Wierzyć [zawsze] ofierze: przepis na niesprawiedliwość – Barbara Hewson

Niewinni cierpią, gdy jesteśmy zachęcani do wierzenia wszystkim skarżącym.

11 listopad 2013

Przychodzi nowy więzień do celi i słyszy pytanie:
– Ile dostałeś
– Dziesięć lat!
– Ale za co?
– A za to, że byłem zbyt powolny.
– Jak to?
– Siedzieliśmy z kumplem Pepą Kaliankiem w gospodzie i opowiadaliśmy dowcipy polityczne. W nocy sprawę przemyślałem i powiedziałem sobie, że muszę na niego rano donieść. Ale wyobraź sobie on był pierwszy i doniósł już wieczorem.

Wierzyć [zawsze] ofierze: przepis na niesprawiedliwość - Barbara Hewson

„Profesor dr Paweł Horoszowski, kierownik Katedry Kryminalistyki UW i kierownik Zakładu Kryminologii UŁ mówił, że każde śledztwo należy rozpocząć od postawienia hipotezy, jeśli ktoś przychodzi z doniesieniem o popełnieniu przestępstwa, pierwszą rutynową hipotezą powinno być to, że zrobił to ten kto o tym doniósł, jeśli wykluczymy tą hipotezę z takich czy innych powodów to stawiamy następną. Dokładnie odwrotnie jak w kryminalistyce rosyjskiej – gdzie najbardziej zaufanym człowiekiem jest ten kto pierwszy przyszedł z donosem.”RWI 04. Jak rozpoznać agenta? – addendum Józefa Kosseckiego do RWI 03.

Histeryczna retoryka gwałtu od wiktorianizmu do feminizmu – Barbara Hewson

Oburzone reakcje na doniesienia prasowe o niedawnej debacie w London School of Economics zatytułowanej “Is Rape Different?”, podczas której przemawiałem, potwierdziły sens mojego wystąpienia na temat dominującej ideologii wiktymizacji. Ideologia ta dominuje w oficjalnym myśleniu o gwałcie i wykorzystywaniu seksualnym do tego stopnia, że policja aktywnie zabiega o zarzuty, obiecując: “Uwierzą ci”. Jest to sprzeczne z ideą, że zarzuty muszą zostać zbadane.

Mantra “uwierzą ci” sprzyja również nierealnym oczekiwaniom ze strony skarżących i lobby ofiar, że ich relacje [zeznania] nie powinny być kwestionowane ani poddawane w wątpliwość. Rząd pilotuje obecnie program “przedprocesowego” przesłuchania krzyżowego, próbując chronić skarżących przed rygorami procesu karnego, rzekomo po to, aby nie “traumatyzować ponownie ofiar”.

Jest to niebezpieczne z dwóch powodów. Po pierwsze, tworzy idealny klimat, w którym osoby, które nie były molestowane, mogą twierdzić, że były. Po drugie, ignoruje łatwość, z jaką można tworzyć fałszywe wspomnienia o nadużyciach, czy to poprzez perswazję, interakcję z grupami ofiar / ocalałych, czy też wpływ osób trzecich, które są rządne krwi. Te osoby trzecie mogą obejmować terapeutów, policjantów, prawników zajmujących się obrażeniami, grupy kampanii i dziennikarzy żądnych skandalu. Wszyscy ci gracze popierają ideologię wiktymizacji [procesu stawania się ofiarą].

Homeostaza Wiktymologii – Gad Saad
Feminizm, trójkąt Karpmana i szukanie kozła ofiarnego
Edukacja, Wyzwolenie i Kościół – Paulo Freire
Konieczne kłamstwa, proste prawdy – Daniel Goleman

W 1997 roku amerykański socjolog Joel Best zidentyfikował siedem powszechnie akceptowanych tez, które razem tworzą tę potężną ideologię:

1) Wiktymizacja [proces stawania się ofiarą] jest powszechna;
2) Jej konsekwencje są zasadniczo psychologiczne i długotrwałe;
3) Ofiary są niewinne, wiktymizatorzy są wyzyskiwaczami i nie ma miejsca na moralną dwuznaczność [niuanse];
4) Zarówno społeczeństwo, jak i same ofiary nie doceniają zakresu wiktymizacji;
5) Ludzie muszą nauczyć się rozpoznawać własną i cudzą wiktymizację;
6) Twierdzenia o wiktymizacji nie mogą być kwestionowane, ponieważ jest to “obwinianie ofiar”;
7) Słowo “ofiara” kojarzy się z bezsilnością: lepsze jest określenie “ocalały”. (1)

