Kobiety może i nie są najlepszymi szefowymi… ale do wybitnych pracownic też im daleko
20 marca 2013
Wraz z rosnącą liczbą kobiet u steru pojawiły się spekulacje o przyszłości pełnej „łagodniejszych, milszych” miejsc pracy. Może tak będzie, a może nie. Ale jedno jest pewne: odpowiedzialność nie spoczywa wyłącznie na królowej pszczół. Dotyczy także jej robotnic.
Amanda od dwudziestu lat jest cenioną rekruterką w firmach technologicznych, ostatnio kieruje tuzinem innych rekruterów. Rekrutacja to branża cholernie konkurencyjna, większość zarabia wyłącznie na prowizji, ale i wymagająca współpracy. Amanda często pomagała współpracownikom i podwładnym zdobywać kontakty, a oni jej. Znaczy się: faceci. Bo największe problemy, jak twierdzi, zawsze miała z kobietami.
„Zauważyłam, że moje koleżanki i podwładne znacznie rzadziej chcą sobie wzajemnie pomagać. Ciągle się spierają z każdym poleceniem, a krytykę odbierają personalnie. Mojej pomocy nie chcą, a już na pewno nie zamierzają się odwdzięczyć”.
Niedawno pisałam o rosnącej liczbie tzw. „królowych pszczół” w miejscu pracy, czyli kobiet, które próbują podkopywać albo usuwać inne kobiety z powodu własnych kompleksów, chorej rywalizacji albo zwykłej niechęci do wspierania przedstawicielek własnej płci. Wraz z tym, jak coraz więcej kobiet trafia na stanowiska kierownicze, coraz częściej ich podwładne skarżą się na mobbing, werbalne upokarzanie i sabotaż. Być może właśnie dlatego, jak wynika z badań Gallupa, pracownicy w USA wyraźnie wolą szefa faceta. I to wcale nie o włos.
Ale choć łatwo, a wręcz stało się to powszechnym zwyczajem, obwiniać kobiety na szczycie o bycie despotycznymi, wymagającymi mentorkami z piekła rodem, to czy naprawdę tak wygląda rzeczywistość? Niekoniecznie. Prawda jest taka, że nietolerancja między kobietami działa w dwie strony i tak samo trudno kobietom zatrudniać kobiety, jak kobietom podlegać innym kobietom.
Podwładne zazwyczaj okazują mniej szacunku i podporządkowania szefowym niż szefom. Więcej kwestionują, częściej się stawiają i oczekują pewnej „koleżeńskości” czy poufałości, której wcale nie wymagają od mężczyzn. To echo długiej tradycji, w której kobiety są notorycznie hiper-krytyczne wobec siebie nawzajem. A to nie tylko stereotyp: badania opublikowane w Psychological Science dowiodły, że kobiety znacznie szybciej i chętniej wykształcają negatywne opinie o innych kobietach w swoim otoczeniu — przyjaciółkach, współpracownicach, a także szefowych — niż mężczyźni o innych mężczyznach.
Weźmy przypadek Marii, młodej prawniczki, która miała ogromne trudności z zatrudnieniem sekretarki.
„Wszystkie chciały mi matkować i to w najgorszym wydaniu” — mówi Maria. — „Kiedy spokojnie prosiłam je o wykonanie jakiegoś zadania albo unikałam dłuższych pogaduszek przy kawie, reagowały spojrzeniem jakbym przejechała im kota”. Komentowały ilość adoratorów Marii dzwoniących do kancelarii, długość jej spódnic, a potem fukały i trzaskały drzwiami, gdy pytała o termin oddania raportu. „A przecież wiadomo, że nigdy nie powiedziałyby nic partnerowi z końca korytarza o jego przyciasnych spodniach!”. W końcu zatrudniła 23-letniego chłopaka.
Badania potwierdzają, że pracownice stosują wobec przełożonych kobiet zupełnie inne standardy niż wobec przełożonych mężczyzn. Jak wykazało studium z 2008 roku opublikowane w British Journal of Management, częściej odrzucają szefowe, które zachowują się w sposób „typowo menedżerski”, czyli „jak facet”. Ale jeśli taki styl prezentuje mężczyzna? Zero problemu. Może wynika to z tego, że nadal tkwimy w starych społecznych oczekiwaniach, według których rola kobiety polega na służeniu mężczyźnie. A może chodzi o to, że sukces szefowej wyzwala w innych kobietach krytyczne spojrzenie na samą siebie. Gdy to zaczyna boleć, łatwiej odwrócić frustrację w stronę „tej suki z narożnego biura”. Dokładnie tak, jak w przypadku Amandy.
Królowe pszczół, chcące pszczoły i bojące się pszczoły: koniec najlepszych wrogów wśród kobiet w zarządzaniu?
