Mit Śladu Węglowego – Mark Kaufman
„Udana, oszukańcza” kampania PR-owa
Krucjata przeciwko dwutlenkowi węgla [CO2] – prof. William Happer
Prof. William Happer rozprawia się z mitem o zanieczyszczeniu dwutlenkiem węgla
Maurice Strong: żegnamy człowieka, który wynalazł „zmiany klimatu”
W mrocznej reklamie telewizyjnej z 1971 roku jakiś dupek wyrzuca worek śmieci z jadącego samochodu. Odpady rozsypują się na mokasyny Indianina w zamszowym stroju, granego przez włosko-amerykańskiego aktora Esperę Oscara de Corti. Indianin uronił łzę przed kamerą, bo jego świat został zbezczeszczony, oszpecony i skażony przez śmieci. Ta poruszająca reklama, nagrodzona za „doskonałość w reklamie”, promowała hasło: „Ludzie zaczynają zanieczyszczenie. Ludzie mogą je zatrzymać.” Mniej znany jest fakt, że stojąca za nią organizacja non-profit Keep America Beautiful była finansowana przez tych samych gigantów branży napojowej i opakowaniowej, którzy co roku wypuszczali miliardy plastikowych butelek, takich jak The Coca-Cola Company, PepsiCo czy Anheuser-Busch Companies.
Prawdziwe przesłanie, ukryte pod udawaną łzą i pióropuszem, brzmiało: to ty jesteś winny zanieczyszczeniu, a nie przemysł, który masowo produkuje tanie plastikowe butelki.
Trzy dekady później, w roku 2000, ruszyła inna głośna kampania ekologiczna, również nagrodzona w branży reklamowej, tym razem „Złotym Effie”. Wbiła Amerykanom do głów, że inny rodzaj zanieczyszczenia, czyli dwutlenek węgla zatrzymujący ciepło, to też twój problem, a nie problem firm, które wiercą głęboko w ziemi, wydobywają i sprzedają paliwa kopalne powstałe z pradawnych, rozłożonych organizmów. Za kampanią stała British Petroleum (BP) – druga co do wielkości prywatna firma naftowa świata, posiadająca 18.700 stacji paliw na całym globie. BP zatrudniło agencję PR Ogilvy & Mather, by przekonała opinię publiczną, że zmiana klimatu to nie wina koncernu naftowego, tylko… zwykłych ludzi.
Poza Ropą Naftową – reklama BP (2005)
To właśnie wtedy, na początku XXI wieku, BP po raz pierwszy wprowadziło i skutecznie spopularyzowało termin „carbon footprint” – ślad węglowy. W 2004 roku firma wypuściła „kalkulator śladu węglowego”, dzięki któremu każdy mógł sprawdzić, jak jego codzienne życie — chodzenie do pracy, zakupy, podróże (o zgrozo!) — rzekomo przyczynia się do ogrzewania planety. Półtorej dekady później „ślad węglowy” jest wszędzie. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ma własny kalkulator węglowy. The New York Times publikuje poradniki „Jak zmniejszyć swój ślad węglowy”. Mashable w 2019 roku opublikowało artykuł „Jak zmniejszyć swój ślad węglowy podczas podróży”. Marki związane z aktywnością na świeżym powietrzu uwielbiają to określenie.
„To jedna z najbardziej skutecznych i najbardziej zwodniczych kampanii PR-owych w historii” – powiedział Benjamin Franta, badacz prawa i historii nauki, doktorant na Stanford Law School.
Oczywiście, nikt nie powinien być zawstydzany za to, że deklaruje chęć „zmniejszenia swojego śladu węglowego”. W końcu kampania reklamowa BP okazała się genialna. Ten naftowy gigant wprowadził to pojęcie do naszego codziennego języka. (I sam pomysł nie jest całkiem błędny — indywidualne wysiłki na rzecz czystszego świata mają pewne znaczenie). Ale dziś mamy twarde, jednoznaczne dowody na to, że termin „ślad węglowy” od początku był ściemą i należy go postrzegać zupełnie inaczej, niż chciałby to widzieć koncern naftowy, który zaledwie dekadę temu wylał setki milionów galonów ropy do Zatoki Meksykańskiej.

Obecny poziom CO2 zbliża się do rekordowo niskiego.
