Kobieta ze łzami w oczach tłumaczy, dlaczego popsutej emocjonalnie kobiety nie da się naprawić.
N: Kobieta ze łzami w oczach tłumaczy, dlaczego zepsutej kobiety nie da się naprawić. Czyste złoto. Witam na kanale Manosphere Highlights Daily. Motto tego kanał tu “Chroń siebie przez cały czas”. By bronić się skutecznie, musisz wiedzieć przed czym lub kim musisz się bronić. Kanał ten tworzony jest w celach edukacyjnych, nie by wylewać jad na kobiety lub je łoić. My nie nienawidzimy kobiet. Wręcz przeciwnie – szacun dla bohaterki tego nagrania za podzielenie się swoją historią byśmy mogli wyciągnąć z niej naukę na przyszłość.Alexisjayda: Przykro mi to mówić, ale to nie przechodzi. Poprawia się, ale nigdy was nie opuści. Są chwile, kiedy mój mąż potrafi być taki romantyczny, ale ten odruch wymiotny wraca, wtedy czuję się obrzydzona samą sobą i czuję się tak podle, bo widzę, że stara się być słodki, ale to obrzydzenie nigdy nie mija.
Czyste złoto, to co ona mówi. Ma kilka takich historii na swoim kanale, a link do tej konkretnej znajdziecie w opisie, ponieważ skupimy się na konkretnym fragmencie jej opowieści. Poprzedniego razu przeanalizowaliśmy film “Tully”, którego jeden fragment szczególnie wybrzmiał.
– Nie traktuj tego osobiście. Powiedz, że po prostu chcesz zmienić otoczenie.
– Dlaczego? Dlaczego mam ją okłamać, zamiast szczerze powiedzieć, że lepiej, byśmy nie były razem?
– Bo to ją skrzywdzi. A gdy ją skrzywdzisz, będziesz tego żałować.
– Wiesz, dziewczyny nie wychodzą z tego [nie zdrowieją psychicznie]
– Oczywiście, że dochodzą do siebie [zdrowieją psychicznie]…
– Wcale nie. Może na takie pozujemy, ale jeśli bliżej się przyjrzeć, to całe pokryte jesteśmy korektorem.
– K*rwa.
N: Czasami również omawiamy filmy, ponieważ bazują na historiach prawdziwych, a my chcemy wam takie prawdziwe przykłady pokazywać, podobne jak w przypadku filmu “Tully”. Ale zanim przejdziemy do meritum, damy naszej bohaterce całe 3 minuty czasu, abyście mogli lepiej zrozumieć, o czym mówi. Otóż jest to historia o tym, jak przespała się z nie swoim mężem. Zatem bez zbędnej zwłoki, czas zabrać się do roboty. Jesteśmy przecież mężczyznami, nie?
– Wczoraj kończyłam pracę, on sprawdził mój tyłek, bum, niczym w ścianę, zamiast dramatyzować byłam raczej spokojna, zrobiłam tak, wiecie, jak ludzie na motorach, kiedy chcą podnieść jedno koło, tak to właśnie wyglądało, kurczę. Wiedziałam, że to tak się skończy, ale moje toksyczne du*sko było gotowe na zastrzyk emocji.
Naprawdę byłam gotowa zaryzykować wszystko, ponieważ w moich małym móżdżku myślałam sobie, że robienie taki rzeczy pozwoli mi zapunktować u tego kolesia, mojego eks, który cały zadowolony będzie, że na niego lecę, itd. Ale w rzeczywistości miał na to wywalone. Miał to gdzieś. Miał gdzieś. Nie zamierza mnie uratować. Nic z tych rzeczy. Ona sprawdza czy nic mi się nie stało, żebym nie robiła takiej afery, że mam wstać i usiąść prosto Orita! Co znaczy “natychmiast”.
Wiedziałam, że jest wściekła, bo mówiła podniesionym głosem. Wrzeszczała tak głośno, że wszyscy słyszeli. Je nie mogłam się powstrzymać się z chichotem. Nie wiem dlaczego miałam takie toksyczne cechy, kiedy czułam prawie, kiedy teraz o tym pomyślę, jakbym się zmieniała, w zupełnie inną osobę.
