Amerykańska R/Ewolucja
David Martin, człowiek biznesu, profesor, autor, gawędziarz, wynalazca, doradca ds. prognoz globalnych, ojciec, przyjaciel i twórca indeksu MCAM CNBC IQ100, specjalizuje się w przywracaniu człowieczeństwa ludziom – i biznesowi.
Tworząc prawdziwą transformację od wewnątrz, pokazuje i uczy ludzi, jak być różnicą, która robi różnicę. Sekretem globalnego sukcesu Davida jest “Efekt Chybotania”. Problem, który widzimy powierzchownie, nie jest problemem. David pokazuje nam, jak zidentyfikować prawdziwe problemy i uzyskać dostęp do naszej wrodzonej mądrości. Zmieniamy się od wewnątrz, aby robić wszystko inaczej, patrzeć na wszystko inaczej i przywrócić człowieczeństwo pracy i ludziom, abyśmy mogli w pełni żyć.
„Edukuj i informuj całe masy ludzi… Są one jedyną pewną gwarancją zachowania naszej wolności” – Thomas Jefferson
David Martin: Na czołówki gazet trafia informacja: „Pomoc społeczna zmniejsza kwotę pieniędzy, którą może wypłacić swoim beneficjentom o ponad 12% i jednocześnie zwiększa kwotę, którą zabiera z wypłaty każdego z nas o ponad 12%”. Dlaczego? Ponieważ zdali sobie sprawę, że dziś nie są już w stanie sprostać zobowiązaniom, które były obietnicami złożonymi w latach 30-tych. Zdali sobie sprawę, że teraz ta obietnica musi zostać złamana. Tak to wygląda obecnie.
To, co mamy tego dnia, to świat, w którym ten gigantyczny eksperyment społeczny, ten eksperyment, który mówił, że ktoś inny będzie dbał o moją przyszłość, to amerykańskie stwierdzenie, które mówi, że my, naród, mamy rząd, który będzie pilnował tego, że mamy należytą opiekę, to twierdzenie właśnie okazało się błędne. To nie jest pierwszy raz, kiedy to się dzieje, ale jest to bardzo ważny i diametralnie inny czas, kiedy to się stało, ponieważ w tym samym czasie, dokładnie w tym samym momencie, mamy również prawie 19 bilionów dolarów długu.
Mamy też nie posiadający płynności finansowej program emerytalny. Mamy również FDIC, która ubezpiecza nasze depozyty bankowe, która w rzeczywistości podjęła niewykonalne zobowiązania na kwotę ponad 6 bilionów dolarów. I posiadamy też aktywa, które zostały przeniesione poza granice kraju. Korporacje, które przenosiły pieniądze za pomocą wiaderek opuszczają kraj. Ich pieniądze są bezpieczne w rękach Wysp Brytyjskich, od których ogłosiliśmy niepodległość w 1776 roku.
Jeśli tak jest, to gdzie popełniono błąd? I czy jest to coś, czego nie można naprawić?
Czy jest możliwe, że rzeczywiście możemy odzyskać ten piękny szczyt w Monticello, prawdopodobnie gdzieś w marcu lub kwietniu, kiedy kwitną derenie, kiedy rozkwitają azalie, a rododendrony przebijają się przez las pięknymi różami, purpurą i bielą? Czy to możliwe, że przechowujemy te prawdy, to piękno, tę naturę, całą dzikość, która otaczała tę przestrzeń? Czy to możliwe, że ta wersja nas wciąż może się pojawić? I wiecie co?
Widzieliśmy, że to nadchodzi. Tak się składa, że widzieliśmy, że to nadejdzie. Nie mieliśmy sektora publicznego, nie mieliśmy prezydenta, nie mieliśmy Kongresu, który byłby skłonny zaufać nam, zaufać nam, ludziom, z prawdą, która mówi, że zderzymy się z naprawdę trudną rzeczywistością. A teraz rzeczywiście mamy tę rzeczywistość.
A dobra wiadomość jest taka, że Kongres nie powiedział nam, że to nadchodzi, Biały Dom nie powiedział nam, że to nadchodzi, ale rynki finansowe powiedziały nam, że to nadchodzi. I powiedziały nam o tym dawno temu. Powiedziały nam o tym dawno, dawno temu, być może, nie wiem, na początku XIX wieku w czasie zawierania Traktatu gandawskiego.
Powiedzieli nam o tym, kiedy utworzyli Rezerwę Federalną w 1913 roku. Powiedzieli nam o tym w 1933 roku, kiedy utworzyli Administrację Ubezpieczeń Społecznych. Powiedzieli nam o tym w 1971 i 1972 roku, kiedy postanowili zmienić mechanizm działania naszych pieniędzy. Powiedzieli nam o tym w 1974 roku, kiedy powiedzieli: „Nie ufajcie ubezpieczeniom społecznym”.
Mówili nam o tym, a my nie słuchaliśmy. Więc teraz mamy szansę zrobić to w inny sposób.
My, naród, zaczniemy tworzyć doskonalszą unię i weźmiemy to co najlepsze z tego, co wiemy, weźmiemy doświadczenia z tego, co mieliśmy i weźmiemy rzeczywistość tej chwili i przekształcimy ją poprzez proces ewolucyjny, który po raz kolejny uczyni ludzi wielkimi.
[Naród jest to naczelny związek społeczny różnokrewny, obejmujący swymi funkcjami całość życia społecznego – Naukowe podstawy nacjokratyzmu ]
Amerykańska R/Ewolucja
“Kiedy ludzie są dobrze poinformowani, można im ufać w kwestii ich własnych rządów; …kiedy sprawy przybierają tak zły obrót, by przyciągnąć ich uwagę, można na nich polegać, że je naprawią” – Thomas Jefferson
W XVII i XVIII wieku uznano, że wiele o otaczającym nas świecie można wyjaśnić poprzez obserwację, a nie poprzez jakiś zewnętrzny autorytet mówiący nam, jak mamy postrzegać świat. Nic dziwnego, że w ramach ruchu reformacyjnego i nie tylko, gdy ludzie zdali sobie sprawę, że można zrzucić kajdany systemu kościelnego, czyli papieża mówiącego ci jak postrzegać świat (świat jest taki, bo papież tak mówi), a potem zastąpić go monarchami, którzy mają możliwość działania w dużej mierze pod patronatem zakonów, (ta sama sytuacja to my powiemy ci, jak postrzegać świat), nastąpiło pojawienie się ludzkiego impulsu, który mówi:
„Skoro mogę obserwować świat wokół mnie, mogę obserwować jak działa przyroda, mogę obserwować jak spadają przedmioty, mogę obserwować jak latają ptaki, mogę obserwować jak życie przechodzi przez swoją własną różnorodność, to musi istnieć eksperyment dotyczący ludzkości, który mógłby być równie drastyczny”.
A równie drastycznym eksperymentem ludzkości jest to, co się stanie, gdy powiemy: „Koniec z systemami kościelnymi, koniec z systemami monarchicznymi, co dalej?”.
W 1830 roku Tocqueville nazwał Amerykę „wielkim eksperymentem”. Ale przedtem George Washington, Alexander Hamilton i inni nazywali to, co było Ameryką, eksperymentem.
Powodem, dla którego ją tak nazwali była idea społeczna, która mówi, że ludzie mają zdolność rozumienia natury, rozumienia otaczającego ich świata poprzez metodę naukową.
A to oznacza, że bierzesz składniki lub zmienne, które myślisz, że rozumiesz, umieszczasz je razem w szczególnie interesującym środowisku, a następnie obserwujesz je i pielęgnujesz, karmisz je, hodujesz, wystawiasz na światło, robisz cokolwiek chcesz zrobić. Ale to, co dzieje się w tym eksperymencie sprowadza się do oczekiwania, że te składniki się zmienią, że te składniki się przekształcą.
Na tym właśnie polegają eksperymenty. Zatem, kiedy Ameryka jest opisywana jako „wielki eksperyment”, jest to zuchwałe stwierdzenie wielu ludzi, którzy mówili, że przeprowadzamy coś, co w ich mniemaniu było największym eksperymentem, a nie tylko wielkim eksperymentem. Oni uważali, że jest to największy eksperyment. Ten wielki eksperyment polegał właśnie na obserwowaniu tego co się dzieje, gdy bierzesz ludzi i próbujesz uwolnić się od zmiennych
dotyczących ludzkiego operatora, a następnie bawić się zmiennymi w systemie.
Istnieją trzy dokumenty założycielskie, które są naprawdę ważne do tego, by zrozumieć to w kontekście budowania struktury Ameryki. Te trzy dokumenty założycielskie są naturalnym przedłużeniem tego, co dzieje się wbrew znacznie szerszemu impulsowi globalnemu, jakim jest odrzucenie systemów kościelnych i kościoła, odrzucenie monarchii, które wielokrotnie były wzmacniane przez systemy kościelne. I to, co one naprawdę reprezentują, to twierdzenie mówiące, że istnieje nowy porządek, istnieje ewolucja ludzkiej świadomości, istnieje ewolucja ludzkiej historii, która właśnie ma miejsce.
[“Bacon, Locke i Newton. Uważam ich za trzech największych ludzi, jacy kiedykolwiek żyli” – Thomas Jefferson]
I nie dochodzi do tego w Ameryce, po prostu ma to miejsce. Tak się składa, że Ameryka jest najbliższym momentem w czasie, w którym ten eksperyment może w pewnym sensie „wylądować”. Tak więc te dokumenty są właściwie apogeum ludzkiej ekspresji, która ląduje w konkretnym miejscu, w konkretnym czasie.
Pomimo tego gdzie to jest, nie ma prawie nic wspólnego z faktem, że jest to w Ameryce. To po prostu to, co się działo i tak się składa, że jest to żyzny grunt, na którym wyląduje ziarno tego nowego ludzkiego potencjału. Ten impuls jest w rzeczywistości częścią niezwykle ważnej narracji, która leży u podstaw tego, dlaczego ludzie są skłonni zgłosić się do tego eksperymentu.
Ludzie są skłonni się zaangażować, ponieważ istnieje inercja, która ma miejsce w systemie, która mówi, że „my, naród” jest stwierdzeniem, za którym w pewnym możemy się opowiedzieć, ponieważ my, naród, jesteśmy rewolucjonistami w reformacji protestanckiej, byliśmy rewolucjonistami w rewolucjach monarchicznych, byliśmy tymi ludźmi.
Teraz oświadczamy, że lud może coś zrobić. I dlatego te dokumenty odgrywają bardzo ważną rolę w definiowaniu impulsu, który właśnie dał o sobie znać. Ten impuls już tam jest, jest obecny, jest już w systemie. I ten impuls, wraz z tą koncepcją, że poprzez obserwację otaczającego cię świata, jest o wiele więcej rzeczy, których możesz się nauczyć, jest o wiele więcej systemów do zintegrowania, i nie masz tylko potężnej elity, która dyktuje wam, ludziom, jak macie żyć, ale istnieje świat, który może informować o tym, czym jest życie. I to jest ważna część tego, czym jest Ameryka. Pierwszą z nich, która jest najczęściej udostępniana, jest Deklaracja Niepodległości, która brzmi: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi”, “(…) prawo do życia, wolność i dążenie do szczęścia”.
Pogląd, że w jakiś sposób inni ludzie są w stanie rządzić bez monarchii, bez kogoś innego, kto mówi im, co mają robić. Tak więc nastolatek mówi: „Hej, wiesz co? Jestem zdany na siebie. Wiem, co się dzieje i mogę robić to co chcę”. Mamy więc Deklarację Niepodległości, która jest naprawdę solidnym dokumentem, co nie jest zaskakujące, opracowanym przez filozofa moralnego, męża stanu, bardzo ambitnego Thomasa Jeffersona, który jest przeszczęśliwy z powodu tego, że naprawdę ma wysokie aspiracje i rozważa bardzo szerokie możliwości. Jest zwolennikiem tego wspaniałego, odważnego eksperymentu.
Macie też Dokumenty Federalistyczne, które stały się Konstytucją. I co ciekawe, Dokumenty Federalistyczne były często sporządzane pod pseudonimem literackim. Fascynujące jest dla mnie to, że kiedy powstawała Konstytucja i dokumenty nadające kształt sposobowi prowadzenia interesów Ameryki, l ludzie sporządzający te dokumenty używali rzymskich nazwisk senatorów i wymyślali łacińskie imiona służące im jako ich pseudonimy literackie, gdy sporządzali Dokumenty Federalistyczne. Zatem niekoniecznie byli subtelni w przekazywaniu informacji, że nie tylko budują republikę, ale w rzeczywistości wyraźnie budują Republikę rzymską.
I tak oto rodzi się organizacja, która ma wiele zasad wywodzących się z klasycznych struktur rzymskich. Mamy więc senat i mamy pojęcie władzy wykonawczej. Chociaż nie ma już Cezara jako prezydenta, to wciąż mamy poczucie kogoś, kto musi być ikoną władzy.
Ale musimy jednocześnie podkopywać ich za pomocą bardzo ściśle kontrolowanej legislatywy, która faktycznie pilnuje, by ludzie wpływowi nie stali się zbyt wpływowi. Mamy więc to co najlepsze w Rzymianach i to co najgorsze w Rzymianach, wszystko razem. Co ciekawe, jeden z autorów Dokumentów Federalistycznych nazywał się Brutus. Więc mamy Brutusa. Mamy ich wszystkich. Oni wszyscy tam są.
Interesujące w Konstytucji jest to, że ustanawia ona szereg zasad dotyczących organizacji społecznej, które są całkiem chwalebne. Ale nieodłącznym elementem Konstytucji jest również oświadczenie, które mówi: „Nie do końca ci ufam”.
Ok, więc jest w tym odrobina nieufności, która jest teraz wpleciona w ten interesujący gobelin, tak że mówi nam to: „Tak, wierzymy, że ludzie mogą być wielcy i tak, wierzymy, że ludzie mogą osiągnąć wielkie rzeczy, ale nie za wielkie i nie za dużo wielkich rzeczy. I upewnimy się, że mamy system, który mówi: “Nie możesz być pozbawiony kontroli. Dyktatorze, nie możesz być pozbawiony kontroli. Autokrato, nie możesz być pozbawiony kontroli, ponieważ ufamy ci człowieku. Uznajemy te prawdy za prawdę. Prawie”.
I jest jeszcze trzeci dokument, któremu nie poświęca się zbyt wiele uwagi. A tym trzecim dokumentem jest Statut Wirginii dotyczący wolności religijnej. Jak na człowieka, który spędził swoje życie wściekając się na poparcie dla wolności, wściekając się na to, jak ludzie muszą być nieskrępowani i na to, że nie powinni posiadać żadnych ograniczeń, nieco ironicznym jest fakt, że Thomas Jefferson, wielki aspirujący twórca Deklaracji Niepodległości, jest również autorem Statutu wolności religijnej.
A fakt, że użył słowa „wolność” jest interesujący, ponieważ nie mówił o wolności zbyt często. Większość jego aspiracji dotyczyła swobody. Jednak Jefferson miał prawdziwy problem z zasadą stojącą za religią. Można powiedzieć, że musiał być z pozoru człowiekiem religijnym ze względu na społeczną akceptację, ponieważ w tamtych czasach było całkowicie niestosowne, aby faktycznie wyjść na zewnątrz i powiedzieć: „Nie, ja tego nie popieram”.
Dokument, który ustanawia Statut wolności religijnej z Wirginii, który staje się bardzo istotną częścią zasad, na których opiera się ten kraj, mówi o tym, że możesz swobodnie praktykować religię, ale nie możesz narzucać innym swojego systemu przekonań. Fascynujące jest to, że rozumiemy, iż w Statucie wolności religijnej nie chodziło o oddzielenie kościoła od państwa. To jest iluzja oparta na błędzie logicznym rzucona na założycieli Ameryki. Statut wolności religijnej dotyczył tolerancji.
Chodziło o powiedzenie, że jesteś gotów i jesteś w stanie robić to co jesteś gotów i jesteś w stanie robić, ale to, co robisz, nie może naruszać wolności i swobody innych. Dlatego też Statut wolności religijnej jest bardzo ważnym dokumentem, ponieważ układa on moralną strukturę, na której powinny opierać się interakcje społeczne w kraju.
Kiedy powiedzieliśmy: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi,” i mówimy to w 1776 roku, czyż nie ma innego głosu w 1776 roku, który w rzeczywistości mówi coś zupełnie innego? Czyż nie ma w „Bogactwie narodów” nakazu Adama Smitha, który mówi, że robotnicy są zobligowani do tworzenia wartości, i że istnieje nowa klasa zastępująca monarchię, zastępująca struktury kościelne? Czy nie istnieje nowa klasa zwana przemysłowcami, finansistami? Czy nie jest to nowa klasa, która wchodzi na scenę?