Dowody — niestety — przyszły pod postacią najgorszej pandemii, jaka dotknęła ludzkość od stulecia. Zostaliśmy uwięzieni. Odizolowani. I w wielu miejscach świata nadal tak jest. Zmuszeni przez podstępnego pasożyta, wielu z nas drastycznie ograniczyło swój indywidualny ślad węglowy, bo przestaliśmy jeździć do pracy i latać samolotami. A jednak i to jest kluczowe prawdziwy wskaźnik, na który „zwraca uwagę” globalne ocieplenie, czyli ilość dwutlenku węgla zatrzymującego ciepło w atmosferze, niewiele się zmieni mimo bezprecedensowego spadku emisji w 2020 roku (Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje go na prawie 8 procent mniej w porównaniu z 2019).
„Rządowe decyzje podczas pandemii COVID-19 drastycznie zmieniły wzorce zużycia energii na całym świecie. Wiele granic międzynarodowych zostało zamkniętych, a ludność uwięziona w domach, co ograniczyło transport i zmieniło schematy konsumpcji. Na podstawie danych dotyczących polityk rządowych i aktywności gospodarczej oszacowano spadek emisji CO₂ podczas przymusowych lockdownów. Globalne dzienne emisje CO₂ spadły o 17% (zakres niepewności: od –11% do –25%) na początku kwietnia 2020 roku w porównaniu ze średnim poziomem z 2019 roku, niemal połowa tego spadku wynikała z ograniczenia transportu drogowego. W szczytowym momencie emisje w poszczególnych krajach spadły średnio o 26%. Wpływ na roczne emisje w 2020 roku zależał od długości trwania ograniczeń:
– przy założeniu powrotu do warunków sprzed pandemii do połowy czerwca spadek wyniósłby około 4% (zakres: –2% do –7%),
– natomiast jeśli część restrykcji utrzymałaby się do końca roku, spadek mógłby sięgnąć 7% (zakres: –3% do –13%).
Decyzje rządów i bodźce gospodarcze po pandemii prawdopodobnie wpłyną na globalny poziom emisji CO₂ na całe dekady.” – Źródło: Nature Climate Change volume 10, pages 647–653 (2020); Temporary reduction in daily global CO2 emissions during the COVID-19 forced confinement
Oznacza to, że ogromne ilości węgla z samochodów, elektrowni i przemysłu nadal będą trafiały — niczym wpłata na konto do rosnącego „atmosferycznego rachunku bankowego” dwutlenku węgla. Tyle że wpłata za rok 2020 będzie tylko nieco mniejsza niż w poprzednim. W rzeczywistości poziom CO₂ w atmosferze Ziemi osiągnął rekordowy poziom w maju, bo wciąż dokonujemy wielkich węglowych wpłat.
Więc gdy BP tweetuje reklamę zachęcającą: „Sprawdź swój #śladwęglowy w naszym nowym kalkulatorze” [Find out your #carbonfootprint” with their “new calculator,”], czas przemyśleć całe to pojęcie od nowa. Bo choć brzmi niewinnie, „ślad węglowy” został stworzony po to, by manipulować twoim myśleniem o jednym z największych zagrożeń środowiskowych naszych czasów. (A tak przy okazji w wyścigu o miano największego zagrożenia nadal liczy się też wojna nuklearna, ze swoim potencjałem do rozprzestrzenienia promieniotwórczego syfu i wywołania nuklearnej zimy).
„Ta branża ma udokumentowaną historię strategicznego wprowadzania opinii publicznej w błąd i sabotowania działań, więc powinniśmy unikać wpadania w ich retoryczne pułapki” – powiedział Geoffrey Supran, historyk nauki z Uniwersytetu Harvarda, który bada taktyki stosowane przez koncerny paliw kopalnych.
„Trzeba przyznać, że to bardzo chwytliwe. Wpada w głowę” – dodała Susan Joy Hassol, ekspert ds. komunikacji klimatycznej, która była główną autorką naukową trzech federalnych Narodowych Ocen Klimatycznych w USA. „To skuteczna propaganda.”

Ogromna chmura dymu unosi się z platformy wiertniczej BP Deepwater Horizon po eksplozji w 2010 roku.
PROPAGANDA
„Czas przejść na niskowęglową dietę” – napisało BP wielkimi literami na swojej stronie internetowej w 2006 roku, z „kalkulatorem śladu węglowego” dostępnym po jednym kliknięciu. (Tylko w 2004 roku 278.000 osób obliczyło swój ślad węglowy). Strona była częścią kampanii BP zatytułowanej „Beyond Petroleum” – „Poza ropą naftową”.