Ofiary są chwalone za odwagę i zachęcane do powrotu do zdrowia. Język zdrowienia jest przesiąknięty doktrynalną religijnością ruchu 12 kroków, którego pionierami byli założyciele AA w USA. Może to wyjaśniać, dlaczego niektóre grupy obrońców ofiar mogą brzmieć jak sekciarze, z własnym żargonem (“uwodzenie”, “handel ludźmi”, “kontrola umysłu”) i pogardą dla niewierzących.

Zdrajczynie własnej płci – Maggie McNeill

Jednak, jak każda religia, ruch ofiar potrzebuje nowych rekrutów i nowych stref wpływów. Nie zadowalając się uwrażliwieniem społeczeństwa na potrzeby ofiar, domagają się one integracji w ramach struktur instytucjonalnych, a następnie hurtowych zmian instytucjonalnych. Współczesny przemysł ofiar, według Joela Besta, masowo produkuje ofiary.

Nawet ci, którzy zaprzeczają wcześniejszemu doświadczeniu wiktymizacji, są postrzegani jako kandydaci do nawrócenia. Joel Best cytuje komediantkę Roseanne Barr z początku lat dziewięćdziesiątych: Kiedy ktoś pyta cię: “Czy byłaś wykorzystywana seksualnie jako dziecko?”, są tylko dwie odpowiedzi. Jedna z nich to “Tak”, a druga to “Nie wiem”. Nie możesz powiedzieć “nie””.

Roseanne Barr nawiązuje do koncepcji “stopniowego ujawniania“. Koncepcja ta, mająca ogromny wpływ na terapeutów i pracowników socjalnych, zakłada, że osoby, które były wykorzystywane, początkowo temu zaprzeczają i potrzebują pomocy, aby przezwyciężyć swoje zaprzeczenie. Jest to głęboko błędne podejście, ponieważ zakłada, że zawsze jest coś do ujawnienia. Odmawia uwzględnienia możliwości, że zaprzeczenie oznacza, że nie ma nic do ujawnienia. Według naukowców nie ma dowodów klinicznych na poparcie teorii stopniowego ujawniania (2).

W 1991 roku Roseanne Barr oskarżyła swoich rodziców o kazirodztwo, czemu oni stanowczo zaprzeczyli. Dołączyła również do grupy zajmującej się leczeniem kazirodztwa. Ale w 2011 roku Barr powiedziała The Oprah Winfrey Show: “Kazirodztwo było niewłaściwym słowem… Miałam jakąś chorobę psychiczną… Całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością… Nie wiedziałam, jaka jest prawda… Chciałam po prostu zrzucić bombę na moją rodzinę”.

Warto zastanowić się, dlaczego niektórzy ludzie chcą dołączyć do grona krzywdzonych. Inny amerykański socjolog, Joseph E. Davis, twierdzi, że relacja dorosłego ocalałego “ma ogromny potencjał wyjaśniający: ekonomicznie porządkuje szeroki zakres zagmatwanych i kłopotliwych doświadczeń, rozwiązuje kwestię obwiniania siebie i jest osadzona w dyskursie nadziei na przyszłość”. (3) Krótko mówiąc, idea bycia ocalałym spotyka się z pragnieniem nadania sensu życiu poprzez kulturowo usankcjonowaną narrację.

Wiemy, że niektórzy ludzie usilnie utrzymują [pielęgnują] rzeczy [przekonania], które są nieprawdziwe: na przykład ci, którzy twierdzą, że są ofiarami uprowadzenia przez kosmitów. Tacy ludzie mogą być całkiem inteligentnymi, elokwentnymi jednostkami, utrzymującymi pracę i nie chorymi psychicznie. Teoretycznie uprowadzenie przez kosmitów nie jest niemożliwe, ale problemem jest całkowity brak obiektywnych dowodów na istnienie takiego zjawiska. W przeciwieństwie do tego, wiemy, że wykorzystywanie seksualne bez wątpienia istnieje, choć jego prawdziwy zakres pozostaje mocno kwestionowany.