I czy nie posługują się oni tym sprytnym narzędziem zwanym korporacją, która zamiast pociągać ludzi do odpowiedzialności, jest wyraźnie stworzona do ograniczania odpowiedzialności, tak że człowiek nie jest odpowiedzialny za swoje działania? Ponieważ ten anonimowy inny, ta efemeryczna konstrukcja zwana korporacją, jest stworzona wyraźnie w celu wzbogacenia się tej jednostki, która nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Czy to możliwe, że rok 1776, Deklaracja Niepodległości, ta wolność od tyranii, wolność od monarchii, wolność od podatków, wolność od wojsk, które przychodzą i zajmują wasze domy, czy ta wolność pojawia się dokładnie w tym samym czasie, kiedy rodzi się ta nowa forma obustronnej umowy? Czy odtrąciliśmy króla Jerzego tylko po to, by przyjąć króla Morgana?
Widzicie, kiedy myślimy o tym w ten sposób, kiedy widzimy świat, który wyłania się w 1776 roku, nauczyliśmy się kilku bardzo ważnych rzeczy, ponieważ prawda nie była prawdą. A prawda, która wyszła spod pióra Jeffersona, też nie była do końca prawdziwa. Uznawaliśmy prawdę za oczywistą, ale uznawaliśmy ją za oczywistą dla takich jak my. Bo w tworzeniu się Ameryki ci, którzy przybyli, nędzarze, którzy tu przybyli, uwalniając się od więzienia dla dłużników, prześladowań religijnych, które wpędziły ludzi do enklaw w Massachusetts, w Pensylwanii i innych miejscach, tak naprawdę moi przodkowie (…) David Martin, pierwszy przodek, o którym się dowiedziałem, który wyjechał, gdy jego ojciec był jeszcze więziony za wiarę w Europie.
Czy jest tak, że ten impuls wolnościowy przywiódł nas do kraju, w którym nie zastanawialiśmy się nad tym co to znaczy być ludem [my naród]? Tak naprawdę uważaliśmy się za jednostkę, która musi przetrwać, jednostkę, która musi rozkwitnąć, jednostkę, która musi się połączyć i być wspierana ale nie uważaliśmy się za wspólnotę, nie za jednomyślność lepszego „nas”.
Tak więc to, co mamy w 1776 roku, to bardzo interesująca zbieżność bardzo jasnego wyrażenia „wolności od”. Ale tak naprawdę nie zdefiniowaliśmy zbyt dobrze, do czego jesteśmy wolni. I tak oto pojawia się malutki problem. Malutki problem to coś, co możemy zrozumieć, jeśli pomyślimy o lekarzu, młotku i naszym kolanie. Kiedy lekarz uderza w nasze kolano i zgina je, nazywamy to odruchem.
Odruch jest właściwie czymś, co dzieje się w rdzeniu kręgowym. Nie angażuje on mózgu. Pojawia się w rdzeniu kręgowym. Jego działanie sprowadza się do tego, że mówi: „Jest bodziec i zamierzam wywołać reakcję”. Jednak problem z odruchem polega na tym, że nie jest on przemyślany. Nie siedzę tam i nie zastanawiam się: „O, jest młotek. Zmierza w kierunku mojego kolana. Co zrobię?”. Po prostu wiem, że pojawił się bodziec, a moje mięśnie i nerwy spiskują, aby wywołać reakcję.
Ale problem z tym polega na tym, że nie jest to regulowane przez myśl, nie jest to regulowane przez świadomość, jest to właściwie regulowane przez samo unikanie budzącego awersję bodźca. Wolność jest odruchem. Bierze coś nieakceptowalnego, coś nieoptymalnego, coś, co nie jest w nas najlepsze i sprawia, że mówimy: „Zdecydowanie nie to”. Zatem odrzucamy to, wyrzucamy, odkładamy na bok, używamy języka oddzielenia, jak w Deklaracji Niepodległości.
Jednak problem z odruchem polega na tym, że jest jeszcze druga połowa odruchu. Jest ta druga rzecz. I jest cała masa wyrównawczych ram wewnątrz ludzkiego ciała, które mówią: „Podczas gdy moje kolano odskakuje w jedną stronę, to reszta mojego ciała na to reaguje”. Istnieje cała akcja stabilizacyjna, która odbywa się dokładnie w tym samym czasie, w którym następuje odruch.
I jeśli nie zastanawiamy się nad tym co to jest, możemy odrzucić jedną formę tyranii, możemy odrzucić monarchię, możemy odrzucić coś, co uważamy za nie do przyjęcia, ale z drugiej strony jest coś innego, co faktycznie staje się silniejsze, coś innego, co faktycznie przyjmuje tę energię, która mówi: „Odruch następuje w tym miejscu. Gdzieś indziej następuje impuls stabilizacyjny”. Deklaracja Niepodległości była tym odruchem.
„Bogactwo Narodów” Adama Smitha, narodziny korporacji, hegemonia korporacji, była impulsem stabilizującym, ponieważ teraz, kiedy nie musimy służyć panu, jako monarsze, teraz możemy służyć nowemu, bardziej rozproszonemu, bardziej anonimowemu, bardziej nieprzystępnemu panu, zwanemu finansistą, zwanemu korporacją, zwanemu pracodawcą, zwanemu przemysłowcem.
Narodziny Ameryki współistniejące z rokiem 1776, narodzinami korporacji, pozwoliły pierwszemu ziarnu, które wpadło na żyzną ziemię Ameryki, nie po to by być wolnością i dążeniem do szczęścia. Pierwszym ziarnem, które wpadło w ziemię dawało jasny przekaz: „To jest pierwszy raz, kiedy mogliśmy przeprowadzić eksperyment dotyczący narodu zbudowanego na fundamencie korporacji”. Kiedy mówisz to w ten sposób, do pewnego stopnia mrozi to krew w żyłach, bo teraz chcemy rozmawiać o roli wpływów i o tym, jak wiele pieniędzy wydano, by wprowadzić ludzi na urzędy oraz jak bardzo rządy są kontrolowane przez grupy nacisku, a one są kontrolowane przez finanse.
Ale my, naród, stworzyliśmy eksperyment, w którym my, naród, odrzucając monarchie i tyranię, w rzeczywistości stworzyliśmy system. Każdy z nas, każdy rolnik, który sprzedawał bawełnę, każdy rolnik, który sprzedawał tytoń, każdy przemysłowiec, który zachęcał do tworzenia przemysłu żelaznego, przemysłu węglowego, przemysłu kolejowego i przemysłu elektrycznego, każdy z nas w rzeczywistości podlewał, nawoził i dbał o eksperyment, w którym nie chodziło o to, co najlepsze w ludzkości, ale o tę inną rzecz, tę inną historię.
A ta historia była napędzana przez coś innego, co wydarzyło się w momencie narodzin Ameryki. Widzicie, w momencie narodzin Ameryki, Thomas Jefferson mówił o tym, że wolność religijna jest bardzo ważną rzeczywistością. I to była ugoda, ponieważ Jefferson nie był aż tak bardzo zainteresowany religią. Nie budził się każdego dnia zastanawiając się co się dzieje i jakie hymny będą śpiewane w niedzielę. Właściwie był po drugiej stronie płotu, zdolny do mówienia o religii tylko po to, by upewnić się, że zadowolił tych, którzy potrzebowali tego, aby używał właściwego języka i żargonu.
Musiał wpłynąć na publiczność, która miała bardzo jasne poczucie wyższości religii. I Jefferson, w swoim Statucie wolności religijnej, po raz kolejny wywołał odruch, odruch, który powiedział: „Nie będziemy mieli papiestwa, nie będziemy mieli rządu kościelnego. Będziemy mieli świat, w którym będziemy mieli ogromne pokłady tolerancji dla religii”.
Jeśli więc cofniemy się i spojrzymy na dwa prawdziwe, głębokie impulsy założycielskie, to pojawia się tam impuls religijny, który jest bardzo silnym zagrożeniem. Myślimy o kolonii Massachusetts, myślimy o tym, co stało się na północnym wschodzie z ruchami purytańskimi, które, nawiasem mówiąc, były pod wieloma względami bardzo ironiczne. Byli to niemal talibowie tamtych czasów, religijni ekstremiści, którzy byli tak skrajni, że nie mogli się dogadać z większością europejskich współwyznawców. Więc właściwie wsiedli na łodzie i odpłynęli.
Fakt, że ekstremizm religijny był jednym z głównych wątków, który był korzeniem założycielskim w historii Ameryki jest naprawdę ironiczny. I wtedy mieliście ten inny, mocno handlowy impuls, którym była Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, ale ostatecznie Kompania Wirginijska w przypadku Stanów Zjednoczonych, gdzie Kompania Wirginijska wysyła ludzi, a oni znajdują rzekę James, znajdują tytoń.
A że Brytyjczycy uwielbiali znajdować rzeczy, które można palić lub które można pić i okazało się, że znaleźli coś przyjemnego do palenia, tak więc mamy do czynienia z narodzinami tego impulsu handlowego. I tak na samym początku XVII i XVIII wieku, mamy tak naprawdę dwie historie w amerykańskiej historii . Jedną z nich jest eskapizm religijny. A podtekstem tego jest ekstremizm religijny.
To znaczy, pamiętajcie, paliliśmy kobiety na stosach, wieszaliśmy ludzi, zabijaliśmy ludzi, tego typu rzeczy, o których teraz myślimy jako: „O mój Boże, nikt tego nie robi, z wyjątkiem ekstremistów religijnych”. Tak, robiliśmy to. A potem mamy drugi impuls, którym jest „ziemia wolnych, ojczyzna odważnych”, coś w rodzaju „jedźmy i zbijajmy majątki”.
I to są dwie rzeczy, które tak naprawdę napędzają to, co staje się historią Amerykanów. Amerykę zaludnili ludzie, którzy cierpieli z powodu prześladowań religijnych, znajdowali się w niekorzystnej sytuacji ekonomicznej, ludzie, którzy byli pozbawieni praw. Są to więc ogromne rzesze uciskanych ludzi, którzy przybyli do Ameryki i znaleźli w niej nie tyle krainę możliwości, co schronienie. I tak wiele z opowieści, które opowiadamy sobie o tym, czym jest Ameryka, to bardzo fascynująca historia, która nie ma w sobie zbyt wiele prawdy.
To nie byli śmiali i odważni, to byli w rzeczywistości uciskani ludzie, którzy przybyli na wybrzeże i znaleźli miejsca, gdzie mogli się ukryć w swoich społecznościach i wioskach, i pozostać w miejscu względnej anonimowości. I jak na ironię, ta anonimowość, która jest impulsem, który mówi: „Tak naprawdę chodzi o mój własny interes i moje zachowanie,” jest wątkiem, który zaczyna wplatać się również w konstrukcję amerykańskiej historii, która brzmi: „Cóż, posiadamy wspólnoty. Wspólnoty są małe i w dużej mierze chodzi w nich o nasz własny interes, o nasz instynkt samozachowawczy”. Jednak mamy świat, w którym idea wspólnego interesu, która była bardzo wspólnoto centryczna, była czymś, co było bardzo mocno związane ze środowiskiem religijnym.
Macie domy, które płoną i są odbudowywane przez społeczność, macie stodoły, które się przewracają lub płoną i są odbudowywane przez społeczność. Istnieje to naprawdę silne religijne poczucie wzajemnej pomocy. Ale wewnątrz ówczesnej religii straciliśmy pośrednika, straciliśmy papiestwo, straciliśmy to pojęcie, że gdzieś tam jest biskup albo arcybiskup, albo ktoś, kto się nami opiekuje. A teraz nagle okazuje się, że nie tylko nasze życie, ale i nasza śmiertelność jest naszą odpowiedzialnością.
Mówiliśmy o protestanckiej etyce pracy jako sposobie napędzania silnika gospodarki, ale nie mówimy o tym, że protestancka etyka pracy miała w sobie również strach przed śmiercią i przekonanie, że niebo, aspiracyjne inne, lepsze, coś tam, co jest lepsze niż to, co mamy tutaj, jest motywacją dla naszego zachowania.
I chociaż uczono nas, że w jakiś sposób powinniśmy żyć na tym świecie, aby pewnego dnia móc otrzymać nagrody z zaświatów, to ten sam przemysłowiec, który był tam, aby przystosować się do zastąpienia monarchii i Kościoła, wiedział, że jeśli tylko znajdzie właściwą równowagę –
Adam Smith mówił o tym jako o polaryzacji pomiędzy pobierającym czynsz a dostarczającym czynsz, tej interesującej definicji pracy – gdybyśmy mogli po prostu znaleźć właściwą równowagę, moglibyśmy dać ludziom wystarczająco dużo, by zaspokoić ich podstawowe oczekiwania, podstawowe potrzeby i podstawowe pragnienia, ale nie dalibyśmy im za dużo.
Nie uczynilibyśmy tego zbyt dobrym dla nich, nie mielibyśmy zbyt wiele dążenia do szczęścia, ponieważ w niedzielę mówi się im, że nie muszą dążyć do szczęścia, ponieważ pewnego dnia szczęście przybędzie na chmurze z harfą, ze skrzydłami. Zatem teraźniejszość nie była tym, co robiliśmy najlepszego, bo wiedzieliśmy, że przyszłość będzie lepsza. Ale co jeśli teraźniejszość jest tym, co mamy?
Co, jeśli my, naród, co, jeśli życie, co, jeśli wolność, co, jeśli dążenie do szczęścia, co, jeśli te rzeczy mają być dzisiaj? Cóż, nie uważaliśmy tego za prawdę. I każdy system, który mieliśmy u początków tego kraju, codziennie przypominał nam, że istnieje nieuchwytny inny, że gdzieś indziej istnieje lepsze coś, do czego można dążyć.
A jednocześnie mamy ten piękny impuls, zrodzony w dużej mierze dzięki Adamowi Smithowi, który polegał na tym, że znaleźliśmy kraj z tymi wszystkimi możliwościami, nie zważając na pierwsze społeczności, które tam mieszkały, nie zważając na to, że były tam lasy i działy się tam inne rzeczy, znaleźliśmy wolny kraj. I jako wolny kraj mieliśmy najbardziej niesamowity impuls handlowy, który mówi, że wszystko, co musimy zrobić, to ściąć drzewa, wszystko, co musimy zrobić, to zaorać pola, i wtedy, proszę bardzo, mamy gospodarkę rolną, przyczynę tego, co sprawiło, że ta gospodarka działała.
To właśnie drewno ze starych lasów Ameryki stworzyło efektywność wojskową, to jest, że statki, które były częścią obrony kupieckiej, które stanowiły marynarkę wojenną Stanów Zjednoczonych, były budowane z drewna, które było tak wytrzymałe, że nazywano je „żelaznym”. A nazywano je „żelaznym,” ponieważ armaty nie mogły przebić się przez drewno ze starych, amerykańskich lasów. I co ciekawe, była to ironia tego, jak narodziła się Ameryka, o której nie mówi się zbyt wiele, a mianowicie, że byliśmy beneficjentami nieobrobionych terenów leśnych, które rozciągały się tak daleko, jak tylko sięgała wyobraźnia.
Jeśli spojrzeć na pojawienie się filozoficznego impulsu Jeffersona, to pochodzi on od obywatela-rolnika. Jefferson uwielbiał myśleć o sobie jako o arystokracji jeśli chodzi o sposób w jaki żył, ale lubił też myśleć o sobie jako o obywatelu-rolniku. Był więc w dużym stopniu osobą pasywną, bardziej spoglądającą w głąb siebie i zamyśloną. Z drugiej strony, kiedy impulsy handlowe są zagrożone, a na szali leży prawdziwa moneta, w rzeczywistości chodziło o ludzi, którzy byli handlarzami, którzy prowadzili aktywny handel morski w drugiej połowie XVIII wieku, ci ludzie faktycznie mieli stracić ogromne sumy pieniędzy.
I to właśnie te grupy mówią: „To, co możemy zrobić, to uzbroić ludzi, i zamiast używać naszego intelektu, możemy użyć prochu strzelniczego”.
Tak więc rewolucja amerykańska jest napędzana w dużej mierze przez protekcjonizm kupiecki wspomagany przez proch strzelniczy. I tak naprawdę nie jest napędzana przez filozofię moralną faceta siedzącego na szczycie wzgórza w Wirginii, myślącego o tym, jaki byłby ludzki potencjał. I jeśli przyjrzeć się temu, co wyłania się w okresie od 1773 do 1776 roku, to w tym okresie mamy do czynienia z konwergencją dwóch bardzo różnych skłonności.
Skłonności, która z jednej strony mówi: „Pomyślmy, jak wyjść z tego bałaganu”, a z drugiej strony mówi: „Wiesz co, kule są o wiele bardziej korzystne”. I tak pociski wsparły banki, wsparły handel, wsparły interesy gospodarcze. Filozofia moralna znajdowała się bezpiecznie z dala od niebezpieczeństw, w głębi lądu, na szczycie wzgórza, gdzie ktoś myślał o lepszej ludzkości. I tak oto Pierwszy Kongres Kontynentalny, który zbiera się w Carpenters’ Hall, zbiera się tam, aby zbudować konsensus wokół idei, że coś się zmieni.