Byłam na pewien sposób podniecona, naprawdę podjarana, uśmiechnęłam się, gdy wstawałam. Bo znów, jestem wściekła wkurzona, sfrustrowana, i chcę zapunktować u tego faceta, bo jak zobaczy, że jestem wystarczająco lojalna, że nie wiem, będzie mnie kochać, będę kochana i to będzie ten rodzaj miłości, o boże, którego każdy pragnie i pożąda. Chciałam tego z premedytacją i to mnie przeraża, bo zachowywałam się jak szczyl.
Pamiętam, że czułam się tak też kiedy byłam bardzo młoda, gdy miałam te 6 czy 7 lat i marzyło mi się to, kiedy zdmuchiwałam świeczki czy składałam życzenia przy spadającej gwieździe, chciałam być kochana, chciałam wreszcie dorosnąć, pragnęłam tej miłości z mężem. To było takie dziwne. Zawsze zaskakiwało mnie te moje uczucia, że czułam jakąś presję na dorośnięcie, czasami aż robiło mi się niedobrze z tego powodu, że już chciałam bawić się w dom z mężem.
Naprawdę chciałam… Chciałam dorosnąć, ponieważ czułam się podle po tym co mi się stało. Zaczęłam myśleć i doszłam do wniosku, wraz z terapeutą, uświadomiłam sobie, gdy wam o tym mówię, że czasami gdy terapeuta coś mówił, to nie potrafiłam tego pojąć, ale gdy wyrzucam to z siebie na głos, to wszystko się układa w całość. Czułam się tak obrzydliwie ponieważ w tak młodym wieku to mnie spotkało, byłam gotowa… Mój bożę, chciałam bawić się w dom, byle tylko to uczucie zagłuszyć.
Jeden z moich największych żalów – Bridget Phetasy
To badanie stawia kobiety w BARDZO niekorzystnym świetle.
Ciemna triada a atrakcyjność seksualna kobiet
Jak współczesne kobiety doprowadziły do własnej niedoli wspierając kulturę przelotnego ruchania
Po latach bezmyślnego ruchania, ta nowoczesna kobieta chce teraz znaleźć sobie porządnego mężczyznę
Pomyślałam sobie, że to uczucie zniknie u boku męża czy chłopaka, ponieważ to ohydne uczucie bycia odrażającą, bycia dotykaną w ten sposób, że to uczucie minie w ramionach męża.
Rozumiecie o co chodzi?
N: Absolutnie i nosi nazwę mechanizmu radzenia sobie z traumą. Obejmuje ta kategoria różne metody radzenia sobie ludzi z trudnymi lub traumatycznymi sytuacjami w życiu. Niektóre z takich metod są lepsze od innych. W jej przypadku mamy do czynienia ze mechanizmem radzenia sobie poprzez unikanie. Janice?
– Radzenie sobie poprzez unikanie polega na stosowaniu różnych emocjonalnych i kognitywnych metod i technik nakierowanych na wyparcie, zminimalizowanie i unikanie bezpośredniej konfrontacji ze stresującą sytuacją, często skojarzone ze stanami lękowymi i depresją.
N: Ona zatem zastępuje jedno uczucie innym, by przykryć to poczucie obrzydzenia sobą spowodowane traumatycznym doświadczeniem. Ale to wcale nie rozwiązuje problemu. Co więcej, generuje dodatkowe problemy. Oddajmy jej głos.
– Chciałam dorosnąć, chciałam żyć, dlatego też tyle znosiłam z moim byłym, bo wreszcie chciałam mieć tę rodzinę, tak bardzo chciałam bawić się w dom, chciałam tylko… bo myślałam, że to uczucie minie, ale nie minęło.