„Brakuje badań, które problematyzują zachowania solidarnościowe i etykietę „królowej pszczoły” w odniesieniu do kobiet na stanowiskach kierowniczych. Niewiele analiz kontekstualizuje skłonność kobiet do wspierania się nawzajem w dążeniu do najwyższych stanowisk lub odsłania ciemną stronę relacji między kobietami w zarządzaniu. Założenia dotyczące solidarności i zjawiska „królowej pszczół” koncentrują się na indywidualnych zachowaniach kobiet. Nie stawia się pytania, czy kobiety są w ogóle w naturalny sposób „sojuszniczkami”. Przyjmuje się, że kobiety automatycznie sprzymierzają się z innymi kobietami w wyższej kadrze kierowniczej oraz że ponoszą odpowiedzialność za „mandat kobiet w zarządzaniu”, a gdy nie spełniają tej roli, są pejoratywnie nazywane królowymi pszczół. Takie ujęcie obarcza winą kobiety za brak wzajemnego wsparcia, przedstawia je jako niepasujące do wyższych stanowisk i utrwala płciowy status quo. Niniejszy artykuł stanowi krytykę koncepcyjną zachowań solidarnościowych i samej etykiety „królowej pszczół”, stosowanej przez badaczy i media wobec kobiet w organizacjach. Celem jest zakwestionowanie tych założeń i sprzeczności w nich zawartych oraz wskazanie negatywnego wpływu seksistowskiego określenia „królowa pszczół”. Ma to skłonić nas do refleksji i krytycznego namysłu nad własnymi założeniami dotyczącymi zachowań solidarnościowych oraz używania tej etykiety, aby uniknąć nierealistycznych oczekiwań wobec kobiet na wysokich stanowiskach i dalszego ich pejoratywnego przedstawiania w zarządzaniu.” – Źródło: British Journal of Management, Vol. 19, Issue s1, pp. S75-S84, March 2008; Queen Bees, Wannabees and Afraid to Bees: No More Best Enemies for Women in Management?
Bycie szefową to klasyczny paradoks paragrafu 22. Żeby kobieta odniosła sukces, musi być inna, wyjątkowa, absolutnie ponadprzeciętna i co najważniejsze nie za bardzo emocjonalna. Ale żeby jej podwładne ją szanowały, musi być jednocześnie „normalna”, sympatyczna i „taka jak wszystkie”. Gdy nie spełnia tego oczekiwania, zaczyna się bunt i jazda bez trzymanki. Wystarczy spojrzeć na Marissę Mayer, którą publicznie zjechano za decyzję o zakazie pracy zdalnej. Podjęła ją dla dobra firmy, czyli dokładnie po to, żeby robić robotę, za którą jej płacą.
Lorri, którą poznałam, prowadzi dział w liceum składający się wyłącznie z kobiet. Sama mówi o nim: „druga edycja drużyny cheerleaderek”. Od pierwszego dnia czuła, że jest pod ciągłym czujnym okiem, jest oceniana i to nie tylko za decyzje, ale i za buty. Słyszała, jak jej podwładne obgadywały inne nauczycielki, więc mogła się domyślić, co gadają o niej. Kiedy Lorri, zmuszona cięciami budżetowymi, wprowadziła ograniczenia wydatków i obowiązek dodatkowych zajęć dla uczniów dwa razy w miesiącu, cały dział… przestał się do niej odzywać. A w tym samym czasie szefowie mężczyźni w tej samej szkole wprowadzili identyczne zasady i spotkali się co najwyżej z pomrukiem niezadowolenia. „Każdy wiedział, że to decyzja narzucona z góry” – mówi Lorri. – „Ale w moim dziale wyglądało to tak, jakby tylko czekały na pretekst, żeby rzucić się na mnie”.
Pewnie tak właśnie było. Nie brakuje kobiet, które faktycznie wcielają się w rolę królowej pszczół. Ale równie często kobiety przyklejają sobie nawzajem tę łatkę wtedy, gdy nie ma ku temu podstaw, co potwierdza to badanie British Journal of Management. Kobiety często oczekują od szefowej, że będzie prowadzić biuro jak dom: troskliwie, rodzinnie, „z sercem”. Gdy prowadzi je jak firmę, tak jak zrobiła to Mayer, wiele kobiet odbiera to jak zdradę. Maria z kolei często miała wrażenie, że sekretarki traktowały ją jak zimną, bezduszną. Nie chciała taka być, ale musiała robić swoje. A szczerze mówiąc, potrzebowała od nich pomocy w czymś więcej niż komentowanie długości swojej spódnicy.
Czy odnoszące sukces kobiety mają obowiązek być lubiane? Wcale nie bardziej niż odnoszący sukces mężczyźni. Czy mają obowiązek reprezentować wszystkie kobiety? Albo choćby jakąś ich część? Również nie. Wraz z rosnącą liczbą kobiet u władzy wiele osób snuje wizje przyszłości wypełnionej „łagodniejszymi, bardziej empatycznymi” miejscami pracy. Może tak będzie, a może nie. Ale jedno jest pewne: odpowiedzialność nie spoczywa wyłącznie na królowej pszczół. Dotyczy także jej robotnic.
Źródło: Women Might Not Be the Best Bosses… But They’re Not the Greatest Employees, Either
Zobacz na: Kobiety rywalizujące wewnątrzpłciowo radzą innym kobietom, aby ścinały więcej włosów
Kilka słów od kobiety z branży IT, na temat równości kobiet w branży IT
Kłótnie o torebki i łzy w toalecie. Kiedy ta producentka założyła firmę telewizyjną przeznaczoną wyłącznie dla kobiet, myślała, że pożegnała się z konfliktami…
Najnowsze komentarze