I chociaż nie ma definicji tego, co to dokładnie jest, istnieją elementy tego, co jak wiemy, będzie tym, co zostanie wprowadzone w Ameryce. Mamy bardzo wyraźne oświadczenie brzmiące: „Nie będziemy nadal tolerować zbrojnej interwencji polegającej na wycofywaniu statków z morza, nie będziemy tolerować narzucania brytyjskich sił, które wchodzą i żądają jednej czwartej naszych zasobów”.
W rzeczywistości zamierzamy powiedzieć, że nasze zasoby są nasze i nie można ich nam zabierać do woli. Istnieje więc impuls protekcjonistyczny, który jest częścią tego pierwszego zgromadzenia. A dodatkowym elementem tego spotkania są wczesne rozmowy o tym, jak wyglądałby kraj, jak zorganizowalibyśmy system polityczny i system zarządzania, który faktycznie zastąpiłby niekoniecznie pełną transformację, ponieważ, pamiętajcie, odbyła się dyskusja o możliwości posiadania monarchy w Ameryce.
Zatem to są rozmowy, a nie przesądzone wnioski. Kiedy dochodzimy do Drugiego Kongresu Kontynentalnego, mamy teraz bardzo jasne oświadczenie, które mówi: „Robimy to. To już nie jest pomysł. Zamierzamy stworzyć kraj, zamierzamy się oddzielić”.
Rok 1776 naprawdę służy jako granica, która jest początkiem państwa. A ten początek państwa wygrywa po stronie przemocy, a nie po stronie filozofa. To, co widzimy od 1776 roku aż do 1780 roku, to ciągły konflikt, który dzieje się za kulisami, a dotyczy tego, jak ma wyglądać kraj, jeśli go utworzymy. Dzieje się to w rozmowie. Ma to miejsce w Nowym Jorku i Filadelfii, i na obszarach Wirginii. A to, co dzieje się na północnym wschodzie, w Massachusetts, a następnie w Nowym Jorku, a potem rozprzestrzenia się aż do wschodniego wybrzeża, to gwałtowny konflikt, który ma miejsce między Brytyjczykami a Amerykanami. I ten gwałtowny konflikt ma miejsce zazwyczaj w centrach handlowych.
Nie jest to zaskakujące, ponieważ w rzeczywistości to finansowanie bitew stworzyło głosy, które ostatecznie ukształtowały kraj. I tak protektorat stał się bardzo ważnym, nierozerwalnie związanym z przemocą, wątkiem który również ma miejsce. Z jednej strony mamy dużą grupę zwykłych rolników i obywateli, którzy nadal próbują prowadzić swoje życie. Nawiasem mówiąc, wielu z nich uważanych jest za wrogów państwa. Pamiętajmy, że amerykańscy obywatele byli uważani za wrogów państwa, ponieważ byli lojalistami i sympatyzowali z Brytyjczykami. Nie mieli z tym problemu. I radzili sobie całkiem dobrze. W ich życiu nie było nic złego. Nie widzieli w swoim życiu tyranicznego wpływu, ponieważ ich życie toczyło się tak naprawdę z dnia na dzień.
To interesy ekonomiczne podsycały konflikt, który następnie pozwolił im nadać ton temu, co stało się niezależnym narodem, jakim była Ameryka, o której dziś myślimy jako o kraju wolnych ludzi, domu odważnych, jednostce kontrolowanej przez bardzo potężne siły, które niekoniecznie są reprezentatywne. I pamiętajmy, że jak mówimy o demokracji, tak wtedy, jak i teraz nie mamy demokracji reprezentacyjnej, wciąż mamy świat, w którym wpływy i władza są przepychane przez system, który nie jest przedstawicielski.
Krwawa rewolucja została wygrana przez Amerykę. Tak więc historia, którą opowiadamy, brzmi: „Wygraliśmy”. Nikt tak naprawdę nie wie, na czym polegało to zwycięstwo. Nie wiemy, co wygraliśmy, ale wiemy, że wygraliśmy dzięki temu, że Brytyjczycy powiedzieli: „Mamy dość”. W tym wszystkim kryje się fascynująca historia, która mówi: „Czy wygraliśmy, czy Waszyngton naprawdę był tym dominującym bohaterem, czy może Wielka Brytania była tak rozciągnięta, że zabrakło im pieniędzy?”.
Nigdy nie badamy prawdziwych przyczyn i skutków zadawania tego rodzaju pytań. Ale prawda jest taka, że Wielka Brytania była w stanie wojny nie z Ameryką, ale ogólnie w stanie wojny. Jej wojska były rozrzucone po ogromnej części świata i była w konflikcie z ogromną części świata. W tym samym czasie, gdy Rewolucja Amerykańska dobiegała końca, pojawił się konflikt morski z Francją. I okazało się, że statki mogą płynąć tylko w jednym kierunku. Mogą albo płynąć jakby na południe i walczyć na Morzu Śródziemnym i płynąć do Cieśniny Gibraltarskiej, albo płynąć na drugą stronę i próbować walczyć w Karolinie Południowej.
I okazuje się, że jest podział zasobów, ich kasy narodowe, bardzo szybko się drenują, i mamy do czynienia z wylewem zasobów na zewnątrz. Dlatego to, czy wygraliśmy, czy Wielkiej Brytanii po prostu zabrakło determinacji i finansów, jest kwestią otwartą. Myślę, że prawda leży pośrodku. Ale powiedzmy, że wygraliśmy, bo lubimy tę historię. Problem z tą historią jest następujący.
Mamy świat, w którym, w 1805 roku, pojawia się potrzeba wysyłania towarów i usług, ponieważ musimy zbudować przychody dla tego kraju. Nie mamy dochodów krajowych, aby wszystko zrównoważyć. Wciąż potrzebujemy więc handlu. Mamy więc potrzebę stworzenia infrastruktury gospodarczej, która będzie teraz konkurować z potęgą kolonialną, którą właśnie odrzuciliśmy. Mamy więc ten interes ekonomiczny, który się pojawia. Nadchodzi rok 1805. Dokładnie w tym samym czasie Wielka Brytania jest uwikłana w konflikt z Francją.
Konflikt francuski zwiększa koszty zarówno dla Francji, jak i dla Wielkiej Brytanii. W 1805 roku sytuacja staje się tak zła, że francuska inspiracja, która dała początek filozofii Jeffersona, która doprowadziła do powstania Ameryki, wdziera się w wojny napoleońskie. A Napoleon posuwa się tak daleko, że mówi: „Skończyły mi się pieniądze. Wykorzystałem wszystko, co mam. Teraz zaatakuję tereny bagienne”. Jest taki słynny dekret, Dekret dotyczący terenów bagiennych z 1805 roku, który mnie po prostu rozśmiesza, ponieważ Napoleon jest tak zdesperowany, że musi zdobyć pieniądze na swoje wojny, że mówi ludziom, że będzie teraz opodatkowywał ich ziemię w oparciu o zwiększoną wartość terenów bagiennych, gdyby zostały osuszone.
Tak naprawdę mówi: „Załóżmy, że twoja ziemia jest osuszona. Załóżmy, że ją uprawiasz, a ja będę cię opodatkowywał tak, jakbyś uprawiał mokradło”. Dochodzi do tego i Ameryka wypompowuje teraz zasoby rolne. Mamy więc do czynienia z ogromną nierównowagą handlową. Tam, gdzie Francja nie ma wystarczającej wymiany handlowej, by zapłacić za swoją wojnę, Ameryka jest potęgą handlową. Płaci za swoją wojnę. To wszystko świetnie działa. A potem, co się dzieje? Wracamy do wojny.
Zabawne jest to, że Amerykanie zapominają o tym, że nasz hymn narodowy narodził się z tej wojny, a nie z bitwy o niepodległość. „Oh, say can you see, by the dawn’s early light. What so proudly we hailed (…)” bla, bla, bla. Kiedy śpiewamy tę piosenkę: „(…) the rockets’ red glare, the bombs bursting in air, Gave proof through the night that our flag was still there,” wiemy, że miało to miejsce w Baltimore Harbor i to było w 1800 roku, a nie w 1700 roku. Jednak ludzie myślą, że w jakiś sposób lub inny zakończyliśmy swoje działania w 1776 roku. Ale nie zakończyliśmy ich. Tak naprawdę rozpoczęliśmy je w 1776 roku, a zakończyliśmy w 1815 roku.
To długi okres czasu na toczenie wojny. To długi okres czasu na to, by pracować nad tym, czym według was jest ten kraj. A tak na marginesie, w 1815 roku nie byliśmy pewni czy to już koniec. Ironia szerszej narracji społecznej polega na tym, że myślimy o niepodległości jako o czymś, co się wydarzyło, a nie dostrzegamy, że rewolucja w istocie była ewolucją. Przeszła ona od impulsu do bycia wolnym do impulsu, który mówi: „Chcemy mieć hegemoniczną władzę”. A był to impuls, który narodził się z wyrażenia „pozbądźmy się tyranów”. A potem stał się wyrażeniem brzmiącym „przyjmijmy tyranów”. Ale tyrania, którą przyjęliśmy, była tyranią korporacyjnego patronatu, bo chociaż byliśmy wolni od monarchii, i chociaż rzekomo byliśmy częścią tego wielkiego eksperymentu handlowego, zdaliśmy sobie sprawę, że nadal musimy zwracać się do kogoś innego, aby się nami zaopiekował.
I tak zwróciliśmy się w stronę jedynej rzeczy, do której mogliśmy się zwrócić, czyli do rządu. Jednak rząd nie miał zasobów, nie miał wpływów, nie miał władzy. A ludzie, którzy ją mieli, byli kupcami, bankierami i przedsiębiorcami. Tak więc w 1815 roku wielki eksperyment, który Jefferson przedstawił jako niesamowitą szansę na zamanifestowanie się na Ziemi ideału humanistów, ukazuje to jak bardzo popadał w przesadę. Mówił: „To jest koronne osiągnięcie ludzi”. W rzeczywistości zostało przejęte przez prywatyzację banków we Francji, prywatyzację banków w Wielkiej Brytanii i prywatyzacje banków w obu Amerykach, do których dochodziło od zawsze”. To było to, co dostaliśmy. To był punkt wyjścia.
A nasza rodząca się gospodarka zdała sobie sprawę, że wojna jest naprawdę głównym motorem gospodarczym. Fascynujące jest to, że w amerykańskiej historii są takie firmy jak DuPont, obecnie wielki koncern chemiczny, prawda? Nie. Producent prochu strzelniczego. Wszystkie historie, które sobie opowiadamy, mają te piękne okładki o industrializmie i wspaniałe historie o amerykańskim duchu „możemy to zrobić”. Ale pod tym wszystkim kryje się fakt, że spędziliśmy – i to jest bardzo ważne, aby to dostrzec – spędziliśmy pokolenie na toczeniu wojny. Ameryka nie narodziła się, ona ewoluowała. I ewoluowała dzięki sprytnemu użyciu prochu strzelniczego.
To właśnie było założenie wielkiego eksperymentu. W tym eksperymencie widzimy kilka rzeczy, które już na samym początku zaczynają oddalać nas od tego ideału Jeffersona, tej pięknej deklaracji możliwości.
Widzimy, że napływ przemysłu do Ameryki odbył się kosztem głodu w Europie, gdzie mieliśmy imigrantów przybywających z Europy. Mogli oni pracować w przedsiębiorstwach na północnym wschodzie wyzyskujących robotników, w nieznośnych i niemożliwych do zniesienia branżach, w których nikt nie chciałby pracować, w ich własnym piekle na ziemi.
Mogli palić w piecach, które w końcu napędzały maszyny parowe, które również w wielu przypadkach wprawiały w ruch koła przemysłu. A ci z imigrantów, którzy zostawili za sobą głód, byli w stanie zdobyć wystarczająco dużo, aby się najeść, ale nie osiągnęli amerykańskiego snu. Zamienili jeden koszmar na drugi.
Wiemy, że w całym kraju mieszkały rdzenne ludy, które stały na drodze dostępu do zasobów. I tak, zamiast znaleźć sposób na przyjęcie ich wiedzy i dostosowanie się do tego jak należy zarządzać i gospodarować ziemią, naszym impulsem było powiedzenie: „Wiecie co, linia kolejowa musi przechodzić przez waszą ziemię i musimy się upewnić, że będziemy mogli nakarmić pracowników budujących tę linię, więc będziemy zabijać wasze bizony i będziemy robić te wszystkie rzeczy, żeby wam zabrać, a nie po to żeby was włączyć”.
„My, naród” nie oznaczało ludzi, którzy nie wyglądali jak Europejczycy. „My, naród” oznaczało jakieś inne coś. A przy okazji, jeśli spojrzymy na okres czasu od połowy XVIII wieku aż do połowy XIX wieku, pierwsze 100 lat przed rewolucją, aż do wojny secesyjnej, to okaże się, że „my, naród,” nie obejmowało ludzi, którzy zostali zakuci w łańcuchy na statkach i sprowadzeni tu z Afryki.
Silnik rozwoju, silnik sukcesu gospodarczego, silnik, który wprawił w ruch całą wielką amerykańską produktywność, został przykuty do łodzi, a następnie przywieziony do Ameryki, która nie była krajem wolnych ludzi i domem odważnych. W rzeczywistości była to kraina kajdan, kraina bicia i kraina, w której odebrano ci życie. Nie wierzyliśmy w życie, wolność i dążenie do szczęścia.
Wierzyliśmy w życie dla tych, którzy mieli aprobatę konsensusu. Wierzyliśmy w wolność dla establishmentu, który faktycznie miał prawo dyktować zwierzchnictwo nad. Mieliśmy pogoń za szczęściem, ale pogoń za szczęściem tylko dla tych, którzy faktycznie mieli prawo być szczęśliwi. To był Szlak Łez, który naznaczył pierwsze 40 lat XIX wieku. To był Szlak Łez w domu aukcyjnym, gdzie rozdzielano rodziny niewolników.
To właśnie jest silnik, który zbudował wielki amerykański eksperyment, który powiedział: „My, naród, te oczywiste prawdy, obdarzeni przez swego stwórcę pewnymi niezbywalnymi prawami, to jest to, co wpędziło nas w nasz obecny stan”. A potem, dla tych z nas, którzy faktycznie mieli być beneficjentami życia i dążenia do szczęścia, to cudowne protestanckie echo: „Umrzesz. A później jest lepsza przyszłość,” doprowadziło nas do bardzo podstępnej innowacji, która również była częścią amerykańskiej tradycji.
Życie, wolność i dążenie do szczęścia to właściwie to, co sobie wmawiamy, ale tak naprawdę to co mamy to Szlak Łez. Co to było? To była masakra rdzennych ludów. Mamy przywóz robotników do kopalń, do przedsiębiorstw wyzyskujących robotników, do gigantycznych zakładów przemysłowych.
Mieliśmy kanały, które trzeba było wykopać, huty, które trzeba oraz to bezduszne zaniedbanie ludzkości. I tak nagle pojawiła się ta dysproporcja między życiem, wolnością, dążeniem do szczęścia, i ojej, nie ma zbyt wiele szczęścia i nie ma zbyt wiele życia, a ekonomicznym motorem jest tak naprawdę strach przed śmiercią.
Tak więc u podstaw całej naszej fabuły leży rozwój przemysłu, który mówi, że my, naród, istniejemy wspierając się o strach przed śmiercią, tak samo, jeśli nie bardziej niż o możliwość życia. Te historie są częścią amerykańskiej struktury, która prowadzi nas do miejsca, w którym jesteśmy skłonni powiedzieć, że istnieje ekonomiczna motywacja, która jest ważniejsza niż życie.
I to jest powód, dla którego nie mamy problemu. W latach sześćdziesiątych XIX wieku, kiedy interesy ekonomiczne Południa wchodzą w konflikt z ekonomicznymi interesami Północy, nie zaskakuje fakt, że kierujemy broń przeciwko sobie, ponieważ spędziliśmy już pokolenie lub dwa na wzmacnianiu tego twierdzenia, że życie jest w rzeczywistości mniej ważne niż interes ekonomiczny, który tak naprawdę przeciwstawia się agendzie społecznej. Zanim dobrnęliśmy do 1815 roku mieliśmy już do czynienia z wyczerpanymi zasobami Skarbu Państwa. Bankowość prywatna staje się więc bardzo ważną częścią finansowania działalności zarówno rynku kredytowego opartego na rolnym cyklu wzrostu, jak i północnego rynku przemysłowego, który dotyczy przemysłu i aktywów długoterminowych. Te dwa światy istnieją dzięki bankowości prywatnej.
