Przeciętny Sfrustrowany Frajer – Konwencje Społeczne 

14 wrzesień 2011

Przeciętny Sfrustrowany Frajer – Konwencje Społeczne

Po opisaniu cech Przeciętnego Sfrustrowanego Frajera uważam, że trzeba pokazać, iż konwencje społeczne nie są wyłączną domeną kobiecego imperatywu. PSF mają własny zestaw społecznych konwencji – tych, które są powszechnie praktykowane i samo wzmacniane przez mentalność Beta. Wiem, że niektóre z nich zajdą czytelnikom za skórę, ale proszę, czytaj to obiektywnie. Piszę to jako obserwację; nie jest to wymierzone personalnie.

Można by nazwać te społeczne konwencje PSF po prostu „racjonalizacjami PSF”, ale to pomija element społecznego wzmacniania tych koncepcji. Gdy opisywałem cechy Przeciętnego Sfrustrowanego Frajera, wskazywałem charakterystyczne zachowania, mentalne schematy i postawy, które wspólnie tworzą obraz Przeciętnego Sfrustrowanego Frajera. To była skrócona lista pomagająca rozpoznać mentalność Beta i ułatwić „odłączenie” PSF od starego sposobu myślenia.

Konwencje społeczne to coś innego – są to racjonalizacje zachowań wzmacniane społecznie (zwykle przez obie płcie). Technicznie część wcześniej wymienionych cech PSF też mogłaby być uznana za konwencje społeczne, ale tam skupiałem się bardziej na objawach niż na chorobie.

Teraz zdefiniuję kilka najczęściej spotykanych schematów myślowych PSF, które są społecznie wzmacniane. Kluczowym elementem internalizacji tych konwencji jest fakt, że są one społecznie „nie do podważenia” (albo przynajmniej głupio byłoby to robić). Innymi słowy – typową reakcją jest dalsze wzmacnianie tych konwencji, zamiast ich podważania. To właśnie sprawia, że stają się one tak głęboko zakorzenione.

Mit „Kobiety Wartościowej”

 

Na forum SoSuave czytam bez końca o poszukiwaniu „Kobiety Wartościowej [Porządnej]”. Ciągle pojawiają się wątki proszące o jasną definicję tego, co właściwie oznacza „kobieta wartościowa”. Najczęściej dzieli się kobiety na dwa obozy – „kobiety porządne” oraz „dziwki”, jakby nie istniało nic pośrodku, żaden szary obszar. Jak łatwo zakwalifikować kobietę na podstawie jej potknięć (postrzeganych jako strasznie haniebne) do jednej z tych kategorii. To binarne myślenie w najczystszej postaci: włączone–wyłączone, czarne–białe, Porządna Kobieta albo Dziwka.

Uważam, że określenie „Porządna Kobieta [Jakościowa]” jest nadużyciem. Facetom zdarza się używać tego terminu wtedy, kiedy im wygodnie, nie tyle po to, by zdefiniować, czego chcą od kobiety (bo to w rzeczywistości jest tylko idealizacja), ile po to, by wykluczyć kobiety, z którymi od początku nie mieli żadnych szans, albo wobec których włożyli zbyt dużo wysiłku i koncentracji, tylko po to, by zostać odrzuconym. Nie twierdzę, że nie istnieją kobiety zachowujące się złośliwie lub bez skrupułów, ani że powinny być z tego automatycznie usprawiedliwione. Mówię natomiast, że jest to bardzo typowa skłonność Przeciętnego Sfrustrowanego Frajera, by stawiać kobiety na piedestale idealizacji i równie wygodnie skreślać je jako „nie-Porządne”, kiedy okazuje się, że nie dały się przewidzieć, a tym bardziej kontrolować.

Wrodzone zagrożenie w tej konwencji polega na tym, że PSF (a nawet „oświecony mężczyzna”, który przyjmuje tę konwencję), ogranicza się wyłącznie do tego, co on sam uważa za Porządną Kobietę, a jego kryteria powstają na bazie mechanizmu „kwaśnych winogron”. W efekcie końcowym trafia mu się „Porządna Kobieta” z automatu, ponieważ jest jedyną, która zgodzi się na intymność z nim. To samospełniająca się przepowiednia przez zwykłą eliminację. Logiczne przełożenie tej strategii wygląda tak: facet strzela strzałę, rysuje tarczę wokół miejsca trafienia i ogłasza to „dziesiątką”. A później czuje dumę z tego, że trzymał się swojej (błędnej) zasady.