Przykro mi to mówić, ale to nie przechodzi. Nigdy nie przemija. Poprawia się trochę, ale nigdy was nie opuści. Są chwile, kiedy mój mąż potrafi być taki romantyczny, ale ten odruch wymiotny wraca, wtedy czuję się tak bardzo obrzydzona samą sobą i czuję się tak podle, bo widzę, że stara się być słodki, ale to obrzydzenie nigdy nie mija i to mnie strasznie wkurza, że my, osoby które doświadczyły tego złego dotyku przez to przechodzą, a osoby, które nas skrzywdziły, nie doświadczą tego uczucia obrzydzenia, nie rozumieją, że nie tylko narażają nas na traumę, w tamtej chwili, ale to już zostaje z tobą na całe życie, ta nasza trauma. Z czasem to łagodnieje, obiecuję, słabnie, ale nigdy nie znika całkowicie i to jest kurcze do bani.
Do bani. Czasami marzę sobie, że jest coś, co można zrobić, czasami gdy wam się zwierzam, to pomaga, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że to przechodzi. Nie przechodzi. Czasem najdrobniejsze rzeczy potrafią przywołać to uczucie obrzydzenia, wtedy myślę, co do k*rwy, miało się poprawiać. To jest szaleństwo. Każdy z nas zdrowieje na swój sposób, ma inny sposób radzenia sobie z tym. Wiecie, o czym mówię. Ale to jest…
N: Dlatego zwracam się od was panowie bezpośrednio, bo jesteśmy przecież mężczyznami. To nie jest wasz problem. To nie jest twoja odpowiedzialność. To co ją spotkało jest straszne. Nikomu nie życzę tego, co ją spotkało, ale nie jest naszym obowiązkiem naprawiać takie kobiety, nie jest naszym obowiązkiem czynić kobiety szczęśliwymi. Słyszeliście, co powiedziała?
Mąż wykonuje dla niej różne romantyczne gesty, jest taki uroczy, ale mimo to, ona czuje się obrzydliwie, a to znaczy, że jest to problem, który musi ona sama rozwiązać.
Nie twierdzę, że mężczyzna nie może jej dać wsparcia, ale najpierw kobieto napraw siebie.
Dlatego z takimi kobietami umawiasz się co najwyżej na randki przy kawie, jeśli nadal widzisz sens randkowania we współczesnym społeczeństwie zachodnim, ponieważ większość współczesnych kobiet, mam tu na myśli pokolenie “millenialsów” i “pokolenie Z”, jest zepsuta [poturbowana emocjonalnie].
Najsamotniejsze pokolenie, o największym odsetku singli, pokolenie kobiet o większym przebiegu, niż liczba ofiar na koncie samego Predatora.
Za każdym razem, gdy taka kobieta idzie do łóżka z facetem, jego DNA pozostaje w jej organizmie [wdrukowanie]. Jak sądzisz, dlaczego one potrzebują terapii do końca życia? Bo to nie przemija. Panowie, musicie mieć świadomość z kim macie do czynienia i mówię wam, kobieta zawsze sama na siebie doniesie. Daj jej tylko mówić wystarczająco długo, zadawaj właściwe pytania.
Panowie, chrońcie siebie. Wiele kobiet nie ma żadnego interesu w wchodzeniu w trwały związek. To że masz dyplom, pracę, nosisz drogie ciuchy, nie czyni cię wartościowym. To nie są jakieś wymysły – zrobiliśmy mnóstwo filmików obnażających tę głupotę kobiet.
Kobiety takie pozycjonują się jako nagrody, ale nie wnoszą nic do związku prócz chaosu i dysfunkcji i jeszcze mają czelność winić mężczyzn za swoje problemy. Głupota. Zobaczmy co dalej.
– Nienawidziłam siebie, gdy nachodziła mnie ta mentalność, kiedy miałam gdzieś konsekwencje, jak to małe dzieci robią, kiedy robiła się ze mnie wariatka, kiedy nie wiedziałam, co robić, Tak właśnie miałam. Takie odpały, czasami czułam się jak bipolarne dziecko, gdzie wystarczyło lekkie pchnięcie i zamieniałam się w nabuzowaną wariatkę. “Zróbmy to!”
Ile razy wdawałam się w bójki, to nie było normalne. W tym wieku tak częste bójki? Aż tak często? Nie było ze mną dobrze. Ale cierpiałam, naprawdę cierpiałam. Pragnęłam czegoś. Toksyczność, tego właśnie pragnęłam.
