Norman Rockwell i amerykańska rodzina w latach 50. XX wieku
Sentyment względem stosunków rodzinnych w latach 50. XX wieku w USA możemy zawdzięczać w dużej mierze Normanowi Rockwellowi i jego sztuce, który już w jego czasach wydawał się rozjeżdżać z rzeczywistością.
Norman Percevel Rockwell (3 lutego 1894 – 8 listopada 1978) był amerykańskim malarzem i ilustratorem. Jest znany najbardziej z okładek przedstawiających codzienne życie, które tworzył dla magazynu The Saturday Evening Post przez prawie pięć dekad. Rockwell był płodnym artystą, który za swojego życia stworzył ponad 4000 oryginalnych dzieł. Większość jego zachowanych dzieł znajduje się w zbiorach publicznych.
Poniżej dwa fragmenty z czasopisma Atlantic:
„Jednak nawet w bajkowych czasach [Leave It to Beaver] zdrowe sceny Rockwella zaczynały wydawać się przestarzałe. W grudniu 1957 roku fotograf Wright Morris zrecenzował nową serię ilustracji z kalendarza Rockwella dla The Atlantic. Oświadczył, że są beznadziejnie nostalgiczne. W rzeczywistości, argumentował Morris, nowy abstrakcyjny styl sztuki był reakcją na idealną Amerykę Rockwella. Morris przypuszczalnie miał na myśli malarzy takich jak Jackson Pollock i Mark Rothko, kiedy pisał: „Łatwiej było skoczyć prosto w ramiona Boga lub Diabła, niż walczyć na ziemi niczyjej, pełnej surowych frazesów. Na takim polu bitwy czystka jest jedyną możliwą opcją.” – The 1950s Backlash Against Norman Rockwell, listopad 2013
„W ciągu czterdziestu lat Rockwell dostarczył dla czasopisma Saturday Evening Post ponad trzysta okładek. Programował całe pokolenie Amerykanów. Rozglądają się wokół i niemal wszędzie, gdzie spojrzą, widzą to, co widzi Norman Rockwell. Chłopczyca z podbitym okiem w poczekalni u lekarza; ojciec omawiający fakty z życia ze swoim nastoletnim synem; młodzieniec w wagonie restauracyjnym podczas pierwszej samodzielnej podróży z domu; i rodzina w samochodzie, jadąca na wycieczkę, a za nią podobna rodzina w drodze do domu.
Przekonujący realizm szczegółów, fotograficznych w swojej dokładności, jest subtelnie przetwarzany przez filtr sentymentu. To właśnie to uczucie uwydatnia rzeczywistość, czyniąc ją dla jednych obiektem sympatii, dla innych — niewielkiej mniejszości — przedmiotem kpin. Wszystko zależy od tej nieuchwytnej rzeczy jakim jest punktu widzenia.
Młodzi mężczyźni i kobiety, których obecnie jest tysiące, na początku kariery artystycznej próbowali i zazwyczaj nie potrafili wytłumaczyć swojego punktu widzenia zdziwionej matki czy sceptycznego ojca. Co może być nie tak — ojciec chciałby wiedzieć — z Normanem Rockwellem, który jest tak ewidentnie dobry? Oczywiście jego dobroć; ale to zwykle kończy dyskusję. Dyskusja prowadzi donikąd. Dwa punkty widzenia idą różnymi drogami.
Po znacznej ekspozycji na sztukę współczesną w muzeach, magazynach modowych, świecie reklamy i życiu codziennym, ta mityczna postać, człowiek z ulicy, nadal będzie towarzyszyć Normanowi Rockwellowi. I tak – kiedy tylko uda im się go złapać – zrobi to „Saturday Evening Post”. Pod tym względem czasy się nie zmieniły. Głos oddany na Normana Rockwella to głos oddany na prawdziwą Amerykę. Taka jest natura jego daru, że sama jego technika wydaje się rozpuszczać w temacie, pozostawiając depozyt uczuć, które lubimy, poza tym żadnego śladu. Po rozpoznaniu postaci jako naszych sąsiadów, a ulicy na której mieszkają, jako naszej, zostajemy dokładnie tam, skąd przyszliśmy. To znaczy na początku. Cechą utworu gatunkowego jest ograniczanie się do frazesów.” – Norman Rockwell’s America, grudzień 1957
Zobacz na: Czerwono Pigułkowe role: Prakseologia dominującego mężczyzny
Gry o władzę: przewodnik terenowy – Rian Stone
Najnowsze komentarze