Wiemy również, że bardzo łatwo jest wszczepić fałszywe wspomnienia, które mogą być dość żywe i szczegółowe. Badanie opublikowane przez członków Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Utrechcie w maju tego roku wykazało, że subtelne dezinformacje przekazywane normalnym ludziom mogą tworzyć fałszywe wspomnienia (4). Wynika to z tych samych ustaleń z wcześniejszych badań przeprowadzonych przez amerykańskich psychologów, takich jak Elizabeth Loftus w latach siedemdziesiątych.

Holenderskie badanie z 2013 roku odnosi się również do wcześniejszego holenderskiego badania z 1996 roku, po tym jak samolot uderzył w blok mieszkalny. Media donosiły, że nakręcono filmy z katastrofy, choć w rzeczywistości takie nagrania nie istniały. Badanie wykazało jednak, że ponad połowa osób, z którymi przeprowadzono później wywiady, twierdziła, że widziała nieistniejący materiał wideo, a niektórzy podali szczegóły tego, co wydarzyło się, gdy samolot uderzył w budynek.

W badaniu przeprowadzonym w 2013 roku, 249 żołnierzy biorących udział w misji w Afganistanie zostało przepytanych na temat czynników stresogennych. Po przeprowadzeniu wywiadu, 213 żołnierzy otrzymało subtelną dezinformację na temat wyimaginowanego, ale prawdopodobnego wydarzenia, a mianowicie nieszkodliwego ataku rakietowego na ich bazę w Sylwestra. Zapytano ich, czy przypominają sobie takie wydarzenie, ale zaprzeczyli. Siedem miesięcy później przeprowadzono ponowny test. Dwadzieścia sześć procent uczestników (55) przypomniało sobie to fikcyjne wydarzenie, któremu wcześniej zaprzeczali.

Pokazuje to, że pamięć jest plastyczna, a pamięć o potencjalnie traumatycznym wydarzeniu nie jest niezmienna. Jak napisali autorzy badania z 2013 roku: “Nowe informacje, pochodzące z dowolnego źródła, mogą zostać włączone do istniejących wspomnień i mogą zmienić sposób, w jaki ludzie pamiętają wydarzenia”.

Biorąc pod uwagę współczesną fascynację nadużyciami w mediach głównego nurtu, szeroką gamę książek samopomocy i “pamiętników niedoli” oraz liczne strony internetowe i warsztaty poświęcone ocalałym [ofiarom traum], ciągłe wybuchy historycznych oskarżeń o przestępstwa seksualne są być może zrozumiałe. Siła tego kulturowego scenariusza wiktymizacji jest przekonująca, a nawet hipnotyzująca w obecnym klimacie.

A dla tych, którzy polują na domniemanych sprawców, znalezienie podejrzanego może stać się psychologiczną koniecznością. Może się również zdarzyć, że śledczy zachęcają świadków do przedstawiania coraz większej liczby zarzutów dotyczących nadużyć, aby uzasadnić swoje własne z góry przyjęte wyobrażenia. Jak skomentowała Jean La Fontaine w swoim badaniu rzekomych nadużyć satanistycznych: “Sympatyczna akceptacja historii łatwo przechodzi w ciekawość, by usłyszeć więcej. Kiedy słuchacz chce usłyszeć więcej, wdzięczność za wsparcie może skłonić młodą osobę do… znalezienia coraz bardziej dramatycznych wspomnień do opowiedzenia“. (5)

Nie możemy również ignorować pokusy odszkodowań. W Irlandii i Kanadzie, gdy pojawiły się zarzuty dotyczące nadużyć w instytucjach w przeszłości i rozważano wypłatę odszkodowań, liczba roszczeń wzrosła do zdumiewających rozmiarów. Podobnie było w przypadku skandalu w walijskich domach opieki, który rozpoczął się w 1991 roku, oraz niedawnego skandalu Savile’a.

Jak wiarygodne są więc historyczne oskarżenia o wykorzystywanie seksualne? Najnowsze holenderskie badania sugerują, że istnieją poważne wątpliwości. Jeśli żołnierze, którzy są dość przyziemną grupą, mogą być tak łatwo przekonani, że coś wydarzyło się w niedawnej przeszłości, podczas gdy tak nie było, to prawdopodobne jest, że ludzie są podatni na błędne zapamiętywanie wydarzeń, które miały miejsce lub uważa się, że miały miejsce dziesiątki lat temu. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy są podatni na sugestie, manipulacje lub mają historię zaburzeń emocjonalnych.