N: Kobiety doskonale wiedzą, co się dzieje. Dlatego właśnie kobiety lubią łobuzów czy badboy’ów [seksownych łajdaków], ponieważ taki łobuz zdejmuje z niej presję bycia dobrą kobietą. Czyli presję bycia kimś, kim nie jest. W tym konkretnym przypadku ona nie czuje, że jest dobrą kobietą i to uczucie z nią pozostaje.
Ono nie przemija. Nie bez powodu mówi się, że z dzi*ki żony nie zrobisz, że mówi się, że gdy ktoś zdradzi raz, już będzie zdradzać zawsze. Jedną z rzeczy, którą najtrudniej zmienić, jest twoja osobowość. Dlatego musicie się wystrzegać takich kameleonów. wilków w owczej skórze.
Jak powiedział Mike Tyson: “Każdy ma jakiś plan, dopóki nie dostaniesz ciosu w twarz”. Te kobiety są tak bardzo przywykłe do toksyczności, dysfunkcjonalności, chaosu i natychmiastowej gratyfikacji, że kiedy nadchodzi spokój, ich system operacyjny odrzuca to, co dla nich faktycznie dobre.
To dlatego właśnie kobiety rzutują swoje kompleksy i lęki na nas, mężczyzn. Ponieważ doskonale wiedzą, że to kobiety są winne kulturze przelotnych związków, wiedzą, że to kobiety odrzucają dobrych mężczyzn, wiedzą, że kobiety są uzależnione od natychmiastowej gratyfikacji i czeka je ciężki odwyk, gdy spotkają się ze ścianą. Panowie, nie musicie im współczuć. Ten problem muszą same rozwiązać. Nie grzejcie dla nich ławki, nie bądźcie tym “sprzątającym”, na pierwszym miejscu postawcie siebie, miejcie zasady i bądźcie wierni swoim zasadom i przede wszystkim miejcie się na baczności na każdym kroku. Manosfera nie śpi.
Zobacz na: Drogi SIMPie: Kobieta, której pragniesz, nigdy cię nie będzie szanować – S.G. Cheah
Mia Khalifa, mąż rozwiódł się z nią z powodu porno
Kobieta ze łzami w oczach tłumaczy, dlaczego popsutej emocjonalnie kobiety nie da się naprawić.
https://rumble.com/v2fauny-dlaczego-popsutej-emocjonalnie-kobiety-nie-da-si-naprawi.html
Beta Pawlikowska skrytykowała ‚prozaki’ i stała się obiektem hejtu
W naszej cywilizacji istnieje kult naukowców. […] Tej samej cywilizacji, która podsuwa ci taniego hamburgera zrobionego ze świńskich skórek, kurzych łap i zmielonych chrząstek
Beata Pawlikowska o szczepieniu się na COVID-19. „Nie jestem w grupie ryzyka”
Rozumiem, że z żadnych leków czy suplementów też pani nie korzysta?
Nie mam żadnych lekarstw w domu. Kiedyś było inaczej. Piłam alkohol, paliłam papierosy, jadłam zupy z proszku i ciągle coś mi było. Albo bolało mnie kolano, albo miałam zapalenie spojówki, albo pęcherza, więc potrzebowałam różnych lekarstw. Pewnego dnia, podczas porządków kilka lat później znalazłam dawne leki i proszki, o których zapomniałam, bo przestały być mi potrzebne.
Zamierza się pani szczepić przeciwko koronawirusowi?
Na razie szczepione są osoby, które są w grupie najwyższego ryzyka. Ja w niej nie jestem i na razie się nad tym nie zastanawiam.
W jednym z wywiadów powiedziała pani, że jest pani przekonana, że pandemia ma nas nauczyć czegoś ważnego. Czego?
Między innymi tego, żebyśmy zaczęli szanować świat, w którym żyjemy. Na Wyspie Wielkanocnej rosły kiedyś lasy i dżungle. Ludzie zaczęli wycinać drzewa do budowy i na opał. Kiedy ścięli ostatnie drzewo, nastąpił kres ich cywilizacji. Zabrakło gleby, lekarstw i pożywienia, bo przecież wszystko, co mamy najważniejszego i niezbędnie potrzebnego do życia, pochodzi z natury. Nie przeżyjemy bez roślin, które karmią nas witaminami i związkami fitochemicznymi chroniącymi przed chorobami. Musimy odnaleźć równowagę i harmonię ze światem natury.