Dlaczego więc jest to konwencja społeczna? Bo jest społecznie nie do podważenia. Ponieważ ta konwencja opiera się na binarnym założeniu, nikt raczej jej nie zakwestionuje. Wyglądałoby to idiotycznie, gdybym powiedział: „Tak, Panie Frajerze, uważam, że powinieneś unikać tego, co Ty uznajesz za Porządną Kobietę.” Dodatkowo, wszyscy lubimy uczucie potwierdzenia, gdy inni mężczyźni przyznają, że dana kobieta pasuje do jakiejś kategorii. W ten sposób konwencja umacnia się społecznie.

Uważaj, żeby nie uczynić ze swojej konieczności, swojej cnoty, zamieniając Porządną Kobietę w zamiennik własnej idealizacji Tej Jedynej.

 

Mit „unikniętej kuli”

W swoim życiu bzykałem się z ponad 40 kobietami i ani razu nie złapałem choroby wenerycznej, ani nie zapłodniłem żadnej z nich. Znam też facetów, którzy złapali opryszczkę od jedynej kobiety, z którą kiedykolwiek uprawiali seks. Fakty są takie, że równie dobrze możesz być rockową gwiazdą, zaliczyć setki kobiet i nie ponieść żadnych konsekwencji, a możesz też być prawiczkiem świętoszkiem i zarazić się chorobą w noc poślubną. Mit „unikniętej kuli” to konwencja społeczna oparta na racjonalizacji, że monogamia służy kontroli chorób przenoszonych drogą płciową, a więc im mniej partnerów, tym lepiej. Statystycznie brzmi to logicznie, mniej okazji do seksu powinno zmniejszać ryzyko. Niestety, to nie jest praktyczne podejście. Musisz brać pod uwagę nie tylko ilu partnerów ty i twoja monogamiczna partnerka mieliście, ale też ilu partnerów mieli tamci partnerzy i ci partnerzy tamtych partnerów i tak w nieskończoność.

Jednak mimo to szanse, że umrzesz na nowotwór, choroby serca, otyłość, skutki palenia albo zgony w wypadkach po alkoholu są wielokrotnie wyższe niż ryzyko śmierci od choroby wenerycznej w zachodnim świecie. Śmiertelność z powodu rzeżączki, kiły, chlamydii, opryszczki, a nawet HIV wypada blado w porównaniu z wieloma innymi chorobami, którym często łatwiej zapobiegać.

Oczywiście, ponieważ to konwencja społeczna, zostałbym publicznie rozszarpany za choćby zasugerowanie, że mężczyzna może chcieć „poszerzyć horyzonty” i zdobyć doświadczenie z wieloma kobietami. Ta zasada jest nietykalna. I oczywiście brzmi sensownie: „dobrze, że się ustatkowałem i nie złapałem choróbska, ufff!”. Brzmi jak przekonanie, w rzeczywistości to racjonalizacja wynikająca z braku realnych opcji z kobietami albo nieumiejętności zmierzenia się z lękiem przed wielokrotnym odrzuceniem. Znów: konieczność staje się cnotą.

 

Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja

 

Kolejna popularna iluzja to przekonanie, że kobiety „niskiej jakości” spotyka się w barach i klubach (albo innych miejscach o „złej reputacji”). Przeciętny Sfrustrowany Frajer bardzo chętnie unika takich miejsc. To kolejny przykład binarnego myślenia i kompletnie ignoruje fakt, że:

A) kobiety, z którymi PSF mógłby stworzyć udaną relację, również chodzą do klubów,
B) kobiety „niskiej jakości” można spotkać tak samo w miejscach „alternatywnych”, takich jak kawiarniach, na akademiku, w bibliotece, na studium biblijnym albo innych „bezpiecznych przestrzeniach”.

Natomiast podrywanie w klubie jest trudne dla początkującego gracza, jak i dla PSF. Jest duża konkurencja i realne ryzyko odrzucenia tu i teraz. PSF maskuje więc swój brak obycia i brak gry, potępiając takie miejsca. W jego głowie robi dwa genialne ruchy naraz: chroni swoje ego przed rzeczywistym odrzuceniem oraz zdobywa aprobatę „porządnego” społeczeństwa (czytaj: ludzi, którzy i tak chodzą do klubów), udając moralnego gościa, który unika „miejsc rozpusty”.

 

Mit „Innych Gości”

 

To chyba najbardziej niebezpieczna społeczna konwencja Przeciętnego Sfrustrowanego Frajera.