Sądy cywilne, które rozpatrują powództwa o odszkodowanie, są przyzwyczajone do widoku osób, które twierdzą, że coś im się stało, podczas gdy w rzeczywistości tak nie było lub nie stało się w sposób, w jaki twierdzą. W 1968 r. Lord Pearce [Onassis v Vergottis ] zauważył:

“Świadkowie, zwłaszcza ci emocjonalni, którzy uważają, że moralnie mają rację, bardzo łatwo i nieświadomie wyczarowują prawo, które nie istniało”. Jest truizmem, często używanym w sprawach wypadkowych, że z każdym dniem pamięć staje się coraz słabsza, a wyobraźnia coraz bardziej aktywna. Z tego powodu świadek, bez względu na to, jak szczery, rzadko przekonuje sędziego, że jego obecne wspomnienia są lepsze od tych, które zostały spisane bezpośrednio po wypadku. Dlatego ówczesne dokumenty są zawsze najważniejsze.”(6)

Nawoływanie do “uwierzenia ofierze” mija się z celem. System prawny, który kurczy się przed solidnym testowaniem wiarygodności świadków, nie jest autentycznym systemem sprawiedliwości. I jak powiedział jeden z sędziów w 1825 r., długo uśpione roszczenia mają w sobie więcej okrucieństwa niż sprawiedliwości (7).

Barbara Hewson jest adwokatem w Londynie.

Źródło: Believe the victim: a recipe for injustice

 

Zobacz na: Teorie dowodów sądowych. Obraz polskiego sądownictwa…
Cechy przywódców sekt – charakterystyka sekt – Melissa Dykes
Sześć warunków kontroli umysłu – C.J. Hopkins
Jak zostać przywódcą sekty – Prosty przewodnik, jak zdobyć kontrolę nad umysłami.
Potęga narracji w podejmowaniu decyzji
Formowanie tłumu, formowanie mas ludzkich, formacja masowa – dr Mattias Desmet, dr Robert Malone i dr Peter McCullough – 4 stycznia 2022
Organizowanie Chaosu – Edward Bernays (Propaganda, 1928)
Film SYNDROM – Zespół dziecka potrząsanego – Transkrypt

 

 

„Poprzednie badania nad pamięcią o katastrofach wykazały, że dorośli mogą być przekonani, że byli świadkami nagrań wideo z wydarzeń, które w rzeczywistości nie istnieją. Obecne badanie jest pierwszym, w którym zbadano tendencję dorosłych do zgłaszania wspomnień dotyczących oglądania materiału filmowego, który miał miejsce, gdy byli dziećmi: katastrofy lotniczej w Pensylwanii 11 września 2001 roku. Odkryliśmy, że w kwestionariuszu komputerowym 33% wskazało fałszywe wspomnienie z co najmniej jednym fałszywym szczegółem. W bardziej szczegółowym wywiadzie twarzą w twarz, tylko 13% grupy opisało szczegółowe fałszywe wspomnienie. Znajomość historii wiadomości, skłonność do fantazjowania, używanie alkoholu i częstotliwość negatywnych emocji po 11 września były związane z trwałym fałszywym wspomnieniem. Uczestnicy, którzy otrzymali wcześniejszą sugestię, byli bardziej skłonni do późniejszego zgłaszania fałszywych wspomnień w kolejnym wywiadzie. Omawiamy nasze nowatorskie wyniki i znaczenie paradygmatu.” – Źródło: Applied Cognitive Psychology 30(1), sept 2015; Crashing Memory 2.0: False Memories in Adults for an Upsetting Childhood Event

„Zapytaliśmy studentów studiów licencjackich (N = 83), czy widzieli nieistniejące nagranie wideo z zabójstwa holenderskiego polityka Pima Fortuyna i czy pamiętają szczegóły tego nagrania. Sześćdziesiąt trzy procent uczestników wskazało, że widziało materiał filmowy, a 23% było w stanie podać szczegóły tego materiału. Uczestnicy z “wspomnieniami” nieistniejącego materiału filmowego mieli wyższe wyniki skłonności do fantazjowania niż ci, którzy nie pamiętali tego materiału. Wyniki podkreślają plastyczność naszej pamięci autobiograficznej.” – Źródło: Applied Cognitive Psychology, 20(5), 591–596; Assassination of a Controversial Politician: Remembering Details from Another Non-Existent Film.