Przewińmy do przodu: BP nadal produkuje ogromne ilości ropy i gazu każdego dnia (4 miliony baryłek dziennie w 2005 roku wobec 3,8 miliona dzisiaj). W 2019 roku BP dokonało największego przejęcia od 20 lat, kupiło nowe złoża ropy i gazu w zachodnim Teksasie, co – jak stwierdziła sama firma – dało jej „silną pozycję w jednym z najgorętszych regionów naftowych świata”. Dziś BP chwali się inwestycjami w paliwa o niższej emisji węgla, ale ich zakres jest znikomy. W 2018 roku firma BP przeznaczyła zaledwie 2,3% swojego budżetu na odnawialne źródła energii. Jej prawdziwy chleb powszedni to wciąż czarna ropa i gaz. Jaka tam niskowęglowa dieta?
Jasne jest, że BP nigdy nie zamierzało znacząco ograniczyć swojego śladu węglowego. Ale firma bardzo chciała, żeby opinia publiczna – ta, która dojeżdżała do pracy samochodami spalinowymi i trzymała jedzenie w lodówkach napędzanych prądem z węgla i gazu – spróbowała, choć bez skutku, zmniejszyć swój ślad węglowy. Na archiwalnych stronach internetowych BP, które dziś nie są już dostępne, ale zostały udokumentowane przez Julie Doyle, profesor mediów i komunikacji z Uniwersytetu w Brighton, można było znaleźć reklamy z hasłami:
— „Co to w ogóle jest ślad węglowy?” [“What on earth is a carbon footprint?”]
— „Zmniejszamy nasz ślad. Oto, gdzie stoimy.”,
— „Jak duży jest twój ślad węglowy?”

Zrzut ekranu strony BP zarchiwizowany w Internet Archive Wayback Machine, 12 lutego 2006 roku.
Julie Doyle podsumowuje: BP próbowało wyjaśnić, czym jest ślad węglowy, „w taki sposób, by przerzucić odpowiedzialność za wpływ na klimat na jednostkę, jednocześnie udając, że samo już coś w tej sprawie robi.”
A jednak w społeczeństwie napędzanym paliwami kopalnymi nawet ktoś bez samochodu, domu czy pracy wciąż będzie miał znaczący ślad węglowy. Kilka lat po tym, jak BP zaczęło promować pojęcie „śladu węglowego”, badacze z MIT obliczyli emisję dwutlenku węgla dla „osoby bezdomnej, która jadła w jadłodajniach i spała w schroniskach” w USA. Okazało się, że nawet taki człowiek pośrednio emituje około 8,5 tony CO₂ rocznie.
„Nawet bezdomny żyjący w społeczeństwie opartym na paliwach kopalnych ma nie do utrzymania, zbyt wysoki ślad węglowy” – powiedział Benjamin Franta ze Stanforda. „Dopóki paliwa kopalne są fundamentem systemu energetycznego, nie da się mieć zrównoważonego śladu węglowego. Po prostu się nie da.”
„To skuteczna propaganda”
Genialność pojęcia „ślad węglowy” polega na tym, że daje nam pozorne poczucie, że coś możemy zrobić z problemem klimatycznym. Żaden zwykły człowiek nie jest w stanie obniżyć globalnych emisji o miliard ton CO₂. Ale za to może wrzucić plastikową butelkę do kosza na recykling, pojechać do pracy wspólnym autem albo zjeść mniej cheeseburgerów. „Psychicznie nie jesteśmy stworzeni do wielkich globalnych przemian” – mówi John Cook, kognitywista z Center for Climate Change Communication na Uniwersytecie George’a Masona. – „Trudno nam to ogarnąć.”
Agencja Ogilvy & Mather, wynajęta przez British Petroleum, połączyła ogromne wyzwania transformacji globalnego systemu energetycznego z manipulacyjnymi technikami marketingowymi, które sprawiły, że coś niewidzialnego (dwutlenek węgla i metan – oba silne gazy cieplarniane) stało się namacalne. Ślad. Twój ślad.
„To idealna burza przemysłu, kultury i psychologii” – stwierdził Cook.
BP nie ograniczyło kampanii „Beyond Petroleum” tylko do Stanów Zjednoczonych. W Wielkiej Brytanii agencja nakręciła reklamę telewizyjną, w której nagrywano zwykłych ludzi na ulicach Londynu, zadając im pytania w stylu: „Czy martwi cię globalne ocieplenie?”
