Pawie i Lwy – Rian Stone
16 sierpień 2017

Rywalizujesz z Pawiami i Lwami, czy raczej z Indykami i Hienami?
Pawie i Lwy
Goście z wyrzeźbionymi ciałami, pokazują to. Zakładają bokserki na ramiączkach do baru, koszulki tak obcisłe, że wyglądają jak namalowane na skórze. Koszulki z wycięciem w kształcie litery V, by wyeksponować to co „urosło” dzięki siłce. Im więcej skóry, tym lepiej, prawda? Takie rzeczy potrafią działać na kobiety. Jest powiedzenie: dekolt działa na facetów tak, jak przedramiona na kobiety. Podobnie z gościem, który ogarnia trochę „Grę” i ma odrobinę ostrego sznytu w sobie. Wszystkie te zachowania, wybory ciuchów, sposoby bycia w towarzystwie mieszanym.
Gra jest królem, jeśli chodzi o przyciąganie kobiet.
A potem są inne rzeczy. Goście, którzy kupują sprowadzane sportowe fury. Ci, którzy siedzą w największym biurze w firmie i walczą o najbardziej „spoko” tytuł na wizytówce. Tacy, którzy wychodzą w piątek wieczorem na miasto w mundurze bojowym. Albo tacy, którzy celowo dorabiają się „kalafiorowego ucha”, żeby wyglądać bardziej jak „wojownik”. Dziś już nie możemy legalnie obić ryja każdemu gościowi, który interesuje się dziewczynami, na które mamy chrapkę, więc zastąpiliśmy to sygnałami. Takie to z nas wysublimowane zwierzaki.
To są rzeczy, które robimy, żeby sygnalizować wysoką pozycję wobec innych mężczyzn.
Naukowcy nazywają to sygnalizacją wewnątrzpłciową i międzypłciową. Bardzo techniczny sposób opisania Pawia kontra Lwa. Rozwijamy bardziej kolorowe pióra, by przyciągnąć kobiety. Zapuszczamy większe kły, żeby mierzyć się z konkurencją.
Ludzie są świetni w abstrakcji tych rzeczy. I fatalni w rozumieniu ich pierwotnego sensu. Sam miałem i inni wciąż mają, ten brak świadomego skupienia na celu działań. Robimy coś bez zastanawiania się „po co?”. Jaki sens ma X w naszym życiu?
Czy rywalizujesz z właściwymi facetami?
Na mojej uczelni kultura samochodowa w akademikach była ogromna. Masa dzieciaków w podrasowanych, sprowadzanych furach. Dużo chłopaków ze wsi w krajowych autach. Dzieciaki z Vancouver w MR2-kach. Pamiętam, że Nissan Skyline w końcu został zalegalizowany w Kanadzie i każdy musiał go mieć. Patrzyło się na parking akademika – 300 dolców miesięcznie za miejsce – a cały plac zasłany był autami z naklejkami Tommy Kaira, maskami z karbonu i felgami od 17 do 29 cali. Weekendy spędzali siedząc na swoich samochodach, chodząc do klubów, wałęsając się w dużych grupach. To było odpowiednikiem „pawia” i cholernie fajnie się to oglądało.
Co weekend siedzieli tam, gadali o autach, wydawali każdy grosz, pokazując, co mają. Mieli własną hierarchię. Całość miała ten sam klimat co każda inna struktura hierarchiczna. Wymieniali części, nosili najnowsze gadżety, zawsze siedzieli w kupie, podrywając każdą kobietę, która wchodziła albo wychodziła z baru. Znałem typów, którzy wydawali całe wolne pieniądze na swoje auta.