 

Fragmenty filmu Incepcja

https://t.me/WyBudzeni/1276

https://www.veoh.com/watch/v142323246w4FFTrtA

 

Fragment z książki Gustave’a Le Bon pt. Psychologia tłumu:

 

& 2. Podatność na sugestie i łatwowierność tłumu. Podając główne cechy tłumu, podkreśliłem to, że jedna z nich jest nadzwyczajna zdolność do ulegania sugestii; wskazałem tez na to, że jest ona zaraźliwa w każdej ludzkiej zbiorowości. To nam tłumaczy nadzwyczajną szybkość potęgowania się uczuć tłumu w pewnym oznaczonym kierunku.

Tłum na ogół zajmuje pozycję wyczekującej uwagi, co w nadzwyczajny sposób ułatwia sugestię. Jak zaraza rozchodzi się pierwsza lepsza ujęta w słowa sugestia, opanowuje wszystkie umysły, nadaje im pewien kierunek, każe im dążyć do jak najszybszego urzeczywistnienia panujących w danym momencie idei. Nie ma wtedy znaczenia, czy chodzi o podpalenie pałacu, czy o wielkie poświęcenie, gdyż każdej myśli poddaje się tłum z jednakową łatwością. Zależy to tylko od rodzaju podniety, a nie — jak u jednostki — od stosunku, jaki zachodzi pomiędzy mającym się dokonać czynem a nakazem rozumu, który jest w stanie nie dopuścić do jego urzeczywistnienia.

Ulegając ciągle nieświadomości, poddając się wszelkiego rodzaju sugestiom, cechując się gwałtownością uczuć, na które rozum nie ma najmniejszego wpływu, nie posiadając ani odrobiny krytycyzmu, tłum jest dlatego nadzwyczaj łatwowierny. Nie istnieją dlań rzeczy nieprawdopodobne,. dzięki czemu mogą się wśród niego szerzyć legendy i opowiadania najbardziej fantastyczne1. Jednakże przy pomocy owej nadzwyczajnej łatwowierności nie możemy w zupełności wytłumaczyć powstawania i rozchodzenia się owych legend, jakie opanowują duszę tłumu. Musi się nadto uwzględnić nadzwyczajną zdolność do przekręcania faktów przez rozgorączkowaną wyobraźnię tłumu. Każdy powszedni wypadek przechodzi kilka lub kilkanaście przeobrażeń w oczach tłumu. Tłum myśli obrazami, a jeden obraz wywołuje u niego szereg nowych obrazów, nie łączących się logicznie z pierwszym. Fakt ten zrozumiemy łatwiej, jeżeli uprzytomnimy sobie owe dziwne skojarzenia, które w nas samych potrafi wywołać jakaś myśl lub jakiś obraz. Rozum potrafi nam wykazać brak logicznego związku w tych skojarzeniach, ale tłum nie idzie za głosem rozumu, chce naginać rzeczywistość do własnej wyobraźni, by w końcu nie odróżniać, co jest prawdziwe, a co zmyślone. Fakty obiektywne i fakty subiektywne uważa on za jedno i to samo, uznając za rzeczywiste takie twory swej wyobraźni, które zasadniczo nie mają prawie żadnego związku ze spostrzeżonymi faktami.

Można by sądzić, że wydarzenia odbywające się na oczach tłumu winny być zniekształcone w najrozmaitszy sposób, ponieważ jednostki składające się na tłum mają różne temperamenty. Ale wcale tak nie jest. Dzięki zaraźliwości przekształcenie faktów odbywa się u wszystkich osobników danej zbiorowości w jednakowy sposób. Jak przekształci dany fakt pierwsza jednostka, tak szerzy się on w tłumie. Święty Jerzy przed ukazaniem się na murach Jerozolimy oczom wszystkich krzyżowców na pewno ukazał się naprzód jednemu rycerzowi, a na mocy prawa zaraźliwości i sugestii cud ten natychmiast został zaakceptowany przez wszystkich.

Tak wygląda ów mechanizm często powtarzających się w dziejach, zbiorowych halucynacji, które posiadają wszystkie cechy wiarygodności, albowiem potwierdzają ich istnienie tysiące osób. Powyższej zasady nie może osłabić uwaga, że jednostki tworzące tłum posiadają rozmaitą zdolność umysłu, nie ma to bowiem najmniejszego znaczenia w tłumie, gdyż zarówno nieuk, jak i uczony, kiedy staje się cząstką tłumu, traci zdolność obiektywnej oceny faktów. Twierdzenie to może wydać się śmieszne. Na dowód jego prawdziwości musiałbym przytoczyć znaczną liczbę faktów historycznych, co w ramach niniejszej pracy nie da się wykonać. Przytoczę tylko kilka przykładów dowolnie wybranych z wielu innych, aby czytelnik nie myślał, że to twierdzenie bez pokrycia.