Jak duży jest Twój ślad węglowy? reklama BP (2003)
Ludzie, odpowiadając naturalnie, używali słów „ja” lub „my”, odnosząc problem do siebie. To pozwoliło BP – jak wyjaśnia Julie Doyle – językowo usunąć siebie z grona winnych zmian klimatu.
Jeden z twórców kampanii reklamowej BP, który podchodził do londyńczyków na ulicy – specjalista PR John Kenney – przyznał później, że cała akcja była zwykłym chwytem marketingowym, a nie szczerym wysiłkiem mającym promować transformację BP w kierunku niskoemisyjnej lub odnawialnej energii. „Patrząc na to dziś, ‘Beyond Petroleum’ to po prostu reklama” – napisał Kenney w felietonie dla New York Timesa w 2006 roku. „Stało się to czystym marketingiem — może zawsze nim było — zamiast autentycznej próby zaangażowania opinii publicznej w debatę czy korporacyjnego wezwania do zmiany paradygmatu.”
BP, potężne i bogate, dawało sygnał, że „odstawia” ropę. „Tyle że oni wcale nie wyszli poza ropę naftową” – napisał Kenney. – „Oni są ropą naftową.”

Protestujący stoi przed znakiem BP w Nowym Jorku.
Przepisywanie narracji
Termin „ślad węglowy” nigdzie się nie wybiera. „Myślę, że trudno byłoby się pozbyć tego zwrotu albo go zmienić” – powiedziała Jennifer Marlon, badaczka z Yale Program on Climate Change Communication.
Niektórzy jednak chętnie by go wyrzucili do kosza. „Kieruję się prostą zasadą – zwolennicy działań klimatycznych nie powinni powielać propagandy przemysłu paliw kopalnych” – powiedział Geoffrey Supran z Uniwersytetu Harvarda.
Zamiast utrwalać termin „ślad węglowy [carbon footprint]”, Supran proponuje używać określeń takich jak „emisje z paliw kopalnych”, „zanieczyszczenia z paliw kopalnych” czy „ślad paliw kopalnych”.
Ale ponieważ to wyrażenie już się zadomowiło, badacze komunikacji klimatycznej podkreślają, że jego znaczenie można poszerzyć daleko poza to, co chciałby nadać mu BP. Obniżanie swojego śladu węglowego powinno też oznaczać bycie aktywnym obywatelem, który rozumie, jak faktycznie można ograniczyć ocieplanie planety – tłumaczy Susan Joy Hassol. Kluczowe jest, by rozmawiać o zmianach klimatu, by temat ten stale był obecny w świadomości ludzi. Nie wystarczy, żeby pojawiał się tylko wtedy, gdy jakiś kataklizm, pogłębiony przez globalne ocieplenie, trafi na nagłówki i potem zniknie w medialnym chaosie politycznych kłótni, plotek o celebrytach i pandemii.
A potem zostaje najpotężniejsze narzędzie jednostki: „Głosowanie jest działaniem numer jeden” – mówi Hassol. Głosowanie, ale na co?
Porady Sir Humphrey’a, jak rozwiązywać polityczne problemy na przykładzie Globalnego Ocieplenia
https://rumble.com/v70u8s4-porady-sir-humphreya.html
To (stosunkowo) proste. Trzeba głosować na liderów, którzy między innymi mają plany i strategie ograniczenia szalonego przepływu paliw kopalnych przez gospodarkę, wprowadzenia obowiązkowych norm energooszczędności dla budynków oraz przyspieszenia elektryfikacji samochodów i ciężarówek w USA (transport to największe źródło emisji gazów cieplarnianych w Stanach Zjednoczonych). W USA wybór jest jasny. Demokraci mają nowy, kompleksowy, 547-stronicowy plan klimatyczny, który obejmuje m.in. ambitne przepisy dotyczące stworzenia ogólnokrajowej sieci stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Do tego dochodzi inicjatywa samego Joe Bidena, kandydata Demokratów na prezydenta, którego zespół ds. klimatu rekomenduje przejście na w 100% odnawialną energię elektryczną (wiatr, słońce, geotermia) w ciągu 15 lat.
