Poprawianie [korygowanie] innych sprawia, że to TY wyglądasz źle

 W naszym DNA chyba istnieje coś takiego jak „Radar Błędów”. Rozwijamy go od wczesnego dzieciństwa i zwykle staje się coraz silniejszy wraz z wiekiem. To ludzka cecha, która idzie w parze z „pomaganiem innym w rozwoju”. Właśnie w ten sposób ewoluujemy jako gatunek, rasa czy istota społeczna. Proces „poprawiania/korygowania” to coś, czego lepiej być świadomym. Koniec końców sprowadza się to do tego, że przeważnie nie chodzi o to, czy kogoś poprawiamy lub uczymy, ale o to, jak ta osoba się z tym czuje. Jako dojrzali dorośli dobrze by było umieć wyznaczyć sobie granicę i nauczyć się odpuszczać albo przymykać oko na sprawy, które nie wiążą się z żadnym ryzykiem.

Poprawianie [korygowanie] innych sprawia, że to TY wyglądasz źle

 

Społeczna nietaktowność

 

Zdarzyło ci się kiedyś przejęzyczyć i natychmiast zostać poprawionym [skorygowanym]? Byłeś wdzięczny tej osobie, że tak troskliwie wytknęła ci błąd w obecności wszystkich znajdujących się w pobliżu? Niektórzy po prostu nie potrafią się powstrzymać przed punktowaniem cudzych pomyłek, niezależnie od tego, kto akurat słucha i jak bardzo błahostka to była. I to nie dotyczy tylko luźnych pogaduszek. Dzieje się tak też w pracy, na spotkaniach zawodowych czy wydarzeniach służących nawiązywaniu kontaktów.

Znam ludzi, którzy tylko czyhają, by poprawić innych. Od błędów gramatycznych, przez wymowę, po literówki w mailach, muszą dorzucić swoje trzy grosze. Problem w tym, że to oni w końcu wyglądają źle. Większość ludzi doskonale rozróżnia, kiedy ktoś ma szczere intencje, a kiedy tylko szpanuje wiedzą. Miałem kiedyś współpracownika, który robił to notorycznie, aż dorobił się ksywki i reputacji. Za jego plecami ludzie żartowali, że dobrze, że nie przyszedł, bo przynajmniej „nie będziemy musieli mieć absolutnie dokładnych faktów”. Najlepsze było jednak to, że czasem sam się mylił w swoich poprawkach. I wtedy to już był kabaret, ale to historia na inny czas.

Pan lub Pani Dokładne Fakty nie rozumiał dwóch „dokładnych faktów”:

— Ludzie generalnie nie lubią być poprawiani publicznie.
— Często lepiej nie powiedzieć nic, niż poprawiać kogoś w pierdołach.

Nie każdy jest jak Pan/Pani Dokładne Fakty. Niektórzy poprawiają naprawdę z dobrego serca, chcą komuś pomóc uniknąć wstydu. I czasem jest to uzasadnione (o tym zaraz). Ale bez względu na intencje, poprawianie w grupie potrafi mieć przykre konsekwencje. W jednym niefortunnym przypadku ktoś poprawił znajomego przy osobie, na której ten znajomy chciał zrobić wrażenie i efekt był taki, że przyjaźń się rozpadła.

Dlaczego ludzie nie lubią być poprawiani

 

To zwyczajnie krępujące, gdy ktoś publicznie wytyka ci błąd, zwłaszcza przy innych (to dlatego wielu ludzi tak panicznie boi się wystąpień publicznych). Każdy z nas był w sytuacji, gdy ktoś mówi coś „nie do końca poprawnie”. Może pomylił szczegół albo coś źle zapamiętał. Pokusa, żeby wejść i poprawić, bywa ogromna, ale często zamiast dodać coś wartościowego, zabijasz całą atmosferę.

Pomyśl, ktoś opowiada historię i buduje napięcie, klimat, obraz. Załóżmy, że kumpel podekscytowany relacjonuje, jak poznał swojego mentora. Opowiada o stresie, o odwadze, jaką musiał w sobie znaleźć, żeby podejść i się przedstawić, i wreszcie o tym, jak udało mu się nawiązać kontakt. I w środku historii rzuca mimochodem, że spotkanie było w hotelu Plaza. Już… już ma przejść do kulminacyjnego momentu, a tu ktoś mu wchodzi w słowo: „Ej, to nie było przypadkiem w Waldorfie?”

Czy hotel naprawdę ma znaczenie? Wcale. Ale rytm historii już poszedł się czochrać. Zamiast skupić się na inspirującej drodze bohatera, rozmowa odpływa w kierunku zupełnie zbędnego detalu. Mała wtrętka, a jednak potrafi zabić całą energię w pokoju.

Albo inny przykład, gadasz o filmie i mówisz, jak bardzo spodobało ci się Ferrari, którym jeździł główny bohater. Nagle ktoś wtrąca coś w stylu: „Chyba chodzi ci o Lamborghini?”. No jasne, fani motoryzacji od razu widzą różnicę. Ale czy w kontekście rozmowy to w ogóle istotne? Większość ludzi i tak zrozumiała puentę, a poprawka nie wnosi niczego oprócz zbędnego wytrącenia z rytmu.