Inna branża, która działa w tamtym czasie, jest bardzo interesującą branżą jednoczącą, a jest nią branża ubezpieczeń na życie. O ubezpieczeniach na życie nie mówi się, gdy myślimy o amerykańskiej historii. A trzeba, ponieważ w okresie od 1815 do 1860 roku była to jedna z najszybciej rozwijających się branż i była wszechobecna we wszystkich kulturach i społecznościach Ameryki.
Ubezpieczenia na życie stanowiły siłę jednoczącą. Było to tak znaczące, że zarówno podczas rewolucji przemysłowej, jak i wojny secesyjnej, interesy ubezpieczycieli na życie były nieustannie bronione i wzmacniane. I stali się oni nie tylko mocno wpływową grupą, ale stali się ludźmi, którzy określają czas trwania rzeczy, które zdarzają się w zwykłym życiu.
Określają daty, kiedy jesteś produktywny i kiedy już nie jesteś produktywny. Budują one oczekiwanie, że jest ktoś inny, gdzieś indziej, kto się tobą zaopiekuje. W rzeczywistości to aktuariusz wpadł na pomysł, że można zmierzyć prawdopodobieństwo życia i można porównać życia między sobą, i można założyć różnicę między tym jak jedna osoba będzie żyła i ostatecznie umrze, a tym jak inna osoba będzie żyła i umrze.
I to właśnie Ameryka posłużyła za żyzne miejsce narodzin innowacji, która tak naprawdę zaczęła się dopiero w latach 80-tych XVIII wieku, mniej więcej w czasie, kiedy powstał kraj.
Jeśli się nad tym zastanowić, to bardzo interesujące, że na tle życia, wolności i dążenia do szczęścia zamierzamy stworzyć model ekonomiczny oparty na śmierci. Zbudujemy silnik ekonomiczny, który stanie się ogromnie ważny. 2 miliardy dolarów były zakładami przeciwko życiu. Więcej pieniędzy niż łączna wartość większości innych gałęzi przemysłu. Rolnictwo, żelazo, kolej – 2 miliardy dolarów. I to było w 1880 roku, my, naród, który mówił: „Będziemy się bardziej angażować w śmierć niż w życie”.
Musimy zrozumieć, że Ameryka, którą mamy obecnie, jej zrozumienie wymaga uznania, że nie wpadliśmy w to przez przypadek. Zostało to zaprojektowane i wbudowane w eksperyment wielkiego eksperymentu. Dlatego krytykowanie przez nas tego, gdzie jesteśmy obecnie, wynika z braku zrozumienia tego, że założenie leżące u podstaw dotyczyło tego, że ktoś inny musi dbać o nasze życie, ponieważ my nie mogliśmy.
Wprowadziliśmy więc ubezpieczenia na życie, wprowadziliśmy emerytury, wprowadziliśmy związki zawodowe, wprowadziliśmy wszystkie te inne mechanizmy, które nie dotyczą życia, nie dotyczą wolności, nie dotyczą dążenia do szczęścia. A wszystko to jest przejawem prawdy o amerykańskiej historii, która była napędzana wokół tego, że cena życia była niższa niż cena postępu gospodarczego.
W ciągu stu lat, od narodzin wiedzy aktuarialnej do tyranii systemu ubezpieczeniowego, który powiedział: „Teraz nie mamy monarchy, który się o nas zatroszczy, teraz nie mamy Boga, ani papieża, który się o nas zatroszczy, teraz musimy zatroszczyć się sami o siebie”.
Położyliśmy naszą wiarę i zaufanie nie w życiu, nie w wolności, nie w dążeniu do szczęścia, ale położyliśmy nasze zaufanie w korporacyjnym modelu finansowym, który mówił: „Coś w tym jak wygląda dzisiejsza rzeczywistość nie jest wystarczające do tego, aby zapewnić mi przyszłość, więc zamierzam zapłacić dzisiaj. Zamierzam się dziś zabezpieczyć na przyszłość, której nawet nie doświadczę”.
To jest przyszłość, która będzie dla kogoś innego, gdzie indziej. A kto jest beneficjentem tej polityki? Oczywiście, szkoccy prezbiterianie chcieli, aby były to wdowy i sieroty. To właśnie oni mieli być beneficjentami. Jeśli spojrzeć na to, kto był prawdziwym beneficjentem, to okazuje się, że prawdziwym beneficjentem były systemy bankowe, które w rzeczywistości chciały się upewnić, że twój dług może zostać spłacony za twoją nadmierną konsumpcję w życiu.
Następujące pytania brzmią świetnie: „Czy nie dbasz o to, co stanie się z twoimi dziećmi po twojej śmierci? Czy nie chciałbyś się upewnić, że nic im się nie stanie? Czy nie troszczy się Pan o żonę, którą Pan zostawi po sobie, Panie robotniku? Czy nie dba Pan o ich rodziny? Czy nie zależy Panu na tym, jakie będą ich przeżycia?”. Ale to była tylko propaganda marketingowa. W rzeczywistości powodem, dla którego my, naród, zdecydowaliśmy się uczynić z ubezpieczeń na życie podstawową gałąź przemysłu w Ameryce, było to, że nauczono nas konsumować ponad stan.
A wiedzieliśmy, że w życiu przesadzamy z konsumpcją i dlatego narobimy sobie długów. A skoro narobimy długów, musimy być w stanie je spłacić. Naprawdę to zrobiliśmy, ponieważ my, naród, nie wierzyliśmy w życie, nie wierzyliśmy w wolność i nie wierzyliśmy w dążenie do szczęścia. Tak naprawdę przeformułowaliśmy coś, postawiliśmy na głowie. Nie chodziło o nasze życie, nie chodziło o nasz strach przed śmiercią, nie chodziło o wolność, chodziło o naszą wolność od tyranii.
Nie chodziło o dążenie do szczęścia, tylko o dążenie do rzeczy, artefaktów, własności, ziemi, gadżetów, rzeczy, które uczyniłyby nas niezależnymi. Nie dążyliśmy do szczęścia. Dążyliśmy do tego, by móc chronić się przed światem zewnętrznym, przed sobą nawzajem, przed rzeczami, które faktycznie mogłyby wpłynąć na nasze życie. I postawiliśmy się po stronie śmierci, nie po stronie życia.
Przez sto lat przechodziliśmy przez proces rozwijania kraju poprzez wojnę. Przeszliśmy przez proces upewniania się, że nasze porty są otwarte dla handlu poprzez wojnę. Zbudowaliśmy przemysł, aby mógł bardzo szybko przestawić się z ram przemysłowych na budowę traktorów, silników parowych i lokomotyw, zdolność do szybkiego przestawienia się na dostawy sprzętu wojskowego. I tak za każdym razem, gdy wdawaliśmy się w kolejny konflikt, mieliśmy ten gwałtowny wzrost aktywności gospodarczej. A ten wzrost aktywności gospodarczej trzeba było jakoś sfinansować.
I tak poprzez ten proces ciągłego bycia w konflikcie, a następnie ciągłego narastania długu narodowego, który trzeba było spłacać ciągle przez pewien okres czasu, zbudowaliśmy inny model. A ten drugi model był w rzeczywistości czymś, czego Jefferson nigdy nie miał na myśli. Tak naprawdę Jefferson był krytykiem faktu, że europejscy monarchowie zbudowali systemy, w których prowadzili wojny, zaciągali duże długi, prywatne przedsiębiorstwa przychodziły i ratowały tego konkretnego monarchę, a w rezultacie stawały się faktycznie władcami kraju, ponieważ sektor prywatny miał teraz króla lub monarchę, który był im wierny.
Jefferson buntował się przeciwko temu. A sto lat później dokładnie to mieliśmy w Stanach Zjednoczonych. Po panice, która miała miejsce pod koniec XIX wieku, stworzyliśmy świat, w którym banki musiały ratować rządy. A kiedy banki wykupują rządy, zgadnijcie, kto zaczyna kierować rządem? Banki.
William Jennings Bryan, uważany za jednego z wielkich amerykańskich mówców drugiej części XIX wieku, wygłosił mowę o krzyżu ze złota. Przemówienie o krzyżu ze złota było tak naprawdę przemówieniem o kwestionowaniu tego, co było okresem czasu, który rozpoczął się w 1840 roku, czyli latach 1848, 1849, kiedy to złoto w Kalifornii napędzało koncepcję gospodarki opartej na złocie i waluty opartej na złocie. Srebro było bardziej dostępne, srebro było o wiele bardziej rozpowszechnione. System waluty złotej był wspierany przez ludzi, którzy chcieli mieć aktywa długoterminowe. Północni bankierzy i ludzie, którzy definiowali aktywa długoterminowe, byli zainteresowani systemem waluty złotej.
Rolnicze Południe chciało systemu waluty srebrnej. Konflikt wokół tego pojawił się wraz z przemówieniem o krzyżu ze złota, które jest jednym z najbardziej definiujących przemówień amerykańskiej, zarówno społecznej, jak i ekonomicznej ewolucji. Dla wzmocnienia przystępności opowieści o złocie, terytoria Jukonu na Alasce stają się częścią tej historii, ale co ciekawe, są one tylko częścią tej historii. Inną częścią tej historii jest coś, co działo się u sąsiada znajdującego się bardzo daleko na południu, a mianowicie w Australii. Tak się złożyło, że Australia miała gorączkę złota, która wydawała się współwystępować z amerykańską gorączką złota.
Od zawsze uważam za fascynujący fakt to, że złoto pojawiło się w fabule w odstępie dwóch lub trzech lat, w latach czterdziestych XIX wieku, a następnie ponownie w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku. Zatem mamy fabułę, która zostaje zbudowana w latach czterdziestych XIX wieku. Potem mamy wojnę secesyjną. A następnie, w latach 90-tych XIX wieku, mamy historię złota, które pojawia się jako główna siła napędowa ludzi, którzy kontrolując złoto, kontrolują gospodarkę. Ta historia rodzi się w 1898 roku.
William Jennings Bryan jest ostatnim populistą, który mówi: „Hej, poczekajcie chwilę. Nie idźmy tą drogą, nie powtarzajmy monarchii skarbowych Europy. Pozwólmy przeciętnemu człowiekowi mieć metal, którego może używać, jak srebro, i pozwólmy każdemu mieć dostęp do systemu monetarnego”. Sugestie te milkną wraz z wyborami w 1904 roku.
W 1904 roku, obok prezydenta, podczas inauguracji, stoją nasi dyrektorzy z firm wydobywających złoto? Nie. Z firm transportowych? Nie. Obok prezydenta na scenie, kiedy składa przysięgę na swój urząd w 1904 roku, stoją dyrektorzy firm ubezpieczeniowych. Prezesi towarzystw ubezpieczeniowych wspierają dwie różne rzeczy dziejące się w tym samym czasie. Jedną z nich jest pojawienie się systemu waluty opartej na złocie, ponieważ chcą mieć twarde aktywa, aby wesprzeć swoje inwestycje.
Ale chcą też spekulacyjnych zysków z prowadzenia inwestycji spekulacyjnych wokół kopalń. Zatem są całkiem zadowoleni z posiadania złota i nie chcą popularnego srebra. Kolejną rzeczą, której chcą, jest rozwiązanie naprawdę interesującego problemu. Problem, który chcą rozwiązać, polega na tym, że średnia długość życia ubezpieczonego pracownika fizycznego, pracownika przemysłowego w Ameryce, wynosi około 30 lat. I chcą znaleźć sposób na uzyskanie inwestycji, która odpowiada okresowi życia pracownika, tak aby można było faktycznie otrzymać składkę, ale zaplanować polisę tak, aby przestała obowiązywać tuż przed wypłatą świadczenia. Trzydzieści lat.
Zabawne jest to, że ludzie podpisują dziś codziennie umowy na 30-letnie kredyty hipoteczne, 30-letnie pożyczki, 30-letnie to, 30-letnie tamto i nikt z nich nie zatrzymuje się i nie zadaje pytania, dlaczego wybraliśmy 30-letni okres. Bardzo ważnym dla nas staję to, aby zrozumieć, że wszystko w naszej gospodarce, kiedy powiedziałem, że jest napędzana przez śmierć, wszystko w naszej gospodarce, łącznie z tym jak kupujemy domy, w których mieszkamy, było w rzeczywistości oparte na strukturze, która została zaprojektowana wokół śmierci.
W 1906 roku odbył się bardzo znany Kongres Milionerów. Tak go nazwano. Nazywano go Kongresem Milionerów. To wtedy wszyscy patroni, którzy byli częścią okresu rekonstrukcji, i wszyscy patroni, którzy byli częścią przemysłowego ruchu hegemonicznego w kraju, wchodzą do urzędów. I wtedy tworzą prawa, które, zgadnijcie co, służą nam, narodowi Stanów Zjednoczonych. W 1906 roku Kongres Milionerów tworzy prawa, które mają wspierać milionerów Ameryki, a nie prawa dla narodu amerykańskiego. I nie jest przypadkiem, że w tym okresie czasu, w latach 1906, 1908 i 1910, wzrasta zaangażowanie, w którym system polityczny, system bankowy i system ubezpieczeniowy pracują ręka w rękę, aby znaleźć sposób, który nie służy wzrostowi narodu amerykańskiego i ogólnie wzrostowi amerykańskiej gospodarki, ale mają na względzie swój własny interes.
W tym czasie zbiera się również grupa ludzi, którzy są bankierami i przedstawicielami firm ubezpieczeniowych, którzy spotykają się i organizują serię spotkań, na których dyskutują o tym, jak przejąć dodatkową władzę w Kongresie i w ustawodawstwie.
Próbują zrozumieć w jaki sposób mogą zbudować prywatny system, który nie byłby zależny od nikogo i poprzez ten system kontrolować gospodarkę Stanów Zjednoczonych. To ostatecznie, w latach 1911-1913, staje się rdzeniem tego, co obecnie znamy jako Rezerwę Federalną. Rezerwa Federalna była w gruncie rzeczy dość praktyczna.
Był to mariaż interesów banków, które musiały wymyślić, jak zapewnić sobie podaż pieniądza, i aktywów stworzonych przez system bankowy, czyli długów, które musiały zostać wykupione przez towarzystwa ubezpieczeniowe. Rezerwa Federalna stanowiła więc połączenie konieczności wytwarzania aktywów z jednej strony, a z drugiej konieczności znalezienia przez banki sposobu na zdobycie zasobów przekraczających ilość posiadanego złota.
Bowiem Rezerwa Federalna stworzyła mechanizm wiążący ze sobą dwie branże, bankową i ubezpieczeniową. I to właśnie połączenie tych dwóch dynamik było prawdziwym impulsem motywującym Rezerwę Federalną. Była to więc grabież ziemi z punktu widzenia przejęcia władzy od rządu Stanów Zjednoczonych. Powodem, dla którego została stworzona w taki sposób, było to, że Rezerwa Federalna miała możliwość ustanawiania każdej formy polityki.
Był to sposób na przekształcenie całej Ameryki w ekonomiczną siłę napędową do budowania bogactwa dla bardzo określonej grupy ludności. I to było tak drastyczne, tak drastyczne, że w 1904, 1905 i 1906 roku nawet Kongres (…) I pomyślmy o Kongresie, o Kongresie Milionerów. To nie byli przedstawiciele my, naród, to nie byli zwolennicy agraryzmu, to był Kongres My, Naród.
Ten Kongres nie składał się z niczego innego jak tylko z arystokracji, ten Kongres był tak urażony wpływami biznesu, wpływami banków i wpływami towarzystw ubezpieczeniowych, że właściwie powołał komisję, która miała zbadać, co jest nie tak z Ameryką. Komitet Pujo, jak wiadomo wszem i wobec, opisał to, co nazywało się powiązanymi zarządami.
Powiązane zarządy to różni prezesi wszystkich kultowych firm w Ameryce, którzy wydawali się mieć tę samą ostateczną strukturę sprawozdawczości, która ostatecznie zdawała raporty bankom i ubezpieczycielom. Komitet Pujo spędził lata na badaniu tego, co uważał, co uważał Kongres i co większość amerykańskiej opinii publicznej uważała za poza kongresowe, poza legislacyjne, poza konstytucyjne zagarnięcie władzy przez kilku przemysłowców.
Tragedia polega na tym, że doszli oni do wniosku, że to naprawdę się wydarzyło, że doszło do prawdziwego przejęcia Ameryki. W 1906 roku, a potem ponownie w 1912 i 1913 roku, my, naród, przeprowadziliśmy dochodzenie w sprawie tego amerykańskiego eksperymentu. I my, naród, doszliśmy do wniosku, że kontrola nad eksperymentem została przejęta.
