Lekcje z Kołem Zamachowym – UEMcGill
31 sierpień 2016

Google i Podrywacze
Natknąłem się na czerwoną pigułkę próbując „zagadać” własną żonę; jestem tu dlatego, że wpisałem w Google: „Jak flirtować z własną żoną”. Z zawodu jestem inżynierem, a moją pierwszą reakcją na każdy problem jest: zebrać informacje, ocenić, zastosować metodę i sprawdzić rezultaty. Zacząłem próbować niektórych technik podrywania, ogarnąłem się, zacząłem chodzić na siłownię, czytałem dalej i w końcu dotarłem do momentu, w którym byłem gotów to wszystko olać.
To było jakieś 4 lata temu. Po drodze przeszedłem przez wszystkie bolesne etapy, jakie przechodzą wszyscy. Odblokowałem osiągnięcie „Dupek”. Usłyszałem pytanie: „Czy spotykasz się z innymi kobietami?”. Przetrwałem niezliczone gówno testy, a potem jeszcze gorsze testy na komfort. Miałem swoje „wydarzenie główne” i przeszedłem dalej. W końcu doszło do tego, że rozmawiałem z prawnikiem i miałem „zamienniczki” dla mojej żony czekające w gotowości, na moje nowe życie jako samotnego ojca-starego kawalera.
W momencie, kiedy wszystko już miało runąć—moje małżeństwo, moje finanse na lata naprzód, wszystko—coś kliknęło. Nagle zaczęło działać. Moja żona przeszła od postawy bojowej do słodkiej i uważnej. Przestała widzieć we mnie przeciwnika, a zaczęła szukać mojej rady i co ważniejsze, mojego przywództwa. Cały ten czas przygotowywałem się na każdy wynik, nawet najgorszy, skupiając się na poprawianiu siebie. Kontynuowałem pracę nad eliminowaniem ukrytych kontraktów, dbaniem o formę, stawaniem się lepszym liderem. Moje nastawienie było proste: „Będę miał dobre życie. Jeśli ktoś będzie chciał je ze mną dzielić, to super. Jeśli to będzie moja żona, to zależy od niej.”
Życie przy basenie
Mam pierdyliard punktów hotelowych. Więc w tym roku zarezerwowałem apartament dla mnie i mojej rodziny w hotelu typu „przedłużony pobyt”. Śniadania rano, bar przy basenie, kolacje i happy hour wieczorem; jedyne co musieliśmy zrobić to dojechać na miejsce i kupić trochę jedzenia na te okazjonalne posiłki, których nie zapewniają. Ja to wszystko zorganizowałem, ustaliłem daty i powiedziałem żonie: „To są wakacje tylko do odpoczynku; żadnego planowania!”
Ona weszła w tryb realizacji. Sprawdziła sklepy spożywcze w okolicy, poprosiła o przybliżony zarys planu i godzinę przyjazdu. Powiedziałem jej, że wyjeżdżamy o 3 w nocy i jedziemy aż do skutku, a śniadanie i obiad to będzie postój po drodze. Miała przekąski i napoje w lodzie, ja i najstarszy syn spakowaliśmy samochód jak zawodowcy. iPady były naładowane, wifi pod ręką. Podczas 10-godzinnej jazdy dzieci były szczęśliwe i w dobrych humorach — serio, nie poprosiły o wifi aż do ostatniej godziny. Większość drogi prowadziłem ja, a ona zmieniła mnie na godzinę, żebym mógł zdrzemnąć się chwilę.
Dojechaliśmy do hotelu i zameldowałem nas. Dzieci były zachwycone, bo kochają hotele z basenem, to był dla nich szczyt luksusu. Poprosiła mnie: „Zabierz je na basen, niech rozładują swoją energię”, żeby mogła rozpakować rzeczy i zamienić pokój w „dom” na najbliższy tydzień.
Dwa tygodnie wcześniej miałem okazję zabrać żonę ze mną w podróż służbową. Wynająłem nam piękny hotel nad samą wodą w świetnym mieście. Biegaliśmy po okolicy i po prostu spędzaliśmy czas razem. Seks był dobry codziennie, a kolacje świetne każdego wieczoru. To była dziewczyna, z którą zacząłem się spotykać 15 lat temu i naprawdę było dobrze. Miała moją niepodzielną uwagę, a pod koniec wyjazdu powiedziała: „To mi się podoba. Tęskniłam za tobą. Brakuje mi nas.”