Chce pani powiedzieć, że koronawirus jest karą dla ludzi za to, co zrobili Ziemi?
Jest raczej konsekwencją ich działań. Sami sprowadziliśmy go na siebie. Zatraciliśmy się w pogoni za pieniędzmi. Przyrodę zaczęliśmy traktować jako źródło zysku zamiast jako dom, który jest nam niezbędnie potrzebny do przetrwania. Świat natury bez ludzi przetrwa i będzie rozkwitał, ale ludzie bez niego po prostu wyginą.
Wierzy pani, że ‘pandemia’ spowoduje, że ludzie inaczej będą podchodzić do natury?
Mam nadzieję. Myślę, że docenią to, co zostało im zabrane – chociażby możliwość podróżowania. Teraz, jeśli ktoś będzie wyruszał na wyprawę czy wakacje, będzie przeszczęśliwy i wdzięczny za tę możliwość. A przecież jeszcze rok temu przemieszczanie się po świecie było tak powszechne i dostępne, że straciliśmy zdolność doceniania tego, jak mamy wygodnie, łatwo i przyjemnie. Myślę, że to, co w tej chwili dzieje się na świecie, miało nam uświadomić, że mamy mnóstwo powodów do tego, żeby być wdzięcznymi.
Jednak wiele osób przejmuje się tym, co dzieje się na świecie. Pani niedawno napisała książkę „Stres. Sprawdzone sposoby na stres”. Celowo wydała ją pani właśnie teraz, żeby pomóc osobom, które są zestresowane z powodu pandemii?
Zaczęłam pisać tę książkę zanim koronawirus pojawił się na świecie. Stres towarzyszy ludziom na co dzień. A najbardziej niezwykłe jest to, że źródłem stresu zwykle nie jest to, co nas spotyka, tylko to, w jaki sposób to postrzegamy. W książce wyjaśniam, dlaczego stres jest najczęściej czymś bardzo subiektywnym.
Napisała pani w tej książce, że stres jest przydatnym i pożytecznym mechanizmem. Dlaczego zatem tak się go demonizuje?
Stres jest ważnym i potrzebnym mechanizmem, który pomógł nam przetrwać jako gatunkowi. Stres jest stanem wyjątkowym, który uruchamia się w sytuacji zagrożenia życia. Zyskujesz wtedy nadzwyczajną siłę, możesz podnieść samochód, wskoczyć na drzewo, uciekając przed bykiem albo pokonać napastnika, mimo że nigdy wcześniej nie walczyłeś wręcz. Krótki stres jest pożyteczny. Problem zaczyna się wtedy, kiedy stres jest zbyt długi i nie potrafimy sobie z nim w zdrowy sposób poradzić.
Pani ma poczucie, że jest pani całkowicie wolna od tego destrukcyjnego stresu?
Oczywiście.
Nawet gdy musi się pani mierzyć z trudami życia, nie stresuje się pani?
Czuję czasem krótki stres, który szybko mija, bo znam wiele sposobów, żeby sobie z nim radzić. Lubię zapytać siebie, czy naprawdę chcę się tym stresować i czy jest sens martwić się czymś, co jest poza moją kontrolą. A jeśli coś jest w mojej mocy, to wolę spokojnie zastanowić się, jakie będzie najlepsze i najskuteczniejsze rozwiązanie w tej sytuacji.
W nowej książce wspomina pani, że sporo dały też pani wyjazdy do amazońskiej dżungli. Czego się pani podczas nich nauczyła?