Następujący przykład jest bardzo charakterystyczny, ponieważ należy do grupy zbiorowych halucynacji opanowujących tłum, który się składa zarówno z nieuków, jak też z ludzi bardzo wykształconych. Podał go nam porucznik marynarki, Julian Felix, w swojej pracy O prądach morskich.

Okręt La Belle-Poule krążył po morzu, szukając łodzi Le Berceau, która przepadła w czasie gwałtownej burzy. W jasny i słoneczny dzień z masztu dano znak, że na widnokręgu ukazała się jakaś łódź w niebezpieczeństwie. Oczy wszystkich zwracają się w stronę wskazanego punktu; cała załoga wraz z oficerami widzi na morzu tratwę napełnioną ludźmi, holowaną przez łodzie, na których powiewały sygnały alarmowe. Admirał Desfosses rozkazał spuścić szalupę na ratunek rozbitkom. Marynarze, zbliżając się do owej tratwy, dokładnie widzieli, „jak wielu ludzi wyciągało do nich ręce, słyszeli głuchy i niewyraźny ich bełkot“. Podpłynąwszy jednak do owej domniemanej tratwy, ujrzeli po prostu kilka gałęzi pokrytych liśćmi, które fale morskie porwały z pobliskiego brzegu. I wtedy dopiero, pod wpływem tak namacalnej rzeczywistości, prysnęła halucynacja.

Przykład ten dostatecznie objaśnia nam ów mechanizm zbiorowych halucynacji, o którym mówiłem powyżej. Z jednej strony tłum w stanie wyczekiwania, z drugiej znowu sugestia wywołana przez znak dany z masztu, iż na pełnym morzu znajduje się statek w niebezpieczeństwie. Potrafiła ona w zaraźliwy sposób opanować nie tylko marynarzy, ale i oficerów.

Zdolność poprawnego spostrzegania zanika w każdym tłumie, bez względu na jego liczebność, a fakty są zastępowane halucynacjami, które nie pozostają w żadnym z nimi związku. Nawet tłum złożony z osób należących do świata naukowego wobec faktów nie wchodzących w zakres ich badań zachowuje się zgodnie z powyższymi twierdzeniami, a zdolność spostrzegania i zmysł krytyczny każdej z nich usuwają się na plan drugi.

W „Annales des Sciences psychiąues” zamieszczone zostało sprawozdanie z badań znanego psychologa Davey’a. W sprawozdaniu tym znajdujemy przykład godny powtórzenia. Wśród zaproszonych przez Davey’a badaczy znajdował się wybitny uczony angielski, Wal-lace, Wory po uprzednim zbadaniu, przez innych zaproszonych, wszystkich mebli znajdujących się w pokoju i umieszczeniu skrytek według ich własnego uznania, wykonał przed nimi szereg produkcji spirytystycznych, jak: materializację duchów, pismo na tabliczkach łupkowych itd. Następnie, otrzymawszy od tych znakomitych uczestników pisemne stwierdzenie, że zjawiska przez nich obserwowane mogły się odbyć tylko dzięki siłom nadprzyrodzonym, Davey wykazał im, że padli ofiarą zwyczajnego podstępu. Autor wspomnianego sprawozdania powiada:

„W badaniach Davey’a uderza nie zmyślność forteli, lecz do najwyższych granic posunięta nieudolność spostrzegania zjawisk przez nie wtajemniczonych świadków, co udowodnili wszyscy obecni na wyżej wspomnianym zebraniu. Tak więc świadkowie mogą wprawdzie często wypowiadać się o czymś błędnie, ale jeśli te ich opisy zostaną przyjęte jako prawdziwe. to opisywanych przez nich zjawisk nie można uważać za kuglarstwo. Metoda postępowania Davey’a była tak prosta, że należy się dziwić, jak odważył się ją zastosować. Davey jednak posiadał moc władania duszą tłumu, potrafił wmówić w zgromadzonych, że widzą to, czego widzieć nie mogli”. Widzimy więc, że rzecz cała obraca się dookoła władzy hipnotyzera nad zahipnotyzowanym. Ale skoro władza ta potrafi opanować umysły wykształcone, które są przecież zawsze wobec takich spraw sceptycznie nastrojone, to dopiero teraz jasno pojmiemy, jak łatwo jest opanować zwykły tłum.