Mieliśmy Komisję Andersona, mieliśmy Komitet Pujo, które wykazały, że powiązane zarządy, ci sami ludzie, którzy kontrolowali banki, firmy ubezpieczeniowe i produkcję przemysłową, ci sami ludzie, którzy stoją u steru wszystkich głównych gałęzi przemysłu, w rzeczywistości kontrolowali Amerykę, która kiedyś była krajem wolnych ludzi, krajem możliwości, krajem nas, narodu, krajem wielkiego eksperymentu. I zgadnijcie co?
Nic nie zostało zrobione. Mieliśmy informacje, zostało to nagłośnione, było w mediach, a my, naród, siedzieliśmy i mówiliśmy: „To jest zbyt poważne, abyśmy mogli sobie z tym poradzić”.
Wraz z utworzeniem Rezerwy Federalnej nastąpiła zmiana języka. Przejście w języku od wielkiego eksperymentu, Tocqueville’owskiej zasady demokracji i wielkiego amerykańskiego eksperymentu, przechodzi we wspaniały wiek.
I to jest zupełnie inny zestaw języka, bo kiedy mamy ten wspaniały wiek, a następnie mamy I Wojnę Światową, największą wojnę lub wojnę, która miała zakończyć wszystkie wojny, mamy ten pogląd, który jest teraz wspierany przez tych, którzy obecnie kontrolują państwo. Są to bankierzy i ubezpieczyciele, którzy naprawdę zamykają się w swojej kontroli nad państwem. Oni, wraz z przemysłowcami, naprawdę dyktują ten pogląd, że możemy rozwiązać wszystko. I tak oto nastał wspaniały wiek wielkich rzeczy. A wszystko jest przesadne.
Nasze niebo rozrasta się, staje się większe, nasze krajobrazy stają się większe, nasze miasta stają się bardziej płodne, bardziej zatłoczone. Po prostu wszystko jest wspaniałe. I ta wspaniała epoka, która nadchodzi w 1913 roku, zostaje częściowo przerwana przez I Wojnę Światową. Ironia polega jednak na tym, że I Wojna Światowa uderza w Amerykę dokładnie we właściwym momencie, ponieważ podczas gdy Europa obserwuje jak jej infrastruktura jest niszczona przez masowe kampanie bombowe, pożary i wszystko inne, wzrost potęgi gospodarczej Ameryki wynikał w równym stopniu z faktu, że nie była bombardowana, jak i z tego, że Ameryka była w jakiś sposób lepsza pod względem technologicznym i przemysłowym.
Po prostu mieliśmy infrastrukturę. I tak, kiedy przechodzimy przez I Wojnę Światową, mamy tę piękną historię, którą sobie opowiadamy, a która prowadzi nas do lat 20-tych, gdzie mówimy o ryczących latach 20-tych, wszystko się buduje, wszystko dymi, wszystko działa i mamy tę ogromną, infrastrukturę, która napędza gospodarkę.
Ta gospodarka była produktem ubocznym braku globalnej gospodarki, ponieważ Europa została doszczętnie zniszczona bombardowaniami. Tak więc nie przez przypadek widzimy, że amerykański wzrost ma miejsce po raz kolejny nie z powodu wyższości, ale dlatego, Ameryka posiadała nienaruszoną infrastrukturę, z której mogła korzystać.
Podczas gdy I Wojna Światowa zniszczyła infrastrukturę Niemiec, Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii, my mieliśmy nietkniętą infrastrukturę. Tak więc, jak Amerykanie uwielbiają to robić, opowiadamy historię o tym, że byliśmy lepsi, ale bycie lepszym było wynikiem tego, że wszyscy inni byli w kiepskim stanie. W tym czasie wyłonił się światopogląd, który mówi: „Ameryka jest motorem gospodarczym, a nie filozoficzną deklaracją moralnych możliwości”. Zrozumienie tego jest bardzo ważne, ponieważ to, co robimy potem, wzmacnia tę historię przez lata 20-te. Konsumpcja króluje. I nadmierna konsumpcja króluje.
Powstają wielkie partie, wielkie budynki i wielkie ikony. I dzieje się tak przez całą drogę do lat 20-tych, aż nagle do czegoś dochodzi. Co się wydarzyło? Nastąpił Wielki Kryzys. Wielki Kryzys zrodził się ze związku bankowości i firm ubezpieczeniowych, które napędzają nieznane wcześniej zjawisko, jakim jest gospodarka oparta na długu. A to oznacza przyspieszenie nadmiernej konsumpcji. Ludzie kupują, budują, robią różne rzeczy, ale nie wiedzą jeszcze, jak to jest żyć w świecie zdefiniowanym przez walutę denominowaną w długu. Z tego powodu spekulacja jest lekkomyślna i nieokiełznana, a w końcu kończy się Wielkim Kryzysem.
W okresie między 1929 a 1933 rokiem reakcja opinii publicznej jest następująca: „Coś poszło zasadniczo nie tak”. A „coś, co poszło zasadniczo nie tak,” zostało prawidłowo zidentyfikowane jako system bankowy i ubezpieczeniowy, które były ze sobą powiązane. Było w tym coś, czemu ludzie nie ufali i mieli rację w swoich podejrzeniach. Problem jednak w tym, że ludzie nie rozumieli dokładnie, co było nie tak.
Mieli tylko przeczucie, że być może coś na początku XX wieku zostało przejęte i mieli przeczucie, że jest coś, co należy zreformować. I tak mamy ustawy bankowe, mamy ustawy o papierach wartościowych, Ustawę o papierach wartościowych z 1933 roku, Ustawę bankową z 1934 roku. Zostały one zebrane razem, aby rzekomo chronić społeczeństwo. Istnieje „ale”. I to jest naprawdę kluczowe. Co powstało w latach 30-tych? Towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym rząd stał się nie ideałem Jeffersona, nie przemysłowym magnatem handlowym z XIX wieku, ale stało się ubezpieczycielem ostatniej szansy dla czego? Dla depozytów bankowych.
W ramach reformy bankowości, która rzekomo miała być odpowiedzią na unię bankowości i ubezpieczeń, stworzyliśmy towarzystwo ubezpieczeniowe dla banków. Ostateczna ironia, ponieważ ta unia wprowadziła pojęcie, że w Ameryce jest coś, co jest suwerenne i niezdolne do niewypłacalności. I tak, zatrzymani przez I Wojnę Światową, zatrzymani przez masową ekspansję kredytu i zadłużenia w latach 20-tych, która doprowadziła do Wielkiego Kryzysu, my, naród, zdecydowaliśmy, że rozwiązanie problemów, które dostrzegaliśmy, jest dla nas zbyt skomplikowane.
Tak więc w latach 30-tych, my, naród, postanowiliśmy zwrócić się do tego samego rządu, tego samego rządu, który znaleźliśmy w pierwszej dekadzie XX wieku, który okazał się własnością korporacji, był przez nie obsługiwany i manipulowany. Tego rządu.
Rządu, o którym mówiliśmy, że nie jest już reprezentacyjny, rząd, o którym mówiliśmy, że nie jest już nami, narodem, tego rządu, do którego zwracamy się, aby rozwiązać problem braku poczucia, że możemy coś zrobić. Więc co zrobiliśmy? Cóż, zrobiliśmy kilka genialnych rzeczy, wykorzystując tę niesamowitą innowację, która pojawiła się w 1913 roku, Rezerwę Federalną, czyli wtedy, gdy my, naród, zdecydowaliśmy się pozwolić grupie prywatnych banków i towarzystw ubezpieczeniowych kontrolować wszystkie nasze pieniądze, co było decyzją, na którą my, naród, faktycznie pozwoliliśmy.
Na tle tej decyzji, postanowiliśmy wprowadzić inne, naprawdę wspaniałe innowacje. W 1933 roku, aby rozwiązać problem manipulacji finansowych, postanowiliśmy stworzyć – czy jesteście na to gotowi – towarzystwo ubezpieczeniowe, które będzie ubezpieczać banki, w postaci Federalnej Korporacji Ubezpieczeń Depozytowych. Towarzystwo ubezpieczeniowe dla bankowości.
Wymyśliliśmy fuzję, nieświęty sojusz tych samych rzeczy, które zaledwie 20 lat wcześniej uznaliśmy za opanowane przez impuls handlowy. I nie zrobiliśmy nic. Nie powiedzieliśmy: „Chwileczkę. Może mamy tu do czynienia z kardynalnym problemem. Może zwrócenie się ku bankowości i ubezpieczeniom, może zwrócenie się ku temu impulsowi jest w istocie złym pomysłem, skoro tym, co próbujemy rozwiązać, jest problem bankowości i ubezpieczeń.
Prawdopodobnie naprawdę złym pomysłem jest tworzenie towarzystwa ubezpieczeniowego, aby upewnić się, że chronimy banki, jeśli martwimy się, że ludzie nie są chronieni przed towarzystwami ubezpieczeniowymi i bankami”. Tworzymy więc narodowy system bankowości i ubezpieczeń. A potem robimy coś jeszcze. Jako część Nowego Ładu, tworzymy kolejną rzecz, opinię, która brzmi: „Nie ufamy już korporacjom”. Zaufamy więc rządowi kontrolowanemu przez korporacje, aby wymyślił coś, co kontroluje naszą przyszłość.
I tak tworzymy coś, co nazywa się Administracją Ubezpieczeń Społecznych, która ma się nami opiekować. A to, co nastąpi sprowadza się do tego, że opodatkujemy się w teraźniejszości, abyśmy mogli zadbać o przyszłość, która jest nieokreślona. Człowieku, to brzmi jak ubezpieczenie na życie, tak? I zbudowaliśmy system emerytalny, który odzwierciedlał system ubezpieczeń na życie.
I nic dziwnego, że to co zrobiliśmy można podsumować zdaniem: „My, naród, będziemy wypisywać czeki i będziemy je wysyłać w jakieś miejsce. Właściwie nie wiemy, gdzie one trafiają, ale trafiają do funduszu powierniczego”. I bardzo sprytnie używamy słowa „Trust”, ponieważ oczywiście, kto nie miałby zaufania, jeśli jest to rzeczywiście Trust [ang. zaufanie], i jeśli jest to korporacja gwarancyjna. „Zaufanie, gwarancja – to brzmi świetnie. Oczywiście, że chcę to zrobić.” Cóż, nigdy nie pytaliśmy, na co idą pieniądze, co one właściwie robią, i nie pytaliśmy o to, ponieważ odpowiedź w 1934, 1935 i 1936 roku byłaby tak samo obrzydliwa, jak te odpowiedzi, kiedy pytano o to ponownie w latach 70-tych.
A mianowicie, że wypisywaliśmy czeki na niepłynną agencję rządową, która kupowała – czy jesteście na to gotowi – dług Stanów Zjednoczonych. A dlaczego posiadanie długu było takie ważne? Cóż, okazuje się, że dług to zabawne, małe zwierzę. Dług jest właściwie nieskorelowany z żadnymi innymi czynnikami, gdzie na rynkach odnotowuje się wzrost lub spadek, gdzie szczęście może dopisywać lub wprost przeciwnie przez pewien okres czasu.
Dług jest produktem bardzo stałym i zachowuje się w bardzo podobny sposób na przestrzeni czasu. Rezerwa Federalna została powołana do życia po to, by ustabilizować powstawanie długu, tak by inwestor z sektora prywatnego mógł czerpać korzyści z pieniędzy podatników. Nie jest zaskakujące, że 16. poprawka, która pozwala nam opodatkować obywateli na poziomie federalnym zbiega się w czasie z utworzeniem Rezerwy Federalnej, która mówi: „Nasza waluta będzie oparta na długu”. Wiara i zaufanie pokładane w te dwie rzeczy są bardzo wyraźne.
„Dopóki płacisz podatki, mamy pewność, że weźmiemy twoje pieniądze”. Ten system działa. Dług się rozszerza, a system monetarny nadal się rozszerza wokół niego. A emerytury, emerytury socjalne, emerytury korporacyjne, aż do lat 70-tych, co robiły te wszystkie emerytury? W rzeczywistości zasilały pieniędzmi zadłużenie kraju. W którym miejscu brzmi to jak „kraj wolnych, dom odważnych”? W którym miejscu mamy to, że kiedy spojrzymy na Deklarację Niepodległości, zauważymy, że jedną z rzeczy, o której Pierwszy i Drugi Kongres Kontynentalny powiedziały, że jest nie do przyjęcia, był system, w którym my, naród, byliśmy opodatkowani w sposób, w którym nie byliśmy reprezentowani?
To było sedno tego, o czym mówiliśmy, to znaczy, że tworzymy eksperyment z dala od tego. A do 1933 i 1934 roku zbudowaliśmy system, który był w 100% napędzany przez tę samą rzecz, o której mówiliśmy, że ją odrzucamy. Oto amerykański eksperyment, nad którym całkowicie przejęto kontrolę. To pojęcie, że istnieje wolna od ryzyka inwestycja, zwana długiem Ameryki, było w rzeczywistości tym, do czego doszliśmy po mniej niż dwóch pokoleniach eksperymentowania z unią. Eksperyment z unią/związkami nie przetrwał Wielkiego Kryzysu.
A Wielki Kryzys stał się podstawą do stwierdzenia przez USA, że mają gospodarkę, która nie może nie spłacić długu. Ma gospodarkę, która zawsze będzie się rozwijać, zawsze będzie produkować, zawsze będzie osiągać lepsze wyniki. A teraz idziemy naprzód i zdajemy sobie sprawę, że w miarę rozwoju sytuacji te rzeczy, te instrumenty dłużne, wszystkie te modele, które budujemy, zaczynają się sprawdzać.
Składasz obietnicę, musisz jej dotrzymać. Trzymamy się tych prawd. A co, jeśli składamy obietnice, których nie zamierzamy dotrzymać? Co jeśli składamy obietnice wiedząc, że nie mamy zamiaru ich dotrzymać? Co jeśli, gdy Roosevelt powiedział: „Mamy tę nową umowę. Stworzymy system, w którym żaden robotnik nigdy nie zostanie bez dachu nad głową, gdy straci pracę, gdy zostanie ranny, gdy coś pójdzie nie tak i w jego rodzinie dojdzie do tragedii,” co jeśli Roosevelt wiedział, że system, który buduje, jest zbudowany na pustej obietnicy, że być może pewnego dnia my, naród, zapomnimy o złożonych obietnicach? Co jeśli to było częścią tej struktury? A tragedia polega na tym, że nie było żadnego z tych „co by było gdyby”.
Stworzyliśmy system, w którym dług, który wyemitowaliśmy w 1913 roku, stał się wymagalny w momencie, gdy wydarzyło się coś innego. 30 lat, zobaczmy, 30 lat, 1913-1943. Gdzie nas to stawia? To stawia nas w świecie ogarniętym wojną. Nie mieliśmy zamiaru spłacać tego długu. Mieliśmy za to zamiar przekazać refinansowanie tego długu komuś innemu.
Jeśli się cofnąć i policzyć, to rok 1913 jest rokiem utworzenia Rezerwy Federalnej. I jeśli o tym pamiętacie, to w 1943 roku zaczęły zapadać aktywa długoterminowe, czyli takie, które miały być spłacone w ciągu 30-stu lat. Widzicie, że niby przypadkiem świat stworzył kolejne wydarzenie, które zamaskowało pierwsze bankructwo Ameryki, ponieważ pierwsze bankructwo Ameryki byłoby widoczne, gdyby nie fakt, że nadeszła II Wojna Światowa. A II Wojna Światowa stworzyła kolejny cykl niszczenia infrastruktury w Europie, pozbawiając ją bez wątpienia najbardziej innowacyjnej i przemysłowej potęgi na świecie w tamtym czasie, jaką były Niemcy.
A pierwsze zaniedbania Ameryki zostały ukryte i zasadniczo zakamuflowane pod przykrywką II Wojny Światowej. II Wojna Światowa stworzyła kolejny impuls, który pozwolił Ameryce złożyć reszcie świata oświadczenie: „Będziemy tą potęgą przemysłową”.
W czasie II Wojny Światowej ma miejsce bardzo interesujące wydarzenie, jakim jest konferencja w Bretton Woods. Konferencja w Bretton Woods, jeśli naprawdę dogłębnie zrozumiemy co się wydarzyło, była spotkaniem sił sprzymierzonych i innych, które zebrały się, aby zadać pytanie: „Jak wygląda świat z Ameryką u steru?”.
Bretton Woods było anonimowym miejscem spotkań dla bogatych ludzi, co nie było zaskoczeniem. Mówiliśmy, że budujemy mały, mini zamek wypoczynkowy z dala od wszystkiego, i Bretton Woods właśnie nim było. Sprowadziliśmy dygnitarzy z całego świata, aby się spotkali i zgodzili się, że jeśli alianci wygrają wojnę i jeśli Ameryka będzie wyglądała na największego zwycięzcę pod koniec II Wojny Światowej, jeśli te dwa warunki zostaną spełnione, wtedy Ameryka będzie dyktować reszcie świata, jak reszta świata ma żyć.
