, jako tortura, jako zanurzenie w samym środku jakiejś niewyobrażalnej katastrofy, która swój początek ma w samych wyżynach kosmosu.

Jeśli na pierwszej ścieżce wszystko wydaje się dobre, to na drugiej wszystko wydaje się złe. Ta ścieżka jest potwornie trudna, ale jedyna prawdziwa. Na niej łatwo się potknąć, jeszcze łatwiej zniknąć. Nie daje żadnej gwarancji. Nikogo nie kusi. Ale tylko ta ścieżka jest właściwa. Ten, kto nią podąży, zyska sławę i nieśmiertelność. Kto przetrwa, zwycięży i otrzyma nagrodę większą niż samo istnienie.

Ten, kto schodzi na Ścieżkę Lewej Ręki, wie, że ona ma swój koniec. Loch materii runie i przemieni się w niebiańskie miasto. Łańcuch wtajemniczonych z pasją przygotowuje ten upragniony moment — moment Końca, triumf całkowitego wyzwolenia.

Te dwie ścieżki nie są dwiema różnymi tradycjami religijnymi. Obie istnieją we wszystkich religiach, wszystkich wyznaniach, wszystkich kościołach. Nie ma między nimi żadnych zewnętrznych różnic. Dotykają najbardziej intymnych sfer człowieka, jego tajemnej istoty. Nie można ich wybrać. To one wybierają człowieka na swoją ofiarę, sługę, narzędzie, broń.

Ścieżka Lewej Ręki zwana jest „gnozą”, „wiedzą”. Jest gorzka jak wiedza, rodzi smutek i lodowatą tragedię. Dawno temu, w starożytności, gdy ludzkość wciąż przywiązywała decydujące znaczenie do spraw ducha, gnostycy stworzyli swoje teorie na poziomie filozofii, doktryny, kosmologicznych misteriów i kultu. Z czasem ludzie zdegenerowali się, przestali zwracać uwagę na sferę myśli i pogrążyli się w fizjologii, szukając indywidualnego komfortu w codziennym życiu.

Lecz gnostycy nie zniknęli. Przenieśli spór na poziom zrozumiały dla współczesnego człowieka.

Niektórzy z nich głosili hasła „sprawiedliwości społecznej”, rozwijali teorie walki klas i komunizmu. Misterium Sofii stało się „świadomością klasową”, a „walka przeciw złemu Demiurgowi, stwórcy przeklętego świata”, przybrała postać walk społecznych. Nici starożytnej wiedzy sięgają Marksa, Nieczajewa, Lenina, Stalina, Mao i Che Guevary. Wino rewolucji socjalistycznej, radość buntu przeciw siłom przeznaczenia, święta, berserkerska pasja totalnego zniszczenia wszystkiego, co czarne, w imię zdobycia nowego, pozaziemskiego Światła.

Inni przeciwstawili przeciętności codzienności tajemną energię rasy, szum krwi. Przeciwko mieszaniu i zniekształceniu wznosili prawa czystości i nową sakralność, powrót do Złotego Wieku, Wielki Powrót. Nietzsche, Heidegger, Evola, Hitler i Mussolini ubrali gnostycką wolę w nauki narodowe i rasowe.

Słusznie więc, że komuniści nie troszczyli się naprawdę o robotników, a Hitler o Niemców, ale nie z cynizmu. Oba te nurty ogarnęła obsesja czegoś głębszego, starszego, bardziej absolutnego, wspólnego ducha gnostyckiego, tajemnego i przerażającego światła Ścieżki Lewej Ręki. Jakich robotników, jakich „Aryjczyków”… Istota rzeczy leży zupełnie gdzie indziej.

Inne twórcze osobowości, powołane na Ścieżkę Lewej Ręki, ścieżkę gnozy, również błąkały się między „czerwonymi”, „czarnymi”, „białymi” i „brązowymi” w swoich duchowych poszukiwaniach. Gmatwały się w doktrynach politycznych, popadały w skrajności, niezdolne jednak jasno wyrazić metafizycznych konturów swej obsesji. Artyści, od Szekspira po Artauda, od Michała Anioła po Eemansa, od trubadurów po Bretona pili tajemne wino cierpienia, chciwie chłonąc w społeczeństwach, namiętnościach, sektach i okultystycznych bractwach rozproszone fragmenty straszliwej nauki, po której nie sposób już się uśmiechać. Templariusze, Dante, Lautréamont . Oni nigdy się w życiu nie uśmiechali. To znak szczególnego wybraństwa, ślad potwornego doświadczenia czegoś, co wspólne wszystkim, którzy kroczą Ścieżką Lewej Ręki.

Gnostyk spogląda na nasz świat surowym wzrokiem — tym samym, co jego poprzednicy, ogniwa starożytnego łańcucha wybranych przez Grozę. W jego oczach odbija się odrażający obraz. Szalony Zachód pogrążony w psychozie konsumpcji. Wschód, którego tępa, żałosna uległość budzi obrzydzenie. Zatopiony świat, planeta leżąca na dnie.

W podwodnych lasach pośpiech jest daremny, a ruch ustaje…” (Gołowin)

Lecz Gnostyk nie porzuca swojej sprawy. Nie teraz, nie jutro, nigdy. Co więcej, ma wszelkie powody, by świętować wewnętrznie. Czyż nie mówiliśmy naiwnym optymistom „Ścieżki Prawej Ręki”, dokąd zaprowadzi ich nadmierne ontologiczne zaufanie? Czyż nie przewidzieliśmy degeneracji ich twórczego instynktu aż do groteskowej parodii dzisiejszych konserwatystów, którzy pogodzili się ze wszystkim, co przerażało ich bardziej wrażliwych (choć wcale nie mniej obłudnych) poprzedników sprzed zaledwie kilku tysiącleci? Nie słuchali nas. Niech więc teraz mają pretensje do siebie i czytają broszurki New Age albo podręczniki marketingu.

Nikomu nie wybaczyliśmy. Niczego nie zapomnieliśmy.

Nie daliśmy się zwieść zmianom społecznych dekoracji ani nowym (rzekomym) aktorom politycznym.

Mamy bardzo długą pamięć. Mamy bardzo długie ręce.

Mamy bardzo surową tradycję.

Labirynty bytu, spirale myśli, wiry gniewu…

Źródło: The Gnostic

 

Zobacz na: „Wokeizm” to współczesne czary – Gene Callahan
Trzeci składnik kultury zachodniej – Gnoza i Hermetyzm
Negacja Rzeczywistości – James Linsday | Sekretne Religie Zachodu, cz. 1 z 3
Gnostyczny Pasożyt – James Lindsay | Sekretne Religie Zachodu, cz. 2 z 3
Jung, Czerwona Księga i gnostyckie ewangelie
Cybele, Izyda i Mitra: Tajemnicza sekciarska religia w starożytnym Rzymie