Podobnych przykładów można przytoczyć nieskończenie dużo. Niedawno dzienniki podawały wiadomość o wydobyciu z Sekwany zwłok dwóch dziewczynek. Wiele osób stanowczo twierdziło, że poznało te dzieci. Wszystkie szczegóły były tak zgodne, że ani cień wątpliwości nie mógł powstać w umyśle sędziego śledczego. Pozwolił on więc spisać akt zgonu. Dopiero przed samym pogrzebem dzięki przypadkowi udało się stwierdzić, że wydobyte zwłoki dzieci nie mają nic wspólnego z dziewczynkami, za które je wzięto, a łączy je tylko bardzo małe podobieństwo. Widzimy więc i w tym przykładzie, że twierdzenie jednego człowieka, który padł ofiarą złudzenia, wystarczyło do zasugerowania wszystkich pozostałych osób.

We wszystkich podobnych przypadkach źródłem sugestii jest złudzenie powstałe w umyśle jednego osobnika dzięki jakiemuś bardziej lub mniej określonemu skojarzeniu. Staje się ono zaraźliwe, nabiera cech faktu i przenosi się do umysłów innych jednostek. Jeżeli ową pierwszą jednostką jest ktoś z natury wrażliwy, to wystarczy, aby zwłoki — poza rzeczywistym podobieństwem — miały jakąkolwiek szczególną cechę, np. bliznę lub część ubrania, która by przywodziła na myśl inną osobę; wówczas skojarzenie to może się stać kanwą szeregu obrazów, które są w stanie sparaliżować zdolność krytyczną umysłu i opanować w zupełności pole widzenia. Patrzący nie widzi już przedmiotu, lecz tylko obraz, który istnieje w jego wyobraźni. W ten sam sposób możemy wytłumaczyć mylne rozpoznanie zwłok dzieci przez matkę, co miało miejsce w następującym wypadku, podawanym niedawno przez dzienniki, a mającym miejsce w latach dawniejszych. Na przykładzie tym ujrzymy dokładnie dwa rodzaje sugestii, których mechanizm został powyżej opisany.

„Dziecko, rozpoznając zwłoki jakiegoś innego dziecka, omyliło się, a omyłka ta stała się źródłem szeregu fałszywych twierdzeń. W dzień po rozpoznaniu zwłok przez pewnego ucznia jakaś kobieta krzyknęła: «O Boże, toż to moje dziecko!». Kobieta ta udała się do kostnicy, oglądnęła czoło dziecka, ujrzała znaną jej bliznę i powiedziała: «Tak, to mój biedny syn, którego skradziono mi w lipcu, a teraz zabito!». Kobieta ta, nazwiskiem Chavandret, była dozorczynią domu przy ulicy du Four. Jej kuzyn rzekł bez wahania: «Tak, to biedny Filibert». W dziecku tym wszyscy znajomi rozpoznali Filiberta, nie mówiąc już o jego nauczycielu, dla którego decydującą wskazówką był medalik na szyi zmarłego. Okazało się, że wszyscy byli w błędzie: sąsiedzi, kuzyn, nauczyciel i matka. Albowiem w sześć tygodni później stwierdzono tożsamość dziecka: pochodziło ono z Bordeaux, zostało zamordowane w tym mieście i przywiezione w pakunku do Paryża”

Stwierdzić należy, że błędne rozpoznanie cechuje przede wszystkim kobiety i dzieci, jako istoty najbardziej wrażliwe. Możemy z tego wnosić, jaką wartość w sądzie winny mieć takie świadectwa. Zwłaszcza z zeznań dzieci sąd nie powinien korzystać. Niestety jednak, sędziowie zbyt często opierają się na zupełnie przestarzałym frazesie: ,,Dziecko nie kłamie”. Gdyby mieli dokładniejsze wykształcenie psychologiczne, wówczas wiedzieliby, że właśnie w tym wieku prawie zawsze się kłamie. Chociaż kłamstwo to jest nieświadome, to jednak pozostaje kłamstwem. Lepiej ‘ niech o treści wyroku zadecyduje przypadek, ale niech nigdy jego uzasadnieniem nie będzie zeznanie dziecka.