Oczywiście, są sytuacje, w których poprawianie ma sens, zwłaszcza gdy błędna informacja może komuś zaszkodzić. Jeśli ktoś daje ci wskazówki i mówi: „Skręć w Krakowską”, a faktycznie chodzi o Dębową, no to wtedy poprawka jest wręcz konieczna. Podobnie, gdy nieporozumienie może zagrozić bezpieczeństwu czy ważnym decyzjom, wtedy lepiej się odezwać.

Ale w codziennych rozmowach warto podchodzić do tego mądrzej. Zanim kogoś poprawisz, zastanów się, czy naprawdę dodasz coś wartościowego. Jeśli błąd jest niewinny, lepiej odpuścić, dzięki temu rozmowa zostaje lekka, pozytywna i przyjemna. A jeśli już trzeba poprawić, można to ubrać delikatnie np. jako pytanie albo wspólną refleksję. Dzięki temu może zapobiec zażenowaniu i sprawić, że rozmowa będzie przebiegać płynnie.

Koniec końców, w rozmowie chodzi o kontakt, a nie o perfekcję. To, kiedy i jak poprawiasz innych, decyduje o tym, czy tworzysz ciekawą, pełną szacunku wymianę, czy zabijasz atmosferę na własne życzenie.

Dlaczego ludzie poprawiają innych

 

Powodów jest kilka. Niektórzy robią to, żeby pokazać swoją inteligencję, chcą udowodnić, że są najmądrzejsi w pokoju, nawet jeśli wychodzi to arogancko czy protekcjonalnie. Czują się dzięki temu lepiej, bo stawiają się wyżej niż reszta. Jednak w skrajnych przypadkach takie zachowanie może graniczyć z zastraszaniem, sprawiając, że inni czują się gorsi.

Inni mają naprawdę dobre intencje, tylko nie potrafią podać poprawki w grzeczny, konstruktywny sposób. Część to perfekcjoniści, którzy z automatu reagują na każdy błąd, nawet wtedy, gdy poprawka nie ma znaczenia i kompletnie nie pasuje do kontekstu rozmowy. Ich intencje nie są złe, ale brak wyczucia i kiepskie wyczucie chwili sprawiają, że bardziej przeszkadzają niż pomagają.

Wyobraź sobie rozmowę w grupie, ktoś cały czas powtarza ten sam drobny błąd. Wszyscy i tak rozumieją, o co chodzi, rozmowa płynie sobie gładko… i nagle ktoś wpada z „poprawką”. Niby pomocnie, ale zamiast dodać coś wartościowego, tylko wpędza mówiącego w zakłopotanie. Co jest bardziej niewygodne? Uświadomić sobie później, że walnąłeś gafę, o której prawie nikt nie wiedział? Czy być publicznie wywołanym do tablicy, żeby każdy przypadkiem nie przeoczył twojego błędu? To drugie prawie zawsze boli bardziej.

Klucz nie leży w tym, czy poprawka jest technicznie słuszna, ale w tym, czy wzbogaca rozmowę bez umniejszania mówiącego. Mądra komunikacja to coś więcej niż sama poprawność, to zaangażowanie i wzajemny szacunek.

Lepszy sposób, żeby kogoś poprawić to:

— Jeśli to coś małego i niegroźnego, to udawaj, że nic się nie stało.
— Często ludzie sami orientują się po chwili i poprawiają, zanim zdążysz otworzyć usta. Daj im chociaż zdanie czy dwa.
— Jeśli nadal się mylą, możesz wspomnieć o tym na osobności.
— A jeśli błąd może zaszkodzić (złe rady, złe wskazówki), wtedy reaguj od razu, ale z klasą.

W każdym razie musisz zachować ostrożność. Oto kilka wskazówek:

Nie rób z tego wielkiej sprawy. Odnieś się do rozmowy mimochodem i wpleć poprawkę naturalnie.
Bądź delikatny. Możesz rzucić coś w rodzaju: „Też mi się to zawsze myli, ciągle ktoś mnie poprawia”. Jeśli macie dobry kontakt, nawet obrócić to w żart, ale lekko.
Bądź życzliwy. Zero ostrości, zero protekcjonalnego tonu, zero tekstów, które ranią.
Zadbaj o wyczucie czasu. Pozwól drugiej stronie zachować twarz, najlepiej popraw w cztery oczy.
—  I pamiętaj, nie każdy błąd zasługuje na poprawkę. Jeśli nie szkodzi rozmowie – odpuść.

No i jeszcze jedno, poza własnymi dziećmi w wieku szkolnym (a i wtedy z taktem), powstrzymaj się od poprawiania ludzi za drobnostki. Każdy z nas się myli, więc traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany, gdy się przejęzyczysz.

Korygowanie kogoś, kto popełnił błąd, może być kuszące, ale tej pokusy należy się oprzeć. Jeśli pomyłka nie szkodzi, odpuść albo popraw później, na osobności. Dzięki temu nie tylko ratujesz reputację drugiej osoby, ale często i własną.

Źródło: Correcting Others Makes YOU Look Bad

 

Zobacz na: Rozpoznawanie wzorców
…I nie słuchaj mnie jak „Sperg” – Whisper
Rozpoznawanie wzorców
Nie jesteś Dorianem Yatesem

Efekt kosza z krabami
Dyrektywa 1/76 – Zakłócanie/Rozkład [Zersetzung]

 

 

NIE chodzi o gwoździa