W dżungli zrozumiałam, że możliwe jest życie bez stresu. W Europie wszędzie dookoła są zestresowani ludzie, więc wydaje się, że to nieodłączna część rzeczywistości. A ja pojechałam do najbardziej niebezpiecznego i nieprzewidywalnego miejsca na świecie i nie spotkałam tam ani jednego zestresowanego Indianina. Zaczęłam się zastanawiać, jak to jest możliwe. A ponieważ przez pierwszych 10 lat podróżowałam wyłącznie do amazońskiej dżungli w Ameryce Południowej, to miałam okazję spędzić z Indianami wiele tygodni. Uczyłam się od nich sposobu patrzenia na siebie, świat, ludzi i życie.
I na czym on się opiera?
Indianie koncentrują się na tym, co jest tu i teraz. Nie rozpamiętują przeszłości, bo to nie ma sensu. Nie planują i nie sięgają zanadto w przyszłość, ale też jej się nie boją. Mimo że mieszkają w niebezpiecznym miejscu, mają prawdziwe, najprostsze, rdzenne poczucie bezpieczeństwa, które wynika z tego, że żyją we wspólnocie zgodnie z rytmem natury. Nie są narażeni na smog, choroby wywołane przez cukier, alkohol czy nadmiar mięsa. Zajmują się tym, co mają do zrobienia, są spokojni i skupiają się na chwili, która trwa.
Podobno pokochała pani amazońską dżunglę do tego stopnia, że kupiła pani jej fragment.
To prawda. Mam ziemię w dżungli. Na szczęście w rezerwacie, więc drzewa i inne rośliny będą tam zawsze.
Czyli nie zamierza pani budować tam domu?
Nigdy nie zamierzałam. Tam przecież już mieszkają zwierzęta, owady, ptaki. Kupiłam ten kawałek dżungli właśnie po to, żeby nikt mu nie zagrażał.
W swojej książce opisała pani aż 102 sposoby radzenia sobie ze stresem. Wszystkie sprawdziła pani na własnej skórze?
Oczywiście. I wszystkie działają.
Radzi pani między innymi to, żeby nie oglądać programów informacyjnych. Czemu?
Dlatego że środki masowego przekazu są tak skonstruowane, żeby dostarczać nam informacji, które będą najbardziej skutecznie poruszały emocje. Kiedy coś budzi negatywne emocje, człowiek zaczyna się stresować i odczuwać niepokój. Będzie więc co chwilę sprawdzać, co nowego się wydarzyło i stanie się wiernym czytelnikiem lub widzem, a zatem będzie kupować więcej gazet, częściej klikać i oglądać więcej telewizji. Dzięki temu media będą istniały i więcej zarabiały. Dlatego właśnie programy informacyjne koncentrują się na negatywnych wiadomościach. Nawet kiedy spojrzy się na nie z czysto dziennikarskiego punktu widzenia, to nie są formułowane w sposób obiektywny, tylko tak, żeby wzbudzać lęk.
Co gdy żaden ze sposobów na stres nie działa? Co wtedy zrobić?
Myślę, że warto się wtedy wybrać do psychoterapeuty. Może być tak, że stres stał się jednym znanym stylem życia. Dlatego instynktownie odrzucamy to, co pozwoliłoby się od niego uwolnić. Tak się zżyliśmy z chronicznym stresem, że nie chcemy go stracić.
A co z pani wyprawami? Planuje pani jakąś w najbliższym czasie?
Tak. Właśnie pakuję plecak. (śmiech)
Gdzie się pani wybiera?
Lecę na miesiąc na Zanzibar.
Dlaczego akurat tam?
Bo Zanzibar jest otwarty i można tam pojechać bez specjalnych ograniczeń.
Danny polubił Polskę? Szybko się tu odnalazł?
Bardzo! Gdy przyjeżdżał do Polski po raz pierwszy, wyobrażał sobie, że będzie tu trochę jak na Syberii – szaro, pochmurnie, chłodno i deszczowo. I kiedy wylądował w Warszawie, padał deszcz. Następnego dnia też i następnego również. (śmiech) To był wyjątkowo deszczowy kwiecień. Wszystko to dokładnie wpasowało się w jego wyobrażenia o naszym kraju. Ale potem przyszedł maj, wszystko niespodziewanie rozkwitło i zaczęło świecić słońce. Danny był zdumiony i zachwycony tym, jak pięknie jest w Polsce. Nie spodziewał się, że mamy tak tropikalne lato.