Wracając do spostrzeżeń dokonywanych przez tłum, dochodzimy do wniosku, że obserwacje zbiorowe są najbardziej błędne i najczęściej polegają na złudzeniu pewnej jednostki, która zaraźliwie narzuciła swój pogląd innym. Pamiętać więc należy, że świadectwa tłumu winno się przyjmować z największą nieufnością. W słynnej szarży konnicy pod Sedanem brało udział wiele tysięcy ludzi, ale zeznania naocznych świadków okazały się. tak nawzajem sprzeczne, że niemożliwością było ustalić, kto dowodził atakiem. Generał angielski Wolseley w niedawno napisanej pracy dowodzi, ze byliśmy dotychczas w błędzie co do najważniejszych faktów bitwy pod Waterloo, zwłaszcza tych, na których prawdziwość mieliśmy świadectwo bardzo wielu osób. Powyższe przykłady pokazują nam, jak znikomą wartość mają świadectwa ludzi opisujących obiektywnie dane zjawisko. Podręczniki logiki zaliczają zeznania obserwatorów do najpewniejszych dowodów istnienia danego faktu. Ale to, co wiemy o psychologii tłumu, wskazuje, że należy podręczniki te poddać gruntownej rewizji, albowiem każdy fakt zaobserwowany przez większą liczbę ludzi należy właśnie do najbardziej wątpliwych co do istoty swej treści. Jeżeli fakt równocześnie obserwowała większa grupa ludzi, to na pewno możemy stwierdzić, że istotna jego treść w większym lub mniejszym stopniu różni się od tego, co o nim mówią ludzie go obserwujący.

Z tego, co powiedziano wyżej, wynika, że niemal wszystkie dzieła historyczne należy uważać za dzieła czystej wyobraźni. Są to fantastyczne opisy źle zaobserwowanych faktów, do których przyłączają się objaśnienia późniejszej daty. Gdyby minione stulecia nie pozostawiły nam swych arcydzieł artystycznych, literackich i swych zabytków kultury materialnej, nie wiedzielibyśmy o przeszłości nic prawdziwego. Bardzo możliwe, że wiadomości nasze o życiu i roli wielkich ludzi, jak Herakles, Budda, Jezus, Mahomet, którzy tak wpłynęli na dalszy rozwój dziejów, nie zawierają ani odrobiny prawdy. Zresztą musimy przyznać, że rzeczywiste ich życie obchodzi nas bardzo mało. Wielcy ludzie należą do nas w tej postaci, jaką nadały im legendy stworzone przez wyobraźnię tłumu.

Legendy nie są, niestety, niezmienne. Wyobraźnia tłumu ciągle je przekształca, ciągle są one dla mas plastycznym materiałem. Przekształcanie to zależy od charakteru danej rasy i od wymagań epoki. Bardzo jest daleko od krwiożerczego biblijnego Jehowy do Boga miłości św. Teresy, a Budda wielbiony w Chinach nie ma nic wspólnego z Buddą wielbionym w Indiach, chociaż zasadniczo jest to jedna i ta sama postać. Na przeobrażenia te miała decydujący wpływ wyobraźnia tłumu, która może dokonać zasadniczych zmian nawet w ciągu kilkunastu lat. W naszych czasach legenda o jednym z największych WT dziejach bohaterów została przekształcona kilka razy w przeciągu 50 lat. Za panowania Burbonów uważano Napoleona za jakąś postać wziętą z sielanki, nazywano go filantropem i liberałem, opiekunem maluczkich, którzy zgodnie ze świadectwem poetów przechowują o nim pamięć pod swymi strzechami. W 30 lat później uważano go za krwiożerczego tyrana, który zagarnąwszy władzę, stłumił wolność i dla dogodzenia swej ambicji poprowadził na rzeź 3 miliony ludzi. Obecnie legenda ta uległa nowemu przekształceniu. Wobec tych najrozmaitszych legend uczeni za kilka stuleci zwątpią może o istnieniu Napoleona, tak jak obecnie nie dowierzają istnieniu Buddy. Uważać go będą za jakiś mit słoneczny lub nową wersję legendy o Heraklesie. Nasuwające się wątpliwości rozwieje zapewne dokładniejsza znajomość psychologii tłumów, która ich pouczy, iż historia uwiecznia tylko legendy.