Zwołaliśmy więc konferencję w Bretton Woods, zebraliśmy przywódców ówczesnego świata sojuszniczego i powiedzieliśmy: „Jeśli wygramy wojnę, jeśli mamy możliwość odniesienia sukcesu tutaj, dlaczego nie weźmiemy pieniędzy nas, narodu, i dlaczego nie upewnimy się, że staną się one wszechobecną walutą handlową świata?”.
Wtedy wszyscy na świecie mówią: „Cóż, funt brytyjski zniknął, marka niemiecka zniknęła, wszystkie te waluty, o których zwykliśmy myśleć jako o walutach handlowych, zniknęły, więc jeśli wygramy, jeśli my, sojusznicy, wygramy, to w rzeczywistości stworzymy system monetarny na całym świecie, w którym amerykańska waluta denominowana w długu stanie się standardem handlowym”.
Tamten świat był nieprzewidzianym wypadkiem.
Ale był to nieprzewidziany wypadek, który miał zrównoważyć fakt, że my, naród, wiedzieliśmy w 1943 roku, że nie będziemy w stanie spłacić naszych długów. Stworzyliśmy więc cały instrument zwany obligacjami wojennymi. Stworzyliśmy też wiele innych sposobów, aby zamaskować refinansowanie pierwszej rundy długu, którego nie mieliśmy zamiaru spłacić.
Zabawną rzeczą dotyczącą Bretton Woods jest to, że nie wiedzieliśmy, że wygramy. Naprawdę nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy, czy uda nam się to osiągnąć. Ale to co powiedzieliśmy brzmiało następująco: „Gdybyśmy to zrobili, czego byśmy chcieli? Chcielibyśmy, aby handel był denominowany w dolarach amerykańskich. Dlaczego mielibyśmy tego chcieć? Ano dlatego, że ubezpieczenie na życie i adekwatność złota nie wystarczyły, by wesprzeć kolejny zwrot w gospodarce”. I dlatego musieliśmy stworzyć inny sposób na wprowadzenie dolarów do obiegu, aby gospodarka wydawała się wzrastać.
Dlaczego? Ponieważ musieliśmy obsługiwać dług, który zaciągnęliśmy, a nie mieliśmy gotówki i waluty na obsługę tego długu. Musieliśmy więc stworzyć mechanizm, który by to wzmocnił. Tak więc Bretton Woods staje się bardzo ważną częścią końca amerykańskiego eksperymentu pod innym względem, ponieważ w Bretton Woods nie mówimy ludziom: „Hej, wiesz co, przyjdź, bądź częścią tego kraju wolnych ludzi, domu odważnych”. To, co mówimy, to: „My, arbitrzy wolnych i odważnych ludzi, powiemy wam, reszcie świata, jak powinniście żyć”.
A konferencja w Bretton Woods, jako wydarzenie w czasie II Wojny Światowej, jest jeszcze bardziej nielogiczna, ponieważ w tamtym czasie, gdybyś zapytał 10 lat wcześniej, jaka jest najsilniejsza waluta na Ziemi, nikt nie powiedziałby, że dolar amerykański.
Dolar amerykański nie istniał tak długo. Powiedzieliby, że jest to marka niemiecka lub funt brytyjski, ponieważ istniały one od dawna i miały zaufanie gospodarek, które je wspierały. Dolar amerykański tego nie miał. Mieliśmy za to Bretton Woods i mieliśmy ropę. Kontrolując Bretton Woods i kontrolując to, co działo się na Półwyspie Arabskim wokół ropy, byliśmy w stanie wypchnąć dolara na światowy rynek, tak że pod koniec II Wojny Światowej mieliśmy system, który miał w sobie wystarczająco dużo waluty, by wspierać gospodarkę opartą na długu. Prawie. Prawie.
I to prawie zadziałało, z powodu tego paskudnego małego wynalazku, jakim jest okres 30-stu lat. Bo jeśli policzyć, od 1913 do 1943 roku. 1943 rok, 30 lat później, daje nam 19 (…). „O cholera, to się dopiero okaże”. 1943 do 1973, następny cykl 30-letni. Co dzieje się w tym czasie?
Oczywiście, w tym okresie czasu Ameryka posiada infrastrukturę przemysłową, która się rozwija. Mamy branżę samochodową, która rozwija się na całym świecie. Mamy branżę elektryczną i telekomunikacyjną, która rozwija się na całym świecie. Mamy branżę radiową. Mamy branżę telewizyjną. Mamy wszelkiego rodzaju rzeczy, które się dzieją. Mamy cały ten wzrost, a wpływ Ameryki rozprzestrzenia się na cały świat. Mamy też tę cudowną rzecz o Agencji działań wojennych, która jest fenomenalnym motorem gospodarczym.
Rozwija się, rozprzestrzenia się, następują wszystkie te rzeczy. I w końcu ludzie w Europie zaczynają mówić: „Nie jestem pewien, czy to wszystko działa tak dobrze. Widzimy w Ameryce rzeczy, które sugerują, że ten system oparty na długu nie działa”. Ponieważ to, co zrobiliśmy, jest częścią mechanizmu handlowego. Powiedzieliśmy: „Hej, przemysłowa Ameryka jest wspaniała, reszta świata jest wspaniała. Potrzebujemy zasobów reszty świata, aby zbudować przemysłową wielkość Ameryki”. Wszystko idzie jak po maśle, a my wciąż mamy ten mały paskudny problem.
A ten paskudny problem polega na tym, że stworzyliśmy go już w 1898 roku, a była nim hegemonia złota. Wiedzieliśmy, że nie mamy wystarczającej ilości złota, aby poprzeć wszystko, co mówimy, ale mieliśmy go wystarczająco dużo, aby poprzeć rezerwę cząstkową tego, co wydawało nam się, że mówimy. I to wszystko miało działać naprawdę dobrze, dopóki ludzie nie zaczęli szturchać tego amerykańskiego eksperymentu, teraz jako ekonomicznej hegemonii świata.
Zaczęli go szturchać, a on zaczął mówić: „Hmm, zastanawiam się, czy to naprawdę się trzyma. Zastanawiam się, czy gospodarka amerykańska naprawdę jest taka, jak mówi. Zastanawiam się, czy dolar naprawdę jest tym, czym mówi, że jest”. I w 1971 roku wydarzyła się straszna rzecz. W 1971 roku świat zbiera się i mówi: „Tak, nie mamy pełnego zaufania do tego czegoś, co nazywa się amerykańskim dolarem. Nie mamy pełnego zaufania do tego, co nazywa się amerykańską gospodarką. Nie mamy pełnego zaufania do tego, co widzimy, że dzieje się w tym wielkim amerykańskim eksperymencie gospodarczym”.
A dziedzictwo 1849 roku, dziedzictwo 1898 roku, dziedzictwo 1913 roku, dziedzictwo 20-dolarowego złotego banknotu Morgana, dziedzictwo złota w Ameryce, tego pięknego systemu waluty złotej, który mówi: „My, naród, będziemy mieli złoto jako pełne zaufanie i zabezpieczenie dla całego długu i wszystkich obietnic, które złożyliśmy.
My, naród, zdecydowaliśmy się w weekend powiedzieć światu, by nie miał zaufania do naszego złota. Nie wierzcie i nie ufajcie naszemu dolarowi. Ufajcie iluzji naszego wiecznego wzrostu,” kiedy reszta świata zaczyna realnie oceniać, jak solidna jest amerykańska gospodarka. I fakt, że teraz Ameryka nie reprezentuje kraju szerokich możliwości, Ameryka reprezentuje potęgę gospodarczą. A to ogromna różnica w stosunku do sytuacji, od której zaczynaliśmy w 1773, 1776 i 1815 roku. Teraz jesteśmy potęgą ekonomiczną, a właściwie jesteśmy potęgą globalną.
A to, co daje nam globalną potęgę, to unia naszego systemu monetarnego i ekonomicznego oraz naszego systemu wojskowego. I te dwie rzeczy idą jak torpeda. Reszta świata patrzy na nas i zaczyna mówić: „Nie jestem pewien, czy to jest świat, z którym się zgadzamy. Nie jestem pewien, czy to jest świat, który chcemy zobaczyć, jak rośnie i manifestuje się, i jest dominującą historią na światowej scenie”.
I co się dzieje – kilka krajów europejskich grozi, że zażąda wykupu swojego złota. Nie wierzą już w dolara. Nie wierzą już w amerykańską historię. Nie wierzą już w iluzję. I w 1971 roku następuje ostateczne złamanie obietnicy Ameryki. Prezydent decyduje się w weekend na faktyczne oderwanie waluty od złota. Jednostronnie ogłasza, że standard złota nie jest już standardem. Nie ma żadnej standardowej podstawy dla naszej gospodarki.
Jedyną rzeczą, z którą musimy pracować, i jedyną rzeczą, z którą reszta świata musi pracować, jest wiara w to, że Ameryka dotrzyma swoich obietnic dotyczących zadłużenia. Ameryka, wielki eksperyment ludzkości, wchodzi do więzienia dla dłużników, które jest tym samym więzieniem, z którego ludzie opuszczali Wyspy Brytyjskie i Europę w XVIII wieku, by stamtąd uciec.
Z naszych korzeni ukształtowaliśmy ostateczny model zadłużania się, który działa do dziś.
Mamy więc świat, w którym zaczynamy od początku, gdzie uciekliśmy od tyranii, uciekliśmy od hegemonii banków, finansistów, monarchów i patronów, i w 1971 roku tworzymy system, który staje się systemem czystej śmierci. I w jeden weekend zlikwidowaliśmy standard złota. I mogliśmy to zrobić. Mogliśmy to zrobić, ponieważ zanim byliśmy na to gotowi, świat był uzależniony od naszego dolara i handlu ropą, świat był uzależniony od naszego dolara i handlu bronią, świat był uzależniony od naszego dolara i handlu samochodami oraz handlu przemysłowego, i był tak uzależniony, że nie mógł znaleźć wyjścia z tej sytuacji.
I nie przez przypadek odeszliśmy od standardu złota, który łączył nas z gospodarkami europejskimi. Co postanowiła zrobić administracja Nixona w 1972 i 1973 roku? Otworzyć naszą swobodę do kupowania długów dla Azji. Ludzie mówią o dyplomacji pingpongowej, kiedy to Nixon otworzył kraj dla Chin. I mówią o tym tak, jakby to był jakiś rodzaj efemerycznego piękna i dobroczynności ze strony Ameryki. Ale to, o czym nie mówimy, to fakt, że potrzebowaliśmy nowych nabywców na nasz dług, ponieważ Europa powiedziała: „Nie wierzymy w przyszłość gospodarki obu Ameryk i potrzebowaliśmy kogoś, kto kupi nasz dług”.
Okazuje się, że kiedy Nixon odszedł od standardu złota, otworzył drogę do zakupu naszego długu i zliberalizował ilość zakupów długu, które mogą być dokonywane przez podmioty zagraniczne. Otworzył Amerykę po to, by zaangażować Chiny w zakup naszego długu, ponieważ potrzebowaliśmy nowego nabywcy.
Nam, narodowi, skończył się kredyt zaufania. Musieliśmy więc zwrócić się do kogoś innego, ponieważ nie zwróciliśmy się ku sobie. Tak naprawdę udaliśmy się na zewnątrz. I my, naród, postanowiliśmy otworzyć rachunek długu, który teraz, obecnie, kiedy wszyscy ze sobą rozmawiamy, opiewa na sumę 18 bilionów dolarów. 18 bilionów dolarów. 18 bilionów dolarów dla większości z nas brzmi jak ogromna kwota.
Większość z nas nie ma takiej sumy na swoich kontach, większość z nas nie potrafi sobie wyobrazić jak wygląda bilion czegokolwiek. Nie zmienia to faktu, że 18 bilionów dolarów brzmi jak całkiem spora liczba. „Dzięki Bogu, że mamy kogoś, kto wie, jak prowadzić biznes, a teraz kieruje naszym krajem”, prawda? Wszyscy tak myślimy. Mamy nadzieję, że tak właśnie myślimy. Ale tu pojawia się mały, malutki problem.
18 bilionów to nie jest jakaś liczba. Tak, to jest dług, który mamy. Ale jest inny problem. Ta obietnica, którą złożyliśmy, ta obietnica, która mówiła, że będziemy dbać o osoby starsze w naszym kraju, ta obietnica, która mówiła, że będziemy dbać o nasze emerytury, ta obietnica, która mówiła, że my, naród, będziemy rzeczywiście upewniać się, że Ameryka to kraj wolnych ludzi, dom odważnych, oznaczała pogoń za szczęściem długo po zatrudnieniu.
Ten wspaniały świat fazy emerytalnej naszego życia, ten świat, który teraz jest rzeczywistością dla 60 milionów ludzi, ten świat jest światem, który był wypełniony obietnicami, które zostały złożone przez Nowy Ład, przez Roosevelta. Oto problem jaki się tu pojawia. Problemem jest to, że temu światu zabrakło pieniędzy. A mówiąc „zabrakło pieniędzy,” mam na myśli, że dojdziemy do zera. Dojdziemy do zera do 2037 roku. Ale przed rokiem 2037, jeśli uda się nam dotrwać do roku 2037 i dojść do zera, w tym roku, właśnie teraz, kiedy oglądacie ten film, ten moment w czasie jest momentem, w którym, aby dotrzeć do świata, w którym wyczerpie się obietnica, w 2037 roku, musimy zacząć umniejszać jej znaczenie, właśnie teraz.
My, naród, musimy teraz powiedzieć, że tej obietnicy, którą złożyliśmy, nie zamierzamy dotrzymać. Pomówmy przez chwilę o konsekwencjach tego faktu. Oznacza to, że 60 milionów Amerykanów w ciągu kilku tygodni straci możliwość wydawania około 20% pieniędzy, do których uważali, że są uprawnieni. 20% zostaje wypompowane. Dlaczego?
Cóż, myśleliśmy, że będzie to 12%. W rzeczywistości oficjalne liczby mówiły, że będzie to 12,7%. Musielibyśmy obniżyć świadczenia o 12,7% gdzieś w okolicach 2016 lub 2017 roku. Myśleliśmy, że będzie to 12%. Ale to było zanim Rezerwa Federalna zdecydowała się obniżyć stopy procentowe, aby banki i towarzystwa ubezpieczeniowe mogły zostać ustabilizowane w 2008 roku. Najśmieszniejsze jest to, że my, naród, pozwoliliśmy, aby tak się stało.
My, naród, siedzieliśmy i nic nie robiliśmy, podczas gdy biliony dolarów zostały wypompowane z przyszłości, obietnicy Ameryki i wpompowane w te piękne instytucje, które wszyscy poznaliśmy i pokochaliśmy, jako systemy ubezpieczeniowe i bankowe Stanów Zjednoczonych, Europy i Chin. Zrobiliśmy to.
I nikt nie powiedział nam, że kiedy stopy procentowe spadły, a akcje poszły w górę i powiedziano nam wtedy, że jesteśmy w trakcie tego wielkiego powrotu, nikt nie uprzedził nas o tym, że ten powrót ma swoją cenę. Nikt nam nie powiedział, że pewnego dnia trzeba będzie zapłacić tę cenę.
Nikt nam nie powiedział, że kiedy stopy procentowe spadły niemal do zera, oznaczało to, że dochody, które miał generować dług, nie będą już spływać. A ten dochód oznacza, że programy ubezpieczeń społecznych, programy emerytalne, wszystkie programy świadczeń i wszystkie modele aktuarialne, które zostały zbudowane na założeniu, że będziemy mieli około 3% lub 2,5% zwrotu z tych wszystkich gwarantowanych przez rząd pieniędzy wolnych od ryzyka, że założenie to zostało odłożone na bok, abyśmy mogli ratować instytucje finansowe w 2008 roku.
Abyśmy mogli wspierać rynki akcji w 2010 roku. Abyśmy mogli stworzyć iluzję ożywienia gospodarczego do 2012 roku. A teraz jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.
Tkwimy w świecie, który jest niewypłacalny. Nasz świat jest niewypłacalny. A samo więzienie dla dłużników w Europie, z którego pochodziła większość naszych pierwszych imigrantów, jest w rzeczywistości dokładnie tym samym, co stworzyliśmy teraz dla nas wszystkich. Żyjemy teraz w więzieniu dla dłużników.
18 bilionów dolarów długu narodowego. 6,5 biliona dolarów nieuregulowanych zobowiązań z tytułu depozytów naszych pieniędzy w bankach, gdzie FDIC nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, aby faktycznie kontrolować wycofanie kapitału. Jeśli więc dojdzie do wycofania kapitału, to bankom zabraknie pieniędzy. Ale nie przejmujcie się tym, że brakuje 6 bilionów dolarów, ponieważ FDIC zapewnia opinię publiczną, że może pójść do Skarbu Państwa i pożyczyć 500 miliardów dolarów, aby pokryć zobowiązanie w wysokości 6 bilionów dolarów.