Wszyscy lubimy myśleć, że jesteśmy wyjątkowi i niepowtarzalni. To miła myśl, ale nasza wyjątkowość nie znaczy nic, jeśli nikt jej nie docenia. Każdy chce być piękny, utalentowany, inteligentny czy niezwykły, choćby w minimalnym stopniu i żeby inni to jednoznacznie zauważyli. To właśnie fundament konwencji „Nie jestem jak inni faceci”.

Przeciętny Sfrustrowany Frajer wierzy, że zostanie bardziej doceniony za swoje osobiste przekonania i rzekomo większą zdolność „rozumienia kobiet”, jeżeli porówna siebie z mglistą kategorią „Innych Gości”, którzy rzekomo nie spełniają jej warunków. Jego celem jest stworzyć sobie pozorne społeczne potwierdzenie atrakcyjności, zastępując realną społeczną wartość jedynie deklaracjami.

Problem w tym, że zawsze lepiej pokazać społeczną wartość, niż o niej gadać. Ale Przeciętny Sfrustrowany Frajer poddany tej konwencji tego nie rozumie. W dodatku dostaje wzmocnienie od innych Przeciętnych Sfrustrowanych Frajerów (i ogólnie całego społeczeństwa), którzy podzielają jego obsesję na punkcie „przewyższania Innych Gości”. Dostaje poklepanie po plecach i pochwały od kobiet i mężczyzn za to, że dobrowolnie odlepił kawałki własnej osobowości, żeby dopasować się do kobiecego ideału. Słyszy wtedy w mniej lub bardziej bezpośrednich słowach: „O Przeciętny Sfrustrowany Frajerze… jak to dobrze, że nie jesteś jak Inni Goście.” I trudno go za to winić, on naprawdę wierzy w swoją „dobroć” jako fundament atrakcyjności, a wszyscy jeszcze go za to chwalą.

Kończąc, powiedziałbym, że 95% mężczyzn nie ma pojęcia, że powtarza i wzmacnia tę konwencję, bo jest tak silnie zaszyta w społeczną świadomość, że traktuje się ją jako oczywistość. Najskuteczniejsze konwencje to te, w których człowiek dobrowolnie tłamsi własne interesy, unika ich kwestionowania i jeszcze innych namawia, żeby też je wzmacniali. To jest właśnie istota Matrixa, wszystko może stać się „normalne”.

Ja spotykam się z mentalnością Przeciętnego Sfrustrowanego Frajera przez cały dzień w pracy i to nie tylko u mężczyzn. Bardzo często widzę sytuacje społeczne, w których kobiety podsycają postawy charakterystyczne dla Przeciętnych Sfrustrowanych Frajerów, a mężczyźni dla żartu z nimi współgrają, próbując się z nimi identyfikować, by zakwalifikować się do ich intymności [popatrzeć lub powąchać cipkę]. Ta popkulturowa „zgodność” jest traktowana jako norma, której nikt nie kwestionuje. Oczekuje się, że wszystko, co skupione wokół kobiet, ma być przyjmowane bez żadnej krytycznej refleksji.

Dla prawdziwie męskiego faceta nie ma lepszej okazji, by się wyróżnić i zaszczepić ziarno krytycznego myślenia w Przeciętnym Sfrustrowanym Frajerze, niż właśnie wtedy, gdy pojawia się taka sytuacja społeczna. Większość facetów nie ma jaj, by rozpocząć pożar, bo boją się, że wyjdą na jaskiniowca, ale to właśnie idealny moment, by naprawdę odróżnić się od „Innych Gości”.

Źródło: AFC Social Conventions

 

Zobacz na: Nie potrzebujesz żony, tylko loda
Jedyne pytanie, które ma znaczenie: pieprzy się z tobą, czy nie? | Archwinger
Nic nie podaje facetowi Czerwonej Pigułki tak skutecznie jak kobieta

 

Męska seksualność vs Kobieca seksualność

 

Kiedy kobieta jest w Tobie zakochana [zadurzona], nie wysyła mieszanych sygnałów.

https://rumble.com/v64l9hy-hipergamia-to-monogamia.html

– Nie zakocham się w Tobie, jestem zakochana w kimś innym.
Pasut: A jesteście razem?
– Nie, nie jesteśmy razem, bo się na mnie wyjebał…
Pasut: Czyli on se rucha inne dupy, a Ty jesteś mu wierna?
– (Nooo)

Kobieta jest tak wierna, jak opcje które posiada

Gavin McInnes vs Bojownik o Sprawiedliwość Społeczną.