Ja trzymałem się innej paczki. Khaki chinos były wtedy najmodniejsze, a kampania w Gapie promowała swing jako „trendy” sposób, by to udowodnić. Ja miałem samochód marki Chevy o masie jednej tony. W tym roczniku wszystkie Chevy miały problem: podkład był olejowy, a lakier wodny, więc mój był w połowie szary, w połowie biały. Moi wysocy, szczupli, przystojni kumple mieli:
— Mustanga z ’84
— Hondę Civic w wersji niezmodyfikowanej
— Albo w ogóle nie jeździli
Ten jeden gość, Steve. Miał wielki banner przed chatą: „Jeśli lubisz imprezować, zadzwoń ###-####”. Organizował zajebiste imprezy. Jego numerem było to, że wykładał na stół swojego kutasa w rozmiarze z filmów porno. To była dla niego gra, zawsze cię zaskoczyć i zmusić do spojrzenia.
Paul, który wyglądał jak wychudzona wersja Dwayne’a Johnsona, rozkładał się na trawniku przed swoim pokojem i opalał się bez koszulki. Grał w miejskiej drużynie koszykarskiej, sportowiec, ale nie na poziomie uniwersyteckim i to było miejsce, gdzie laski przychodziły, żeby „po prostu posiedzieć”.
Byłem wielkim wieśniakiem z imprezami przy pickupie, zazwyczaj z mięsem prosto z jednej z krów, które ubiliśmy na moim ranczu, i z ojcowskim „srebrnym językiem”.
Ciągle sobie dogryzaliśmy. Wpadliśmy nawet na genialny pomysł, żeby nie robić osobnych imprez, tylko rozstawiać je po kolei. I tak w końcu wszystkie zlewały się w jedną. Teraz zamiast jednej dużej co tydzień, były codziennie. Doszło do tego, że wracałeś z zajęć, a w którymś z mieszkań siedziało dwadzieścia osób, których w ogóle nie znaliśmy. Imprezy czekały na nas.
Nie miałem wtedy świadomości „Gry”, zjebałem mnóstwo okazji, żeby się przespać z dziewczynami, a inne same wpadały mi do łóżka, mimo moich własnych starań, żeby to spierdolić. Steve i Paul byli jednak więcej niż chętni, żeby nadrobić za mnie.
Faceci kochają rywalizację, to jest w naszej naturze.
Postaw mnie obok kogoś z czołówki sceny samochodowej, jesteśmy w tym samym barze, ubrani podobnie. Jeden z nas grał w Grę, drugi nie. Jeden miał przyjazną rywalizację z gośćmi, którzy zgarniali wszystkie dziewczyny. Drugi miał przyjazną rywalizację, która kosztowała znacznie więcej z gośćmi, którzy nie zgarniali żadnych.
Rywalizując z innymi facetami, upewnij się, że to goście, którzy naprawdę grają. „Papierowe alfy”, którzy odgrywają role (LARP), tylko kręcą kółkami, przepalają kasę i kończą z pustymi rękami.
Mogłem być typem, który odbębnia swoje 4 lata i wychodzi z niczym. Ale zamiast tego miałem farta, wybrałem właściwą rywalizację i odnosiłem sukces, mimo siebie samego. Po tamtych czasach nauczyłem się podrywu, sam odwiedzałem mnóstwo barów na całym świecie podczas mojego pobytu w marynarce. I powiem jedno, to wymagało ogromu wysiłku w porównaniu z tym, żeby po prostu otaczać się facetami wysokiej jakości i mieć z nimi trochę przyjaznej konkurencji.
Bo nie zobaczysz Pawia rywalizującego z indykami, nie zobaczysz Lwa rywalizującego z hienami i na pewno, kurwa, nie zobaczysz facetów rywalizujących z kujonami i ich stuningowanymi japońskimi autkami.
Źródło: Peacocks and Lions
Zobacz na: Drabina Eskalacji DiCarlo
Teoria Drabiny w relacjach damsko męskich [1994]
Zapach i atrakcyjność partnera
Czy widzimy rzeczywistość taką, jaka ona jest – Donald Hoffman
Teoria ‘Dostosowanie Przebija Prawdę’ – Donald Hoffman
Najnowsze komentarze