Te wyliczenia się nie sprawdzają. Ale nie martwcie się. Nie chodzi tylko o system bankowy, nie chodzi tylko o dług narodowy, to także ta piękna rzeczywistość, która mówi, że mamy tę ogromną rzecz zwaną pomocą społeczną, gdzie złożyliśmy warte 17 bilionów dolarów obietnice, których nie zamierzamy dotrzymać. Tak naprawdę sami się zadłużyliśmy. Obiecaliśmy przyszłość.
I tak naprawdę ubezpieczyliśmy teraźniejszość za pomocą nie mającej płynności finansowej struktury, która kosztuje nas teraz więcej niż całkowita wartość aktywów dzisiejszej Ameryki lub bankructwo. Nie rzekome bankructwo, ale faktyczne bankructwo. Nasze zobowiązania przekraczają nasze aktywa.
Ale to dobrze, bo możemy rozwiązać ten problem, prawda? Możemy udać się do wielkich korporacji, tych wspaniałych gigantycznych przedsiębiorstw, tych firm, które faktycznie zostały zbudowane jako część tego fenomenalnego amerykańskiego eksperymentu, tego wspaniałego ograniczenia odpowiedzialności, tego wspaniałego impulsu przedsiębiorczości, tej wspaniałej Ameryki, która powiedziała że my, naród, faktycznie weźmiemy model Adama Smitha, umieścimy go w żyznej glebie Ameryki i zrobimy z tego wszystkiego korporacyjny sukces. Że my, naród, ta entuzjastyczna obietnica przyszłości, możemy udać się do korporacji, tych korporacji, które teraz tak naprawdę są patronami świata, który stworzyliśmy.
Możemy pójść do nich i prawdopodobnie, nie wiem, poprosić ich o pomoc, sprawić, by coś zadziałało, ponieważ gdzieś, w pewnym momencie, to powinno zadziałać. Z wyjątkiem jednej rzeczy. Korporacje, sami beneficjenci systemu, który stworzyliśmy, te korporacje zdecydowały się przenieść swoje aktywa za granicę lata temu.
Zastanawiam się, czy rzeczywiście widziały, że coś się zbliża. Zastanawiam się, czy widziały na horyzoncie świat, w którym ten brak płynności finansowej, z którym się teraz zmagamy, być może sięgnie po ich aktywa. I zastanawiam się nad tym, co zrobiły. Zastanawiam się, gdzie Apple zostawiło swoje pieniądze. Ciekawe, gdzie GE zostawiło swoje pieniądze. Ciekawe, gdzie IBM zostawiło swoje pieniądze. Zastanawiam się, gdzie którakolwiek z tych firm umieściła swoje pieniądze.
I dlaczego nagle my, naród, ten wielki amerykański eksperyment, ten wielki Adam Smith, który powiedział: „Będziemy mieli ten wspaniały świat, w którym finanse i korporacje zastąpią monarchie i tyranię,” zastanawiam się, dlaczego jest tak, że większość tych aktywów jest teraz z powrotem w Irlandii i w nieruchomościach z siedzibą w Wielkiej Brytanii.
Czy my, naród, rzeczywiście uzyskaliśmy wolność od czegokolwiek, czy też ten gigantyczny, trwający 230 lat eksperyment nie był eksperymentem dotyczącym ludzkości? Czy ten gigantyczny eksperyment był sposobem na przejęcie kontroli nad życiem kilkuset milionów ludzi i majątkiem narodu, a także na upewnienie się, że wszystkie te zasoby nie pozostały w ojczyźnie, ale w rzeczywistości są teraz, po raz kolejny, bezpiecznie w rękach Wysp, od których rzekomo ogłosiliśmy niepodległość?
Najzabawniejsze jest to, że Kongres debatuje teraz nad tym, czy powinna istnieć amnestia, która pozwoliłaby korporacjom na sprowadzenie z powrotem aktywów, które nie zostały opodatkowane. I najwyraźniej jest to zbyt politycznie niestabilny temat dla ciebie, Amerykaninie. Nie mógłbyś tolerować tego, gdyby Apple musiało płacić podatki. Nie mógłbyś tego tolerować, gdyby IBM musiało płacić podatki. Nie mógłbyś tego tolerować, gdyby GE musiało płacić podatki, ponieważ nie byłoby to w twoim interesie.
Pomijając fakt, że ponieważ te aktywa znajdują się teraz za granicą, nie mogą być częścią zestawu rozwiązań, który mówi: „My, naród, zaczniemy teraz łamać obietnice złożone nam, narodowi”. I nie mamy gdzie się zwrócić, ponieważ pieniądze, które zostały stworzone w wyniku tego wielkiego eksperymentu, prawdziwy majątek, który został zgromadzony w wyniku tego eksperymentu, nie znajduje się już na terenie Ameryki. Ten majątek przepadł.
A ponieważ ten majątek przepadł, przepadła również możliwość jego odzyskania. My, naród, musimy rozwiązać ten problem. Do tej pory udławiliście się już ostatnim kawałkiem popcornu, wypiliście ostatnią szklankę coli, siedzicie i mówicie: „My, naród, zostaliśmy oszukani i prawdopodobnie gdzieś tam jest jakiś zły facet, który to wszystko zrobił”. A prawda jest taka, że sami to sobie zrobiliśmy. Zrobiliśmy to.
Wierzyliśmy w świat, w którym zawsze było coś lepszego poza nim. Wierzyliśmy w świat, w którym nasz strach przed śmiercią musiał jakoś zmienić sposób w jaki żyliśmy. Wierzyliśmy w świat, w którym musieliśmy patrzeć na siebie, a nie na naszych sąsiadów w naszej sieci, aby nas wspierali. Wierzyliśmy w świat, w którym chcieliśmy zastąpić nasze obowiązki, ponieważ, mimo że pozbyliśmy się monarchy, pozbyliśmy się papieża, pozbyliśmy się arcybiskupa, pozbyliśmy się wszystkich tych ludzi, wciąż wierzyliśmy, że jest ktoś, gdzieś tam, kto jest odpowiedzialny za nasze życie.
A wezwanie do przebudzenia, które mamy teraz, sprowadza się do bycia odpowiedzialnym. Nie ma kiedyś tam. Jest teraz. Jest ta chwila, właśnie teraz. My, naród, mamy do czynienia z nieudanym eksperymentem. Byliśmy częścią tego eksperymentu, co oznacza, że tak naprawdę byliśmy częścią porażki.
Wspaniała wiadomość na temat eksperymentu jest taka, że jest to tylko eksperyment. Dowiadujesz się, które elementy działają, a które nie. I możemy coś z tym zrobić. Wspaniałą rzeczą w miejscu, w którym się teraz znajdujemy, jest to, że my, naród, mamy szansę zrobić coś po raz pierwszy. I to jest powrót na wzgórze w Monticello i przeczytanie tego dokumentu, przeczytanie, że my, naród, wyznajemy te prawdy.
I kiedy mówimy, że „wszyscy ludzie są stworzeni równymi,” nie stawiamy obok tego gwiazdki i nie mówimy „z wyjątkiem niewolników, z wyjątkiem Indian, z wyjątkiem ludzi, którzy nie wyglądają jak my, z wyjątkiem tanich robotników z Indii i Chin, z wyjątkiem, z wyjątkiem, z wyjątkiem, z wyjątkiem (…)”. Jeśli uznajemy te prawdy za oczywiste, że wszyscy ludzie są stworzeni równymi, to tak jest. I wszyscy jesteśmy w tym razem.
I nie ma takiej wersji koloru skóry, pochodzenia etnicznego, czy czegokolwiek innego, która mogłaby stanąć na drodze naszej wspólnej pracy. Więc my, naród, możemy stać razem. Jeśli my, naród, wierzymy, że chodzi o obdarzonych niezbywalnymi prawami, to musimy zobaczyć świat, w którym tolerancja, ta zasada, która mówi, że „twoja wolność w rzeczywistości nie narusza mojej wolności, a moja nie narusza twojej, więc lepiej wymyślmy, jak możemy żyć razem, że wolność jest w rzeczywistości czymś, co jest częścią tego, jak traktujemy siebie nawzajem, że tolerancja jest sposobem, w jaki angażujemy się we wzajemne relacje, że nie wybieramy populacji, które nam się nie podobają, że nie zamykamy naszych granic przed ludźmi, którzy nie są tacy jak my, ponieważ się ich boimy”.
W rzeczywistości musimy zrozumieć, co mają do zaoferowania. Musimy zrozumieć, kim są i co ich interesuje. I dowiedzieć się jakie ich części, nie tylko ich kebaby, nie tylko ich tacos, nie tylko te kawałki, które możemy zjeść w naszych własnych domach, ale jakie części tych ludzi mogą nam pomóc i w czym my możemy pomóc im. Wolność i pogoń za szczęściem nie jest w rzeczywistości pogonią za rzeczami. Model przemysłowy mówił nam, że dążenie do szczęścia to ilość posiadanych rzeczy, samochód w każdym garażu, kurczak w każdym garnku.
Nowy Ład, który mówił, że rzeczy są wyznacznikiem sukcesu i szczęścia. Sukces i szczęście to nie rzeczy. Spójrz na osobę, która siedzi teraz obok Ciebie. Spójrz na nią. Szczęściem jest nawet fakt, że siedzisz w spokoju obok tej osoby. Chwyć za rękę osobę, z którą przyszedłeś teraz obejrzeć ten film. Wyciągnij rękę i chwyć jej dłoń. Poczuj ją, poczuj jej witalność, poczuj fakt, że żyjesz w miejscu i doświadczasz chwili właśnie teraz, w tym momencie, właśnie teraz, gdzie możecie faktycznie dotknąć innej istoty ludzkiej i ta istota ludzka nie jest wirtualnym hologramem, który jest dostarczany przez jakieś korporacyjne doświadczenie i rozszerzoną rzeczywistość.
To jest osoba, która rzeczywiście ma krew jest pompowana przez tętnice i żyły. To osoba, która oddycha, jest ożywiona i żyje. I weszła do kina razem z tobą i przy odrobinie szczęścia wyjdzie razem z tobą. To jest właśnie dążenie do szczęścia. Pogoń za szczęściem mówi, że jesteśmy zaangażowani. I z tym zaangażowaniem zbadaj to, co robisz w tej chwili. Czy czekasz, aby żyć do czasu przejścia na emeryturę? Wspaniała wiadomość jest taka: „Zrezygnuj z tego”.
Cudowną rzeczą w złamaniu tej obietnicy jest to, że od samego początku była to gówniana obietnica. Nie potrzebowałeś, by ktoś inny zajął się twoim życiem po tym, jak skończyłeś pracować dla kogoś innego. W rzeczywistości potrzebujesz zadbać o swoje życie teraz. A jeśli zadbasz o swoje życie teraz, jeśli będziesz dążył do szczęścia teraz, jeśli zaangażujesz się w wolność teraz, jeśli będziesz częścią społeczności teraz, nie będziesz musiał się martwić o to, co stanie się w przyszłości, bo okaże się, że ta społeczność obejmie cię i pokocha. Żyjcie, bądźcie wolni, dążcie do szczęścia. My, naród, możemy w ten sposób stworzyć doskonalszą unię.
Traktat gandawski? Traktat gandawski to moment, w którym rozpoczęto wznawianie handlu między Wielką Brytanią a Ameryką, a podstawą tego traktatu była wymienialność bankowa, dzięki której można było faktycznie przenosić pieniądze między Wielką Brytanią a Ameryką, które właśnie prowadziły ze sobą wojnę i zdecydowały się unormować stosunki handlowe, ale zamiennie ustanowiły wspólny system bankowości transferowej. I tak zbudowali ten system, dokładnie dla tego transferu aktywów, który przeniósł wszystkie aktywa korporacyjne za granicę.
W latach 30-tych XVIII wieku, David Martin, jak na ironię, wsiadł na statek i popłynął z Wielkiej Brytanii do portu w Filadelfii. I, jak wynika z naszych dokumentów, otrzymał ziemię od syna Williama Penna. W zasadzie miał otrzymać ziemię przeznaczoną pod uprawę rolną, na terenie, który był wtedy marginesem znanego świata, który w rzeczywistości znajduje się około 100-110km na zachód od Filadelfii, więc daje to poczucie, że krawędź świata była na wyciągnięcie ręki. Tak więc udał się tam i założył gospodarstwo, zaczął uprawiać rolę. I do dziś można zobaczyć tam rząd grobów i grób Davida Martina znajduje się w tym rzędzie. Więc czuje się jak u siebie w domu, kiedy wracam na tę farmę. Jest tam cała masa wspomnień.
Zobacz na: Wywiad z Catherine Austin Fitts dla Planet Lockdown
Amerykańska R/Ewolucja – dr David Martin [napisy PL]
Korporacje silniejsze od rządów
Prof. Ladislau Dowbor o tym, jak korporacje stworzyły superorganizm i stały się potężniejsze od mocarstw, i dlaczego z taką hydrą tak trudno walczyć.
Jacek Żakowski: – Pisze pan: „reguły gry są lipne”. W jakim sensie?
Ladislau Dowbor: – Reguły to jedno, a rzeczywistość to drugie. Świat działa inaczej, niż większość ludzi sądzi.
Co działa inaczej?
Gospodarka, rynek, polityka, demokracja, własność. Wszystkie fundamenty systemu są inne niż w teorii i dominującym społecznie obrazie rzeczywistości.
Konkretnie?
Teoretycznie wszystkim rządzi rynek, a jeśli jakiś rynek zawodzi, to wkracza demokratyczna polityka i władza dokonuje korekty poprzez regulacje. W praktyce rynek prawie nie działa, a polityka i gospodarka są kontrolowane przez grupkę globalnych właścicieli.
Uwierzył pan w teorię 1 proc.?
Jeden procent dotyczy rozwarstwienia i dystrybucji dochodów. Gdy się analizuje realną dystrybucję władzy, jedynka jest parę zer po przecinku.
Demokracja to pozór?
Demokracja istnieje i działa. Ale rządzi tylko, póki nie wchodzi w konflikt z prawdziwą własnością.
Ci, którzy realnie rządzą, mają konkretne wcielenie?
Oczywiście. Ekonomiści stopniowo je identyfikują. Przełomowe było ogłoszenie w 2012 r. przez Jamesa Glattfeldera z ETH, szwajcarskiej politechniki uważanej za najlepszą w Europie, mapy tworzących gospodarczy superorganizm globalnych powiązań i współzależności. Ze światowej bazy 37 mln przedsiębiorstw wyłowili 43 tys. globalnych korporacji i, badając ich powiązania, odkryli, że 737 z nich kontroluje 80 proc. korporacyjnego systemu światowej gospodarki. Analiza tego superorganizmu pokazała, że prawie połowę jego ogromnego bogactwa kontroluje 147 przedsiębiorstw – głównie finansowych, w tym około 100 banków.
Czyli banki rządzą światem.
Mała grupka banków, firm ubezpieczeniowych, największych funduszy. Te 147 firm faktycznie rządzi wszystkim. Zarządza nimi kilkuset superbogaczy i supermenedżerów. Nie politycy, nie rynki, nie eksperci, tylko ta niewielka grupka kontroluje praktycznie cały świat. Od nich zależą ceny, kursy, inwestycje. Żaden rząd z nimi nie wygra. W praktyce są poza czyimkolwiek zasięgiem.
Chyba że im się noga powinie na rynku.
Rynek ich nie dotyczy. Sklepiki faktycznie walczą na rynku. Dla finansowych superkorporacji żadnego rynku nie ma. Są za duże, by upaść, zbyt nieliczne, żeby realnie konkurować, zbyt powiązane i zżyte, by nawzajem robić sobie krzywdę.
Globalny spisek przeciw naiwnym?
To nie jest spisek. Tu nie ma sekretów. Otwarcie się spotykają, grają ze sobą w golfa, organizują się, nie robiąc tajemnicy. Ale przez lata nikt nie zwrócił na to uwagi. Kiedy w 2012 r. ETH ogłosił swój raport, szef Banku Anglii powiedział: „to zmienia obraz całego systemu światowego”. Zrozumieliśmy, że w sprawach zasadniczych system jest regulowany przez uzgodnienia między finansowymi superkorporacjami, a nie przez rządy, parlamenty i rynek. Konkurencję o to, kto lepiej trafi w potrzeby klientów, zastąpił mechanizm negocjacji między korporacjami. To sprawiło, że gospodarka przestała być efektywna.
Bo konkurencja działa, kiedy rynek jest gęsty, czyli kiedy istnieje wiele konkurujących podmiotów. Im rzadszy rynek, im mniej konkurujących podmiotów, tym rynek działa słabiej.