Z kolei Republikanie proponują plan oparty na posadzeniu biliona drzew w ciągu najbliższych 30 lat. Owszem, rośliny pochłaniają węgiel z atmosfery, ale nawet bilion drzew to zaledwie drobna rysa na gigantycznym problemie cywilizacyjnych emisji węgla (nie wspominając już o tym, że w ocieplającym się świecie drzewa są coraz bardziej podatne na pożary, które z kolei wyrzucają tony CO₂ z powrotem do powietrza).
Pandemia pokazała jasno, że nasze indywidualne działania same w sobie nie wystarczą, by ustabilizować klimat planety, który już został zaburzony. Ale pewne dobrowolne decyzje – poza samym głosowaniem – wciąż mogą mieć znaczenie i realny wpływ. Przykład? Kiedy ktoś instaluje panele słoneczne na dachu, jego sąsiedzi mają większe szanse, że zrobią to samo i to zjawisko potwierdzają liczne badania. „To efekt społecznego zarażenia” – wyjaśnia Susan Joy Hassol.
Czy rozwody są zaraźliwe?
Osoby transpłciowe i nastolatki: czynnik zarażenia społecznego jest prawdziwy
Co najważniejsze, nasze dobrowolne, indywidualne wybory mogą mieć znacznie większy wpływ na klimat, jeśli będziemy mieli realne możliwości podejmowania lepszych decyzji. Być może największym powodem, dla którego Amerykanie wciąż rzadko kupują samochody elektryczne (obecnie stanowią one zaledwie około 1,8% wszystkich nowych aut w USA), jest całkowicie zrozumiały lęk przed rozładowaniem baterii podczas długiej podróży. W Stanach Zjednoczonych jest około 111 tysięcy stacji benzynowych. A co by było, gdyby istniało 100 tysięcy stacji ładowania samochodów elektrycznych? Podobnie z rowerami, badania pokazują, że zarówno mieszkańcy miast, jak i przedmieść jeździliby częściej, gdyby mieli bezpieczne i dostępne ścieżki rowerowe oraz wygodne miejsca do parkowania (samochody mają przecież własne parkingi i całe garaże wielopoziomowe!).
To prawda, że za każdym razem, gdy tankujemy i odjeżdżamy, nieuchronnie emitujemy do atmosfery węgiel cieplarniany. Technicznie rzecz biorąc, to jest właśnie nasz „ślad węglowy”. Ale nie mamy żadnej alternatywy. „Strategia polega na tym, by zrzucić jak najwięcej winy na konsumenta, wiedząc, że konsument nie ma realnej kontroli nad sytuacją” – powiedział Benjamin Franta. – „To praktycznie gwarantuje, że nic się nie zmieni.”
Nadmierne zimno zabija bardziej niż ciepło | Lancet
NASA: Nawożenie dwutlenkiem węgla zazielenia Ziemię
Paliwa Kopalne ocalą świat (serio) – Matt Ridley
A tymczasem, gdy ambitne reformy stoją w miejscu, Ziemia nieubłaganie się ociepla. Na świecie 19 z ostatnich 20 lat było najcieplejszych w historii pomiarów. Lasy za kołem podbiegunowym płoną, południowy zachód USA tonie w megasuszy, burze stają się coraz silniejsze, lodowce topnieją w rekordowym tempie, a ogromna antarktyczna pokrywa lodowa destabilizuje się, grożąc przerysowaniem map całego globu. Oceany ocieplają się, podnoszą poziom, zakwaszają się i tracą tlen. Zmiany klimatu dzieją się tu i teraz, nawet jeśli połowa Amerykanów wciąż uważa, że ich osobiście to nie dotknie, choć większość przyznaje, że Ziemia się ociepla.
„To pokazuje, że nadal myślimy o tym jak o czymś odległym” – mówi Jennifer Marlon z Yale.
BP chce, żebyś to ty wziął odpowiedzialność za globalne zaburzenie klimatu. Tak samo jak przemysł napojów chciał, by ludzie czuli się winni z powodu zaśmiecenia planety plastikami i puszkami, albo jak koncerny tytoniowe obwiniały palaczy za uzależnienie się od produktów, które same zaprojektowały tak, by uzależniały. Już widzieliśmy te podręcznikowe techniki manipulacji i BP zagrało nimi po mistrzowsku.
Jaki jest twój ślad węglowy?
„Byli genialni” – mówi Marlon. – „Mieli naprawdę dobrych marketingowców.”
Źródło: The carbon footprint sham
Poszukiwanie prawdy to przeszkoda w budowaniu konsensusu – Katherine Maher
Najnowsze komentarze