W przeciwieństwie do naszych tegorocznych bajkowych wakacji, poszliśmy tylko na dwie atrakcje turystyczne. Obie były krótkie, po trzy godziny i w pewnym momencie po prostu powiedzieliśmy: „Dobra, wystarczy, jedziemy”, bez obowiązku zostawania do gorzkiego końca. Resztę czasu spędziliśmy przy basenie albo na plaży. Dzieci były zachwycone, moja żona miała znacznie mniej obowiązków, poza ogarnianiem dzieci i obiadem wyjazd był dla niej dość prosty. Ja byłem mistrzem ceremonii; każdego ranka przewracała się, całowała mnie i pytała: „Co dziś mamy w planie?” Po czym następowało: „Ooo, brzmi super, to ja przygotuję to i tamto.”
Tydzień później wróciliśmy do domu, opaleni i pełni piasku. Po rozpakowaniu i położeniu dzieci spać, przyszła, wdrapała się na moje kolana i usiadła. Moja żona nie jest osobą zbyt „dotykalską” i musi się na to zdobyć świadomie. Wyszeptała mi do ucha: „Miałam świetne wakacje. Dzięki, że to zrobiłeś.” Pocałowałem ją i powiedziałem: „Nie ma sprawy. Idź pod prysznic, spotkamy się na górze.” Zachichotała i zeskoczyła z kolan.
Czy to był idealny wyjazd wakacyjny? Nie wiem, ale było blisko. Czy była idealnie słodka, ułożona i uległa? Oczywiście, że nie, bo to nie w jej naturze; ożeniłem się z nią, bo jest ognista i pełna pasji. Nadal zdarzały się sporadyczne gówno testy, ale zmiatałem je jak muchy. Czy podążała za moim prowadzeniem bez wahania? Tak. Misja wykonana.
Efekt koła zamachowego
W biznesie istnieje teoria efektu koła zamachowego; zapożyczę tę analogię z książki Good to Great. Wyobraź sobie koło zamachowe, coś jak stary kamień do ostrzenia. Kiedy próbujesz je rozpędzić, na początku jest ciężko. Trzeba włożyć ogromny wysiłek, żeby przełamać bezruch i nadać mu ruch. Powoli, stopniowo, pchając mocno na początku, koło zaczyna przyspieszać. Im szybciej się kręci, tym mniej wysiłku trzeba, żeby utrzymać jego ruch. W końcu dochodzisz do punktu, w którym drobne pchnięcia podtrzymują cały system przy minimalnym wysiłku. Natomiast jeśli próbowałbyś je zatrzymać, to spalisz sobie ręce albo będziesz potrzebował jakiejś zewnętrznej siły.
To jest ścieżka, na której wszyscy jesteśmy. Kiedy połykasz pigułkę, dosłownie popychasz koło po raz pierwszy. Może być zepsute i nie chce się ruszyć; może być tak ogromne, że nie jesteś w stanie go poruszyć. Ale pierwszy moment, kiedy się poruszy, to objawienie: „Kurwa mać, mogę to ruszyć!” Więc pchasz i pchasz i wkrótce zaczyna się kręcić, może nawet tak szybko, że ledwo nadążasz. W końcu uczysz się kontrolować prędkość, dodajesz małe pchnięcia tu i tam, ale teraz to ty stałeś się ostrzałką. Masz pod kontrolą wielkie koło, którego możesz użyć do ostrzenia narzędzi swojego życia.
Poblask
Moja żona leżała na mojej klatce piersiowej, jej szampon wciąż intensywnie pachniał po prysznicu, a z nim mieszał się zapach seksu. „To były najlepsze wakacje”, wymamrotała tylko odkąd wszedłem do łóżka. Zajęło to jedynie 4 lata pracy, żeby tak było.
Źródło: [FR] Lessons from a Flywheel
Zobacz na: Człowiek jako istota pojęciowa – Mike Mentzer
Męski Plan Działania – Athol Kay
Cykl Obserwuj, Zorientuj, Zdecyduj i Działaj [O.O.D.A. Loop]
Czego TY chcesz? | Rob i Chest Rockwell
Najnowsze komentarze