A globalny rynek stał się tak dramatycznie rzadki, że faktycznie wyłączył mechanizm konkurencji. System gospodarki rynkowej został zastąpiony przez system kapitalistycznej gospodarki centralnie kierowanej.
Tylko bez formalnego centrum, jakim za komuny był Komitet Centralny.
Tak się wydawało, kiedy ETH ogłosił swój raport. Ale w 2015 r. był drugi szok, bo francuski ekonomista i wieloletni członek rady Banku Francji François Morin wydał „Globalną Hydrę” („L’hydre mondiale: l’oligopole bancaire”), w której opisał tzw. SIFI, czyli systemowo ważne instytucje finansowe. Jest ich 28 na świecie. Ich kapitał jest niewiele mniejszy niż całe PKB świata. Średni kapitał każdego z nich to prawie dwa biliony dolarów. PKB Brazylii – siódmej potęgi ekonomicznej świata! – to nieco ponad bilion.
Cała Brazylia jest warta pół jednego SIFI?
To pokazuje relacje między rzeczywistością społeczeństw, demokracji, państw – reprezentowaną przez rządy – a rzeczywistością pieniądza, banków, giełd, spekulacji kontrolowaną przez SIFI. Ich siła polega też na tym, że w przeciwieństwie do państw są dobrze zorganizowane. Rządy nawet w Europie nie mogą się poukładać. A SIFI stworzyły Instytut Finansów Międzynarodowych, czyli IIF (Institute of International Finance), wszystkie do niego należą i zgodnie dbają o swoje interesy. Morin pisze, że Timothy Adams, szef IIF, traktowany jest jak szef państwa. Przewodniczącym rady jest teraz Axel Weber, prezes UBS, a jego zastępcami są Walter Kielholz, prezes Swiss Re, i Brian Porter, prezes Scotiabank. Formalnie IIF ma 500 członków z 70 krajów, ale radę sprawującą władzę w całym świecie finansów, a faktycznie w całej gospodarce świata, tworzą szefowie SIFI.
To jest źle?
Dla nich dobrze. Dla zwykłych ludzi źle. Kiedy prezydent Dilma Russeff w 2013 r. postanowiła obniżyć stopy procentowe rujnujące miliony ludzi, gospodarkę i budżet Brazylii, po kilku miesiącach nie była już na urzędzie.
Bo się wydało, że kradła.
Jedyny zarzut, jaki udowodniono, to chwilowe przesuwanie pieniędzy między państwowymi bankami a budżetem państwa. W Brazylii każdy rząd to robił. Teraz też to robią. To był pretekst. Chodziło tylko o stopy. Bo finansowe superkorporacje się w Brazylii fantastycznie żywiły, a Dilma chciała to ograniczyć. Musiała to zrobić, bobyśmy się udusili. PKB Brazylii to 6,5 mld reali, a dług rodzin i przedsiębiorstw – 3,1 mld. W normalnych warunkach to nie jest bardzo dużo. Ale przy średnim oprocentowaniu 32,8 proc.
Ile???
Prawie 33 proc. rocznie. Jedną szóstą PKB oddawaliśmy bankom jako oprocentowanie sektora prywatnego. I prawie 12 proc. PKB za obsługę długu publicznego, bo obligacje były wystawiane średnio na 14,5 proc. rocznie. SIFI pożyczały w Japonii albo Ameryce na 1 czy 2 proc., a potem pożyczały Brazylii na 14,5 proc. Prawie 22 proc. PKB Brazylii przejmowały jako oprocentowanie. Tego żadna gospodarka nie wytrzyma. A kredyt konsumencki był udzielany średnio na 73 proc. rocznie. Przy inflacji wynoszącej 6 proc.!
Jak doszliście do tego absurdu?
Rynek kontrolowały SIFI. Lula nie chciał z nimi zadzierać. Dopiero Dilma zaczęła z nimi walczyć. Zbiła cenę obligacji do 7,5 proc. i kazała obniżać stopy w dużych bankach państwowych. Klienci masowo porzucali zagraniczne banki. SIFI się wkurzyły. Zaczęły nakręcać ludzi. Media kontrolowane przez banki wymyślały najbardziej niestworzone historie o Dilmie. Wybuchły rozruchy. Politycy się tym przerazili. I ją zajechali.
Nie doceniła przeciwnika?
Nie miała wyjścia. Ze 130 mln dorosłych Brazylijczyków 58 mln nie mogło już obsłużyć swojego zadłużenia. Społeczeństwo praktycznie straciło zdolność do utrzymania się z pracy.
Chociaż za Luli kilkadziesiąt milionów ludzi pierwszy raz w życiu dostało do ręki realną gotówkę.
I pierwszy raz mogli dzięki temu pożyczać. Weszli na rynek, zaczęli kupować, odkryli konsumpcyjne pragnienia. Wchodzili do sklepu, w którym nigdy nie byli, widzieli lodówkę, nie było ich na nią stać, sprzedawca proponował im pięcioletni kredyt. Tanio. Na 5–10 proc. Ale to było 5–10 proc. miesięcznie. A jeszcze oferował kartę kredytową. Oni to wszystko brali. Nie mieli jak spłacać, rozkładali na raty – znów na kilka lat i kilkadziesiąt lub sto kilkadziesiąt procent rocznie. A potem brali następną kartę lub pożyczkę. Szybko nie starczało im na płacenie procentów. Niedawno Bank Brazylii ogłosił, że za przeterminowane zadłużenie na kartach płaci się średnio 485 proc. rocznie. Kilkadziesiąt milionów ludzi zaczęło żyć z ssącymi do dna pompami, które banki im zainstalowały w kieszeniach. Przestali kupować. Wrócili do gospodarki naturalnej, w której żyli przed Lulą. Więc przedsiębiorstwa przestały produkować, zaczęły zwalniać i sytuacja stała się jeszcze gorsza. Dilma musiała działać. Kiedy zbiła odsetki, ludzie znów zaczęli żyć, przedsiębiorstwa zaczęły sprzedawać, ale dla banków to było niewybaczalne. Musiały to zatrzymać. I mamy 14 mln bezrobotnych. A za Luli było 5 mln.
Dlaczego Lula wcześniej tego nie zahamował?
Nie przypuszczał, że ludzie dostający pieniądze, których wcześniej nie mieli, zaczną się tak błyskawicznie zadłużać. I nie doceniliśmy pazerności banków, które się na biedaków rzuciły, bo wyczuły, że na ich nowych pragnieniach łatwo zbiją fortunę. A poza tym Lula, obejmując urząd, obiecał, że będzie respektował system stworzony przez poprzednika. Chciał dać szansę na śniadanie, obiad i kolację 60 mln Brazylijczyków, którzy wcześniej byli poza rynkiem. Bał się, że jeśli naruszy zbyt wiele interesów, to zmiana zostanie zatrzymana, bo stanie się z nim to, co stało się z Dilmą. Ale to nie jest tylko problem Brazylii. Dopóki superorganizm kontroluje system, nigdzie nie utrzyma się władza, która istotnie naruszy jego interesy. W „Rewriting the Rules” Joseph Stiglitz pokazał, że ten system jest z istoty niesprawny, bo pieniądze są przechwytywane przez sektor finansowy i zamiast obracać się w gospodarce, służą spekulacji, która blokuje konsumpcję i inwestycje. Ten mechanizm służy tylko zwiększaniu potęgi SIFI. Brazylia jest wyjątkowo radykalnym przykładem, ale to dzieje się wszędzie. W „Kapitale XXI wieku” Piketty dokładnie wyliczył, że teraz zarabia ten, kto sprawnie kupuje i sprzedaje papiery wartościowe – nie ten, kto inwestuje.
Kupowanie papierów to też inwestycje.
Po polsku to się nazywa tak samo. Francuzi odróżniają inwestycje od „lokowania pieniędzy”. Portugalczycy też. Bo to ma inny sens ekonomiczny. A po angielsku investment to investment. A angielski jest globalnym językiem ekonomistów. Pomieszanie „inwestowania” z „lokowaniem” sprawia, że ludzie akceptują drenowanie swojego bogactwa przez sektor finansowy, a ekonomiści to usprawiedliwiają. W każdym kraju wygląda to trochę inaczej, ale skutek jest taki sam. Dewastacja realnego świata przez system, którym rządzą bezduszne, abstrakcyjne zera.
Myślałem, że powie pan o grupce chciwych ludzi.
Ludzie mało mają do gadania. Każdego można wymienić. Kierownika, dyrektora, prezesa, prezesa, który jest nad tym prezesem i jeszcze wyższego prezesa. Wszystko należy do banków, a banki interesują się tylko zerami. Kiedy zabraknie zer, każdy może być zastąpiony kimś innym, kto sobie z zerami poradzi – nieważne, jakim kosztem. Pan myśli, że w bankach naruszających zasady pracują potwory? Czy w firmach samochodowych, które fałszowały badania spalin, pracowali bandyci? Albo w firmach beztrosko niszczących środowisko?
Raczej niemoralni funkcjonariusze systemu.
Nie, to normalni ludzie, którzy tak zostali ulokowani w systemie. Na końcu niemal każdego łańcucha własności siedzą ludzie, którzy nie wiedzą, co robią firmy, które przez wielu pośredników mają w swoim portfelu. Nawet nie wiedzą, gdzie one są i w jakich warunkach działają. Wiedzą tylko, czy zgadzają się zera. Jak nie, to sprzedają albo wymieniają podległych im ludzi. Ci nowi ludzie też sprzedają albo wymieniają podległych im ludzi – i tak do samego dołu. Stiglitz pisze, że trzeba zmienić reguły, bo już prawie każdy kawałek naszej rzeczywistości stał się częścią papierów wartościowych, którymi zarządzają ludzie często niemający pojęcia, co się za tymi papierami kryje. Nieodpowiedzialność stała się fundamentem systemu. A system oparty na nieodpowiedzialności nie ma prawa przetrwać.
Czym można go zastąpić?
Piketty proponuje takie opodatkowanie dochodów kapitałowych, żeby znów bardziej się opłacało inwestować, niż spekulować. Anglosascy ekonomiści – Stiglitz, Epstein czy „The Economist” – zaczęli rozróżniać inwestycje „produktywne” od „spekulacyjnych”. Trzeba wypracować teorię, która to uwzględni i pokaże, jak dewastującą rolę odgrywają raje podatkowe, w których według „The Economist” jest 20 bln dol. Inni podają dużo wyższe liczby. PKB świata wynosi 73 bln. A całe porozumienie paryskie w sprawie ratowania klimatu, które Trump zerwał, bo uważa, że jest zbyt kosztowne, kosztuje 100 mld rocznie. Przez 200 lat można by je realizować za pieniądze, które ukryto w rajach.
Dlaczego superorganizm miałby się na to zgodzić?
Bo ma rozum. Rozumie, że czasem lepiej się podzielić, niż iść na wojnę z najpotężniejszymi rządami. A rządy są czasem pod taką presją społeczeństw, że muszą się dobrać także do korporacji. Ta presja zaczęła się w 2008 r. i wraca. W zeszłym roku weszło w życie porozumienie BEPS (Base Erosion and Profit Shifting), dzięki któremu korporacje zasadniczo muszą płacić podatki tam, gdzie działają. BEPS obowiązuje w krajach dających 80 proc. PKB świata. Ten postęp zawdzięczamy szokowi 2008 r.
Jesteśmy na dobrej drodze?
Superorganizm poszedł na ustępstwo. Ale nim się obejrzymy, wymyśli coś, żeby to sobie odbić. Nie ma siły, która by mu się przeciwstawiła na tyle skutecznie, żeby odtworzyć globalne mechanizmy rynkowe, przywrócić efektywność gospodarce, wprowadzić wielkie pieniądze z powrotem do obiegu i zyski do systemów podatkowych. A świat od tego systemu wariuje. Co się z polityką dzieje w Ameryce, Turcji, na Filipinach, w Brazylii, Meksyku. Nie mówiąc o Polsce i reszcie Europy. Ludzie widzą rosnące bogactwo, nic z tego nie mają, nic z tego nie rozumieją, są wściekli, głosują na Le Pen albo brexit, wybierają Trumpa albo Kaczyńskiego, przez których będą mieli jeszcze mniej. Bo każdy, kto dochodzi do władzy, obiecuje zmianę. Ale nie może nic zmienić. A jak zmienia, to wychodzi na gorsze. Jak w Brazylii po Dilmie. Credit Swiss policzył, że osiem najbogatszych rodzin ma większy majątek niż biedniejsza połowa ludności świata. To się nie może utrzymać.
Wracamy do sytuacji, kiedy królowa Hiszpanii miała całą Amerykę Łacińską poza portugalską Brazylią.
To pozwala zrozumieć, dlaczego świat, który w ostatnich dekadach uzyskał taki fantastyczny postęp technologiczny, jest tak strasznie wkurzony i dlaczego dochody większości praktycznie nie rosną, chociaż wydajność rośnie niebywale. Dlatego Martin Wolf, najbardziej szanowany dziennikarz ekonomiczny, pisze w „Financial Times”, że system stracił legitymizację. Czyli albo się rozpadnie, albo rządy stworzą porozumienie, które odzyska kontrolę nad systemem.
Ale rządy coraz bardziej się kłócą, bo są pod rosnącą presją nacjonalistów.
O to chodzi superorganizmowi. Jak rządy się kłócą, to władza SIFI rośnie. Dramat polega na tym, że ludzie tego nie rozumieją, bo się nie interesują. Więc buntują się bezrozumnie.
Czyli równia pochyła?
Niekoniecznie. Dlaczego Martin Wolf pisze, że system stracił legitymizację?
Bo jest najemnym pracownikiem jak my i ten system też go zaczyna boleć.
A po drugie zrozumiał, że władza SIFI ma netto ujemny wpływ na gospodarkę. Więcej wyciąga, niż dodaje. Ten mechanizm opisał Larry Epstein z Boston University, pokazując, że problemy nie wynikają z błędów, tylko z istoty systemu opartego na wielkim, powszechnym długu, a nie na wytwarzaniu. Kapitał przestał szukać najbardziej produktywnych inwestycji. Szuka najwyżej oprocentowanego długu, który powstaje w wyniku złych inwestycji – nie dobrych. A dwa lata temu Michael Hudson w „Killing the Host” pokazał, jak pasożytujący na gospodarce i państwach system finansowy zatruwa i stopniowo zabija nosiciela. Buduje potęgę kapitału finansowego kosztem wszystkich innych kapitałów – ludzkich, politycznych, ekologicznych, kulturowych, demograficznych, społecznych. Proporcje w różnych miejscach są różne, ale wszędzie coś się sypie lub wali. Tylko pieniędzy przybywa na abstrakcyjnych rachunkach.
Jednak równia pochyła?
Niech pan popatrzy na Niemcy. Dlaczego tam nic się nie wali? Bo Deutsche Bank i wszyscy inni banksterzy, którym bardziej opłaca się płacić wielomiliardowe kary, niż robić uczciwe biznesy, mają tylko 13 proc. aktywów finansowych. Reszta to spaarkasy i landsbanki. Pieniądze są inwestowane na miejscu. Dzięki temu niemiecki biznes się kręci, ludzie oszczędzają i biorą kredyty. Społeczeństwo ma kontrolę nad swoimi pieniędzmi. A zyski są wydawane na lokalny rozwój. Czyli można. Tylko trzeba powiedzieć superorganizmowi: NIE.
Ale do tego trzeba być taką potęgą jak Niemcy i mieć takie tradycje jak Niemcy.
Niekoniecznie. Rok temu Artur Kroeber, profesor ekonomii z Uniwersytetu Columbia, wieloletni redaktor „China Economic Quarterly”, wydał książkę „China’s Economy”, w której pokazuje, że chiński cud był możliwy dzięki rozproszeniu chińskiego systemu finansowego. Wielkie inwestycje należą do kilku wielkich banków. Ale większość ludzi i biznesu jest obsługiwana przez banki lokalne związane z miejscowymi rynkami.
Chinami też nie będziemy. Ani Polska, ani nawet Europa.
Skoro zaczynamy rozumieć, gdzie są źródła kłopotów i co hamuje światową gospodarkę, to krok po kroku będziemy to zmieniali. Nosiciel się budzi.
Wierzy pan, że reguły przestaną być „lipne”?
Innego wyjścia nie ma. Jest tylko kwestia czasu i ceny.
rozmawiał Jacek Żakowski
***
Prof. Ladislau Dowbor – brazylijski ekonomista polskiego pochodzenia, współautor reform prezydenta Luli. Był w Polsce na zaproszenie wydawnictwa Książka i Prasa, które wydało jego książkę „Co to za gra? Nowe podejście do ekonomii”.
Polityka 24.2017 (3114) z dnia 12.06.2017; Rozmowy Żakowskiego; s. 31
Oryginalny tytuł tekstu: “Rządzą nami zera”