Mimo że jesteście razem już kilka lat, to pani nadal często podkreśla, że czuje się pani szczęśliwą singielką. Jak to rozumieć?
To znaczy, że oprócz wspólnego życia, mam też swoje życie. Łączą nas wspólne plany i rytuały, są rzeczy, które lubimy razem robić. Ale oprócz tego każde z nas ma swoje pasje i zainteresowania. Jestem przekonana o tym, że każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje życie.
Dlatego moim zadaniem jest w taki sposób zaopiekować się sobą, żeby być szczęśliwym człowiekiem. Wtedy mogę wnieść szczęście do związku.
Gdybym była samotna, smutna i czekała aż ktoś mnie uszczęśliwi, to co mogłabym wnieść do wspólnego życia? Samotność? Smutek? To dość słaba oferta.
Prawdą jest, że kilka lat temu wzięła pani ślub sama ze sobą?
Tak. Kupiłam pierścionek i wzięłam ze sobą ślub, bo to najważniejszy związek, jaki mam.
Sporo ma pani marzeń do spełnienia?
Oczywiście! Nauczyłam się doceniać życie. Podczas podróży byłam czasem w bardzo niebezpiecznych sytuacjach i nie wiedziałam, czy będę w stanie wrócić do domu. Czuję ogromną wdzięczność za to, że mogę żyć, jestem wolnym człowiekiem, mogę marzyć i próbować spełniać te marzenia. Cały czas to robię! Myślę, że to jest jeden z powodów, który sprawia, że czuję się spełniona i szczęśliwa.
Cały czas można oglądać panią na pani kanale na YouTube. Jednak zapowiedziała pani w jednym z filmików, że zamierza pani w tym roku mniej czasu spędzać w internecie. Dlaczego się pani wycofuje z tego wirtualnego świata?
Nie wycofuję się, jedynie odrobinę ograniczam swoją obecność w tym świecie. Zauważyłam, że zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Wolę poświęcić go na to, żeby usiąść i spokojnie przeczytać książkę. Zależy mi też na tym, by skupić się bardziej na zajęciach w prawdziwym życiu. Dlatego od kilku tygodni publikuję na Instagramie listy ręcznie pisane wiecznym piórem na papierze. Mogłabym skorzystać z komputera, ale to zupełnie coś innego. Podobnie jest z malowaniem. Zamiast na tablecie, wolę to robić na papierze farbami akwarelowymi.
Na początku ubiegłego roku powiedziała pani, że czuje pani, że będzie on jednym z najlepszych w pani życiu. Takim rzeczywiście był?
Oczywiście! Ale jeżeli zapyta mnie pan o jakiś inny rok, to też powiem, że był najlepszy.
I co do 2021 roku ma pani podobne przeczucia?
Nie mam cienia wątpliwości, że będzie to najlepszy rok w moim życiu. I to niezależnie od tego, co się wydarzy. Bo głęboko wierzę w to, że wszystko ma sens.
Beata Pawlikowska
Beata Pawlikowska i Maja Herman groziły sobie sądem. Zaskakujący finał afery
Beata Pawlikowska i Maja Herman doszły do porozumienia po aferze, którą wywołała Maja Herman.
„Zgodziłyśmy się obie, że chodzi nam przede wszystkim o dobro pacjentów” — podkreśla psychiatrka, która groziła celebrytce pozwem sądowym.
Pawlikowska również zapowiadała proces przeciwko lekarce.
Beata Pawlikowska „Występuję na drogę prawną”
Beata Pawlikowska oburzyła Maje Herman swoją wypowiedzią o depresji, w tym o zażywaniu antydepresantów.
Wypowiedź podróżniczki i mentorki może zaprowadzić ją przed oblicze sądu.
Zapowiedziała to Maja Herman, która przez ostatnie kilka dni żebrała o pieniądze na pozew przeciwko Beacie Pawlikowskiej.
Kobieta ze łzami w oczach tłumaczy, dlaczego popsutej emocjonalnie kobiety-dziwki nie da się naprawić
teraz konkret
brawo za tekst